„Starych drzew się nie przesadza, ale moja siostra tego nie rozumie. Chce zmusić mamę do życia w mieście, by >>mieć ją na oku<<”

starsza pani która nie chce się przeprowadzić fot. Adobe Stock
„Jak jej powiedzieć, że nie damy pieniędzy na remont, bo uważamy to za szaleństwo i chcemy ją na siłę przenieść w lepsze warunki? Zabrać jej ogródek, kwiaty, krzaki bzu i jaśminu? Małą brzózkę samosiejkę, która niedługo będzie dużą brzozą, i którą mama tak lubi?".
/ 07.09.2022 11:14
starsza pani która nie chce się przeprowadzić fot. Adobe Stock

Gabi zawsze była skąpa. To znaczy, ona mówi o sobie, że jest oszczędna, ale to nieprawda, bo oszczędność jest zaletą. Gabriela akurat ma niewiele zalet, a już na pewno nie należy do nich umiejętność dzielenia się z innymi, nawet z najbliższymi, nawet z rodziną. Podobno odziedziczyła skąpstwo po babci Marysi, czyli mamie naszego ojca, ale babcia musiała się liczyć z kasą, bo miała malutką emeryturę i nie lubiła prosić o pomoc, natomiast moja siostra jest osobą całkiem zamożną, więc nie ma co ich porównywać.

Gabi nie ma dzieci, choć ma już 35 lat

Mówi, że oboje z mężem tak zdecydowali; na razie cieszą się sobą, podróżują, zarabiają, budują dom, a dopiero potem zobaczą, czy chcą być rodzicami. Nie wtrącam się. Ja mam dwóch chłopców i córeczkę… Nie jest nam łatwo, ale nie narzekam, choć muszę się liczyć z każdym groszem. Dopiero ostatnio stanąłem przed poważnym problemem, nie tylko finansowym.

Otóż moja mama jest jeszcze całkiem sprawną i samodzielną osobą pomimo swych siedemdziesięciu sześciu lat. Mieszka sama, na wsi, w małym domku otoczonym ogródkiem i jest tam szczęśliwa. Po śmierci taty wielokrotnie prosiliśmy, żeby rozważyła przenosiny do miasta, lecz zawsze odmawiała. Mówi, że uschłaby na nowym, nieznanym gruncie.

Odwiedzam ją co drugi dzień, bardzo często telefonuję, żeby sprawdzić, czy czegoś nie potrzebuje. Mam kontakt z jej sąsiadami, to mili i uczynni ludzie, więc jestem spokojny o jej bezpieczeństwo. Ja też wolałbym, żeby przeniosła się bliżej nas, ale mama nie chce o tym słyszeć. Natomiast moja siostra uważa, że mamę trzeba wręcz zmusić do przeprowadzki.

– Co to znaczy, że ona nie chce? – mówi. – Wszystkim byłoby wygodniej, gdyby był z nią bezpośredni kontakt. W jej wieku samotność nie jest dobra, a może być nawet niebezpieczna. Najlepiej, żeby ta chałupa się w końcu zawaliła. Wtedy nie miałaby wyjścia.

– Czemu ty chcesz matkę na siłę uszczęśliwiać? – pytam. – Jej decyzja, jej życie, my najwyżej możemy tak wszystko urządzić, żeby było jak najmniej kłopotów i dla niej, i dla nas.

– Nie masz racji – odpowiada Gabriela. – W jej wieku wszystko może się zmienić w ciągu paru sekund.

– W naszym także. Nie przesadzaj z tym wiekiem. Mama jest w dobrej formie.

– I niech tak zostanie, ale pamiętaj, że stamtąd jest wszędzie daleko. Również do lekarza!

Wiedziałem, że mogę liczyć tylko na siebie

Oczywiście Gabi ma dużo racji, ale nie mogę się z nią zgodzić, że mamę trzeba postawić przed faktami dokonanymi i na przykład nie zgodzić się na finansowanie koniecznych napraw i remontów. Tylko po to, żeby w końcu pojęła, co dla niej lepsze: czy wygodne, ciepłe, bezpieczne mieszkanko w bloku, czy domek wymagający wiecznych inwestycji. Ostatnio stanęliśmy wobec takiego dylematu, bo popsuł się piec centralnego ogrzewania i zaczął przeciekać dach nad korytarzykiem prowadzącym do kuchni i sypialni.

Te dwie naprawy to już kupa kasy, a do tego wymiana okna, bo stare i nieszczelne, więc ciepło ucieka w powietrze, i jeszcze nowa żaluzja od południowej strony – wystarczy, żebym musiał zrobić kosztorys i przedstawić go Gabi, prosząc o pokrycie połowy rachunków. Z miejsca odmówiła!

– Mama może mieszkać u mnie – powiedziała. – Dom jest w zasadzie gotowy, urządzi się jej jeden pokój z łazienką i będzie super. Na utykanie dziur nie dam ani grosza!

– Pytałaś, czy mama tego chce?

– Nie pytałam, bo wiem, że nie chce. Ale nie mam zamiaru się tym przejmować. W tej rodzinie ktoś musi być rozsądny.

– Chcesz, żeby była smutna i nieszczęśliwa?

– Jeśli nawet trochę taka będzie, to szybko jej przejdzie. Wolisz się znowu o nią martwić przez całą jesień i zimę? Pamiętasz, jak drżeliśmy, czy jej nie wyłączyli światła, czy ma gaz, czy się nie przeziębiła, bo wychodzi na ganek bez palta i ma wieczny katar… Chcesz tego?

– Nie, tego nie chcę, ale wolę, żeby miała katar niż depresję. A ona kocha swój dom. Ciebie to nic nie obchodzi?

– Jest dorosła i powinna rozważyć, co dla niej lepsze. I szkoda słów, ja nie ustąpię. Domek trzeba sprzedać, pieniądze włożyć na jakąś lokatę albo kupić kawalerkę, jeśli nie zgodzi się na przeprowadzkę do mnie.

Bardzo się wtedy pokłóciliśmy

Co zrobić z meblami, które tak lubi? Jak jej powiedzieć, że nie damy pieniędzy na remont, bo uważamy to za szaleństwo i chcemy ją na siłę przenieść w lepsze warunki? Zabrać jej ogródek, kwiaty, krzaki bzu i jaśminu? Małą brzózkę samosiejkę, która niedługo będzie dużą brzozą, i którą mama tak lubi? Musiałbym również pozbawić moje dzieci wizyt w domku babci. Zawsze się bardzo cieszą, kiedy tam jedziemy. Dopominają się, abyśmy odwiedzili babcię i jej kota Michałka, osobnika o nieujarzmionym charakterze i pięknym, rudym futrze… Ten kot też byłby kolejnym problemem, bo jest to zwierzątko wychodzące, wolne, przyzwyczajone do wędrówek po tylko sobie znanych okolicach. Nie dałby się na pewno zamknąć w czterech ścianach. A babcia bez jej kota? Niemożliwe!

Dlatego powiedziałem mojej siostrze, że wezmę kolejny kredyt i spróbuję sam wszystko załatwić. Byłem pewien, że się na to nie zgodzi, że ruszy ją sumienie, bo przecież wie, jak cienko przędę i ile mam długów. Nie przewidziałem jej reakcji.

– Rób, jak uważasz – powiedziała. – Ale na własny rachunek. Mnie nie stać na wasze fanaberie. Ja, w przeciwieństwie do ciebie, umiem liczyć i myśleć. I nie lubię bezsensownego wyrzucania pieniędzy, a ty właśnie masz zamiar to zrobić. Nie zgadzam się. I zdania nie zmienię. Kropka!

Znam siostrę i wiem, że ona się nie ugnie. Szwagier nie wtrąca się w nasze sprawy, z kolei moja żona uważa, że tylko cudem uda się nam spłacić kolejną pożyczkę i że powinienem się głęboko zastanowić, zanim ją wezmę.

– A jeśli się zdarzy coś naprawdę nieprzewidzianego, to co? Ugryziesz kawałek maminego dachu? – pyta.

Ma rację. Co najgorsze wiem, co powiedziałaby mama, gdybym ją poprosił o radę „Nie martw się, dziecko – usłyszałbym. – Ja się nigdzie nie wyprowadzę, żeby nie wiem co się działo. A remont nie jest aż tak konieczny. Z piecem faktycznie jest kłopot, ale zawsze mogę palić w kominku. Zimy nie są już tak ciężkie jak dawniej, więc dam radę. Wystarczy się ciepło ubrać, ludzie kiedyś więcej wytrzymywali i jakoś było. Czemu mnie ma się nie udać? Wasz ojciec zawsze powtarzał: nie trzeba się poddawać i rozklejać. Miał rację”. Co ja mam robić?! 

Czytaj także:
Mój syn ma 23 lata i nie rozumie, że ma jeszcze czas na amory
Moja córka ma 3 dzieci. Nie poświęca im uwagi, bo ciągle siedzi w telefonie
Mam 4 synów. I dzięki Bogu, bo z córkami to tylko problemy

Redakcja poleca

REKLAMA