„Wszyscy mówili, że byli rodziną jak z obrazka. Nikt nie zauważył, że ojciec od maleńkości molestował swoją córkę”

Ojciec molestował córkę fot. Adobe Stock, Nichizhenova Elena
– Ale trzeba było z tym iść na policję, powiedzieć matce… – Matce?! – przerwała mi. – Ona nie chciała niczego słuchać! Była zapatrzona w niego jak w obrazek! A on wymykał się nocami z ich sypialni i przyłaził do mnie.
/ 15.04.2022 21:03
Ojciec molestował córkę fot. Adobe Stock, Nichizhenova Elena

Dziewczyna patrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami, nieco jakby gniewnie, a jednocześnie z obawą. Nie miałem w tym momencie czasu nad tym się zastanawiać, ale zanotowałem to w pamięci.

– Zupełnie nie wiem, dlaczego mama chce drążyć tę sprawę – mówiła. – Przecież ojciec nie żyje już od roku. Radziłam jej, żeby wreszcie zaczęła żyć własnym życiem, ale ona rozpamiętuje tylko tę śmierć i na okrągło opowiada, jaki to był dobry człowiek.

– A nie był? – zapytałem natychmiast.

Milena wzruszyła ramionami.

– Czy zasugerowałam coś takiego? Wszyscy panu powiedzą, że byliśmy przykładną rodziną. Ja staram się teraz żyć normalnie, a mój brat już nie wytrzymuje tego, co wyprawia mama. Widział pan ołtarzyk w salonie?

Pokiwałem głową. Trudno było przeoczyć ustawione na gzymsie kominka duże zdjęcie zmarłego, otoczone kwiatami.

– Nie powie mi pan, że to jest normalne – mówiła dalej Milena. – Przecież to już prawie kult. Rozumiem, że mamie go bardzo brakuje, ale jest jeszcze całkiem młoda i atrakcyjna.

Młoda? W sumie, kobieta po pięćdziesiątce w obecnych czasach to jeszcze pełnoprawna i pełnosprawna kobieta. Na szczęście przeminęły czasy naszych przodków, kiedy ten wiek traktowano jak swoistą granicę między dojrzałością a początkiem starości. Z kolei, co do atrakcyjności, trudno było temu zaprzeczyć.

Pani Eleonora była bez wątpienia piękną kobietą

Nawet pogrążona w głębokiej rozpaczy mogła się podobać, i to nie tylko równolatkom, ale i młodszym mężczyznom.

– Dziwi cię, że mama chce się dowiedzieć, co naprawdę zaszło? Znaleźć zabójcę?

– Nie wiem. – Milena potrząsnęła głową. – Stało się, co się stało. Policja niczego nie zdołała ustalić, chociaż buszowała tutaj cała ekipa, a pan by chciał się sam dowiedzieć?

Uśmiechnąłem się lekko.

– Czasem potrafię zaskoczyć, możesz mi wierzyć. Policjanci nierzadko przeoczają ważne dowody w prostych nawet sprawach. To nie przytyk do nich. Po prostu są ludźmi.

Poszedł nocą po coś do kuchni. I tam spotkała go śmierć

Klientka przyszła do mnie ponad tydzień wcześniej. Ponieważ pracowałem właśnie nad inną sprawą, wymagającą pełnego zaangażowania, pierwszą konkretną rozmowę odłożyliśmy o kilka dni. Od początku wiedziałem tylko, że chodzi o wyjaśnienie okoliczności śmierci jej męża, zabitego we własnym domu, nocą, kiedy poszedł do kuchni, aby czegoś się napić albo zjeść. Podczas właściwiej rozmowy dowiedziałem się, że nie ustalono nawet tego ostatniego, bo lodówka była otwarta, ale nic z niej nie wyjęto.

Zabójca zadał cios w brzuch, z lewej strony, tuż nad biodrem, co mogło tłumaczyć, dlaczego ofiara nie krzyknęła – w tym miejscu ból jest tak duży, że odbiera dech. Potem zadano jeszcze trzy ciosy, tym razem już od przodu, w brzuch i klatkę piersiową. Policjanci założyli motyw rabunkowy, bo z parteru domu znikły cenne przedmioty, próbowano także dobierać się do sejfu, lecz bez powodzenia.

To było nieco dziwne w zestawieniu z zabójstwem

Czy złodziej nie powinien próbować wydobyć szyfru od ofiary? Chyba że został zaskoczony. Tak, jednak wówczas czy denat zdołałby dotrzeć do lodówki? Atak nastąpiłby gdzieś, gdzie grasował przestępca, a w kuchni nie miał czego szukać. Oczywiście nie omieszkałem skontaktować się z oficerem prowadzącym umorzone dochodzenie.

– Nie znaleźliśmy nic konkretnego – przyznał aspirant sztabowy. – Mieliśmy wątpliwości, to oczywiste, ale wie pan, jak to jest. Napływają coraz to nowe sprawy, więc te, które nie rokują rozwiązania, odsuwa się trochę na bok.

– Czy mogę zobaczyć akta i w ogóle materiały? – zapytałem.

– Oczywiście. Już rozmawiałem z naczelnikiem, ucieszył się nawet, że to właśnie pan się za to weźmie. Ma pan dobrą opinię nawet wśród gliniarzy. Przynajmniej u nas.

– Dziękuję za ciepłe słowo. Rzecz jasna, jeśli coś istotnego ustalę, powiadomię pana.

Zbrodniarz nie pozostawił po sobie żadnych tropów. Nawet śladów włamania. Wyglądało na to, że albo dysponował znakomitym zestawem wytrychów, albo zdobył w jakiś sposób klucze, czy też je dorobił. Denat był człowiekiem wprawdzie dość zamożnym, ale nie wielkim bogaczem, więc poza elementarnym monitoringiem i alarmem nie posiadał bardziej wyrafinowanych zabezpieczeń. Co ciekawe, na kamerach intruz się nie nagrał. Musiał zatem wiedzieć, gdzie są martwe strefy, nieobjęte ich dozorem.

Istniało też inne wyjaśnienie, które wprawdzie brałem pod uwagę, jednak na razie miałem zbyt mało danych, żeby o nim komukolwiek wspominać. Dziwne było to wszystko – i samo zabójstwo, i sposób jego dokonania, i miejsce, i zupełny brak śladów. Wszelkie odciski palców zlokalizowane w domu należały do członków rodziny, a nie znaleziono też smug pozostawionych przez rękawiczki czy śladów butów.

To zdarza się bardzo rzadko

Zadzwoniłem do aspiranta.

– Czy zbadaliście komputer ofiary? Bo nie widzę w papierach ekspertyzy, tylko notatkę informatyka z oględzin.

– Pamiętam, że technik przejrzał sprzęt, także pocztę denata, ale nic nie znalazł. Wszystko wskazywało na włamanie w celu rabunkowym i na to, że pan Radosław był po prostu przypadkową ofiarą. Nie braliśmy sprzętu do pełnej analizy.

– Mimo wątpliwości – mruknąłem do siebie pod nosem, ale usłyszał.

– Tak, mimo wątpliwości. Nikt denatowi nie groził, z nikim nie wymieniał ostrej korespondencji. Na dysku nie znaleziono nic podejrzanego.

Rozłączyłem się i pokiwałem głową. Czyli nie poddali dysku dokładniejszym analizom. Ale też zachowanie domowników nie budziło wówczas na pewno czujności. Wszyscy byli w szoku, wszyscy rozpaczali po tragedii. Jednak mnie dały do myślenia rozmowa z córką zamordowanego oraz z jego synem. Ta druga może nawet bardziej…

Wszyscy twierdzili, że to przykładna rodzina. Czy rzeczywiście?

– Ojciec zawsze faworyzował Milenę – powiedział Adam.

Był starszy od siostry o dwa lata, a ponieważ studiował w naszym mieście, mieszkał w domu.

– Dostawała od niego więcej prezentów, spełniał każde jej życzenie… No, prawie każde.

– To znaczy? – uniosłem brwi. – Jakich życzeń nie spełniał?

– Nie cierpiał, kiedy wychodziła na jakieś imprezy. Zazwyczaj jej tego po prostu zabraniał. Nawet kiedy mama próbowała go ubłagać, nie było łatwo. I jeszcze…

Zamilkł na chwilę, spojrzał na mnie spod oka. Czekałem cierpliwie, wiedząc, że bez mojego nacisku powie to, co go nurtuje.

– Nie chciał, żeby spotykała się z chłopcami. Jakiś dziwnie zazdrosny był. Podobno tak się czasem zdarza, tylko że dla niej to było uciążliwe. Każdego potrafił przepłoszyć. Ale poza tym Milena miała, co tylko chciała.

– Nie drażniło to pana? – zapytałem.

– Taka różnica w traktowaniu.

Machnął lekceważąco ręką.

– Kiedyś, jak byłem młodszy, to tak. Ale przecież niczego mi nie brakowało, a zawsze wolałem mieć więcej wolności niż prezentów. Do siostry nie mam pretensji, to nie jej wina. Tak…

Wszyscy zgodnie twierdzili, że to przykładna rodzina. Dosłownie wszyscy – sąsiedzi, znajomi, z którymi rozmawiałem, krewni. Niektórzy byli wręcz zachwyceni.

– Co niedziela wszyscy razem szli do kościoła – mówiła starsza kobieta mieszkająca dwa domy dalej. – Wie pan, jak to jest. Dzieciaki się buntują, nie chcą uczestniczyć we mszy, a tutaj nie było problemu. W każdym razie Milenka zawsze szła, bo Adaś jak to chłopak, czasem się wyłamywał. No i jak zaczął studiować, trochę rzadziej go widywałam.

Nikt nigdy nie słyszał awantury w domu denata

Jeśli małżonkowie nawet się kłócili, nie wychodziło to nigdy poza próg. Przykładna rodzina… A jednak kiedy podrapałem mocniej, znalazłem przecież rysy na tym spiżowym, pokrytym dostojną patyną pomniku. Po rozmowie z Adamem pojechałem do klientki.

– Czy ma pani gdzieś laptop męża? Chciałbym go zabrać do przejrzenia.

– Kiedy policja go już przeglądała – odparła kobieta. – Nic nie znaleźli. Bo co mogli znaleźć u Radka? To był kochany człowiek.

– A czy pozwoli mi pani działać, skoro mnie pani już wynajęła? – spytałem bardzo łagodnym tonem, żeby jej nie urazić.

Pokiwała głową i poszła do pokoju na piętrze, żeby po chwili wrócić z laptopem.

– Bardzo proszę nie mówić nikomu o tym, że go wziąłem. Nikomu! Nawet dzieciom. To bardzo ważne.

Na pewno nie rozumiała, o co mi chodzi, ale pokiwała głową. Jurek jak zwykle narzekał, że przynoszę mu pracę zupełnie nie w porę. I w dodatku trudną.

– Chcę, żebyś sprawdził ukryte pliki albo usunięte. Przecież możliwe jest ich odzyskanie, prawda?

– Prawda – burknął. – Ale ukrytych na pewno szukał policyjny informatyk. To standardowa procedura. Mógł jedynie nie mordować się nad odzyskaniem usuniętych, skoro nie znalazł nic podejrzanego.

– Przeoraj ten komputer wzdłuż i wszerz – zażądałem. – Na razie nie mam żadnego punktu zaczepienia, tylko domysły. A coś mi się wydaje, że ten facet nie był takim kryształem, za jakiego uważała go żona i sąsiedzi.

Jurek wydął wargi, spojrzał na mnie z ukosa.

– Stary pies nikomu nie ufa, co?

– Fakt, nikomu – potwierdziłem. – A szczególnie czujny robię się wtedy, kiedy mam do czynienia ze zbyt wygładzonymi osobami. Poza tym, rozmowa z córką zabitego nie daje mi spokoju. Dziewczyna wydaje się jakaś zbyt spokojna, obojętna. A przecież ojciec obsypywał ją prezentami, spełniał jej zachcianki… Cholera, traktował ją nie jak córkę, ale niczym sułtan ulubioną odaliskę.

Jurek machnął ręką.

– Ty wiesz lepiej. Dobra, wezmę się do tego dzisiaj wieczorem.

W nocy zbudził mnie telefon

– Kto to? – zamruczała Magda, ale nie czekając na odpowiedź, odwróciła się i zasnęła.

Była przyzwyczajona do tego, że ktoś zrywa mnie w nocy. Spojrzałem na wyświetlacz. Jurek…

– Co jest? – spytałem ze złością. – Wiesz, która godzina?

– Która? – spytał.

No tak, pogrążył się w pracy i myślał pewnie, że jest jedenasta.

– Druga, chłopie! To nie może poczekać do rana?

– Pewnie, że może – odparł. – W końcu koleś od roku nie żyje. Ale znalazłem coś bardzo ciekawego. Miałeś rację, że ten wspaniały gość wcale nie był taki wspaniały. Powiem więcej, niezła świnia z niego wylazła.

– Dobra – zdecydowałem. – I tak już się rozbudziłem, zaraz u ciebie będę.

Jurek z tajemniczą a zarazem triumfalną miną zaprowadził mnie do swojego królestwa, pełnego sprzętu, którego przeznaczenia w dziewięćdziesięciu procentach nie znałem, a w pięciu mogłem się tylko domyślać.

– W usuniętych plikach znalazłem coś takiego…

Posadził mnie przed swoim komputerem, do którego podłączony był laptop denata. Lekko mnie zatkało.

– O cholera – mruknąłem po chwili. – Co za drań! Zobaczyłem bowiem zdjęcia i filmy pornograficzne z udziałem nieletnich.

Zacisnąłem pięści z wściekłości. Nigdy nie zrozumiem, jak można się podniecać czymś podobnym.

– Tylko że nie zabił go raczej nikt z zemsty za to – zauważyłem. – To interesujące odkrycie, ale poza tym, że żona skurczybyka będzie musiała zrewidować pogląd na niego, nic nie daje. Do ciupy go już nie wsadzimy.

– Jest jeszcze jeden ciekawy zbiór. Są w nim fotografie ewidentnie jednego dziecka. I to na przestrzeni lat… Sam zobacz.

Otworzyłem wskazany folder. Na pierwszym zdjęciu była mała, może trzyletnia dziewczynka. Leżała naga na jakimś kolorowym kocu. Zresztą, to była cała sesja zdjęciowa, jak się okazało, kiedy poszedłem dalej. Kogoś mi to dziecko przypominało. Potem szły podobne fotki tej samej dziewczynki, ale już starszej, następnie jeszcze starszej… Było ich coraz mniej, jeśli chodzi o liczbę, ale stawały się coraz bardziej perwersyjne. I dopiero, kiedy doszedłem do etapu, gdy dziecko miało jakieś dwanaście lat, rozpoznałem je…

– Rany boskie – wyszeptałem. – Jurek, to jest Milena! Jego córka!

– Jezu.. – kumpel był w szoku.

Wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Ale niech diabli wezmą taką logikę! Wolałbym chyba pozostać w nieświadomości…

– Dobra – powiedziałem po chwili. – Musisz zrobić coś jeszcze. Włamać się komuś na komputer i przejrzeć pewne rzeczy.

– Oszalałeś? – oburzył się Jurek. – Przecież to kupa roboty.

– Biorę wszystko na siebie. Widzisz, denat został zabity nie zwykłym nożem, ale taką myśliwską kosą do oprawiania zwierząt. Tak przynajmniej orzekł patolog, bo narzędzia zbrodni nie odnaleziono. Nie kupisz czegoś podobnego w pierwszym lepszym sklepie. Możliwe, że została sprowadzona przez internet...

Milena siedziała nieco bokiem do mnie, jakby nie chciała pogodzić się z moją obecnością. Musiała jednak, zwłaszcza że przebywaliśmy w moim biurze. Początkowo nie chciała się zjawić, ale kiedy jej uświadomiłem, że inaczej natychmiast zawiadomię policję, przyjechała.

– Nie chciałem rozmawiać z tobą w domu, żeby pani Eleonora czegoś przypadkiem nie usłyszała.

– A co miałaby niby usłyszeć? – próbowała trzymać fason, jednak trochę słabo jej to wychodziło.

– Wiem, że to ty zabiłaś ojca – przeszedłem od razu do ofensywy. – Wziąłem jego laptop do analizy. – Policjanci go już przeglądali.

Wzruszyła ramionami.

– Widać nie dość dokładnie.

Uśmiechnąłem się.

– Bo widzisz, udało się odzyskać materiał, który usunięto tej samej nocy, kiedy zamordowano twojego ojca. Uważam, że ty to zrobiłaś, aby nikt nie połączył jego śmierci z tym, co trzymał na dysku.

Zamilkłem na chwilę, czekając na reakcję dziewczyny

Siedziała nieruchomo, ze wzrokiem wbitym w ścianę.

– To nie wszystko – podjąłem. – Udało się także wejść zdalnie na twój komputer i odtworzyć historię zakupów z interesującego mnie okresu, czyli ostatnich dwóch lat. Sporo tego było, muszę przyznać, ale też z racji wielu przychodzących przesyłek, nikt z domowników nie zwrócił uwagi na niedużą paczkę z internetowego sklepu myśliwskiego. Nawet czujny ojciec.

Doskonale rozumiem tę dziewczynę i okropnie mi jej żal

Milczała przez kilkanaście sekund, a potem wybuchła.

– Tak, zabiłam go! Marzyłam o tym od dzieciństwa. Pan wie, co ten zboczeniec mi robił?!

Rozpłakała się, a ja poczekałem, aż się trochę uspokoi.

– Domyślam się i doskonale rozumiem twoje motywy – powiedziałem łagodnie. – Właśnie dlatego rozpieszczał cię tak bardzo, a jednocześnie nie pozwalał na życie towarzyskie. Chciał mieć nad tobą pełną kontrolę. Kiedy twój brat powiedział mi o tym, zacząłem się domyślać prawdy. Ale trzeba było z tym iść na policję, powiedzieć matce…

– Matce?! – przerwała mi. – Ona nie chciała niczego słuchać! Była zapatrzona w niego jak w obrazek! A on wymykał się nocami z ich sypialni i przyłaził do mnie. Chociaż ostatnio już rzadziej. Chyba za stara się dla niego robiłam…

Przyjęła ode mnie chusteczkę, otarła oczy, oczyściła nos i kontynuowała. Wyrzucała to z siebie, najwyraźniej odczuwając ulgę, że nie musi już niczego ukrywać.

– Kupiłam ten nóż, bo przysięgłam sobie, że jeśli jeszcze raz mnie tknie, utnę mu… No, wie pan… Ale on przylazł, kiedy już spałam, chociaż się zamknęłam. Dobrze przycisnął drzwi i wyłamał zasuwkę. Nie zdążyłam nic zrobić.

Przełknęła ślinę. Nalałem jej do szklanki wody. Przyjęła z wdzięcznością, wypiła od razu całą szklankę.

– Po wszystkim poszedł na dół. Zawsze schodził potem do kuchni, żeby się napić mleka. Koniecznie mleka… Zebrałam się, wzięłam nóż i poszłam za nim.

Widziałem tę scenę jej oczami

Dosłownie. Nieszczęśliwa ofiara zboczeńca idzie, żeby mu zapowiedzieć, że to ostatni raz, że to koniec, bo inaczej go zabije. A on śmieje się jej w twarz i warczy, że dopóki córka mieszka pod jego dachem, będzie robił, co mu się podoba. Zarzuca jej, że jest małą lolitką i to ona go prowokuje do działania, szydzi z jej łez…. Wtedy dziewczyna uderza. Przypadkiem trafia tak, że ojciec nie może krzyczeć, potem poprawia jeszcze trzykrotnie. Ale pliki w jego komputerze zniszczyła wcale nie dlatego, żeby zatrzeć ślady zbrodni.

– Kiedyś pomyślałam sobie, że jeśli odważę się go zabić, muszę zniszczyć to, co mnie tak upokarza. Żeby nikt nigdy tego nie zobaczył… A potem pomyślałam, że jeśli schowam trochę kosztownych rzeczy, policja pomyśli, że to był jakiś włamywacz. Widziałam taki film, gdzie morderca podobnie zrobił. Nie planowałam tego…

Wierzyłem jej. Była tak zdruzgotana, że w tej chwili nie mogłaby kłamać. Powiedziała nawet, gdzie schowała nóż i rzekomo skradzione przedmioty – zwyczajnie pod łóżkiem. Policja nie robiła dokładnego przeszukania piętra domu, nie było do tego podstaw. Milena umyła się, doprowadziła do porządku i czekała na poranek, aż matka, która zawsze wstawała pierwsza, znajdzie trupa.

– I co teraz? – zapytała. – Pójdę do więzienia?

Westchnąłem ciężko.

– Niestety, trzeba zawiadomić policję i prokuraturę. Ale chciałbym, żebyś zrobiła to sama. Wtedy inaczej na ciebie będą patrzeć. No i pewnie nie dostaniesz zbyt wysokiego wyroku, biorąc pod uwagę okoliczności. Zaraz zawiozę cię na komendę, nie ma na co czekać. Zgadzasz się na takie rozwiązanie?

Pokiwała głową. Po odwiezieniu Mileny na policję czekał mnie jeszcze koszmar rozmowy z jej matką...

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA