„Myślałem, że to kobieta z moich snów, ale skrywała tajemnicę. Odwiedzili mnie starsi panowie i podali się za jej ofiary”

piękna kobieta fot. Adobe Stock, 2023-10-17 13:15:00
„Okazało się, że wszyscy oni byli byłymi narzeczonymi mojej żony. Chcieli mnie poznać i opowiedzieć o swoich przeżyciach z Ksenią, żeby uratować mi życie”.
/ 18.10.2023 21:15
piękna kobieta fot. Adobe Stock, 2023-10-17 13:15:00

Zazdrośni faceci są gotowi do głoszenia największych bzdur, byle tylko zniechęcić ewentualnych rywali. Ale nie ze mną te numery, Ksenia musi być moja!

Chciałem rozwiązywać zagadki

Któż z czytelników klasycznych kryminałów nie zna detektywa Marlowe’a, bohatera serii powieści Raymonda Chandlera? To on jest twórcą słynnej maksymy „Kłopoty to moja specjalność”. Marlowe był moim idolem od najmłodszych lat, to dzięki niemu zostałem policjantem. A kiedy po dziewięciu latach służby musiałem zrezygnować ze względów zdrowotnych, uznałem, że oto czas, by spełnić marzenia dzieciństwa. Założyłem agencję detektywistyczną.

Rzeczywistość okazała się mniej barwna od tej powieściowej, ale cóż, nie byłem już nastolatkiem i czego innego oczekiwałem i od życia, i od pracy. Zamiast rozwiązywać interesujące sprawy kryminalne w wyższych sferach, sprawdzałem wiarygodność kontrahentów biznesowych, śledziłem niewiernych mężów i niewierne żony, odnajdywałem dzieciaki na gigancie… Żmudna, nudna robota.
A jednak pewnego dnia poczułem się zupełnie jak Philip Marlowe z kart powieści „Żegnaj, laleczko”.

Był czwartek, późne popołudnie, przez żaluzje w oknie przeciskały się wrześniowe promienie słońca, barwiąc przestrzeń na żółto – biuro wyglądało jak na starych fotografiach w sepii. W powietrzu unosiły się fale dymu papierosowego, bo nie sądziłem, że pojawi się jakiś klient. Myliłem się. Drzwi otworzyły się i stanęła w nich młoda kobieta. Około trzydziestki. Wulkan seksu i energii. Ubrana elegancko i zamożnie. Rany!

– Chciałabym dorwać mojego męża – oznajmiła od progu.

– Kto by porzucał tak piękną kobietę? – wyrwało mi się, nim ugryzłem się w język.

Byłem nią oczarowany

To była nieprofesjonalna odzywka, ale wyszła z głębi serca. I trzewi. Czułem się wprost odurzony samym widokiem tej boskiej istoty, jak walnięty obuchem. Wstałem i gestem zaprosiłem piękność, by usiadła w fotelu przed biurkiem. Usiadła, założyła długą nogę na drugą i powiedziała:

– Zapisałam Waldkowi willę, dałam samochód, ubrałam i co?

Usiadłem i spojrzałem pytająco.

– Dał nogę trzy dni po ślubie – wyjaśniła. – Pojechał niby to w odwiedziny do mamusi. Czekałam cierpliwie do następnego ranka. Potem zadzwoniłam do tej starej jędzy i pytam, gdzie jej syn, a mój ślubny. A ta cholera… wie pan, co odparła?

Znowu zrobiłem wytrzeszcz gałek ocznych.

– Że nie widziała go od dnia wesela. Czyli że sukinkot mnie oszukał i uciekł w Polskę! Może nawet już teraz łajdaczy się za moje pieniądze z jakąś lafiryndą. To było trzy tygodnie temu. Chcę, żeby znalazł mi pan ślubnego i sprowadził go do domu, żebym mogła dostać rozwód.

„Ciekawe, że młody żonkoś uciekł od tak pięknej kobiety… Może miał wypadek i nie żyje? – pomyślałem. – Ale ważniejsze, że ona wkrótce będzie wolna”.

Kiedy tak na siebie patrzyliśmy, w jej wzroku dostrzegłem dziwne elektryzujące ogniki, niemal ciarki przeszły mi po plecach. Czyżbym na tę właśnie kobietę czekał całe życie? W tej chwili interesowało mnie jeszcze coś innego.

– Pani personalia?– wziąłem długopis, że niby będę notować w formularzu.

– Ksenia – odparła.

„Ksenia. Tak więc ma na imię moje nowe nocne marzenie” – pomyślałem, ale potem wziąłem się w garść i wezwałem na pomoc cały swój profesjonalizm.
Spisałem informacje, telefony i adresy ludzi, z którymi mogłem pogadać, ustaliliśmy honorarium, i gdy wyszła (chyba z kwadrans siedziałem i patrzyłem na zamknięte drzwi, wywołując w kółko w myślach obraz jej kołyszących się bioder), zabrałem się wreszcie do roboty.

Musiałem go znaleźć

Żeby dowiedzieć się czegoś więcej o uciekinierze, następnego dnia pojechałem do jego brata. Pan Alfred okazał się rozmownym człowiekiem. Zaprosił mnie do swego domu i od razu zaczął z grubej rury.

– Kiedy brat przedstawił mi Ksenię, a byli jeszcze narzeczonymi, od razu mu powiedziałem, że to nie dla niego kobieta. Waldek jest życiowym fajtłapą. Kocham go i nie chciałbym, żeby jakaś małpa zrobiła mu krzywdę. Owszem, przystojny z niego chłop i niejedna ciągnęła go do łóżka, ale żeby się zaraz żenić? W wypadku Kseni najwyraźniej odbiła mu szajba, no i pieniądze, które zaczęła w niego pakować. Te garnitury, samochód, no i w ogóle, obsypała go kasą.

– Zakochana kobieta – wtrąciłem.

– Bo ja wiem – bąknął pan Alfred. – Laska z niej bez dwóch zdań, majątek ma taki, że tylko pozazdrościć. A jednak, kiedy znajduję się w jej pobliżu, to odnoszę wrażenie, że mróz ciągnie mi po plecach, a z twarzy tej pięknej kobiety patrzą na mnie oczy śnieżnego węża.

– Nie ma takich śnieżnych gadów – rzuciłem rozbawiony.

Tak mi się ona kojarzy i nic na to nie poradzę – mruknął mężczyzna.

– A wie pan, gdzie znajdę pańskiego brata? Chciałbym przekazać mu, że jego żona ma zamiar wnieść sprawę o rozwód.

– Rozwód? A to w porządku. Wszystko, byle Waldek wreszcie był wolny.

Dziwiłem się, że od niej uciekł

Jeszcze tego samego popołudnia wyjechałem na Mazury do pewnej leśniczówki, w której schronił się pan Waldemar. Uprzedzony telefonicznie przez brata o mojej wizycie, przywitał mnie przy wjeździe na podwórko.

– Nie zamierzam zdradzać pani Kseni miejsca pańskiego pobytu – zastrzegłem na początku. – Chciałbym tylko zrozumieć, dlaczego pan od niej uciekł.

Zaprosił mnie do środka, usadził w wielkim klubowym fotelu, poczęstował koniakiem. Sam już był lekko podpity, choć była dopiero szesnasta. Miałem wrażenie, że facet był przerażony. Czym?

– Widział pan moją żonę? – spytał; w jego głosie wyczułem jakby tęsknotę.

Dziwne.

– Owszem. Przyszła mnie wynająć.

Skinął głową.

– Piękna, prawda? Kręci mnie niemożebnie. A w łóżku… lepsza niż wygląda.

– To dlaczego jest pan tu, a nie z nią?

Westchnął. Jego palce bezwiednie zacisnęły się na kieliszku.

– Dwa dni po weselu, zanim wyruszyliśmy w podróż poślubną, zadzwonił do mnie pewien facet – Waldemar wreszcie zaczął opowiadać. – Powiedział, że ma coś pilnego do przekazania. Przyczyna, o której wspomniał, była istotna, więc pojechałem na spotkanie. W restauracji, gdzie się umówiliśmy, zamiast jednego siedziało czterech facetów po pięćdziesiątce. Dwóch wyglądało na poważnie chorych. Ten, który mnie „zwabił” do lokalu, już na wstępie wytłumaczył, w czym rzecz. Okazało się, że wszyscy oni byli byłymi narzeczonymi mojej żony. Chcieli mnie poznać i opowiedzieć o swoich przeżyciach z Ksenią, żeby uratować mi życie.

– Pańskie życie? – rzuciłem z niedowierzaniem.

– Zapytali mnie, czy chociaż raz zastanowiłem się, jakim cudem czterdziestopięcioletnia kobieta wygląda na dwudziestoparolatkę. Powiedziałem, że ma pewnie dobre geny. Na to jeden, ten chory, położył przede mną dowód osobisty. Na zdjęciu wyglądał na dwadzieścia lat młodszego. Według dokumentu miał 35 lat… – Waldemar wypił koniak jednym haustem. – Powiedział: ona wysysa z nas energię. Inni też położyli swoje dokumenty. Byli od niego młodsi. Zaczęli mi opowiadać historie mrożące krew w żyłach. Jak po każdej nocy z nią mieli więcej siwych włosów, czuli się pozbawieni sił. Starzeli się. Podobno kilku nawet wpędziła do grobu – nalał sobie kolejną porcję, ręce mu się trzęsły.

– I co, uwierzył pan w te bzdury – zakpiłem. – Najwyraźniej faceci byli wściekli na ten ożenek i z zazdrości próbowali zniszczyć wasz związek.

W odpowiedzi pan Waldemar wskazał na swoje przyprószone siwizną skronie.

– Zanim ją spotkałem, nie miałem ani jednego siwego włoska na głowie, a dziś… – powiedział. - Nie chcę być z nią nawet minuty dłużej. I panu radzę uważać w jej towarzystwie.

Nie posłuchałem jego ostrzeżeń

Kiedy przekazałem te rewelacje klientce, z drwiącym uśmiechem przyjęła je do wiadomości. Na koniec sięgnęła do torebki po pieniądze, ale ją powstrzymałem.

– Nieczęsto mam okazję spotkać tak piękną kobietę… – przyznałem.

– Ale w końcu poświęcił pan mi swój czas, więc honorarium…

– Co by pani powiedziała, gdyby było ono zaproszeniem pani na kawę?

– Dobrze, pod warunkiem że ja zapłacę.

Poszliśmy do pobliskiej kawiarni, gdzie nad kolejną filiżanką kawy zastał nas wieczór. Potem zaprosiłem Ksenię do siebie, a ona nie odmówiła. Trzy miesiące później nastąpił rozwód z Waldemarem, niedługo potem wprowadziłem się do jej domu. Uznaliśmy bowiem, że moja kawalerka jest zbyt mała na nasze ogromne uczucie. Ksenia wymogła na mnie także zawieszenie mojego detektywistycznego biznesu.

– Chcę, żebyś należał tylko do mnie od rana do wieczora, najdroższy.

No powiedzcie mi, jakiż facet nie chciałby usłyszeć takich słów od zakochanej w nim kobiety? Jesteśmy już ze sobą pół roku. Przez ten czas świat był wirującym wokół mnie kolorowym kalejdoskopem. Ale coś się zaczyna psuć. Miesiąc temu znalazłem na swoich skroniach siwe włosy. W pierwszej chwili pomyślałem o Waldku, ale zaraz się roześmiałem.

Tydzień temu przyniosłem z samochodu do kuchni siatki z zakupami. Poczułem się tak zmęczony, jakbym przewalił tonę węgla, a przecież dotąd nie narzekałem na kondycję. Postanowiłem zrobić ogólne badania morfologiczne. I coraz częściej zaczynam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłem, kiedy zgodziłem się ożenić z Ksenią…

Czytaj także:
„Krysia nie miała pojęcia, co wyczynia mąż pod jej nosem z moją siostrą. Gryzło mnie sumienie, ale tylko stałam i patrzyłam”
„Wstydziłam się nałogu, aż w końcu trafiłam do szpitala. Dotarło do mnie, że mam dla kogo żyć i warto o siebie walczyć”
„Przy rozwodzie chciał puścić żonę z torbami i rzucić jej marny ochłap na pocieszenie. Jego plan się nie powiódł”

 

Redakcja poleca

REKLAMA