„Wybrałam synowi żonę, ale on jak na złość wziął sobie pospolitą lafiryndę. Na każdym kroku pokazywałam jej, że jest nikim”

Wściekła matka fot. Adobe Stock, sepy
„Amelia była wspaniałą dziewczyną, z dobrej rodziny, po kosmetologii, więc z perspektywami na niezłe zarobki, może nawet własny salon piękności. W marzeniach widziałam ją jako moją synową i matkę wnuków, czego nie mogłam nigdy powiedzieć o Soni”.
/ 27.02.2023 08:30
Wściekła matka fot. Adobe Stock, sepy

Było u nas tradycją rodzinną, że pod koniec lata urządzaliśmy dużą, wspólną imprezę imieninową mojego taty, męża i syna. Wszyscy trzej mieli swoje święto w podobnym terminie, więc była to dobra okazja do spotkania się w dużym gronie rodziny i znajomych. Przygotowań było co niemiara, bo w czasie imprezy przez nasz dom przewijało się mnóstwo gości z trzech pokoleń.

Tamtego roku pomagała mi Krysia i jej córka Amelia. Swego czasu bardzo się starałyśmy zeswatać nasze dzieci, ale jakoś nie wyszło. Jurek miał już wtedy tę swoją Sonię, do której robił maślane oczy, chociaż go nie chciała przez półtora roku. Ale on oczywiście był ślepy i nawet nie poszedł z Amelią na wesele, chociaż tak sprytnie wszystko zaplanowałyśmy to z Krysią. Ale tego roku zamierzałyśmy zrobić drugie podejście. Przekazałam Krysi dobrą nowinę.

– Wiesz, że Jurek w końcu się rozstał z tą Sonią? – poinformowałam ją, ledwie syn mi się przyznał do zerwania przez telefon. – Nie wiem, o co poszło, ale to już przeszłość! A co tam u Amelii? Dalej jest wolna?

Krysia przytaknęła i zaczęłyśmy snuć nadzieje co do mojej imprezy.

Miał do mnie żal, że ją krytykuję

Przygotowania były zakrojone na szeroką skalę. Trzeba było zrobić potężne zakupy, przygotować dom na przyjęcie dla ponad pięćdziesięciu osób. Dużo roboty, ale tym razem nie czułam się przytłoczona. Robiłam to dla syna. Amelia była wspaniałą dziewczyną, z dobrej rodziny, po kosmetologii, więc z perspektywami na niezłe zarobki, może nawet własny salon piękności. W marzeniach widziałam ją jako moją synową i matkę wnuków, czego nie mogłam nigdy powiedzieć o Soni.

– O co ci chodzi, mamo?! Co ty masz przeciwko niej? – zapytał kiedyś z pretensją Jurek, kiedy skomentowałam ubiór i fryzurę jego dziewczyny.

– Po prostu wydaje mi się, że za bardzo epatuje tymi tatuażami. Mogłaby nosić długie rękawy, jak do nas przychodzi – odparłam. – A te włosy? Ile ona ma lat, żeby sobie farbować grzywkę na niebiesko? To dobre dla dzieci, i to na wakacjach, a nie dla dorosłej kobiety. Przecież ona ma normalną pracę!

– Dobrze wiesz, ile ma lat – syn prawie na mnie warknął. No tak, kwestia tego, że wybranka była od niego o cztery lata starsza, też już była przedmiotem naszej rozmowy. Nie byłam tym zachwycona.

– I mnie się podoba styl Soni – dodał.

– Co więcej, jej podopieczni też ją kochają, właśnie za to!

Jakoś nie mogłam uwierzyć, że pensjonariusze domu spokojnej starości tak lubią dziewczynę z tatuażami i kolorową grzywką. Zapewne za ich czasów tatuaże robili sobie tylko kryminaliści i margines społeczny. Ja zresztą też tak uważałam i wcale nie podobał mi się ten trend u młodych. A Sonia miała wytatuowane całe ramiona i plecy! Jak jakiś marynarz albo były więzień! Ależ to była ulga usłyszeć, że Jurek wreszcie przejrzał na oczy i ją zostawił!

Pojechałam do niego jakoś dwa tygodnie przed imprezą. To była niespodzianka. Czekałam na niego, kiedy wrócił z pracy. Widziałam, jak szedł w stronę klatki, ale w pierwszej chwili go nie poznałam. Myślałam, że to zbliża się jakiś starszy człowiek. Dopiero z odległości kilku kroków rozpoznałam własnego syna.

– Wszystko w porządku? – zapytałam, kiedy wpuścił mnie do mieszkania, nieudolnie kryjąc niechęć z mojej wizyty. – Jak ci się żyje, synuś?

W odpowiedzi wzruszył ramionami, a ja potoczyłam wzrokiem po pustych butelkach po piwie i kartonach po pizzy walających się po dużym pokoju. Pościel na łóżku była nieświeża, zresztą sam Jurek też nie wyglądał kwitnąco. Miał kilkudniowy zarost, podkrążone oczy, od dawna nieprzystrzyżone, nieumyte włosy. Gołym okiem było widać, że coś go gryzło. Starałam się go rozweselić. Zaproponowałam, że mu posprzątam, ale tylko na mnie fuknął. Zaczęłam więc opowiadać o szykowanej imprezie.

– Sorry, mamo, ale w tym roku się nie wybieram – mruknął, a mnie zatkało.

To było nie do pomyślenia! Przecież był solenizantem! To dla niego to wszystko organizowałam! Oczywiście usiłowałam się dowiedzieć, dlaczego nie może przyjechać. Najpierw się wykręcał od odpowiedzi, ale w końcu wybuchł:

– Nie „nie mogę”, tylko „nie chcę”! – podniósł głos. – A wiesz dlaczego? Bo dzwoniła do mnie Amelia, córka cioci Krysi. Pytała, czy wiem, że usiłujecie z nas zrobić parę, i uprzedziła, że ona kogoś ma, więc żebym na to nie liczył. Tak, ma kogoś! – wykrzyknął, widząc, że otwieram usta, by zaprzeczyć. – Jej rodzice nie wiedzą, bo to skomplikowane. Tak czy inaczej, ani ona, ani ja nie mamy ochoty brać udziału w tym waszym teatrzyku!

Powiedziałam, że nie będziemy rozmawiać w tym tonie, i wyszłam do łazienki. Jurek przez drzwi krzyknął do mnie, że wychodzi i mogę zająć jego sypialnię, bo on się prześpi na wersalce. Kiedy wyszłam, już go nie było. Nudziłam się, a Jurek nie ma w mieszkaniu telewizora. Miał jednak komputer, więc pomyślałam, że może wejdę do internetu, żeby posurfować. Jego laptop nie był zabezpieczony hasłem, więc po prostu go włączyłam.
Powitało mnie zdjęcie Soni i Jurka z jakiejś plaży. Zdziwiłam się, bo po co trzymać na tapecie zdjęcie byłej dziewczyny. I to takie, na którym widać, że byli w sobie zakochani.

Ale kiedy laptop ożył, zobaczyłam więcej jej zdjęć. Ich zdjęć. Oglądałam je, wiedząc, że naruszam jego prywatność, ale nie mogłam przestać. Wyglądał na tak szczęśliwego, kiedy ją obejmował. A ona patrzyła na niego z taką czułością…

Zostawiła go przeze mnie?

Syn wrócił do domu, kiedy już zasypiałam, ale wyszłam z pokoju, kiedy go usłyszałam.

– Jurek, powiedz mi… – zawahałam się, ale musiałam zapytać. – Dlaczego właściwie rozstałeś się z Sonią?

Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, które przeszło w złość.

– To nie ja z nią zerwałem – rzucił gniewnie. – To ona powiedziała, że do siebie nie pasujemy. Że to się nigdy nie uda, bo tak się różnimy. A kiedy ją przekonywałem, że się uda, bo się, do cholery, kochamy, powiedziała, że ty jesteś innego zdania. I że ona nie da rady wiecznie być persona non grata w naszej rodzinie. Więc nie pytaj mnie, czy wszystko okej, bo nic nie jest okej! Nie akceptowałaś kobiety, którą wybrałem, i nawet tego nie kryłaś! Szukasz mi dziewczyny, która się tobie podoba! Wiesz co?! Pokażę ci coś! Patrz! – zawołał.

Wstał i zaczął szperać w szufladzie, a po chwili wyprostował się i gwałtownym ruchem wyciągnął przed siebie dłoń, na której coś leżało. To był pierścionek. Białe złoto z diamentem. Wstrzymałam oddech z szoku.

– Tak! – cisnął się jakby z ponurą satysfakcją na widok mojej miny. – Chciałem się jej oświadczyć! Wiem, że nie spotkam nikogo takiego jak ona! Możesz sobie myśleć o niej, co chcesz, ale nie znam osoby o lepszym sercu! Jest mądra, troskliwa, kochająca… Ludzie ją kochają, wiesz? Tylko ty widzisz jej tatuaże i włosy, inni widzą jej serce!

Nie mogłam uwierzyć, że mój prawie trzydziestoletni syn miał łzy w oczach. Mówił o Soni z taką tęsknotą, że nagle zrozumiałam, że nie miałam racji. Ona była dla niego właściwa! Widziałam to na zdjęciach, słyszałam w jego głosie. To ja się myliłam. I to przeze mnie ona go zostawiła…

Ona była dla niego właściwa!

Jurek nie chciał więcej ze mną rozmawiać. Rano wyszedł do pracy, kiedy jeszcze spałam.
Pierścionek wciąż leżał na komodzie. Czułam, że powinnam coś zrobić. Wzięłam go więc i pojechałam pod adres, który kiedyś rzucił w rozmowie mój syn. Sonię zauważyłam od razu przez ogromne okno. Kucała przy wózku naprzeciwko drobnego staruszka, który coś do niej mówił. Widziałam, że oboje się uśmiechają. Widziałam, jak pogłaskała go po dłoni i zawiozła do stolika, gdzie inni seniorzy zwracali ku niej rozjaśnione uśmiechami twarze. Jurek miał rację – kochano ją, a ona na to zasługiwała. Na mój widok się usztywniła, ale zaprosiła mnie do pustej jadalni. Nie owijałam w bawełnę.

– Chciałam cię przeprosić, Soniu – zaczęłam. – Oceniałam cię po pozorach i całkowicie się co do ciebie myliłam. Bardzo mi przykro, że odeszłaś od Jurka. On bardzo cię kocha i strasznie za tobą tęskni…

Nie była przekonana do moich słów, a ja desperacko chciałam, żeby dała sobie i Jurkowi jeszcze jedną szansę.

– Naprawdę cię kocha! – zapewniłam ponownie. – Zobacz, co dla ciebie kupił!

Jasne, nie powinnam była tego robić, ale pokazałam pierścionek z brylantem Soni, która aż zakryła usta z wrażenia.

– Chce, żebyś za niego wyszła! Soniu, powiedz, dasz mu jeszcze szansę? Dasz… mi szansę?

Obie miałyśmy łzy w oczach, kiedy dziewczyna powiedziała, że zadzwoni do Jurka. Na imprezę przyjechali razem. Sonia miała na palcu znajomy pierścionek.

– Oświadczyłem się jej – powiedział z dumą syn.

A ja pomyślałam, że to właśnie nie do końca tak. Bo w sumie to ja się oświadczyłam mojej przyszłej synowej. Dosłownie: wyciągnęłam diament i zadałam ważne pytanie. Ale to szczegół techniczny, najważniejsze, że odpowiedź dwukrotnie brzmiała „Tak!”.

Czytaj także:
„Pokochałem o 20 lat młodszą kobietę, a moja siostra wpadła w szał. Widziała w niej wyrachowana siksę, która leci na mój portfel”
„Moja siostra to anioł nie kobieta, uratowała urodziny mojej córeczki. Gdyby nie ona, wszystko by się posypało"
„Starych drzew się nie przesadza, ale moja siostra tego nie rozumie. Chce zmusić mamę do życia w mieście, by >>mieć ją na oku<<”

Redakcja poleca

REKLAMA