„Wnuczka to niewdzięcznica. Pół nocy lepiłam dla niej pierogi, by finalnie usłyszeć, że smarkula syfu jeść nie będzie”

zdenerwowana starsza kobieta fot. Getty Images, aquaArts studio
„– Tak, nie jem mięsa! Nikt ci tego nie powiedział? Mam już prawie 15 lat, a nikt nie traktuje mnie poważnie! – podniosła głos”.
/ 01.03.2024 19:15
zdenerwowana starsza kobieta fot. Getty Images, aquaArts studio

Naprawdę się ucieszyłam, kiedy moja córka spytała, czy Madzia mogłaby przyjechać do mnie na pierwsze dwa tygodnie wakacji. Mieszkają daleko, przez co naprawdę rzadko ją widuję. 

Cieszyłam się z jej przyjazdu

– Jesteś pewna, że sobie poradzisz, mamo? – obawiała się Tereska. – Przecież masz mnóstwo pracy w ogrodzie i nie tylko...

– Przecież Magda ma już czternaście lat, to nie jest malutka dziewczynka – przypomniałam jej. – Jeżeli poproszę ją o pomoc, na pewno mi pomoże, prawda? Jedźcie z Waldkiem na urlop, odpocznijcie, naprawdę wam się to należy.

– Jesteś wspaniała, mamo – odetchnęła córka. – Cieszę się, że to rozumiesz.

Przecież to oczywiste. Nie ma nic dziwnego w tym, że dwoje dorosłych ludzi chce spędzić trochę czasu we dwoje. Trzeba dbać o nasze relacje, bo inaczej w najlepszym wypadku małżeństwo zamieni się w dobrze prosperującą firmę albo upadającą...

– Kochanie, Magda na pewno nie będzie tu narzekać na nudę. Byle tylko pogoda była OK – próbowałam uspokoić Tereskę. – Przecież blisko mieszkają kuzynki, ma tu kilka przyjaciółek z czasów, kiedy przyjeżdżała częściej, jest jezioro i las. Czego więcej może potrzebować dziecko, aby dobrze się bawić?

Przygotowałam się perfekcyjnie

Ustaliłyśmy, że moja córka odprowadzi ją do pociągu, a ja będę czekać na nią na stacji. Przygotowywałam się na przyjazd wnuczki tak, jakbym miała gościć królową. Odmalowałam na biało pokój mojej córki na strychu, zawiesiłam nowe zasłony, ustawiłam nawet świeże kwiaty w wazonie.

Na dzień przed jej przyjazdem upiekłam tort z truskawkami i bitą śmietaną, przygotowałam pierogi z mięsem na obiad – przecież zawsze je uwielbiała. Byłam zmęczona, ale zadowolona: wreszcie mogłam coś zrobić dla kogoś innego, a nie tylko dla siebie!

Kiedy Madzia wyszła z pociągu, prawie jej nie rozpoznałam, a nie dlatego, że urosła – tego przecież się spodziewałam. Ale nie sądziłam, że moja wnuczka będzie nosić czarne ubrania podczas największych upałów... Do tego ciężkie skórzane buty aż do kolan. Można przecież dostać udaru!

Nie była rozmowna

Myślałam, że podczas jazdy do domu pogadamy sobie, ale ona od razu założyła słuchawki na uszy. "Może to i lepiej" – mówiłam do siebie. – "Przynajmniej mogę skupić się na prowadzeniu samochodu".

– Ojej, babciu! –krzyknęła, gdy zatrzymałam samochód na podwórku. – Te drzewa tak urosły! A dom jakby się skurczył – w końcu zdjęła z uszu słuchawki i pobiegła przywitać się z kotami, które leniły leżały na schodach. – Też bym chciała mieć kota – powiedziała. – Ale nie ma opcji. Tata ma alergię. Szkoda.

– Będziesz miała tu z nimi tyle zabawy, że ci się znudzą –odparłam, machając ręką. –Tylko ich nie dokarmiaj, mają stałe godziny posiłków.

Zaprowadziłam ją do małego pokoju na piętrze i powiedziałam, że wrócę, jak tylko podgrzeję obiad. Niech trochę odpocznie po podróży. Usmażyłam pierogi i poszłam po nią. Gdy weszłam do pokoju, naprawdę się przestraszyłam!

Byłam w szoku

Na dopiero co odmalowanych ścianach wisiał plakat, z patrzył na mnie jakiś nieznajomy. Miał rozwiane włosy i pomalowane oczy. Wyglądał strasznie!

To był idol mojej wnuczki. Słuchała jego piosenek non-stop. Powiedziała mi nawet jak na imię, ale było ono tak dziwne, że od razu zapomniałam.

Bez tego nigdzie nie idę – dodała, pokazując mi swoje słuchawki.

Cóż, my byłyśmy fankami Skaldów. Dla naszych rodziców oni też byli jak z innej planety. W końcu młodość ma swoje prawa. Moja wnuczka się zmieniła, ale tak już bywa. Trzeba to zaakceptować.

"Może kiedy lepiej się poznamy, te różnice przestaną być aż tak wyraźne?" – przyszło mi do głowy.

Usiłowałam się pocieszyć, ale w głębi duszy byłam na siebie zła za to, jak mało jestem tolerancyjna. Okazało się, że jestem jak te wredne baby ze wsi, które całe dnie plotkują, nie zostawiając na nikim suchej nitki.

– Przestań mówić bzdury, Matylda– upomniałam się na głos. – Przecież to twoja wnuczka!

Miała pretensje

W końcu Madzia przyszła na obiad i mogłam odetchnąć, bo przynajmniej zmieniła te ciężkie buty na tenisówki. Atmosfera się poprawiła, ale tylko na chwilę. Ostrożnie wciągnęła powietrze nosem i zapytała:

– Babciu, czy ty ugotowałaś jakąś padlinę na obiad?! – zapytała z niepokojem.

Padlina?! Co ona w ogóle wygaduje?!

– Kochanie, mięso na pierogi było naprawdę świeże! – uspokoiłam ją z pełnym przekonaniem.

Spojrzała na mnie z oburzeniem, aż w końcu zaczęła się śmiać:

– Na pewno nie wiesz, że nie jem mięsa, co? Jestem wegetarianką!

– Co?!

– Tak, nie jem mięsa! Nikt ci tego nie powiedział, co? Mam już prawie piętnaście lat i, cholera, nikt nie traktuje mnie poważnie! – podniosła głos. – Nawet moja własna mama!

– Kochanie, nie przeklinaj – zdołałam wydusić z siebie tylko tyle.

Siedziała przy kuchennym stole z fochem, a ja zastanawiałam się, po co pół nocy stałam nad stolnicą, lepiąc pierogi. Jednocześnie myślałam nad tym, co mam podać jej na obiad.

Byłam załamana

– Mam wędzoną rybę – zaproponowałam z niechęcią, czując, że spełnienie marzeń o idealnych wakacjach z wnuczką właśnie się oddala. – Może zjesz? Ze świeżym pieczywem.

– A ryba to, co niby jest? Kwiat? – machnęła ręką. – Przecież ją też ktoś zabił!

Usiadłam przy stole i po prostu zaczęłam wpatrywać się w okno. Byłam zła na córkę, że postawiła mnie w takiej sytuacji. Naprawdę aż tak bardzo spieszyła się na swój wyjazd, że nie mogła powiedzieć mi o tym, że moja wnuczka nie je mięsa?

– Powiedz mi w takim razie, co ty tak właściwie jesz – powiedziałam cicho.

Madzia odpowiedziała, że je wszystko: warzywa, owoce, jajka, ser... Pod warunkiem, że za to nikt nie musiał oddać życia, które – jak każdy wie – jest najcenniejsze. A poza tym kotlety sojowe!

– Co powiesz na tort z bitą śmietaną i truskawkami? – zapytałam, prawie płacząc, bo te wszystkie produkty sojowe mnie przytłoczyły. Przecież ja nawet nie wiem, jak wyglądają, a co dopiero jak je ugotować!

– Oczywiście! – wnuczka uśmiechnęła się od ucha do ucha, a ja na moment poczułam ulgę. – Sama upiekłaś tort? Wspaniale!

W końcu się uśmiechnęłyśmy

Przyniosłam ciasto, ukroiłam kawałek i z radością patrzyłam, jak chętnie je zjada. Natychmiast poczułam ulgę. Zastanawiałam się tylko nad tym, co zrobimy, kiedy odwiedzi nas rodzina. Już widzę minę ciotek, kiedy Magda powie, że mordują zwierzęta! Lepiej od razu zapytam, co planuje.

– OK – zgodziła się niechętnie.

– Powiemy, że po prostu jestem uczulona na białko. Może być?

– Ale przecież nie powinno się kłamać – zmartwiłam się.

– To nie jest kłamstwo, to jest dyplomacja – oznajmiła wnuczka. – Przecież nie muszę mówić wszystkim o swoim życiu!

Okazało się, że moja wnuczka to naprawdę sympatyczna, a jednocześnie rozsądna osoba. Szkoda tylko, że wyznaje te swoje bzdurne teorie na temat jedzenia. Dla mnie mogłaby przecież zrobić wyjątek. Przez cały życie gotowałam mięso, nie będę teraz zmieniać przyzwyczajeń. Ale z drugiej strony, przecież nie mogę jej przez dwa tygodnie karmić tylko ciastem! 

Czytaj także: „Rocznicę ślubu świętowałam z teściową. Mąż w tym czasie kotłował się w pieleszach z sąsiadką”
„Nakryłam męża z kochaną w jego gabinecie. Próbował mi wmówić, że się potknął i na nią upadł. Dureń myśli, że uwierzę”
„Uciekłam sprzed ołtarza. Nie żałuję, dzięki temu poznałam miłość życia i jestem szczęśliwa jak nigdy”

 

Redakcja poleca

REKLAMA