Długo czekałam na to, aby moja jedyna córka się ustatkowała. Niestety, przy okazji postanowiła zerwać z przeszłością. Dosłownie.
– Już nie mogę… – Marta rzuciła torbę i zwaliła się z hukiem na krzesło w kuchni, jakby nie miała sił chodzić. – Już nie daję rady z tymi starymi. Zabierz mnie do siebie – spojrzała błagalnie swoimi ogromnymi, zielonymi oczami.
Pogładziłam jej włosy. Nigdy nie byłyśmy specjalnie sobie bliskie, ale wiedziałam, że tylko ja rozumiem, co czuje moja nieszczęśliwa wnuczka. Marta ma 15 lat. Tyle samo, ile Iza – jej mama, kiedy pewnego dnia w tej samej kuchni powiedziała mi o ciąży… Omal nie zemdlałam wtedy z wrażenia. Byłam na nią wściekła, nie tak miało wyglądać jej życie! Ale przez myśl mi nie przeszło, że mogłaby nie urodzić.
– Marek jest ojcem? – zapytałam wtedy.
– Tak – rozpłakała się Iza.
Z Markiem od dwóch lat byli parą, lecz nie sądziłam, że robią te rzeczy. Po pierwszym szoku spotkaliśmy się z jego rodzicami. Nie kryli zaskoczenia, że chcemy pomóc córce wychować dziecko, ale ponieważ Marek też się uparł, odpuścili. Jednak zapowiedzieli stanowczo, że ich syn nie zrezygnuje z dobrego liceum i pójdzie na studia. W końcu z czegoś będzie musiał utrzymać malucha.
Miała dość opieki nad dzieckiem
Nie protestowaliśmy. Miałam nadzieję, że Iza podąży śladami swojego chłopca, a może nawet i przyszłego męża. Nie naciskaliśmy na ślub. To znaczy, ja nie naciskałam, bo mąż pieklił się, że córka jako panna chodzi z brzuchem. Próbowałam namówić ich na ceremonię, obiecywałam pomóc wychować dziecko, ale rodzice Marka nie chcieli słyszeć o tym.
Sądziłam, że zmienią zdanie, gdy zobaczą maluszka, jednak miłość Izy i Marka skończyła się już tydzień później. Nie, Marek nie wyparł się córeczki. Wręcz przeciwnie, zawsze o nią dbał. Nawet na studiach podejmował dorywcze prace, żeby mieć na alimenty dla małej i dodatkowe drobiazgi. Tylko wypaliło się jego uczucie do Izy, i to już w czasie jej ciąży. Najpierw przestał ją odwiedzać, potem odbierać telefony. Sama nie wiem, jakim cudem zdążył na poród do szpitala.
Małą pokochał, o Izie nie chciał słyszeć
Każde ich spotkanie kończyło się wielką awanturą. Jej pretensjami, że zniszczył jej młodość i groźbami, że odbierze mu prawa do Marty. Jego cynicznymi uwagami, że ona żyje na koszt jego i rodziców. Że nie dba o małą, jest zapatrzoną w siebie egoistką, co nie było prawdą.
Przez kilka lat Iza była samotną matką. Nie powiem, starała się na swój, młodzieńczy sposób sprostać obowiązkom. Czasami nawet ją podziwiałam za upór, z jakim skończyła liceum i dwuletnie studium, jednak potem, kiedy znalazła pracę, jakby coś w niej pękło. Po latach opieki nad małą, moja córka oznajmiła, że zmęczyło ją dziecko i musi zadbać o własne życie.
Zaczęła coraz częściej zostawiać z nami Martusię i znikać z domu. Wyjeżdżać ze znajomymi na wakacje czy na weekendy, wychodzić do klubów. Z tego powodu nieraz pokłócili się z Markiem.
– Myślisz, że tylko tobie wolno umawiać się z dziewczynami? Co chwilę przywozisz tu inną ciocię! – wrzeszczała, gdy zwracał jej uwagę. – Jak chcesz, to sobie Martę weź, ja chętnie pożyję i postudiuję na twój koszt.
Wtedy Marek wypominał Izie, że on nie studiuje na jej koszt, i że regularnie płaci na córkę.
– A ty zachowujesz się jak jakaś głupia pannica ganiająca za byle facetem. Słyszałem na mieście – nie pozostawał jej dłużny.
– Oni wcale nie są gorsi od ciebie!
Nasza córka ustatkowała się, dopiero kiedy poznała Adama. O kilka lat starszy od niej chłopak wydawał się odpowiednim kandydatem na męża i zastępczego ojca. Chyba nawet spodobał się dziesięcioletniej Martusi, tak bardzo spragnionej spokoju i normalnego domu z rodzicami.
Pozbyli się jej jak starej zabawki
Młodzi zamieszkali razem i zabrali do siebie Martę. Chyba nawet przez jakiś czas poprawiły się relacje między jej rodzicami. Ale kiedy wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, w życiu naszej wnuczki pojawiła się ciocia Ala – żona Marka.
Od początku nienawidziła naszej małej i wcale się z tym nie kryła. Serce mi się krajało, gdy widziałam, że traktuje tę dziewczynkę niczym rywalkę i robi wszystko, aby mąż miał jak najmniej czasu dla córki. Rozliczała go z każdego prezentu, nie kryjąc zdumienia, że obsypuje córkę tyloma podarkami i płaci za jej społeczną szkołę, skoro ta może się uczyć w normalnej, darmowej podstawówce. Odchorowywała każde ich spotkanie i wspólny wyjazd. Dostawała ataków migreny albo podejrzanych gorączek.
Marek starał się tłumaczyć obu swym kobietom, a przy okazji także Izie, że potrzeba czasu, by się do siebie przyzwyczaiły, ale nie widziałam w Alicji materiału na matkę. Mój mąż także był wobec niej sceptyczny. O ile Adam wydawał się dobrym opiekunem dla naszej wnusi, o tyle Ala była jak zła macocha z bajek. Sytuacja jeszcze pogorszyła się, kiedy sama stała się matką bliźniąt.
Marek nagle przestał odwiedzać córkę
Przestał mieć dla niej czas, wymawiał się obowiązkami, a tak naprawdę zajął się swoją rodziną i życiem. Wyprowadził się na drugi koniec Polski, bo tam dostał propozycję odpowiedniej pracy, i oprócz comiesięcznego przelewu na konto nic go już nie łączyło z córką.
Adam też nie okazał się lepszy, gdy Iza zaszła w ciążę. Myślałam, że chociaż ona uszanuje uczucia córki, ale młodsze dziecko całkowicie zawładnęło jej sercem. Izabela zaczęła zachowywać się tak, jakby straciła zainteresowanie Martą, postąpiła z nią jak z bezużyteczną zabawką, którą po latach rzuca się w kąt. Tyle tylko, że jej córka nie była zabawką. Miała uczucia i coraz częściej kierowała swoją złość i rozgoryczenie na młodszą siostrę.
– Okropne dziewuszysko! – krzyczała Iza, kiedy mała Tamara znowu płakała przez Martę.
W końcu, po wielu telefonicznych rozmowach wymusiła na Marku, żeby zabrał ją do siebie. Przynajmniej na rok. Wróciła po sześciu miesiącach. Wychudzona i przybita.
– Mój boże, dziecko, co się z tobą stało? – przywarłam do niej przerażona i usłyszałam opowieść, jak to została darmową niańką dla bliźniąt.
Nie wytrzymała ze zmęczenia i kiedyś omal nie spaliła domu
Za karę musiała wrócić do matki, która bynajmniej nie przyjęła jej z otwartymi ramionami, i co chwila wypominała Marcie, jaką to jest złą córką i siostrą dla swojego przyrodniego rodzeństwa, darmozjadem i leniem.
Nie mogłam tego słuchać, jednak nie miałam odwagi, żeby zabrać Martę od córki. Nie czułam się na siłach, by zająć się dojrzewającą nastolatką. Zwłaszcza że nigdy nie pałałyśmy do siebie miłością. Niby rozumiałam to dziecko, lecz ona zawsze wolała mojego męża. A jej dziadek, podobnie zresztą jak Iza, należał do wygodnych. Chętnie przyjąłby w swoim domu Martę, lecz to ja na co dzień musiałabym ją nadzorować.
Nie chciałam, więc wychodzić przed orkiestrę i zabierać Marty, bo zwyczajnie bałam się takiego wyzwania. Cierpiałam, przyglądając się jej nieszczęściu, ale czekałam, aż to ona pierwsza zaproponuje przeprowadzkę. Dopiero wtedy mogłabym z nią ustalić zasady naszego wspólnego życia pod jednym dachem. I to wreszcie nastąpiło dzisiaj.
– Bardzo chętnie się tobą zajmę, Martusiu – odpowiedziałam więc, a ona przestała ukrywać łzy i rozpłakała się, wtulając się w moje ramiona.
Tego samego wieczora zabraliśmy jej rzeczy. Bez żalu pożegnała się z mamą i Adamem. Na młodszą siostrę nawet nie spojrzała. Było mi przykro patrzeć, jak Iza oddycha z ulgą, jakby zrzucała z siebie ciężar. A przecież to była jej córka, a nie wstydliwe brzemię.
– Dobrze, że mam was – powiedziała Marta, uśmiechając się. – Dobrze, że mam ciebie, babciu – pocałowała mnie w policzek.
W tamtej chwili obiecałam sobie, że zrobię dla niej wszystko. I dopilnuję, by szukając miłości, jakiej nie dali jej rodzice, nie uległa pokusie jakiegoś narwanego chłopaka i nie została zbyt wcześnie matką.
Bo najpierw musi przede wszystkim nauczyć się być dzieckiem.
Czytaj także:
„Zostawiłam odpowiedzialnego faceta, posłuchałam się psychologa. Tak naprawdę on chciał mnie uwieść, a nie doradzić”
„Żeby zarobić na moje studia, mama wyjechała do Włoch usługiwać bogatym staruszkom. Zakochała się i zapomniała o córce”
„Po ciąży żona brzydziła się mną, więc nic dziwnego, że szukałem uciech u innej. Nareszcie czuję smak kobiety”