„Wieniec na grobie mamy jeszcze nie usechł, a ojciec już chce się żenić. Nową macochę znalazł w portalu randkowym”

facet fot. iStock by Getty Images, Viktor_Gladkov
„Miałem do niego pretensje, że nie odwiedza mamy, szczególnie że ciągle o niego dopytywała. Po tym, jak wyzdrowiała, pozornie wszystko się unormowało, czyli on dalej ją krytykował przy każdej okazji, a ona nie odzywała się słowem”.
/ 05.09.2024 11:15
facet fot. iStock by Getty Images, Viktor_Gladkov

Jeszcze całkiem niedawno, gdyby ktoś spytał mnie o to, czy moi rodzice tworzyli udane małżeństwo, raczej bym to potwierdził. No bo jak inaczej, skoro wytrzymali razem prawie cztery dekady? Miewali w życiu lepsze i gorsze chwile, ale mimo wszystko byli razem. Widocznie dobrze im się układało, bo raczej nie rozważali rozstania. Oboje mieli możliwość zakończenia tego związku, a jednak tego nie uczynili.

Wydawali się zakochani

Tata był od mamy starszy o dwanaście lat. Wiem od niego, że sporo czasu zabrało mu przekonanie jej, żeby powiedziała „tak”. Ich pierwsze spotkanie miało miejsce, kiedy zaczął pracę jako nauczyciel fizyki w jej szkole średniej. Mama wtedy zdawała maturę i kompletnie go nie zauważała, mimo że jemu już wtedy wpadła w oko.

Ojciec był niezwykle przystojny i potrafił oczarować płeć piękną, dlatego też błyskawicznie zawrócił w głowie niejednej uczennicy. Jednak ta, na której mu szczególnie zależało, zdawała się być całkowicie odporna na jego wdzięki. Jej ambicją było dostać się na studia medyczne, więc poświęcała cały swój czas na naukę. Nie zaprzątała sobie głowy romansami, a już na pewno nie z nauczycielem.

Ojciec zdawał sobie sprawę, że póki dziewczyna nie skończy szkoły, nie może liczyć na jej względy. Zamierzał rozpocząć starania o jej rękę, gdy tylko dostanie się na wymarzony kierunek lekarski. Niestety, zabrakło jej paru punktów i została umieszczona na liście rezerwowej. W związku z tym podjęła pracę w charakterze salowej w szpitalu, aby zdobyć dodatkowe punkty, które w przyszłym roku miały zwiększyć jej szanse na przyjęcie na wymarzone studia. Jej obowiązki wymagały czasem dojazdów do szpitala, również na nocne zmiany, co tata postrzegał jako okazję dla siebie.

Omotał ją

Jeździł wysłużonym volkswagenem, dlatego zaproponował mamie wspólne dojazdy. Stwierdził, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której podróżowałaby samotnie. Mama miała wątpliwości odnośnie do przyjęcia jego wsparcia, ale placówka medyczna mieściła się na obrzeżach miasta, a droga do przystanku była dość długa.

Przystała na ofertę taty, który dzięki temu osiągnął swój cel. Miał świadomość, że wykorzysta nadarzającą się okazję. Zauroczył mamę, owinął sobie wokół palca, sprawił, że się w nim zakochała.

Z miłości do swojej wybranki porzucił marnie opłacaną pracę w szkole i zaczął produkować z kumplem sztuczną biżuterię. Trzeba było jeszcze namówić sprzedawczynie z targowiska, żeby kupowały te koraliki akurat u niego. Niepotrzebna mu była do tego mądrość zdobyta na studiach, a bardziej prezencja i gadane, a akurat tego zawsze miał pod dostatkiem.

Mama po paru miesiącach mordęgi w szpitalu doszła do wniosku, że to chyba nie jest zajęcie dla niej. Gdy rozmyślała nad swoją przyszłością, tata poprosił ją o rękę. Nie była do końca przekonana, ale ten atrakcyjny facet, który tak usilnie o nią zabiegał, chyba ją zaintrygował. Czuła się mile połechtana, że zrezygnował dla niej z pracy w szkole, mimo że marzył o etacie na uczelni.

Dał jej słowo

– Pragnę, abyś miała wszystko, na co zasługujesz – zapewniał. – Ze mną u boku na pewno będziesz miała wszystkiego pod dostatkiem.

Uwierzyła w to, co mówił i stanęła z nim na ślubnym kobiercu, składając przysięgę, że będzie z nim na dobre i na złe. Najbliżsi mojej mamy oraz ludzie z jej otoczenia nie dowierzali własnym oczom, bo nikt nie przypuszczał, że zdecyduje się na taki krok. Wtedy jednak sądziła, że postępuje słusznie, ponieważ tata darzył ją autentycznym uczuciem. Ona też go szczerze pokochała.

Jak głoszą plotki, gdy tata i mama zaczęli ze sobą chodzić, tatuś był nią zachwycony. Nie przeszkadzało mu nawet to, że mama kompletnie nie umiała gotować i on sam musiał opanować tę sztukę.

– Raz Hania wpadła na genialny pomysł, żeby dosypać mąki ziemniaczanej do ciasta, bo zabrakło jej zwykłej pszennej. Myślała, że jak je razem wymiesza, to nikomu nie będzie to robiło różnicy! – chichotał z rozbawieniem. – No ale wyszło jak wyszło, tym ciastem można by nabijać armaty, takie było twarde.

Skończyły się zachwyty

Za każdym razem, gdy sięgam pamięcią do lat dziecięcych, przypominam sobie, jak moja mamusia każdego ranka przygotowywała dla nas pyszne, cieniutkie placuszki, które tak bardzo uwielbialiśmy. Do tego zawsze dawała nam gorące kakao w termosie. Chociaż to właśnie mamę darzyliśmy tak wielką miłością, w naszych oczach nie ona, lecz tata był prawdziwym filarem naszej rodziny.

Mama sprawiała wrażenie trochę roztargnionej i mającej skłonność do zapominania o różnych rzeczach. Zdarzyło się niejednokrotnie, że ja oraz mój brat, będąc jeszcze w wieku wczesnoszkolnym, czuliśmy się od niej dużo bardziej dojrzali.

Nikt z nas nie potrafi sobie przypomnieć momentu, w którym ojciec zaczął inaczej traktować mamę. Z biegiem czasu coraz bardziej ją ganił. To musiało narastać po cichu i powoli, aż w końcu doszło do tego, że tata non stop wypominał jej wszystkie potknięcia. Ciągle i przy każdej okazji. Nie tylko wtedy, gdy byliśmy sami, ale również przy innych ludziach.

– Nie umiesz nic porządnie zrobić – marudził, twierdząc, że kiepsko pierze jego koszule i słabo je odprasowuje, a gdy robi zakupy, ciągle nie pamięta, jaką odmianę jabłek on woli.

Traktował ją z góry

Cały czas narzekał na mamę, mówiąc, że jest bałaganiarą i za dużo papla, choć tak naprawdę nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Kiedy ja i mój brat byliśmy na tyle dorośli, żeby pójść na swoje, ojciec jeszcze potrafił robić mamie uwagi w miarę normalnym głosem.

Myślałem wtedy, że wie, co gada, że zależy mu na dobru mamy i ma rację w tym, co mówi. Dopiero moja żona uświadomiła mi, że tata traktuje mamę z kpiną i ironią, a momentami wręcz jawnie z niej drwi!

– Skarbie, gdybyś się tak do mnie odnosił, to już byśmy nie byli razem. On ją normalnie wykańcza tymi swoimi docinkami – usłyszałem od niej. – Nie mam pojęcia, czemu twoja mama wciąż z nim jest. Jakby się rozwiodła, to by zgarnęła połowę tego, co mają, a może i jakieś alimenty by jej przyznali. W końcu też ma prawo do czegoś z tej firmy, którą twój stary założył, kiedy ona zajmowała się tobą i twoim bratem.

Pierwsze sygnały, że tata nie traktuje mamy tak, jak powinien, pojawiły się w momencie, gdy trafiła do szpitala z powodu choroby. Mimo że ja i moja małżonka regularnie ją odwiedzaliśmy, on praktycznie w ogóle tam nie zaglądał. Nagle odkrył w sobie niechęć do personelu medycznego – jak wielu facetów, cierpiał na lęk przed ludźmi w białych kitlach.

W ogóle się nie przejął

Nie dałem wiary jego słowom, bo jeszcze nigdy nie zachowywał się w taki sposób względem żadnego lekarza. Byłem przekonany, że kłamie i miałem do niego pretensje o to, że nie odwiedza mamy, szczególnie że ciągle o niego dopytywała. Po tym, jak wyzdrowiała, pozornie wszystko się unormowało, czyli on dalej ją krytykował przy każdej okazji, a ona nie odzywała się słowem.

Gdy po roku ponownie zachorowała, co prawda wezwał pogotowie, ale nawet nie raczył pojechać do szpitala. Mama odeszła kilka dni później.

Spodziewałem się, że tata będzie rozpaczał, gdy jej zabraknie. W końcu dzielili życie przez blisko cztery dekady. Moje małżeństwo trwało ledwie jedną czwartą tego, a mimo to wiedziałem, że niesamowicie brakowałoby mi mojej drugiej połówki, gdyby nagle odeszła.

Tuż po ostatnim pożegnaniu mamy zasugerowałem tacie, aby wprowadził się do nas. Sądziłem, że w ten sposób mniej dotkliwie odczuje pustkę po jej stracie.

Nie przystał na propozycję

Trzy miesiące po tym, jak odbył się pogrzeb, razem z moją żoną i naszymi dziećmi pojechaliśmy na ferie zimowe. Nasza nieobecność trwała dwa tygodnie. Po powrocie do domu zadzwoniłem do taty z zaproszeniem na weekendowy obiad.

– Niestety, nie dam rady się pojawić. Mam inne plany na ten dzień – powiedział.

„Co go tak bardzo zajmuje, że nie może się u nas pojawić…?” – myślałem.

– Wnuczki nie mogą się doczekać spotkania z tobą. Na pewno będą dopytywać, czemu dziadziuś do nas nie dotarł – oznajmiłem, trzymając telefon przy uchu.

– No to wytłumacz im, że właśnie się żenię – usłyszałem w odpowiedzi.

W pierwszej chwili myślałem, że się przesłyszałem albo że to tylko taki dowcip. Ale to prawda… On bierze ślub! Oniemiałem z wrażenia. W końcu ani słowem o tym nie wspomniał! Nawet nie raczył nas uprzedzić ani zaprosić na ceremonię!

– Kim ona jest?!

– To nie jest ktoś, kogo znasz – wykręcił się od odpowiedzi.

Miałem dosyć

Tata zawsze ukrywał swoje sprawy, ale tym razem poszedł za daleko. Przemycił do naszej rodziny jakąś obcą kobietę bocznymi drzwiami, w ogóle mnie o tym nie informując?! Co niby powinienem powiedzieć naszym dzieciom?

– Mama nie wiedziała, że masz kogoś na boku? – Wkurzyłem się, bo tylko tak mogłem wytłumaczyć sobie ten jego ekspresowy ślub.

Nigdy bym nie przypuszczał, że bardziej zrani mnie, gdy temu zaprzeczy.

– Nic z tych rzeczy! Magdę spotkałem dopiero po tym, jak Hania odeszła. Na stronie z ogłoszeniami randkowymi – stwierdził bez emocji. – Pomimo tego, że mam prawie siedemdziesiąt lat, wciąż mam swoje potrzeby – rzucił z nutą zadowolenia.

Nie miałem ochoty tego słuchać. Tak szybko udało mu się znaleźć kogoś na miejsce mamy?

– Przecież ci mówiłam, że on nigdy nie cenił twojej matki – moja żona tylko pogorszyła sprawę.

Jak można brać ślub, kiedy okres żałoby jeszcze trwa?!

Mój ojciec to drań

Po wielu latach w końcu przejrzałem na oczy i zrozumiałem, że żona miała słuszność. Przez całe moje życie ojciec upokarzał mamę. To była cudowna kobieta, ale on nam wmawiał, że sobie nie radzi i bez jego pomocy byłaby bezradna. Kto wie, może nawet jej samej to wmówił, bo mimo jego okropnego zachowania nie zdecydowała się go zostawić?

Zastanawiam się, czy ona darzyła go mimo wszystko uczuciem i puszczała w niepamięć to, że nie poświęca jej zbyt wiele uwagi, ponieważ ufała, że on także ją kocha? Nigdy się tego nie dowiem, ale jedno wiem na pewno: gdyby zdawała sobie sprawę, że niedługo po jej odejściu z tego świata on szybko stanie na ślubnym kobiercu z kimś innym, z pewnością zupełnie zmieniłaby swoje nastawienie do niego.

Dostrzegłaby w nim to, co ja widzę teraz – wyrachowanego egocentryka.

Maciek, 37 lat

Czytaj także:
„Mąż ciągle krytykował moje zapędy malarskie. Miał jednak duszę artysty, bo szybko docenił wdzięki mojej nauczycielki”
„Laska z portalu randkowego rozpalała mnie do czerwoności. Na spotkaniu liczyłem na zbliżenie, ale nie z własną żoną”
„Mąż myślał, że baraszkowanie z kochanką ujdzie mu na sucho. Zemściłam się tak, że sam błagał o to, by mógł odejść”

Redakcja poleca

REKLAMA