„Wolałbym gryźć piach niż przyjąć pieniądze od teściowej. Już i tak ma mnie za nieudacznika, który nie umie utrzymać rodziny”

mężczyzna, który ma kłopoty finansowe fot. Adobe Stock, JustLife
„– Wiem, że dziś kochasz Bartka i uważasz, że to ten jedyny. Ale wkrótce zrozumiesz, że to pomyłka i będziesz żałować, że za niego wyszłaś. Bo co on ci może dać? Biedna będziesz przy nim jak mysz kościelna... – dobiegł mnie z salonu szept teściowej”.
/ 30.10.2022 22:00
mężczyzna, który ma kłopoty finansowe fot. Adobe Stock, JustLife

Mama Iwony nie była zachwycona, gdy dowiedziała się, że jej córka przyjęła moje oświadczyny. Myślę, że wymarzyła sobie na zięcia chłopaka z szanowanej i najlepiej jeszcze majętnej rodziny. A tu trafił się biedak z domu dziecka. Ale choć była zawiedziona, uszanowała wybór jedynaczki. Niedługo przed ślubem zaprosiła nas nawet do siebie na uroczysty obiad i była dla mnie bardzo miła. Czar prysł, gdy wyszedłem na chwilę do toalety.

– Wiem, że dziś kochasz Bartka i uważasz, że to ten jedyny. Ale wkrótce zrozumiesz, że to pomyłka i będziesz żałować, że za niego wyszłaś. Bo co on ci może dać? Biedna będziesz przy nim jak mysz kościelna... – dobiegł mnie z salonu szept teściowej. Iwona broniła mnie jak lwica, ale i tak ogarnęła mnie złość. Nie podobało mi się, że matka ukochanej tak nisko mnie ceni. Przecież miałem wykształcenie, świetną pracę.

W pierwszej chwili chciałem wparować do salonu i powiedzieć teściowej, co myślę o jej krzywdzącej opinii, ale się powstrzymałem. Nie chciałem sprawiać przykrości Iwonie. Policzyłem więc do dziesięciu, żeby opanować nerwy, trzy razy głęboko wciągnąłem powietrze, a potem jak gdyby nigdy nic wróciłem do stołu i z uśmiechem na twarzy dokończyłem obiad. Tamtego popołudnia obiecałem sobie jednak, że udowodnię teściowej, że nie jestem pomyłką, a jej córka dokonała właściwego wyboru.

Pomoc od teściowej? Wszystko tylko nie to!

Przez następne lata harowałem jak wół, by żonie, a wkrótce także naszym dzieciom, bliźniakom Agatce i Jackowi, niczego nie brakowało. I z dumą muszę przyznać, szło mi całkiem nieźle. Może nie opływaliśmy w luksusy, ale też nie liczyliśmy każdego grosza. Stać nas było na raty kredytu za mieszkanie, wakacje, przyjemności. Kiedy więc teściowa wpadała do nas w odwiedziny i pytała, jak nam się wiedzie, odpowiadałem, że znakomicie.

– Naprawdę nie potrzebujecie choćby niewielkiego zastrzyku gotówki? Mam w banku trochę oszczędności…

– To niech je mama trzyma na czarną godzinę. Nam wystarcza to, co mamy – odpowiadałem.

– Skoro tak… Ale pamiętaj, gdybyście potrzebowali finansowego wsparcia, możecie na mnie liczyć. Wystarczy tylko powiedzieć. Macie przecież tyle zobowiązań i rachunków. A dzieci też kosztują. Na pewno jest wam ciężko…

– Dziękuję, będę pamiętał. Ale jak już powiedziałem, radzimy sobie – uśmiechnąłem się, a w duchu pomyślałem, że prędzej piekło zamarznie, niż poproszę ją o pomoc lub pozwolę na to żonie.

Bo choć wtedy już dogadywałem się z teściową całkiem nieźle, ciągle pamiętałem, co powiedziała do córki w trakcie tamtego obiadu, kiedy jeszcze byliśmy narzeczeństwem. Tamte słowa tkwiły w moim sercu jak zadra.

Mówi się, że wszystko, co dobre, kiedyś się kończy, a po latach tłustych muszą w końcu nadejść chude. Tak było i u nas. Pół roku temu moja firma zakończyła działalność w Polsce i straciłem pracę. Na szczęście szybko znalazłem nowe zajęcie, ale za mniejsze pieniądze. Może gdyby nie ta inflacja, szalone podwyżki cen i rat kredytów, jakoś byśmy dopięli domowy budżet. A tak? Choć cięliśmy wydatki jak szaleni, pojawiła się w nim całkiem pokaźna dziura. Kilka dni temu stało się jasne, że bez wsparcia sobie nie poradzimy.

– Zaraz zadzwonię do mamy. Na pewno nas poratuje – oświadczyła Iwona.

– Mowy nie ma! Tylko nie do niej! – aż podskoczyłem.

– Dlaczego? – zdziwiła się.

– Bo… Po co ma wiedzieć, że nam się gorzej wiedzie? Będzie się martwić… Lepiej popytam znajomych. Na pewno ktoś nam pożyczy parę złotych na miesiąc czy dwa. A przez ten czas znajdę dodatkowe zajęcie – próbowałem odwieść ją od tego pomysłu.

– Zwariowałeś? Nasi znajomi sami ledwie wiążą koniec z końcem. Wiem, bo z nimi rozmawiałam na ten temat. A mama nieraz proponowała pomoc. Jestem przekona, że nie odmówi – odparła i zanim zdążyłem zareagować, wystukała numer do teściowej.

Kwadrans później usłyszałem, że przyjedzie do nas z pieniędzmi następnego dnia. Ta wiadomość wcale mnie nie ucieszyła. Prawdę mówiąc, poczułem się fatalnie. Cierpiała moja ambicja i duma. Przecież obiecałem sobie, że nigdy nie przyjmę pomocy od teściowej. Oczami wyobraźni już widziałem, jak wręcza pieniądze córce, a na mnie patrzy z pogardą jak na nieudacznika, który nie potrafi zapewnić bytu rodzinie.

Tak mnie to zabolało i przeraziło, że obdzwoniłem wszystkich znajomych, licząc na to, że ktoś jednak udzieli mi pożyczki, i gdy teściowa przyjedzie, będę mógł powiedzieć, że pomoc jest niepotrzebna. Niestety, tak jak podejrzewała żona, nie dość, że odmówili, to jeszcze powiedzieli, że sami szukają na gwałt pieniędzy. Dotarło do mnie, że czy mi się to podoba, czy nie, będę musiał zmierzyć się z rzeczywistością.

Powiedziałem, co mi leży na sercu

Teściowa przyjechała z samego rana. Przywitała się z córką, wycałowała wnuki, a potem zaciągnęła mnie do kuchni.

– Tu jest to, o czym rozmawiałam wczoraj z Iwonką – wsunęła mi do ręki kopertę.

– A dlaczego mnie to mama daje? Trzeba było dać jej! – warknąłem, bo myślałem, że chce mnie poniżyć.

– Jak to dlaczego? Przecież to ty jesteś głową rodziny – uśmiechnęła się.

Aż mnie zamurowało.

– Słucham? Dziękuję… Oddam w ratach najszybciej, jak to będzie możliwe… Rozglądam się właśnie za jakimś dodatkowym zajęciem. A kolega wspominał, że może załatwi mi lepiej płatną pracę u siebie – zacząłem tłumaczyć.

– Spokojnie, nie spieszy mi się. To, co zarabiam, w zupełności mi wystarcza. Naprawdę bardzo chętnie pomogę. Zwłaszcza gdy widzę, jak bardzo się starasz, ile robisz dla rodziny…

– To nie uważa mnie mama za pomyłkę? – wyrwało mi się.

– Że co? Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? – wybałuszyła oczy.

– Sam nie wiem, tak mi się jakoś powiedziało – zmieszałem się.

– Akurat! Trochę cię już nam i wiem, że tu nie ma żadnego przypadku. A więc?  świdrowała mnie wzrokiem. Czułem, że nie odpuści, dopóki nie wyznam prawdy.

– Pamięta mama ten obiad niedługo przed naszym ślubem z Iwoną?

– Pamiętam… Było bardzo miło…

– Rzeczywiście, ale tylko do czasu. Gdy wyszedłem na chwilę z salonu, powiedziała mama Iwonie, że wkrótce będzie żałować, że się ze mną związała, że nasze małżeństwo to pomyłka… – wykrztusiłem.

Teściowa zrobiła dziwną minę. Chyba było jej wstyd

Dosłownie zasypała mnie pochwałami

– Gdy wyszedłeś z salonu?

– Tak…

– Czyli miałeś tego nie usłyszeć? 

– Ale usłyszałem. Przez przypadek, ale stało się. I nie było mi przyjemnie – westchnąłem.

Teściowa zamyśliła się.

– No dobrze, przyznaję, miałam wątpliwości. I to bardzo duże. Jak każda matka martwiłam się o przyszłość córki. Ale już się nie martwię. I to od dawna. I wiesz, co myślę?

– Co?

– Że moja Iwonka nie mogła lepiej trafić. Jesteś zaradny, pracowity, odpowiedzialny, opiekuńczy, kochający. Takiego zięcia nie mogłam sobie wymarzyć.

– Mówi mama poważnie? – nie dowierzałem jeszcze.

– Jak najpoważniej! Jestem z ciebie bardzo dumna. Jednego tylko żałuję.

– Czego?

– Że ci tego nie powiedziałam wcześniej. Ale skąd mogłam wiedzieć, że wtedy podsłuchiwałeś…

– Nie podsłuchiwałem, tylko przypadkiem usłyszałem – udałem oburzenie.

– Niech ci będzie – zachichotała, a potem nagle spoważniała. – A z oddawaniem pieniędzy nie musisz się spieszyć. Prawdę mówiąc, w ogóle możesz ich nie oddawać. Nie chcę, żebyś zaharowywał się na śmierć, brał dodatkową pracę. Chcę, żebyś miał także czas dla żony, dzieci, na odpoczynek.

– Ale mamo…

– Żadne mamo! Tobie będzie łatwiej, a mnie sprawisz przyjemność, że okazałam się wreszcie pomocna – uśmiechnęła się, a potem odwróciła się na pięcie i szybko wyszła. Chwilę później bawiła się już z wnukami.

W zasadzie jestem silnym i opanowanym facetem. Ale tamtego dnia trochę się rozkleiłem. Wzruszyły mnie te wszystkie pochwały. Ale pieniądze tak czy inaczej oddam, bo taki mam charakter. Wiem jednak, że gdy – nie daj Boże – następnym razem wpadniemy w tarapaty, to bez żadnych oporów poproszę teściową o pomoc.

Czytaj także:
„Byłam w kropce i nie wiedziałam, co zrobić. Sąsiad chwiał dać mi pomocną dłoń, lecz najpierw ja miałam >>dać<< mu coś innego”
„Wsadziłam mamę do domu starców, bo ważniejsza była dla mnie praca. Los ukarał mnie za bycie samolubną i wyrodną córką”
„Zaciągnęłam do łóżka wykładowcę, miałam gdzieś, że ma rodzinę. Chciałam tylko jednego, a potem już mógł wracać do żoneczki"

Redakcja poleca

REKLAMA