„Wychowałam syna na cwaniaka i oszusta. Myślałam, że znam swoje dziecko, tymczasem on nabił mnie w butelkę”

załamana kobieta fot. Getty Images, Larry Williams
„Okazało się, że nie doceniłam własnego syna. Jego przebiegłości i głupoty. Wyrobił sobie dwie pieczęcie z danymi firm. A potem napisał sobie dwa fałszywe zaświadczenie o wysokich zarobkach i podstemplował. Poszedł z nimi do dwóch banków i usiłował wyłudzić w nich pieniądze”.
/ 19.11.2023 10:30
załamana kobieta fot. Getty Images, Larry Williams

Mój syn jest oszustem! Tak, wiem, jak to brzmi, i jest mi strasznie za niego wstyd. Ale zrobił to, co zrobił, i inaczej go nazwać nie można. Mam  tylko nadzieję, że sytuacja, w jakiej jest teraz, nauczy go rozumu...

Cieszyłam się, że chce pomóc

Byłam szczęśliwa, kiedy mój osiemnastoletni syn znalazł popołudniową pracę, po lekcjach w szkole. Wychowuję go sama i naprawdę nam się nie przelewa, bo alimenty, które płaci mój były mąż, są skromne i nieregularne. W tym roku mieliśmy z Kubą sporo wydatków, bo ja chorowałam, a on miał złamaną nogę. Duże kwoty poszły na rehabilitację, więc z bólem serca stwierdziłam, że nie mam pieniędzy nawet na to, aby sprawić mu jakiś fajny urodzinowy prezent.

Na szczęście jednak syn nie upomniał się o niego, tylko oświadczył, że ma zamiar zarobić na wymarzony sprzęt grający. Oczywiście, powymieniał mi wszystkie elementy, które chce kupić, jakieś wzmacniacze i inne głośniki, ale ja się na tym nie znam. Dla mnie ważne było to, że Kuba podjął swoją pierwszą dojrzałą decyzję w życiu. Miałam tylko obawy, czy znajdzie taką dorywczą robotę, bo o to przecież nie jest teraz łatwo.

Syn miał jednak szczęście. Przypadkiem usłyszał na poczcie rozmowę dwóch kobiet. Jedna z nich opowiadała, że jej szef szuka pomocnika na dwie – trzy godziny dziennie. Chodziło o pracę w pobliskim zakładzie robiącym pieczątki, stemple, datowniki i numeratory.

– Podłapał duże zlecenie i kompletnie się nie wyrabiamy – stwierdziła kobieta.

Był zadowolony z pracy

Kuba zgłosił się do tej pracy jeszcze tego samego dnia. I został przyjęty!

– Za dwa miesiące dostanę cztery tysiące złotych! – cieszył się. – Do ręki!

Ja także byłam zachwycona. Takie pieniądze! Miałam nadzieję, że odciążą one nasz domowy budżet. Sądziłam bowiem naiwnie, że syn nie wyda wszystkiego na te swoje wymarzone magnetofony. Praca się skończyła, a Kuba z zarobionych pieniędzy nie odpalił mi ani grosza.

– Jeszcze mi brakuje… – stwierdził, kiedy spytałam go o wymarzony zakup.

– Brakuje? To ile to wszystko ma kosztować? – byłam w szoku.

– Oj, mamo, czy to ważne? Przecież to moje pieniądze! – mówił wymijająco.

Niby tak, ale… Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić, że można tak duże kwoty wydać na coś, co ma tylko grać jak zwykłe radio. Ja swoje kupiłam za 200 złotych i byłam z niego bardzo zadowolona! Sądziłam przynajmniej, że syn chce te pieniądze zdobyć uczciwą pracą. A tymczasem…

Pewnego dnia do moich drzwi zapukała policja! Kuba akurat wrócił ze szkoły i jedliśmy obiad. Miałam nadzieję, że funkcjonariusze zwyczajnie pomylili mieszkania, ale oni zapytali o Kubę. Syn wyszedł blady i zdenerwowany „Ma coś na sumieniu?” – przemknęło mi przez myśl, bo tak dziwnie wyglądał, jakby coś ukrywał… Policjanci zapytali go o imię i nazwisko, a potem kazali się wylegitymować. Kiedy to zrobił, powiedzieli, aby pojechał z nimi na komisariat!

– Ale o co chodzi? – próbowałam się dowiedzieć.

Usłyszałam jednak, że syn jest pełnoletni i nie muszą mi niczego tłumaczyć.

– Może pani oczywiście pojechać na komisariat, ale własnym transportem, a nie z nami! – powiedzieli funkcjonariusze.

Jak mógł tak postąpić?

Zrobiłam to. A na miejscu dowiedziałam się, że mój Kuba jest podejrzany o przestępstwo bankowe. Kiedy to usłyszałam, byłam pewna, że to pomyłka! No, bo niby jakim cudem? Takie rzeczy robią jacyś groźni przestępcy, a nie dzieci!

Tymczasem okazało się, że nie doceniłam własnego syna. Jego przebiegłości i… głupoty, bo trudno to inaczej nazwać. Otóż Kuba, pracując w punkcie robiącym pieczątki, postanowił z tego skorzystać. Pod nieobecność szefa wyrobił sobie dwie pieczęcie z danymi firm, które znalazł w internecie. Nazwy i numery NIP są tam przecież ogólnodostępne. A potem… napisał sam sobie dwa fałszywe zaświadczenie o wysokich zarobkach i podstemplował. Wyglądały jak autentyczne dokumenty.

Poszedł więc z nimi do dwóch banków i usiłował wyłudzić w każdym z nich po 10 tysięcy złotych! Oczywiście banki nie z takimi oszustwami sobie radzą. Panie w okienku oddały dokumenty do weryfikacji i okazało się, że w obu firmach, które niby wystawiły zaświadczenia, nikt o moim Kubie nawet nie słyszał!

Mojemu synowi grozi teraz kilka lat więzienia – za sfałszowanie dokumentów i za próbę wyłudzenia pieniędzy z banku. Jest tylko nadzieja, że dostanie karę w zawieszeniu, bo do tej pory nie miał konfliktów z prawem.

Czytaj także:
„Odmówiłam szefowi przyjemności na wyjeździe integracyjnym. Uraziłam jego męskie ego, więc okrutnie się mnie pozbył”
„Zamiast polskiego chleba, wolałam francuskie rogaliki. Uciekłam ze wsi i wpadłam z deszczu pod rynnę”
„Okłamałam 16-letnią córkę, że jej dziecko zmarło przy porodzie. Musiałam ją ratować, nawet wbrew jej woli”

Redakcja poleca

REKLAMA