„Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”...
Gdy byłam dziewczynką – wuj Witold był ważną postacią w moim życiu. Potem straciliśmy kontakt. Ten list w skrzynce od niego był jednak zaskoczeniem głównie dlatego, że trzy dni temu byłam na jego pogrzebie.
Wychowywałam się bez ojca
Zniknął z życia mojej mamy, gdy tylko okazało się, że wpadli. Dopóki nie poszłam do szkoły, nie miałam świadomości, że nasza rodzina jest inna. Ale już drugiego dnia koleżanka z ławki zapytała mnie, kim są moi rodzice.
– Mama jest fryzjerką. A taty nie mam – odpowiedziałam.
– Jak to nie masz? Każdy ma tatę – obruszyła się koleżanka. – Czasem zdarza się, że tatowie nie mieszkają z dziećmi i ich mamami. Ale wtedy spotykają się z nimi w weekendy.
Na następnej przerwie usłyszałam, jak dzieci szepczą:
– Ona nie ma taty!
Do domu wróciłam z płaczem.
– Mamusiu, dlaczego ja nie mam tatusia? Wszystkie dzieci mają – zapytałam.
Mama wzięła mnie na kolana.
– Ależ oczywiście, że masz tatę. Bez niego nie byłoby cię na świecie. Ale on musiał wyjechać i nie mógł się tobą opiekować.
Mama sięgnęła do szuflady i wyjęła kopertę
W środku było wyblakłe czarno-białe zdjęcia.
– To jest Stefan, twój tata. Odziedziczyłaś po nim oczy. Poznaliśmy się na obozie OHP. Ja miałam 16 lat, on 18. Kiedyś opowiem ci więcej.
Całą prawdę poznałam, gdy miałam 16 lat. Mama któregoś wieczora posadziła mnie na kanapie i opowiedziała mi krótką historię ich znajomości.
– Gdy zadzwoniłam do Stefana do internatu i powiedziałam, że jestem w ciąży, rzucił słuchawką. Następnego dnia dowiedziałam się, że się wyprowadził i nie zostawił adresu. Uczył się w technikum budowlanym. Ładnie śpiewał i dobrze tańczył. Po pożegnalnej zabawie dałam mu się przekonać i poszłam z nim do lasu... Wiele więcej o nim nie wiem. Ale jak będziesz kiedyś chciała, możemy spróbować go odszukać. Tylko przyjdź i powiedz.
Nigdy do tematu nie wracałyśmy. Po prostu nie byłam ciekawa tego człowieka.
Miałam wujka Witka...
Jego rady i opinie trafiały w punkt i wiele dla mnie znaczyły. Wujek był bratem babci Krysi. Przez całą podstawówkę spędzałam u nich na wsi wakacje. Wujek zabierał mnie na przejażdżki na wozie z sianem. Nauczył mnie, jak się doi krowy. I to on zaszczepił we mnie miłość do książek.
Był prostym człowiekiem, skończył tylko podstawówkę. Dalej uczyć się nie mógł, bo musiał przejąć gospodarstwo. Ale był bardzo mądrym i oczytanym człowiekiem. W domu nie miał telewizora. Uważał, że to złodziej czasu. Miał za to całe ściany w półkach z książkami. Gdy zaczęłam spędzać na wsi wakacje, przytargał ze strychu cały kufer z książkami swojego dzieciństwa.
Razem śmialiśmy się z przygód Tomka Sawyera i płakaliśmy nad losem „Małej księżniczki”. To wujek nauczył mnie jeździć na rowerze. I prowadzić traktor. Gdy pewnego dnia wróciłam do domu zapłakana, tylko jemu przyznałam się w końcu, co się stało.
– Bo Maciek i Olek mnie zaczepiają. Szczypią i ciągną za warkocz.
Wuj wyjaśnił mi, że to pewnie dlatego, że mnie lubią.
– Pamiętaj, że chłopcy w tym wieku to dziwne stworzenia. Nie bardzo wiedzą, jak wyrażać swoje uczucia. Następnym razem powiedz im, że jak chcą zwrócić na siebie twoją uwagę, to niech ci kupią kwiatki. Zobaczysz, zawstydzą się i dadzą spokój.
Wuj udzielił mi też innej rady:
– Pamiętaj. Jak jakiś chłopak będzie chciał kiedyś zrobić ci coś, na co nie masz ochoty – najlepszy sposób to kopnąć takiego między nogi. Zawsze działa.
Z tej rady skorzystałam raz
Trochę na wyrost. Nie zorientowałam się, że to były końskie, ale jednak zaloty. Potem w ramach przeprosin musiałam iść z tym chłopakiem do kina. Ale to było kilka lat później, w czasie moich ostatnich wakacji na wsi. Miałam już wtedy 15 lat.
I bardzo nie chciałam jechać na wieś. Uważałam, że jestem już wystarczająco dorosła, żeby jechać z koleżankami pod namiot. Rok później postawiłam na swoim. Zamiast na wieś pojechałam na obóz żeglarski. Od tamtej pory widywałam wuja dużo rzadziej. Ale i tak przez całe liceum i studia – ile razy miałam jakiś problem – dzwoniłam do niego.
Zawsze mnie wysłuchał i zawsze pomógł. Nie wiem jak to robił, ale jego wyroki w sprawach damsko-męskich zawsze były trafne. W maturalnej klasie pożaliłam się wujkowi na Jacka. Że chyba nie traktuje mnie poważnie, że zapomina o umówionych spotkaniach, nie odbiera telefonu, a potem przeprasza.
– Bardzo jest wtedy miło, ale to chyba jednak tak nie powinno być. Co robić? – zapytałam.
– Jagoda, powinnaś z nim natychmiast skończyć. Musisz się szanować, nie możesz pozwolić się tak traktować. Bo będzie gorzej – wujek nie miał wątpliwości.
Nie posłuchałam
Bo Jacek znowu przyszedł, czarował, dawał prezenty. Zdecydowałam, że pójdę z nim na studniówkę. Jeszcze trzy dni wcześniej chwalił mi się, że ma już garnitur i pytał, w jakim kolorze mam sukienkę, bo dobierze do niej krawat. Umówiliśmy się przed szkołą. Czekałam pół godziny. W końcu weszłam do szkoły sama. Najadłam się wstydu, gdy musiałam zgłosić wychowawczyni, że nie będę tańczyć poloneza – bo nie mam partnera.
Jacek odezwał się w poniedziałek.
– Wybacz, maleńka, wpadli koledzy, mieli flaszkę, karty i ta studniówka mi zupełnie wyleciała z głowy. Zobaczysz, jakoś ci to wynagrodzę – zaczął czarować.
Tym razem wiedziałam, co robić. Posłałam go do wszystkich diabłów. Gdy pod koniec studiów poznałam Alka, poczułam, że to jest ten, z którym chcę założyć rodzinę. Ale zanim się zdeklarowałam – postanowiłam, że muszę go przedstawić wujowi. I poprosić o opinię.
Po weekendzie na wsi wujek wziął mnie na bok
– Trzymaj się go. To solidny gość. I zakochany w tobie do szaleństwa.
Jesteśmy już razem 16 lat. Mamy dwie cudowne córki. Jak zawsze – wujek miał rację. Niestety, tak jakoś wyszło, że po ślubie i urodzeniu dzieci miałam coraz mniej czasu. Oczywiście, wujek był i na chrzcinach, i na komuniach, ale nie mieliśmy nawet czasu porozmawiać.
Wakacje na wsi odkładałam z roku na rok. W pewnej chwili kontakt ograniczył się do telefonu z życzeniami w Wigilię i Wielkanoc. Kilka miesięcy temu zadzwoniła kuzynka Jola.
– Z wujkiem słabo. Ma kłopoty z sercem. Chciałby się z tobą zobaczyć. Wpadnijcie – prosiła.
Zapewniałam, że jasne, że może za tydzień. Ale ciągle coś nas zatrzymywało. Jola pisała ponaglające SMS-y. Tydzień temu zadzwoniła znowu.
– Wujek nie żyje. Pogrzeb w czwartek. Mam nadzieję, że znajdziesz czas – oznajmiła chłodno.
Wstyd się przyznać, ale nawet wtedy nie znalazłam czasu, żeby o wujku pomyśleć. Pojechałam na pogrzeb sama. Na stypie nie zostałam. Trzy dni temu znalazłam w skrzynce list.
„To pismo wujka...?!” – pomyślałam i rozerwałam kopertę.
„Kochana Jagódko. Jeżeli czytasz ten list, to znaczy, że ja już nie żyję i że nie zdążyliśmy porozmawiać. Nie mam o to do ciebie pretensji, wiem, jak jesteś zajęta”.
Zrobiło mi się wstyd. Przecież wiedziałam, że wuj choruje. I że chce się ze mną zobaczyć. Jak mogłam?
„Przepraszam, wujku. Nie tak mnie wychowałeś” – pomyślałam.
Żałowałam, że nie da się cofnąć czasu. Wróciłam do listu. Na kolejnych stronach wujek wspominał nasze wspólne wakacje. Przypomniało mi się, że gdzieś mam album ze zdjęciami z tamtych lat. Wywaliłam do góry dnem całe biurko. Jest! Ja na źrebaku. Ja na wozie z sianem. Ja z kuzynkami na plaży nad rzeką...
Czytałam słowa wujka i przeglądałam album
A po policzkach leciały mi łzy.
„Chciałem ci powiedzieć, że byłaś zawsze wspaniałą dziewczynką. Bystrą, ciekawą świata. Zawsze sobie myślałem, że twój ojciec powinien żałować, że cię nie chciał poznać. Cóż – jego strata – mój zysk. Nigdy ci o tym nie powiedziałem, ale kiedyś odnalazłem Stefana. Miałaś wtedy kilka lat. Próbowałem mu przemówić do rozumu. Ale nic nie wskórałem”
Czułam, że serce mi pęka..
„Uwierz mi, nic nie straciłaś, nie poznając tego człowieka. Mówi się, że dziewczynki szukają mężów na podobieństwo ojców. Alek to wspaniały facet. Lubię myśleć, że jest jednak bardziej podobny do mnie niż do Stefana. Ola i Julka bardzo mi przypominają ciebie. Szkoda, że nigdy nie mogły do mnie przyjechać na wakacje. Wiesz, dzieci powinny mieć kontakt ze starszymi. To je uczy szacunku dla rodziny, tradycji”.
Jak ja się nienawidziłam, czytając te słowa. Jak mogłam się zachować tak bezdusznie po tym, co dla mnie zrobił?
„Przekaż im, proszę ode mnie, że choć mało mnie znały, bardzo dużo o nich myślałem. Niech pamiętają, że mają własny rozum i żeby nigdy nie pozwoliły nikomu sobą poniewierać. Jagódko. Bądź szczęśliwa, zasługujesz na to. Do zobaczenia po drugiej stronie. Twój kochający wuj Witold”.
Wiem, że jest już za późno
Ale i tak jeszcze tamtego wieczoru zawołałam do siebie córki i zaczęłam im opowiadać o wujku Witku. Razem oglądałyśmy zdjęcia. Przeczytałam im też fragmenty listu. Choćby się waliło i paliło – w weekend zabiorę je na wieś. Pójdziemy zapalić lampkę na cmentarzu.
Pokażę im, gdzie kiedyś spadłam z wozu i gdzie ganiałam krowę, która uciekła z pastwiska.
„Obiecuję ci, wujku, że nigdy nie zostaniesz zapomniany” – wyszeptałam do jego fotografii.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Ono uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”