Jakuba poznałam w klubie. Znalazłam się tam przez przypadek. Nie chodziłam do takich miejsc. Byłam panią kierownik w dużym banku. Całkowicie poświęcałam się pracy. Nigdy nie interesowały mnie dyskoteki i inne tego typu zabawy. Praca była moją pasją i dawała mi satysfakcję.
To Gośka wyciągnęła mnie do tego klubu
Prosiła, namawiała, obiecywała gruszki na wierzbie i cudowną zabawę. Nie wierzyłam, ale było mi jej żal. Miała chandrę po rozstaniu z kolejnym narzeczonym, potrzebowała rozrywki. Przynajmniej tak twierdziła. Mnie to jej rozstanie tylko utwierdziło w przekonaniu, że wszyscy faceci są niewiele warci i nie ma co o nich zabiegać.
– No dobrze, idziemy – zgodziłam się bez entuzjazmu.
W klubie mi się nie podobało. Było tłoczno i głośno.
– Gośka, to zupełnie nie moje klimaty – jęknęłam z rozpaczą.
Natomiast dla mojej przyjaciółki wręcz przeciwnie. Czasem naprawdę zastanawiałam się, jak dwie tak różne osoby jak my mogą się przyjaźnić. Wypiłyśmy po drinku i poszłyśmy na parkiet. Dosłownie w ciągu minuty pojawił się obok mnie śliczny chłopak.
– A co mi tam – pomyślałam. – Fajny jest, spróbuję się zabawić.
No i się zabawiłam. Ewidentnie wypiłam za dużo, w innym wypadku by się to nie zdarzyło. Stałam jak wmurowana. Ten chłopak miał w sobie coś takiego… Kiedy następnego ranka otworzyłam oczy, kompletnie nie mogłam pojąć, dlaczego obok mnie, w moim łóżku, leży młody, długowłosy przystojniak. W dodatku całkiem nagi.
– O rany, Edyta, coś ty narobiła – jęknęłam do siebie, kiedy przypomniał mi się wczorajszy wieczór.
To był chłopak z klubu, Jakub. Odwieźliśmy Gośkę do domu taksówką, a potem przyjechaliśmy do mnie… Zerwałam się na równe nogi i uciekłam do łazienki. Długi prysznic był zdecydowanie niezbędny. Miałam nadzieję, że kiedy wyjdę, Jakuba nie będzie już w moim mieszkaniu. Był. I czuł się jak u siebie.
W kuchni pachniało omletem i kawą, a on w samych dżinsach nakrywał do stołu
– Co ty wyprawiasz?! – z całych sił starałam się okazać niezadowolenie. – Dlaczego rządzisz się w mojej kuchni?
– Szykuję dla ciebie śniadanie – uśmiech zagościł na jego ślicznej twarzy.
A śmiał się nie tylko ustami, właściwie cała twarz mu się śmiała. Widać było, że jest zadowolony. Zupełnie odwrotnie niż ja.
– Właściwie dla siebie również – dodał, nie mogąc doczekać się żadnej reakcji.
– Nie jadam śniadań! – warknęłam. – I spieszę się do pracy!
– Nie mów, że mnie wyrzucasz…
– Właśnie mówię.
Skrzywił się jak mały chłopczyk.
– Może chociaż kawę wypijemy?
Wypiliśmy. Na stojąco, a Jakub wbijał we mnie takie spojrzenie, jakby chciał mnie tym wzrokiem od razu rozebrać.
– Przestań się na mnie tak gapić!
– Dlaczego jesteś taka zła? Zrobiłem coś nie tak?
– Ty? – roześmiałam się. – Ależ skąd. Ty zrobiłeś wszystko jak trzeba. To ja nie powinnam cię tu zapraszać, nie powinnam iść z tobą do łóżka.
– Nie podobało ci się?
Nie chciałam odpowiadać na to pytanie, bo musiałabym skłamać. Wolałam odpysknąć ze złością:
– Choćby dlatego, że jesteś jeszcze dzieckiem.
Parsknął kawą na stół.
– Nie musisz się martwić, nie uwiodłaś nieletniego.
– Idź już, naprawdę muszę szykować się do pracy.
Jakub wstał, poszedł do sypialni, włożył koszulę i zakładając buty, zapytał, jakby to było coś zupełnie naturalnego:
– Zobaczymy się wieczorem?
Spojrzałam na niego zdziwiona.
– Daj sobie spokój. Uznajmy, że to był jednorazowy wyskok, głupota, i zapomnijmy o sobie.
– Nie wiem, czy uda mi się o tobie zapomnieć. Jesteś cudowna – zanim zdążyłam się odsunąć, pocałował mnie w usta i momentalnie zniknął za drzwiami.
Stałam jak wmurowana. Ten chłopak był ode mnie co najmniej dziesięć lat młodszy, nic o nim nie wiedziałam, ale miał w sobie coś takiego… W pracy nie potrafiłam się na niczym skupić, bo moje myśli wciąż biegły do Jakuba. W południe zadzwoniła Gośka.
– Cześć, nie przeszkadzam?
– Przeszkadzasz, jestem w pracy.
– Zawsze jesteś w pracy. Chciałam tylko zapytać, jak było.
– Co jak było? – wkurzyłam się.
– Oj, Edyta, nie udawaj. Jak było z Jakubem? Fajny jest, nie… – dodała z rozmarzeniem w głosie.
– O czym ty gadasz? Przecież to dzieciak.
– Przesadzasz. Młody, ale to dobrze. Dziadka byś chciała?
– Daj mi spokój, nikogo nie chcę. Nie mogę dłużej rozmawiać, mam telekonferencję – rzuciłam do słuchawki.
Nie chciałam ciągnąć dłużej tej rozmowy, nie chciałam się zwierzać
Tak naprawdę sama nie wiedziałam co myśleć o Jakubie. Rano prawie go wyrzuciłam, a teraz chyba chciałabym, żeby wrócił. Moglibyśmy spędzić razem wieczór, zjeść kolację, napić się wina, a potem… No właśnie, mogłoby być jeszcze potem. Nie musiałabym siedzieć do późna ze wzrokiem wbitym w ekran służbowego laptopa. Nie mogłam uwierzyć, kiedy go zobaczyłam. Siedział na schodach przed klatką schodową i czytał jakąś książkę.
– Co ty tu robisz?! – starałam się, żeby mój głos zabrzmiał ostro, ale chyba nie do końca mi się udało.
– Czekam na ciebie – wstał.
Za sobą miał schowany mały bukiecik stokrotek.
– Przepraszam, że taki skromny, ale na większy na razie mnie nie stać. Zaprosisz mnie? Nie ukrywam, że zgłodniałem, nawet bardzo. Długo już tu czekam, nawet nie mogłem do ciebie zadzwonić. Nie dałaś mi numeru – stwierdził z wyrzutem.
Spojrzałam na jego plecak.
– Zamierzasz się do mnie wprowadzić?
– Na pewno nie pozwolisz – roześmiał się, ale podniósł plecak, wepchnął do niego książkę i wszedł za mną do środka.
Walczyłam ze sobą, bo nie wiedziałam, czy go wyrzucić, czy spróbować spędzić miły wieczór. Wybrałam to drugie.
– Idę pod prysznic. Jeśli masz ochotę na kolację, możesz zobaczyć, co jest w lodówce – powiedziałam, zamykając za sobą drzwi łazienki.
Zastanawiałam się, czy do mnie przyjdzie. Nie przyszedł. Kiedy zjawiłam się w kuchni, zupełnie mnie zatkało. Na stole stało wino, w garnku na kuchence bulgotał jakiś sos, w drugim gotował się makaron.
– Rany Boskie, jakie zapachy – jęknęłam. – Kucharzem jesteś, czy co?
– Nie, ale jak człowiek ma mało kasy, to się musi nauczyć wszystkiego. Całe lato pracowałem na zmywaku we Francji.
– Na zmywaku chyba gotować nie uczą.
– Trochę sobie podejrzałem.
– A tak w ogóle, to czym się zajmujesz?
– Studiuję. Filozofię.
– I co zamierzasz po tym robić?
– Jeszcze nie wiem, zobaczymy.
– Chyba ty zobaczysz.
– No tak. A ty gdzie pracujesz?
– W banku. Jestem kierownikiem działu kredytów dla dużych firm – dodałam, żeby wszystko było już jasne.
Gwizdnął w odpowiedzi. Spędziliśmy wspaniały wieczór. Zjedliśmy makaron i wypiliśmy wino. Rozmawialiśmy, jakbyśmy znali się od lat. Jakub opowiadał o studiach i o pracy we Francji – raz na zmywaku, raz przy zbieraniu winogron. Ja opowiadałam o pracy, ale nie byłam w połowie tak elokwentna, jak mój nowy przyjaciel. A może moja praca nie była tak ciekawa?
Na koniec wylądowaliśmy w łóżku. Ranek wyglądał spokojniej niż ten pierwszy, tylko słowa Jakuba wychodzącego z łazienki lekko mnie sparaliżowały.
– Muszę zostawić u ciebie szczoteczkę do zębów… O mało nie udławiłam się kawą.
– To nie ma sensu – mruknęłam.
– Niby co?
– Nasza znajomość.
– Mnie się wydaje, że bardzo ma sens.
– Kubuś, przecież ty jesteś ode mnie młodszy o dziesięć lat. Albo może więcej – dodałam cicho.
– No i co? Przeszkadza ci to? Bo mnie nie – przytulił mnie do siebie, był dużo wyższy.
Kiedy tak staliśmy obok siebie, czułam się jak dziewczynka.
– Jesteś cudowna, kochana – gładził mnie po włosach.
Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz ktoś tak do mnie mówił.
– Czuję się przy tobie stara.
– Nie pleć, jesteś młoda i śliczna.
Zaczęliśmy spotykać się regularnie. Po dwóch tygodniach Jakub właściwie się wprowadził, z dnia na dzień coraz więcej jego rzeczy, przede wszystkim książek, znajdowało się w moim mieszkaniu.
– A tak w ogóle to gdzie mieszkasz?
– W akademiku – wzruszył ramionami.
– Więc może wprowadź się do mnie już całkiem – zaproponowałam.
– A jak ci się znudzę i mnie wyrzucisz, to gdzie pójdę? Pod most? – zaśmiał się.
Nie przyznałam się nikomu, że Jakub u mnie mieszka. Nawet Gośce
Chyba wstydziłam się związku z młodym chłopakiem. Ale coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Chwilami zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdyby nagle poznał jakąś atrakcyjną studentkę, zadurzył się i postanowił do niej odejść. Jak dałabym radę? Pewnego dnia, gdy mnie tulił, zapytałam go o to. Słuchał zdumiony.
– O czym ty mówisz? Jaką znowu studentkę? Kocham ciebie.
To wtedy po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha. I patrzył, jakby czekał na odpowiedź.
– Ja też cię kocham – szepnęłam.
– Więc skoro się kochamy… – zaczął powoli, niepewnie – skoro się kochamy – powtórzył – to może byśmy się pobrali.
Zesztywniałam.
– Czy to mają być oświadczyny?
– Tak! – zerwał się z kanapy, chwycił stojący na parapecie kaktus w kolorowej, ceramicznej doniczce i ukląkł przede mną, trzymając go w rękach. – Edyto, czy zostaniesz moją żoną? – zapytał.
– Kubusiu, a co powiedzą twoi rodzice na to, że chcesz za żonę starą babę?
– Po pierwsze, nie jesteś starą babą. A po drugie – zająknął się – rodzice nic nie powiedzą, bo nie żyją. Chyba że twoi powiedzą, że wzięłaś za męża gówniarza.
– Przepraszam – szepnęłam.
– Nie masz za co. Wychowała mnie babcia, mnie i brata. Rodziców nie pamiętam, zginęli w wypadku, kiedy byłem jeszcze bardzo mały. Brat jest starszy, od dawna mieszka we Francji, to w jego knajpie pracowałem na zmywaku.
– A twoja babcia?
– Zmarła trzy lata temu – posmutniał. – Była cudowna… Ale nie odpowiedziałaś, wyjdziesz za mnie?
– Nie wiem, muszę się zastanowić.
– Mówiłaś, że mnie kochasz.
– Bo kocham. Ale nad ślubem muszę się zastanowić.
Wyglądał, jakby dotknęły go moje słowa, ale nie mogłam inaczej. Dwa dni później dostałam od Jakuba pierścionek.
– Należał do mojej mamy…
Wtedy podjęłam decyzję. Mimo że jest dużo młodszy, kocham go
Moje życie nagle weszło na inne tory, już nie spędzam wieczorów samotnie przed komputerem i jest mi z tym cudownie. Nawet jeśli kiedyś się zestarzeję i Jakub przestanie mnie kochać, trudno. Najważniejsze jest tu i teraz. Najważniejsza jest nasz miłość. Szykujemy się z Jakubem do ślubu, skromnego ślubu. Tylko my, moi rodzice i brat Jakuba. Moją świadkową będzie Gosia. Jej zdumienie było wprost niebotyczne, kiedy się dowiedziała, ale nie może być inaczej. To przecież ona jest matką chrzestną naszego związku.
Czytaj także:
Pogodziłam się z tym, że trafię do domu seniora. Ale nie mogłam przeboleć, że muszę oddać kota
Nie przyjęli mnie do seminarium, więc udawałem księdza, by nie robić mamie przykrości
Matka złamała mi serce. Najpierw oddała mnie do domu dziecka, a potem okradła w dniu ślubu