Obserwowałam małżeństwo rodziców z perspektywy dziecka. Dziś wiem, jak bardzo myliłam się w ich ocenie. Moja matka zawsze była piękną kobietą. Piękną i niedostępną. Nie należała nigdy do matek, do których dziecko może podbiec i nie zważając na to, czy ma brudne ręce, przytulić się i dostać buziaka. Moja mama była chłodna.
Zimna i delikatna mama
Wysoka, smukła, idąc na swoich niebosiężnych obcasach seksownie kołysała biodrami. Patrzyłam na nią z zachwytem, odchylając głowę. A kiedy raz na jakiś czas chciałam ją spontanicznie objąć, natychmiast łapała mnie za dłonie i odpychała – delikatnie, lecz stanowczo. A potem składała jeden pocałunek na moim czole. Był lekki jak muśnięcie i zdecydowanie za mało czuły, ale musiał mi wystarczyć.
Mama pracowała w sklepie z milanowskimi jedwabiami. Były piękne i delikatne, tak jak ona. Siedziałam sobie cichutko w kąciku na niewielkim stołeczku, a mama obsługiwała klientki. Pokazywała im kwieciste jedwabie układające się niczym skrzydła motyla. Potrafiła zachęcić kobiety do kupna, pokazać, jak piękną suknię będzie można wyczarować z materiału, która nie tylko je ozdobi, ale kto wie, może także odmieni ich życie. Myślę, że sprzedawała im nie tylko te materiały, ale i marzenia. Zrozumiałam to po jakimś czasie.
Nie musiała pracować
A czy moja mama miała jakieś marzenia? Jako dziecko nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Wydawało się przecież, że ma wszystko. Mój ojciec, znany w miasteczku stomatolog, powtarzał, że nawet nie musiałaby pracować, gdyby tylko chciała. Prowadził przecież prywatny gabinet i zapewniał nam życie na bardzo wysokim poziomie. Mówił jeszcze coś, czego wtedy nie rozumiałam, że gdyby nie on, to mama by zmarniała na tej swojej wsi.
Dopiero po latach powiązałam fakty, że babcia, która hoduje kurki i ma krowę, jest mamą mojej mamy, która wychowała się w tym gospodarstwie bez żadnych wygód. Uwielbiałam jeździć na wakacje do babci, ale pod koniec zawsze byłam już zmęczona brakiem wanny i normalnej ubikacji.
Wtedy, jako mała dziewczynka, byłam przekonana, że moja mama jest szczęśliwa. No, bo jak można nie być szczęśliwym w otoczeniu tych wszystkich pięknych rzeczy, które wypełniały nasz dom? Moi rodzice bardzo się kochali – tak przynajmniej wtedy sądziłam. Wychodzili często gdzieś razem, a to do kina, a to do znajomych. Tata wtedy zawsze mówił do mamy:
– Ubierz się pięknie.
A ona robiła posłusznie wszystko, czego sobie życzył. Zawsze z lekkim uśmiechem i nieobecnym wyrazem twarzy.
Jako dziecko myślałam, że jest wspaniała i byłam dumna z tego, że jest moją mamą. Jako nastolatka byłam zazdrosna o jej urodę i myślałam o niej, że jest zimna jak posąg i pozbawiona wszelkich uczuć. Zastanawiałam się, jak ojciec może wytrzymać z kimś takim. Ale jemu to najwyraźniej odpowiadało.
Całowała się jak nastolatka
Byłam pewna, że moja mama jest niezdolna do okazywania czułości. Jak bardzo się myliłam, zrozumiałam pewnego jesiennego dnia, gdy pojechałam z moją maturalną klasą do Kudowy Zdroju na wycieczkę. Mama akurat była tam w sanatorium. Wyjeżdżała często na rozmaite kuracje. Podobno miała słabe nerwy – tak mówił tata. Chciałam się koniecznie z nią wtedy zobaczyć, to przecież normalne. Dzwoniłam do niej na komórkę, ale nie odbierała. Już myślałam, że nie uda nam się spotkać przed moim wyjazdem, kiedy nagle ją zobaczyłam.
Siedziała w parku na ławce z jakimś obcym mężczyzną i całowali się jak nastolatki. W pierwszej chwili nawet jej nie poznałam, bo do głowy by mi nie przyszło, że moja matka, taka sztywna na co dzień, może się tak zachowywać. Zwyczajnie mnie zatkało. Po chwili jednak podbiegłam do niej i wykrzyczałam jej prosto w twarz:
– Jak możesz?!
A potem uciekłam. Dzwoniła do mnie na komórkę, ale nie odebrałam.
Naskarżyłam ojcu...
Kiedy wróciła z tego sanatorium przed czasem, już wiedziała, że powiedziałam o wszystkim ojcu. Nie zamierzałam przed nim niczego ukrywać. Byłam ukochaną córeczką tatusia, ale zawsze musiałam walczyć o jego względy z matką. Skorzystałam z okazji, aby to zmienić.
Ojciec szalał. Widziałam, że cierpi, bo została urażona jego męska duma. Przeprowadził wtedy z matką poważną rozmowę. Powiedział jej, iż może odejść, ale z niczym. Albo zostać z nim i nadal mieć wszystko. Została. Gardziłam nią po tym wydarzeniu. Byłam pewna, że tata chciał ją zatrzymać z miłości, a ona została z nim tylko dla pieniędzy.
Po tym, jak ją wydałam, jeszcze bardziej zamknęła się w sobie. Początkowo usiłowała ze mną o tym porozmawiać, ale ja nie chciałam. Na każdym kroku demonstrowałam solidarność z ojcem. Wycofała się, bo nie miała innego wyjścia.
A on okazał się jeszcze gorszy
Byłam pewna, że po tym ciosie małżeństwo moich rodziców jest w stanie już wszystko przetrwać. Oczywiście, dzięki ojcu, który kocha mamę. Nie przewidziałam jednego, że tata też może mieć romans… Zakochał się w swojej nowej pomocy dentystycznej, dziewczynie niewiele starszej ode mnie. Wydawała mi się strasznie zahukana. Nic dziwnego, pochodziła ze wsi. Nie miałam pojęcia, co ojciec w niej zobaczył, że postanowił opuścić dla niej mamę, którą podobno kochał nad życie. Wyprowadził się z domu, kupił mieszkanie. Po kilku miesiącach jego nowa żona, odmieniona nie do poznania, w modnych ciuchach i dyskretnym makijażu, była już w ciąży.
Długo winiłam matkę
Poczułam się nagle, jakbym straciła oboje rodziców. Niby żyli niedaleko mnie, ale oddaliliśmy się od siebie emocjonalnie. Winiłam za to matkę i jej romans. Uważałam, że znajdując sobie kochanka dała ojcu zielone światło, aby postąpił tak samo. Cieszyłam się, widząc, jak cierpi, jak się zapada w sobie, marnieje w samotności. Uważałam, że sobie na to zasłużyła.
Coś więcej niż tylko czubek własnego nosa zaczęłam zauważać, gdy raz czy drugi przypadkiem spotkałam na ulicy ojca z jego nową żoną i ze zdumieniem odkryłam, że ta wesoła niegdyś dziewczyna zamienia się w posąg, jakim była przy nim także moja matka.
Tajemnicę odkryła przede mną ciotka, która powiedziała mi szczerze, że mój ojciec zawsze był zimnym draniem, który kobietę uważał nie tyle za człowieka, co za swoją wizytówkę, wyznacznik statusu społecznego.
– Tłamsił twoją matkę, wysysał z niej uczucia. Był emocjonalnym wampirem, potworem. Nie dawał jej miłości, sprawił, że stała się lodowata i pozbawiona emocji.
Miała prawo pokochać innego
Wtedy zupełnie inaczej spojrzałam na ten pocałunek, którym moja matka obdarzała tamtego człowieka w sanatorium. „Czyżby to była z jej strony rozpaczliwa próba udowodnienia sobie, że jest jeszcze zdolna do gorącego uczucia?” – zastanawiałam się.
– Naprawdę pokochałam Olgierda – przyznała niespodziewanie szczerze, kiedy ją o to zapytałam.
– To dlaczego teraz, gdy już jesteś wolna, nie odnajdziesz go? – byłam zdziwiona jej marazmem.
– Po pierwsze, to przecież nie wiem, czy nadal jest samotny czy już w związku. A po drugie, ja chyba nie jestem zdolna do uczucia, nie chciałabym go skrzywdzić.
Poddała się – zrozumiałam. W pierwszej chwili nie sądziłam, że mogę, a nawet powinnam coś z tym zrobić i jakoś jej pomóc. Ale po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że moja piękna niegdyś matka zaniedbuje się i coraz bardziej zamyka w sobie. „Chyba ma depresję…” – pomyślałam.
Musiałam to naprawić
Nie wiem, w którym momencie zrozumiałam, że powinnam spróbować naprawić to, co zepsułam, bo tylko wtedy przestanę czuć się winna. Ale jak miałam odnaleźć tego mężczyznę, skoro znałam tylko jego imię: Olgierd.
Pomoc przyszła z zupełnie niespodziewanej strony. Na jednym z rodzinnych spotkań spotkałam się z drugą żoną mojego ojca. Beata chyba nie czuła się tam zbyt dobrze, w każdym razie wypiła trochę więcej niż powinna. I kiedy jej dokuczałam z powodu rozbicia mojej rodziny, popłakała się. A potem powiedziała mi, że zazdrościła mojej matce nie tylko przystojnego męża, ale i kochanka, który za nią szalał.
– Skąd wiesz o kochanku i skąd masz pewność, że on za nią szalał? – zapytałam zdumiona.
– Bo twój ojciec zabrał matce telefon. Trzymał tę komórkę w swoim gabinecie i fanatycznie czytał miłosne SMS-y, które tamten wysyłał jeszcze długo po tym, jak twoja matka z nim zerwała. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i też je przeczytałam. Były… takie piękne…
– Jest jeszcze gdzieś ta komórka? – ożywiłam się.
Pytanie było z góry skazane na porażkę, bo kto trzyma komórkę przez pięć lat, a tyle upłynęło od romansu mojej matki.
– A po co ci ona? – zdziwiła się Beata.
– Potrzebuję numer do tego faceta! – powiedziałam.
– Jak będę mogła, to go dla ciebie zdobędę – obiecała Beata.
Nie wiem, dlaczego to zrobiła. Może chciała odkupić winy? Jeśli tak, to jej się udało. Znalazła bowiem starą komórkę mojej matki u ojca w gabinecie i podała mi numer do Olgierda.
Zadzwoniłam do niego z duszą na ramieniu, modląc się, żeby numer był aktualny, a Olgierd nadal wolny i chciał spotkać się z moją mamą. Gdy odebrał, odetchnęłam. Zdziwił się z powodu mojego telefonu, potem ucieszył, a na koniec zmartwił.
– A dlaczego Joanna nie zadzwoniła sama? Czy ona na pewno będzie chciała się ze mną spotkać? – zapytał z rezerwą.
– Tak! – zapewniłam go.
– W takim razie przyjadę – obiecał.
Tego dnia, gdy byliśmy umówieni, przygotowałam pyszną kolację. Mama dopytywała, co to za okazja, ale nie powiedziałam jej. Poprosiłam ją tylko, aby ładnie się ubrała i poszła otworzyć drzwi, gdy zadzwoni dzwonek. Zrobiła to i…
Wyszłam dyskretne z domu, kiedy stali oboje z Olgierdem w przedpokoju, trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy. A mama promieniała wewnętrznym światłem, jakim świeci tylko kobieta szczęśliwa.
Czytaj także: „Zamieszkaliśmy u teściów i moje życie zmieniło się w piekło. Na każdym kroku słyszałam, że zaszłam w ciążę dla kasy”
Gdy mąż odszedł, a mój biznes padł, trafiłam wraz z synem do zapadłej wioski. Tak zaczęło się moje nowe, lepsze życie”
„Szef gapił się na moją koleżankę z wywieszonym językiem. Zwęszyła okazję. Owinęła go wokół palca, by ugrać awans”