„Wszystkie kobiety odchodziły ode mnie przed ślubem. Okazało się, że matka sabotowała wszystkie moje związki”

Teściowa rozbija związki syna fot. Adobe Stock, JackF
Patrzyłem na matkę z przerażeniem. Była zła czy szalona? - Żadna na ciebie nie zasługuje! Żadna nie będzie dość dobra i żadna nie będzie cię kochać tak jak ja. Źle nam tylko we dwoje?
/ 12.07.2021 16:36
Teściowa rozbija związki syna fot. Adobe Stock, JackF

Dobiegałem czterdziestki i wciąż mieszkałem u mamy. Maminsynek? Cóż, to trochę bardziej skomplikowane…

Ela obróciła się przed lustrem. Zmieniała strój już trzeci raz i zaczynało mi się udzielać jej zdenerwowanie.

– Dobrze wyglądam? – spytała.

Przyjrzałem się dokładnie narzeczonej. Wyglądała skromnie i elegancko. Powinna spodobać się mamie, pomyślałem. Może ktoś nazwać mnie maminsynkiem, ale nadal bardzo liczyłem się ze zdaniem matki. Ktoś inny powiedziałby, że nadal nie odciąłem pępowiny, i, szczerze mówiąc, wiele by się nie pomylił.

Dobiegałem czterdziestki, a wciąż nie miałem rodziny

Co więcej, mieszkałem ze swoją matką, jak wspomniałem na wstępie. Nie żebym nie chciał się wyprowadzić. Od dawna marzyłem o samodzielnym lokum, ale nie miałem serca ani sumienia zostawić mamy samej.

Mój ojciec zmarł na zawał, kiedy byłem na ostatnim roku studiów, i od tamtej pory opiekowałem się mamą.

– Miruś, to taki duży dom. Nie dam rady utrzymać go sama. Sprzedać szkoda. Twój ojciec harował latami, żebyśmy mogli sobie na niego pozwolić – lamentowała po pogrzebie.

– Nie martw się, mamo. Za chwilę kończę studia, pójdę do pracy i ci pomogę. Zamieszkam z tobą, póki nie wymyślimy czegoś innego.

Sądziłem, że to rozwiązanie tymczasowe. Byłem pewny, że uda mi się nakłonić mamę do sprzedaży domu, a za uzyskane pieniądze kupimy dwa mniejsze mieszkania w bloku. Niestety lata mijały, a moja mama nie chciała o tym słyszeć.

Źle ci ze mną? Chcesz mnie zostawić samą na starość?

Tłumaczyłem, że kupilibyśmy mieszkania na tym samym osiedlu, ale mimo to nie chciała się zgodzić. W końcu się poddałem. Tuż przed trzydziestką przeprowadziłem w domu generalny remont. Odnowiłem całe piętro dla siebie i Gabrysi, mojej ówczesnej narzeczonej. Mama miała zostać na parterze. Gabi niezbyt się to podobało.

– Mieszkanie wspólnie z teściową? Żartujesz chyba. Możemy zapomnieć o swobodzie, spontanicznym seksie i chodzeniu nago, o innych aspektach nie wspominając. W domu może być tylko jedna gospodyni, dwie się zagryzą – argumentowała.

– Mama nie będzie się wtrącać. Obiecała. Na górze są trzy pokoje, będziemy mieli własną kuchnię i łazienkę. To duży dom, nie zauważysz jej obecności – przekonywałem.

– Mam nadzieję – rzuciła z przekąsem. Początkowo wszystko układało się dobrze.

Mama zaakceptowała fakt, że Gabrysia się do nas wprowadzi

Problemy pojawiły się kilka miesięcy później. Według Gabi moja mama nas osaczała. Myślałem wtedy, że moja narzeczona przesadza. Fakt, mama czasem sprzątała piętro i robiła nam obiad, ale to chyba nic złego, prawda? Obydwoje pracowaliśmy i Gabi często nie miała czasu na porządki i pichcenie.

– Jutro jemy na mieście – oznajmiła Gabi, patrząc na mnie z wyrzutem.

Mama zostawiła nam w kuchni pierogi z jagodami. Nie mogłem się oprzeć i nałożyłem sobie kilka na talerz.

Kochanie, przecież ona nie chce źle. Sama mówiłaś, że nie lubisz gotować – przypomniałem narzeczonej.

– Gdyby to chodziło tylko o gotowanie... – westchnęła. – Ona przychodzi na górę i wybiera z kosza na bieliznę twoje pranie. Pierze i prasuje twoje koszule. Podstawia ci wszystko pod nos. A jak na mnie patrzy! Jak na kogoś niegodnego jej syna.

Nie chciało mi się wierzyć w to, co opowiadała Gabi. Kiedy przychodziłem z pracy, mama zawsze była na dole. Oglądała telewizję albo szydełkowała. Nigdy nie przyłapałem jej na myszkowaniu w naszych rzeczach. Poza tym Gabi twierdziła, że mama jest wobec niej złośliwa.

Podobno stale krytykowała jej wygląd i ciągle wspominała o Lidce (mojej dziewczynie z liceum). Stwierdziłem, że trzeba to wyjaśnić.

Zależało mi, żeby Gabi i mamę łączyły dobre stosunki

W końcu planowałem wziąć z tą dziewczyną ślub. Mama zareagowała oburzeniem na sugestie Gabrysi.

– Też mi coś! Mireczku, nie chciałam nic mówić, ale ta twoja Gabi jest po prostu niewdzięczna. Człowiek pomaga, jak może, sprząta, gotuje, i nawet dziękuję nie usłyszy.

Przeprosiłem mamę, ale ich konflikt ciągle nie dawał mi spokoju. Obiecałem Gabrysi, że wstawimy na górze drzwi. Dzięki temu zyskaliśmy samodzielne mieszkanie. „Górę” odtąd zamykaliśmy na klucz, zaś mamie wytłumaczyłem, że nie potrzebujemy jej pomocy.

Ciężko to zniosła. Nawet na jakiś czas przestała się do nas odzywać. Przeszło jej dopiero wtedy, kiedy poinformowałem ją o dacie naszego ślubu. O dziwo, nawet się ucieszyła.

– Gratuluję wam, synku. W gruncie rzeczy to nie jest zła dziewczyna, no może trochę niedbała, ale to można poprawić.

Nie wiem, dlaczego nie zauważyłem uszczypliwości w jej głosie. Kilka dni później Gabrysia wróciła zapłakana do domu. Zwolnili ją. Pocieszałem ją, jak mogłem. Przez kolejne trzy miesiące Gabi szukała nowego zajęcia; etatów dla nauczycieli historii nie było znowu tak dużo.

Może dlatego nie miała głowy do porządków. Kiedy wracałem z pracy, w domu zastawałem bałagan. W zlewie często zalegała sterta brudnych naczyń, łóżko nie było zasłane, pranie nie zrobione, o obiedzie już nawet nie wspomnę. Gdy jej w końcu zwróciłem delikatnie uwagę, nerwy jej puściły.

– To nie ja mam problem ze sobą, tylko ona! Mirek, musisz coś zrobić z tym jej sabotażem! – zażądała.

– Sabotażem? O czym ty mówisz?

Codziennie rano sprzątam, a kiedy wychodzę z domu, ona zakrada się na górę i robi bałagan. Kilka razy wyrzuciła nasz obiad. Wczoraj wyprałam twoje koszule, a dziś leżą w koszu z brudami poplamione kawą – wyliczyła listę absurdalnych przestępstw.

– Przecież zamykasz drzwi na klucz...

Musiała sobie dorobić! Wiesz, że często mnie nie ma. Jeżdżę na rozmowy o pracę. Wtedy ona niszczy wszystko, co zrobię.

– O nie, kochana, tym razem przesadziłaś. Jesteś leniwą fleją, a zwalasz winę na moją mamę – rzuciłem zdenerwowany.

Oczy Gabi wypełniły się łzami. Zrozumiałem, że się zapędziłem. W efekcie Gabrysia dała mi ultimatum: albo się wyprowadzamy, albo ona zrywa zaręczyny. Błagałem ją, żeby jeszcze to przemyślała. Mama zarzekała się, że pod naszą nieobecność nigdy nie była na górze.

Któraś z nich kłamała. Tylko która?

Znalazłem się między młotem a kowadłem. Kompletnie nie wiedziałem, co robić. Sytuacja sama się rozwiązała. Mama z nerwów dostała wysokiego ciśnienia i wylądowała w szpitalu. Tłumaczyłem Gabrysi, że nie mogę jej teraz zostawić. Niestety Gabi pozostała nieugięta.

– Wybrałeś – powiedziała i spakowała swoje rzeczy.

Długo dochodziłem do siebie po naszym rozstaniu. Odzyskałem chęć do życia tylko dzięki mamie.

– Znajdziesz lepszą, ona nie była ciebie warta – powtarzała za każdym razem, kiedy łapałem doła.

To mama zachęcała mnie, bym częściej wychodził z domu.

Idź z kolegami na piwo, rozerwij się trochę – zachęcała.

Szukałem dla siebie jakiegoś hobby. Kolega z pracy grał w soboty w tenisa i pewnego razu zabrałem się z nim. Na korcie zobaczyłem Alicję. Wysoka blondynka z pięknym uśmiechem zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Była o niebo ładniejsza od Gabi i jakimś cudem ja też wpadłem jej w oko. Zaczęliśmy się spotykać. Znikałem z domu na całe dnie. Każdą wolną chwilę chciałem spędzać z Alą.

– Niech się do nas wprowadzi – zaproponowała mama. – Przed ślubem powinniście się przetestować.

Ala zgodziła się bez fochów. Na dodatek złapała z mamą świetny kontakt

Często razem plotkowały, a mama nauczyła Alę szydełkować. W kwestii prowadzenia domu też nie mogłem nic Alicji zarzucić. To tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że Gabi zmyślała i niesłusznie oskarżała moją mamę o sabotowanie jej starań.

Sielanka trwała kilka miesięcy. Zauważyłem, że mamę coś gryzie. Kilka razy próbowała zacząć rozmowę, ale urywała w pół słowa.

– Powiedz wreszcie, o co chodzi, zamiast się tak czaić.

– Miruś, nie chcę burzyć twojego szczęścia, ale….

– Wyduś to z siebie.

– Alicję odwiózł do domu jakiś mężczyzna. Widziałam, jak się całowali. A może on nie pocałował jej w usta, tylko w policzek…? – zastanawiała się głośno.

Niedługo potem ktoś zaczął mi przysyłać esemesy. Anonimowy nadawca twierdził, że Alicja od dawna mnie zdradza.

– Co to za facet podwozi cię do domu? – spytałem w końcu.

– Kolega z pracy – odparła Ala z niewinnym uśmiechem.

– Ktoś was widział, jak się całowaliście.

– Co? – zrobiła wielkie oczy. – Co za bzdura. Czekaj, czekaj… twoja matka ci to powiedziała?

Nie zaprzeczyłem.

– Mirek, ona chce nas skłócić. Dopiero niedawno ją przejrzałam. Udaje miłą, a tak naprawdę uważa, że nie jestem godna jej synka.

Mniej więcej to samo usłyszałem od Gabi. Historia się powtórzyła. Chociaż planowaliśmy już ślub, wkrótce Ala spakowała walizki i opuściła nasz dom.

Mama dbała, żebym całkiem się nie załamał. Mówiła, że szkoda łez na taką kokietkę, że czasem to niedobrze, gdy kobieta jest za ładna, bo przewraca jej się od powodzenia i komplementów w głowie.

Przez dwa lata byłem sam. Bałem się kolejnego rozczarowania. A potem poznałem Elę, nową sekretarkę szefa

Nie była tak wybuchowa jak Gabi ani tak ładna jak Ala

Była po prostu zwyczajna, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Ujęły mnie jej skromność i dobre serce. Nauczony poprzednimi porażkami, długo nie przedstawiałem mojej wybranki mamie. Dopiero dziś, przy kolacji, chciałem jej oznajmić, że za trzy miesiące biorę z tą kobietą ślub.

– Wyglądasz pięknie, kochanie, mama na pewno cię polubi – próbowałem dodać narzeczonej otuchy.

Mimo moich obaw mama dobrze przyjęła Elę. Zdziwiła się tylko, że tak szybko chcemy się pobrać.

– Mireczku, a ile ty ją właściwie znasz? – dociekała. – Spotykamy się od roku. Wspominałem ci, że kogoś mam.

– No tak, ale nie myślałam, że to na poważnie. Cóż, dziewczyna wydaje się być miła i poukładana, nie tak jak dwie poprzednie...

Oczywiście mama nalegała, żeby Ela się do nas wprowadziła. Jednak tym razem wolałem nie ryzykować. Bałem się, że Ela nie dogada się z mamą i znowu zostanę na lodzie. Nie mogłem działać pochopnie. Przecież dla mnie to był ostatni dzwonek na założenie rodziny!

Powoli ruszyły przygotowania do ślubu. Ceremonia miała być skromna; nie zależało nam na hucznym weselu. Postanowiliśmy, że zaprosimy najbliższe osoby, a przyjęcie będzie trwało tylko do północy. Ślub – kościelny. Moja narzeczona od zawsze marzyła o włożeniu białej sukni i welonu.

Kreację ślubną wybierała razem z moją mamą. Rodzice Eli nie żyli i wzruszyła się, kiedy moja mama zaoferowała swoją pomoc. Tydzień przed ślubem wszystko było gotowe. Nie spodziewałem się trudności. Dlatego telefon od mamy trochę mnie zaniepokoił.

Ela jest u nas, bo w jej łazience pękła jakaś rura i zalało mieszkanie. Natychmiast wróciłem do domu.

Mama i Ela siedziały w kuchni. Wyglądało na to, że przerwałem im rozmowę.

– Wezwałaś hydraulika? – spytałem narzeczoną.

– Oczywiście, że wezwała. Siądź z nami, Mireczku, i niczym się nie martw.

Mama podsunęła mi krzesło.

– Ela u nas zostaje. Taka naprawa trochę potrwa.

– Zgodziłam się, tak bardzo nalegała – wyznała Ela, gdy poszliśmy na górę. – Nawet pomogła mi się spakować. Ale do małego pokoju nie wchodź – zastrzegła. – Tam jest moja suknia.

Nie byłem zadowolony z takiego obrotu sprawy. Bałem się, że kiedy Ela zobaczy, jak zaborcza jest mama, ucieknie przed samym ślubem.

I o mały włos tak się nie stało.

Ela zadzwoniła do mnie z płaczem, gdy akurat robiłem zakupy

– Wracaj! Ktoś pociął moją suknię! – łkała. – Za trzy dni ślub, a ja nie mam sukni!

Nie mogłem jej uspokoić. Miałem nadzieję, że przesadza, że zdenerwowana ślubem histeryzuje z powodu jakiegoś małego rozdarcia, które da się naprawić. Ale kiedy wróciłem do domu, oniemiałem. Suknia wraz z welonem były w strzępach, jakby ktoś wyładował na nich gromadzoną latami złość i frustrację.

– Widzisz? Mówiłam ci, doszczętnie zniszczone! A najgorsze jest to, że tylko jedna osoba mogła to zrobić. Tylko dlaczego? Nie pojmuję!

Ja też nie pojmowałem, ale nie mogłem się dłużej oszukiwać. Poprzednie narzeczone mnie ostrzegały, ale im nie wierzyłem. Tymczasem to moja matka była tą złą. Ślubną suknię Eli mogła zniszczyć tylko ona.

Nikt się nie włamał, zresztą tylko ona oprócz nas wiedziała, gdzie Ela ją trzyma. Zszedłem na dół.

– Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego?

– Synku, to nie ja. To Ela sama…

– Przestań! – krzyknąłem. – Nigdy nie uwierzę, że Ela sama to zrobiła. Bo i po co? Kocha mnie, chce za mnie wyjść...

– Ale ja tego nie chcę – wyrwało się mojej matce. – Żadna na ciebie nie zasługuje! Żadna nie będzie dość dobra i żadna nie będzie cię kochać tak jak ja. Źle nam tylko we dwoje?

Patrzyłem na nią z przerażeniem. Była zła czy szalona? Nie wiedziałem, która opcja jest gorsza. To przez nią Gabi i Ala się wyprowadziły, a teraz chciała pozbyć się też Eli. Nie mogłem na to pozwolić. Mimo protestów matki, jej łez, szantażów i histerii po prostu wyszliśmy z domu. Zatrzymaliśmy się w hotelu, bo mieszkanie Eli nadal było zalane.

Trzy dni później odbył się nasz ślub. Ela wypożyczyła sukienkę, prawie równie ładną jak ta zniszczona. Mama nie przyszła do kościoła. Do dziś nie złożyła nam nawet życzeń. Od sąsiadów wiem, że opowiada o nas niestworzone historie. Twierdzi, że się nad nią znęcaliśmy, że ją głodziliśmy i tym podobne bzdury. Mam nadzieję, że się opamięta. W końcu to moja matka.

Czytaj także: 
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA