„Pragnęłam mieć normalną rodzinę, dostałam tylko jej nędzną atrapę. Dla męża byłam jedynie parawanem jego skrytych żądz”

zrezygnowana kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Im było bliżej naszej sypialni, tym bardziej robił się na przemian rozdrażniony i apatyczny. Po czym oświadczał, że się źle czuje, oczywiście jest zmęczony, i robił się nagle marudny jak dziecko. Potrafił też stwierdzić, że idzie się przejść, aby się przewietrzyć przed snem, i wracał… po trzech godzinach, kiedy ja już spałam!”.
/ 18.10.2023 20:30
zrezygnowana kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Wiele razy zastanawiałam się, jak to się stało, że dałam Rafałowi się omotać, chociaż jeszcze przed ślubem docierało do mnie wiele sygnałów, że z tą naszą miłością coś jest nie tak. Ale ja, jako zakochana kobieta, byłam ślepa. W swojej naiwności sądziłam, że to tylko złe języki rozpuszczają plotki na temat Rafała. 

Myślałam, że jest powściągliwy

Pamiętam czas, gdy go poznałam. Ujął mnie tym, że nie ciągnął mnie od razu do łóżka, jak próbowało przed nim wielu facetów. „Pewnie  jest bardzo romantyczny. A może religijny?” – pomyślałam. Poza tym wydał mi się tak ujmująco delikatny i powściągliwy! I dużo mówił o tym, że chce mieć ze mną dziecko. Słowem, chodzący ideał. Która kobieta by się na to nie nabrała? Ja się nie oparłam.

Tak, poszliśmy do łóżka przed ślubem. Nie doświadczyłam jakichś specjalnych uniesień, ale też nie było tragicznie. Trochę się dziwiłam, że Rafał na przykład nie przyłącza się do mnie w łazience, gdy biorę prysznic, nie reaguje na mój kusząco rozpięty sweterek, a gdy za bardzo pokazuję piersi, prosi, żebym zapięła guziki. Śmiałam się z niego w duchu, że jest taki świętoszkowaty. Ale z drugiej strony nie oglądał się na ulicy za obcymi babami, jak to robił mój wcześniejszy facet, który w dodatku jeszcze głośno komentował, co tamta ma fajnego, a czego ja nie mam. To mi się bardzo w Rafale podobało. „Za niego warto wyjść za mąż. Nie w głowie mu będą romanse” – sądziłam naiwnie.

Długo nie zauważałam, że ten jego brak zainteresowania kobietami rozciąga się także na mnie. Dopiero potem to do mnie dotarło. Kiedy byłam naga, patrzył na mnie obojętnie jak na jakiś mebel. I starał się nie kłaść jednocześnie ze mną do łóżka. Zawsze miał wieczorem mnóstwo rzeczy do zrobienia albo oglądał telewizję. Wszystko, aby się tylko nie przytulić i nie popieścić.

Odmawiał igraszek

W naszym okazjonalnym seksie nie było niczego spontanicznego. Teraz wiem, że po prostu ze wstrętem odbębniał ten obowiązek, żebym się nie domyśliła prawdy! A ta wyszła tuż po ślubie.

Pewnej nocy, nagle, zupełnie bez powodu, Rafał podczas gry miłosnej wyskoczył z łóżka z krzykiem, że nie będzie spełniał moich seksualnych zachcianek, kiedy tylko zechcę. Byłam w szoku! Przepłakałam wtedy całą noc, zastanawiając się, co ja takiego zrobiłam, że go to zdenerwowało, podczas gdy on spokojnie chrapał sobie na kanapie w salonie.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że wina nie leży we mnie. Długo tego nie mogłam pojąć, a on doskonale to wykorzystywał, odmawiając mi seksu z różnych prozaicznych powodów. Ulubionym było zmęczenie. Często bolała go głowa, wszystkie mięśnie albo cokolwiek.

Był czuły na pokaz

Co ciekawe, te dolegliwości pojawiały się nagle, i zawsze wtedy, kiedy zostawaliśmy sami. Natomiast w rodzinnym gronie lub w towarzystwie znajomych Rafał wręcz demonstrował swoją miłość do mnie. Robił się kochający i czuły. Ba, nawet w markecie, przy ludziach potrafił mi powiedzieć, że mnie kocha! Przytulał mnie, całował w kark, rozpalając przy tym do nieprzytomności…

Na początku naiwnie dawałam się na to nabrać: „Dziś w łóżku będzie bosko!” – cieszyłam się w drodze do domu. Tymczasem już w samochodzie mój ukochany mąż zmieniał się, jakby uchodziło z niego powietrze.

Im było bliżej naszej sypialni, tym bardziej robił się na przemian rozdrażniony i apatyczny. Po czym oświadczał, że się źle czuje, oczywiście jest zmęczony, i robił się nagle marudny jak dziecko. Potrafił też stwierdzić, że idzie się przejść, aby się przewietrzyć przed snem, i wracał… po trzech godzinach, kiedy ja już spałam!

Albo wyrzucał śmieci, znikając na pół wieczoru. Tłumaczył się wtedy, że spotkał sąsiada, z którym gadał pod klatką. Ciekawe, że ja ich pod tą klatką jakoś nie widziałam, kiedy biegłam zdenerwowana go szukać.

Nic na niego nie działało

Starałam się ze wszystkich sił zaspokoić jego estetyczne wymagania. Na przykład kupowałam sobie wystrzałową bieliznę. I co z tego? Mogłam nawet wybiec w pląsach z łazienki i odstawić taniec brzucha, a on i tak powiedziałby co najwyżej: „Ubierz się, bo się przeziębisz!” .

Sam bielizny nie dał mi nigdy. Za to sobie… kupował zabawne slipki! Zauważyłam to jeszcze przed ślubem, ale wydało mi się to tylko niewinną słabością. Tych slipek było jednak coraz więcej.

– Mógłbyś czasami i dla mnie kupić jakieś ładne majteczki! – poprosiłam kiedyś.

Spojrzał wtedy na mnie tak, jakby w ogóle nie wiedział, o czym mówię i się roześmiał.

Próbowałam sama inicjować seks. Ale gdy się do niego przytulałam, uciekał na drugi koniec łóżka i odsuwał moje ręce od siebie, upominając mnie, abym „mu nie przeszkadzała, bo musi się wyspać!”  W ogóle bardzo dbał o to, aby mnie przypadkiem nie dotknąć, a już za nic, kiedy byłam naga… Sam spał okutany od stóp do głów, bo twierdził, że mu stale zimno, chociaż sypialnię mieliśmy dobrze ogrzewaną. Czułam się tak, jakbym sypiała z ubranym manekinem.

Między nami było coraz gorzej

– Po co ty się ze mną w ogóle ożeniłeś? – zapytałam w końcu ostro, i to był już koniec naszego pożycia, bo Rafał wykrzyczał:

– Ty mnie ciągle atakujesz! O wszystko! Kompletnie straciłem do ciebie zaufanie! Dlatego już nie mogę się z tobą kochać!

Wtedy stał się agresywny. Bez powodu upijał się, wszczynał awantury, wrzeszczał, a potem potrafił zniknąć z domu nawet na kilka dni. Wyłączał komórkę, a ja się zamartwiałam, czy mu się nic złego nie stało. Po powrocie twierdził, że musiał ode mnie odpocząć, żeby nie oszaleć, bo ze mną się nie da wytrzymać.

Pogubiłam się w tym wszystkim. Czułam się odtrącona i niekochana, a moje poczucie winy rosło. Koleżanka akurat przechodziła piekło po rozpadzie małżeństwa i chodziła na terapię do psychologa. Poradziła mi, abym także skorzystała z fachowej pomocy.

Poszłam, bo byłam już wrakiem człowieka. Przemiła psycholog, pani w średnim wieku, wysłuchała cierpliwie moich żalów, w których szczegółowo opisywałam zachowania męża. Aż w pewnej chwili powiedziała:

– Z zachowania pani męża może wynikać, że być może jego seksualność jest bardziej ukierunkowana na mężczyzn. Kiedyś miałam takiego pacjenta.

Jakby mnie ktoś walnął obuchem w głowę!

– Jak to? – zapytałam. – I z tego się leczył?

– Nie z tego, bo z bycia homoseksualistą nie można się wyleczyć. To nie choroba ani uzależnienie. Ten człowiek leczył się u mnie z alkoholizmu, w który popadł, bo nie mógł sobie poradzić ze swoją orientacją seksualną. Zawsze bardzo bał się zdemaskowania.

Prawda była bolesna

Bał się… No tak! Pewnie Rafał też się bał! Więc najpierw z tego powodu uciekł w małżeństwo ze mną, a potem w alkohol – w końcu dotarła do mnie bolesna prawda.

Nagle zrozumiałam te wszystkie sygnały, które wcześniej lekceważyłam. Rafał starał się, abyśmy jak najmniej jeździli do jego rodzinnego miasteczka. Nie miałam kontaktu z jego rodziną i przyjaciółmi z dzieciństwa. Pomimo tego dotarły do mnie plotki na jego temat. O ja naiwna! Uświadomiłam sobie także, że nic nie wiem o przeszłości seksualnej męża, o jego wcześniejszych dziewczynach. Kiedyś podobało mi się to, że o nich nie wspomina. Teraz wiem dlaczego. Bo ich nie było!

Całkowicie zrozumiały okazał się wreszcie jego wstręt do mojego ciała. Tego, jak bardzo go nie lubił, szczególnie moich piersi. Pojęłam także, dlaczego wybrał akurat mnie – jestem bardzo szczupła, z tyłu czasami można mnie wziąć za młodego chłopaka, bo mam dość  krótkie włosy. 

No i przez sześć lat małżeństwa nie poznałam nikogo z jego znajomych z pracy czy ze studiów. Kontakt utrzymywaliśmy tylko z moimi przyjaciółmi!

Kiedy dotarła do mnie prawda, najpierw dostałam zawrotów głowy i zwyczajnych torsji. A potem… poczułam się uleczona! Wreszcie miałam pewność: to nie przeze mnie rozpadł się nasz związek, tylko przez niego!

Był przerażony, że się wygadam

– Nigdy mi tego nie udowodnisz! – zaczął wrzeszczeć, gdy mu powiedziałam, że składam pozew o rozwód, a zwłaszcza dlaczego.

Rozmowa była burzliwa.

– Spróbuj powiedzieć prawdę albo rozpowiadać o tym gdziekolwiek, komukolwiek, a już ja cię załatwię! – groził.

Nie było moim zamiarem niczego mu „udowadniać”. Miałam dopiero 31 lat i marzyłam tylko o tym, aby jak najszybciej uwolnić się od tego drania! Nie zażądałam nawet rozwodu z jego winy.

Niestety, mieliśmy już córeczkę, więc Rafał nie zniknął z mojego życia na zawsze. Twierdzi, że bardzo kocha Laurę, a mała wprost za nim przepada. 

Dlatego nie mogę Rafałowi zabronić spotykania się z Laurą. Ale boję się o nią. O to, jaki jad ojciec będzie sączył do jej ucha. Przecież na dłuższą metę nie ukryje przed nią swojej orientacji seksualnej. Jak mała to przyjmie, że jej tata woli chłopaków? Czy jej psychika to wytrzyma? Wyrzucam sobie, że to przez mój zły wybór zgotowałam dziecku taki los. 

Pragnęłam mieć normalną rodzinę, dostałam tylko jej nędzną atrapę. A wszystko dlatego, że ten człowiek użył mnie jako parawanu dla swoich skrywanych namiętności. I zamiast uczciwie przyznać się, że nie interesują go kobiety, być może za moment skrzywdzi kolejną, bo wciąż będzie się ukrywał. 

Czytaj także: „Oskarżała córkę o rozwiązłe życie i bała się, że skończy z brzuchem. Los sprawił jej niespodziankę”
„Patrzyłam jak przyjaciółka stacza się na dno, ale nie mogłam jej pomóc. Wiedziałam, że nie doczeka jesieni życia”
„Teściowa wychowała mojego męża na ciamajdę. Może i jest ciachem, ale ma dwie lewe ręce. A ona go jeszcze broni”

Redakcja poleca

REKLAMA