– Zrobię ci zdjęcie. Przesuń się trochę w lewo... Jeszcze pół kroku – zarządził wujek Staszek zza wizjera aparatu.
Od kiedy wujek robi mi pamiątkowe portrety? – pomyślałem zaskoczony i przelotnie zerknąłem do tyłu. Dwie młode, piękne dziewczyny siedziały przy kawiarnianym stoliku. Skąpo ubrane z powodu upału, wyglądały bardzo ponętnie w promieniach słońca. Zawzięcie o czymś dyskutowały.
Nie zwracały uwagi na starego faceta z aparatem. Wuj sprytnie udał, że robi mi zdjęcie, a tak naprawdę strzelił kilka fotek atrakcyjnym dziewczynom. Już, gdy sięgał po aparat, domyślałem się, że nie mnie będzie uwieczniał.
– Musiałem znaleźć jakiś pretekst, żeby je pstryknąć, a ty byłeś akurat pod ręką – wyjaśnił bezceremonialnie, gdy wyszliśmy z kawiarnianego ogródka. – Rozumiesz, prawda?
– Jasne – odparłem z poważną miną, choć z trudem opanowałem się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Wujek był bardzo z siebie dumny, a ja zastanawiałem się, po diabła mu zdjęcia dziewczyn młodszych o co najmniej pięćdziesiąt lat. Może chce się pochwalić przed kolegami, jaki to z niego uwodziciel?
Wujek Staszek należał do tych mężczyzn, którzy choć szczęśliwie żonaci, oglądają się za kobietami. Niewątpliwie uważał się za atrakcyjnego, interesującego pana, którego urokowi żadna nie może się oprzeć. W tej dziedzinie przez lata zachowywał niezachwianą pewność siebie. Szczerze mówiąc, jego przekonanie nie było niczym uzasadnione. Niski, z małymi, wyłupiastymi oczkami. Chodził niezgrabnie z szeroko rozstawionymi czubkami stóp, kołysząc się jak dorodna, tłuściutka kaczka.
Nie był też błyskotliwym intelektualistą
W rozmowie posługiwał się gładkimi ogólnikami, powtarzał zasłyszane wypowiedzi, które wszyscy już dawno znali. Zauważyłem ze zdziwieniem, że dzięki temu zyskał opinię inteligentnego i bystrego.
„Wujku, zrobił się z ciebie obleśny staruszek” – podsumowałem w myślach. No bo jak nazwać fakt, że choć żonaty, miał w swoim gabinecie na biurku zdjęcie dawnej sekretarki w kostiumie kąpielowym? Oprawione w ramkę i na dodatek z dedykacją! Na odległość pachniało to jakąś przygodą w czasie wyjazdu służbowego.
W czasie jednej z wizyt u wujostwa nie wytrzymałem i wprost zagadnąłem ciocię o jej zdanie w sprawie zdjęcia. Wzruszyła ramionami.
– Mam to w nosie – oświadczyła.
Zaskoczył mnie jej stoicki spokój i zaimponował na tyle, że uznałem temat za zamknięty. Za życia cioci wuj nie wsławił się żadnym więcej spektakularnym skokiem w bok. Gdy zmarła po długiej chorobie, wuj miał siedemdziesiąt sześć lat i dość szybko postanowił, że czas nadrobić zaległości. Po krótkiej żałobie rzucił się w wir życia towarzyskiego.
Co rusz zakochiwał się bez pamięci
Na pierwszy ogień poszła pani poznana w sanatorium. Miła staruszka nie sądziła pewnie, że z jej dolegliwościami i ciemnymi plamami wątrobowymi na rękach, zdoła jeszcze zauroczyć jakiegokolwiek amanta.
Wuj jednak adorował panią Marysię wytrwale przez kilka miesięcy, aż wreszcie wyjechali razem na zagraniczną wycieczkę. Tam chyba wujek jej się oświadczył, bo po powrocie staruszka wprowadziła się do niego. Zainterweniowała córka wujkowej sympatii i skutecznie wyperswadowała obojgu małżeńskie plany.
Wuj Staszek przeżył straszny zawód i rozczarowanie. Najbardziej dziwił się chyba niestałości uczuć swojej wybranki. No bo jak to? Było im ze sobą dobrze, planowali ślub, a Marysia tak łatwo się poddała…
Jednak wizja powtórnego ożenku nie wywietrzała mu z głowy. Przekonany o własnej atrakcyjności, wytrzeszczał wyłupiaste oczy za odpowiednią partnerką. Pewnego dnia zastałem go w znakomitym nastroju. Znalazł idealną kandydatkę na żonę. Sąsiadkę!
Po co szukać daleko, jeśli gorąca wdówka jest tuż-tuż? Jak pomyślał, tak zrobił. Z przedstawieniem swojej oferty nie czekał wcale. Kiedy dźwiga się ósmy krzyżyk, szkoda tracić czas. Jeszcze tego samego dnia wybierał się, żeby zapukać w drzwi obok. Następnego dnia zadzwonił do mnie, żeby opowiedzieć mi ze szczegółami o wczorajszej rozmowie z sąsiadką. Był bardzo z siebie dumny, choć został odtrącony.
– Staszku, nie mam ochoty na nowy związek. Bardzo kochałam męża i nie wyobrażam sobie, by ktoś mi go zastąpił – powiedziała wprost.
Wyobrażam sobie minę jego sąsiadki, gdy się jej oświadczał. Musiała być zdumiona, słysząc propozycję małżeństwa. Przecież nawet dobrze się nie znali. Poza przypadkowymi spotkaniami na klatce schodowej, nie mieli okazji do dłuższej rozmowy, a tu nagle wuj wyskakuje ze ślubem... Żenada, pomyślałem. Wstydziłem się za niego. Próbowałem z nim szczerze porozmawiać na temat namiętnej miłości w podeszłym wieku, ale wuj pozostał głuchy na wszelkie argumenty.
Zupełnie mnie zatkało
Czas mijał nieubłaganie, leciwy wujek Staszek podupadł na zdrowiu. Wspólnie z kuzynką, jedyną krewną, jaka mu poza mną została, załatwiliśmy za pośrednictwem agencji dochodzącą opiekunkę. Młoda kobieta, szybka, zdecydowana i obowiązkowa wpadała początkowo raz na trzy dni, potem co drugi, a w końcu jej obecność okazała się niezbędna codziennie. Staszek miał już wtedy poważne problemy z poruszaniem się o własnych siłach. Jednak nie przestał marzyć o miłości.
– Oświadczyłem się Joasi! – oznajmił mi któregoś dnia tonem zwycięzcy.
– Co… Co wujek zrobił? – w pierwszej chwili w ogóle nie zrozumiałem, o co mu chodzi.
– Mówię, że oświadczyłem się Joasi, mojej opiekunce – wyrecytował dobitnie. – No, chłopcze, nie rób takiej zdziwionej miny. Co w tym dziwnego, że się zakochałem? – leciwy wuj spytał całkiem serio.
Patrzyłem na wuja Stacha z otwartymi ustami, a on spokojnie wyjaśnił:
– Długo się namyślała, ale w końcu się zgodziła.
– Jak to się zgodziła? Przecież ona jest dużo młodsza nawet ode mnie. To niedorzeczne, wujku – jęknąłem.
Wuj machnął ręką z rezygnacją, coś burczał pod nosem, że nic nie rozumiem, a jemu wolno kochać i ma prawo o sobie decydować. Wyszedłem z mieszkania wuja w lekkim szoku. Coś trzeba było zrobić z tym fantem. Natychmiast zadzwoniłem do kuzynki i opowiedziałem, co się stało.
– I wyobraź sobie, pani Joasia się zgodziła! – poinformowałem Beatę. – Między nimi jest chyba z sześćdziesiąt lat różnicy. Myślisz, że zakochała się w zgrzybiałym starcu?
Czułem, że cała ta sprawa nieźle ją wkurzyła
– Chyba nie sądzisz, że tu chodzi o czyjeś uczucia. Nie bądź naiwny. Na pewno w grę wchodzi jego mieszkanie i oszczędności… Wuj jest schorowany, więc nie będzie musiała długo czekać na pogrzeb, żeby wszystko po nim dostać. A wcześniej jako żona pewnie każe mu zatrudnić kolejną opiekunkę, podpowie, że powinien spisać testament i uczynić z niej jedyną spadkobierczynię… No cóż, trafiliśmy na wyrachowaną babkę. Ale nie martw się, Wojtek. Ja to załatwię. Spotkam się z nią i jej wyperswaduję miłość do Stasiulka – ton Beaty był stanowczy.
Jednocześnie byłem spokojny, że kuzynka nie pozwoli wujowi narobić głupstw. Gdy wróciłem do domu, opowiedziałem żonie o wydarzeniach dnia. Oboje pewnie nie zachowalibyśmy się tak stanowczo jak kuzynka Beata. Ona jednak była od nas starsza, do wuja zwracała się po imieniu, wuj ją szanował, więc była nadzieja, że staruszek jej posłucha i przestanie bajać o małżeństwie.
Z drugiej strony zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że wujaszkowi doskwiera samotność i być może trzeba będzie poświęcać mu więcej czasu. Żadne z nas nie miało jednak wątpliwości, że pani Joasia przyjęła propozycję wuja, kierując się jakimkolwiek uczuciem wobec staruszka. Była to jedynie czysta kalkulacja.
– Wygarnęłam jej… – zaczęła kuzynka, gdy spotkaliśmy się po dwóch dniach. – Jeśli spróbuje wykorzystać starcze otępienie osoby, która została powierzona jej opiece, nie znajdzie pracy w żadnej agencji zatrudniającej opiekunki. Już ja jej wystawię referencje. Poza tym skieruję sprawę do sądu, bo udowodnienie jej złej woli będzie banalnie proste.
– A będzie? – spytałem niepewnie.
Byłem pełen uznania dla kuzynki
Beata wzruszyła ramionami.
– Nie wiem, ale argument poskutkował. Zamierza rozmówić się ze Stachem… Sama ma mu wytłumaczyć, że ślubu nie będzie. Na wszelki wypadek i tak jej wymówiłam. Będzie tylko do końca tygodnia. Umówiłam już nową panią. Zobaczysz ją w piątek. Pójdziemy tam razem, żeby poinstruować, co i jak…
Wytłumaczyła wujowi, że Joasia nie miała wobec niego czystych intencji. Z początku bardzo się na nią zdenerwował, ale widocznie demencja nie całkiem zawładnęła jego rozumem, bo w końcu przyznał Beacie rację.
Po kilku tygodniach od nieszczęsnych oświadczyn, stan zdrowia wujka Staszka bardzo się pogorszył. Konieczna okazała się dializa. Niecały rok później wuj odszedł z tego świata. Ostatnią przyjaciółką wuja była młodziutka siostra Zosia, ulubiona pielęgniarka w hospicjum, gdzie spędził niecały miesiąc. Zasnął spokojny, trzymając ją za rękę.
Czytaj także:
„Żona zorganizowała mi całe życie. Myślałem, że to z miłości, ale dotarło do mnie, że więziła mnie jak zwierzę w klatce”
„Mam 52 lata i pracuję na kasie w monopolowym. Klienci mnie upokarzają, a szef w wieku mojego syna wiecznie krytykuje”
„Gdy tylko zobaczyłam tę cizię, wiedziałam, że chce ukraść mi męża. Postanowiłam, że będę o niego walczyć jak lwica”