„Córka z łap jednego idioty, wpadła w ramiona kolejnego krętacza. Szkoda, że naiwniaczka nie widzi, że krzywdzi dziecko”

matka i płacząca córka fot. Adobe Stock, JenkoAtaman
„Widziałam, że od jakiegoś czasu moja córka z kimś się spotyka i cieszyłam się z tego. Nie chciałam być za bardzo wścibska, więc nie wypytywałam jej, kim jest ten mężczyzna. Czekałam, że córka sama mi powie o nim więcej, jednak Julka, która zawsze ze wszystkiego mi się zwierzała, tym razem milczała. A mnie serce czasem mocniej zakłuło, jakimś niedobrym przeczuciem, coś musiało być chyba nie tak”.
/ 04.05.2023 18:30
matka i płacząca córka fot. Adobe Stock, JenkoAtaman

Z bólem w sercu patrzyłam, jak nie układa się mojej córce. I to od samego początku jej dorosłego życia. Wydawało mi się, że wychowałam ją na rozsądną dziewczynę, która wie, co jest ważne i ważniejsze w życiu. Jednak, podczas gdy jej koleżanki z liceum rozpoczynały studia, Julka musiała przygotowywać się do bycia matką.

Pamiętam, jak wtedy pod koniec wakacji przyszła do mnie do kuchni i przypatrywała się w milczeniu, jak przygotowuję ogórki i paprykę do słoików.

– Zawsze takie pyszne te marynaty robisz – westchnęła. – Dobrze by było, jakby teraz też ci się udały – skubnęła kawałek papryki.

– A czemu ty się tak nagle ogórkami interesujesz? – spojrzałam na nią uważnie.

Julka znowu westchnęła, widać było, że zbiera siły do wyrzucenia z siebie tego, z czym tu do mnie przyszła.

– Bo przydadzą się... – odparła Julka.  – Na przyjęcie weselne, Marek już zaklepał termin na połowę października…

W pierwszej chwili jej nie zrozumiałam. 

– Mamo, jestem ciąży i byliśmy już w urzędzie – Julka popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem. – Ja wiem, że cię zawiodłam, że nie o tym myślałaś dla mnie, chciałaś, żebym studiowała, a ja… – zamilkła, opuszczając wzrok.

I co ja mogłam wtedy jej powiedzieć. Że rzeczywiście mnie zawiodła, że jej życie teraz radykalnie się zmieni, że nie jest przygotowana do tak odpowiedzialnych obowiązków. Ale to przecież była moja ukochana córeczka i jakiekolwiek miałam plany wobec niej, nie były teraz ważne. Ważna była ona i jej dziecko, mój wnuk. Julka potrzebowała teraz mojego wsparcia

Podniosłam się szybko z krzesła, objęłam ją, utuliłam, jak gdyby ona sama była jeszcze malutką dziewczynką.

– Dziecko jest zawsze powodem do wielkiej radości, więc trzeba się cieszyć, nie smucić, kochanie – ucałowałam ją. 

– Przecież wiesz, że ja ci pomogę, zawsze możesz na mnie liczyć.

Wierzyłam, że miłość ich uniesie

Julka była zbyt młoda na zakładanie rodziny, tak zresztą, jak jej o rok starszy chłopak. Oboje dopiero co skończyli średnie szkoły, byli bez konkretnego zawodu, bez mieszkania, nie mieli pracy ani pieniędzy. Ja samotnie wychowywałam córkę, więc poznałam życie z jego najgorszej strony. Ale miałam przynajmniej teraz nadzieję, że młodzi potrafią wspólnie przezwyciężyć wszelkie trudności, kochali się przecież. Wierzyłam, że miłość ich uniesie na swoich skrzydłach…

Zamieszkali u mnie, a gdy urodził się Olek, zajęłam się dzieciaczkiem, żeby córka mogła wrócić na studia i do pracy. I chociaż czasem brakowało mi siły, moje zdrowie od dawna nie było najlepsze, to zaciskałam zęby, nie skarżyłam się, tylko robiłam to, co do mnie należało. A mój wnuk był dla mnie prawdziwą radością i wynagradzał mi wszystkie złe chwile. A tych nie brakowało.

Martwiłam się młodymi, widziałam, że nie układa im się zbyt dobrze. Marka chyba małżeństwo i ojcostwo przerosło, był bardzo młody, chciał się bawić, korzystać z życia, tak, jak jego koledzy. A tu same obowiązki, praca, potem dom, żona, dziecko… Był przemęczony, tak zresztą jak Julka. Coraz częściej słyszałam ich podniesione głosy, wzajemne pretensje, oskarżenia, mniej lub bardziej słuszne. A potem milczenie, coraz późniejsze powroty zięcia do domu, jego niechętne odzywki i spojrzenia. Wiedziałam, że ich miłość się zmęczyła.

W pewnym momencie los się do nich uśmiechnął, moja teściowa zapisała swoje niewielkie, dwupokojowe mieszkanie właśnie Julci, swojej najmłodszej wnuczce. Chciała jej tym samym zrekompensować chyba brak ojca, który zostawił nas dawno temu. Widziałam radość młodych, cieszyłam się razem z nimi, dałam im wtedy wszystkie oszczędności, żeby wypieścili to swoje własne gniazdko. Sądziłam, że teraz wszystko im się poukłada, gdy będą na swoim. Julka skończy studia, znajdzie dobrą pracę, Olek pójdzie do przedszkola…

Los chciał inaczej

Gdy któregoś dnia pojechałam, żeby zająć się jak zwykle Olkiem, zastałam córkę we łzach. Była tak roztrzęsiona, że z trudem udało mi się ją uspokoić.

Wyprowadził się – powiedziała Julka, gdy na chwilę udało się jej przestać płakać. – I wyjeżdża do Anglii za tydzień, tam są jego kumple, ściągają go…

– No to może dobrze, zarobi trochę pieniędzy, będzie wam lżej – próbowałam jakoś załagodzić sytuację. – A ja ci pomogę przy małym przecież.

– Mamo, czy ty nic nie rozumiesz – krzyknęła Julka. – Marek mnie zostawił, powiedział, że ma dość, że on chce korzystać z życia, dopóki jest młody… A że ja mam gdzie mieszkać z dzieckiem, więc sobie poradzę.

Sądziłam, że to tylko kolejna kłótnia młodych, że się pogodzą. Ale Marek wyjechał, stwierdzając, że jak Julka chce, niech składa pozew o rozwód, bo on nie ma pieniędzy. A jak coś zarobi, to przyśle na dziecko.

– Powiedział, że mnie nie kocha – Julka zamyśliła się. – I wiesz, ja go też chyba nigdy nie kochałam, to, co brałam za miłość, było tylko zauroczeniem… A potem okazało się, że jestem w ciąży.

– Byliście za młodzi... – odparłam. – Ale teraz pamiętaj, że masz syna… On powinien być najważniejszy dla ciebie, o nim przede wszystkim powinnaś myśleć.

– Oj mamo, przecież wiem – Julka niecierpliwie potrząsnęła głową. – Ale to, że mam dziecko, nie znaczy, że mam być ciągle sama, że nie ma prawa do szczęścia i żeby sobie z kimś ułożyć życie.

– Oczywiście, że masz do tego prawo – podniosłam głos, bo córka trochę mnie wykurzyła takim gadaniem. – Ale zanim się zdecydujesz z kimś być, to musisz być pewna, że on nie będzie poniewierał twoim dzieckiem.

Nie wiedziałam, czy do Julki dotarło cokolwiek z tego, co do niej mówiłam, miała dopiero dwadzieścia trzy lata i strasznie bała się samotności. Bardzo chciała mieć kogoś. Rozumiałam te jej pragnienia, młodość ma swoje prawa, więc bez słowa zostawałam z Olkiem, gdy szła na jakąś imprezkę, albo gdy się czasem z kimś umówiła. Właściwie to zamieszkałam razem z nią i moim wnuczkiem, bo codzienne dojazdy z drugiego końca miasta były dla mnie zbyt uciążliwe. Poza tym, sytuacja finansowa zaczynała być coraz gorsza, Marek przysyłał nieregularnie jakieś śmieszne kwoty, Julka nie zarabiała dużo, wciąż jeszcze studiowała, więc nie mogła pracować na pełen etat, a moja renta też była niewielka. Zdecydowałyśmy więc, że wynajmiemy moje mieszkanie, a ja przeniosę się do nich. Wydawało mi się, że tak będzie wygodniej dla nas wszystkich.

Przestałam mieć swoje własne, prywatne życie. Dom mojej córki, jej dziecko, zakupy, gotowanie, sprzątanie, to teraz było moje życie… I chociaż nie do końca czułam się z tym dobrze, to wiedziałam, że jestem potrzebna Julce, jej dobro było dla mnie najważniejsze.

Serce czasem mocniej zakłuło

Widziałam, że od jakiegoś czasu moja córka z kimś się spotyka i cieszyłam się z tego. Wyglądała na zakochaną, odżyła, znowu była młodą, piękną dziewczyną, promieniała życiem i szczęściem. Nie chciałam być za bardzo wścibska, więc nie wypytywałam jej, kim jest ten mężczyzna. Z tego, co mi o nim czasem wspomniała, wiedziałam tylko, że ma na imię Kamil, jest rozwodnikiem i pracuje teraz na kontrakcie na Ukrainie, a do kraju wpada co jakiś czas na kilka dni. Czekałam, że córka sama mi powie o nim więcej, jednak Julka, która zawsze ze wszystkiego mi się zwierzała, tym razem milczała. A mnie serce czasem mocniej zakłuło, jakimś niedobrym przeczuciem, coś musiało być chyba nie tak.

Któregoś dnia Olek, którego właśnie odebrałam z przedszkola, zaczął mi opowiadać o wczorajszej wyprawie na lody i że ma nowe koleżanki. Aż trzy i że to są córeczki wujka Kamila. I że najbardziej lubi Asię, bo ma tyle lat, co on.

Nie mogłam udawać, nawet sama przed sobą, że spodobało mi się to, co usłyszałam od małego. Facet, z którym spotykała się Julka, miał trzy córeczki, najmłodsza była w wieku Olka… I natychmiast przyszła mi do głowy myśl, która nie dawała mi spokoju przez cały dzień. Co on takiego musiał zrobić swojej żonie, jak bardzo ją skrzywdzić, że mając troje małych dzieci, zdecydowała się na rozwód? 

Musiałam porozmawiać z Julką i jeszcze tego samego wieczoru zapytałam ją o tego mężczyznę.

– No, ale co ty chcesz wiedzieć, mamo? – spytała niecierpliwie. – Ja jestem dorosła, nie zapominaj o tym, i wiem, co robię.

– Jesteś tego pewna? – spojrzałam jej prosto w oczy. – On ma troje małych dzieci, czy ty wiesz, jakie to jest obciążenie dla waszego związku?

– To wina jego żony, że się rozwiedli – wzruszyła ramionami. – A Kamil dba o córki, płaci dwa tysiące alimentów, kupuje dziewczynkom ciuchy i zabawki… A ona utrudnia mu kontakty, na nic się nie zgadza, w ogóle to jakaś wariatka – mówiła wzburzona. – W dodatku zabrała mu wszystko, mieszkanie, działkę, on nawet nie ma gdzie mieszkać, jak przyjeżdża z Ukrainy, tuła się gdzieś po kolegach…

Przerażało mnie to, co mówiła moja córka. Jak mogła być tak naiwna? A gdy jeszcze powiedziała, że poznała go w Internecie i że jest starszy od niej o piętnaście lat, załamałam się zupełnie.

– Ja nie znam tego człowieka, to prawda – powiedziałam. – Ale znam życie i ty się naprawdę zastanów, dziewczyno, o co temu facetowi tak naprawdę chodzi.

– Ale co ty mówisz, mamo – obruszyła się Julka. – To, że jest po rozwodzie i że ma dzieci, to go już przekreśla w twoich oczach?

– Ja go nie osądzam, bo go nie znam – potrząsnęłam głową. – Ale ty też go nie znasz tak naprawdę i proszę cię, zanim się na coś zdecydujesz, spróbuj go lepiej poznać – spojrzałam jej w oczy. – Bo już raz się pomyliłaś.

– No właśnie – córka spojrzała na mnie prosząco. – Chcieliśmy wyjechać na weekend w góry, bo Kamil potem wraca, przyjedzie dopiero za dwa miesiące… Zostałabyś z Olkiem?

– Zostanę – odparłam jednym słowem, bo cóż więcej mogłam powiedzieć.

Wróciła po trzech dniach, nie, ona sfrunęła do domu jak jakiś rajski ptak. Biło od niej szczęście, radość życia, po prostu promieniała. Moja córka naprawdę była zakochana.

Pokazywała mi zdjęcia z tej wycieczki. Przyjrzałam się temu facetowi uważnie, sprawiał nawet całkiem dobre wrażenie. I był taki przystojny, no prawdziwe męskie ciacho, sama to musiałam uczciwie przyznać. Po prostu mężczyzna, nie taki chłopaczek, jak mój zięć, nic więc dziwnego, że tak zawrócił Julce w głowie. Opowiadała, jaki ten Kamil jest cudowny, jak się o nią troszczył, niczym nie musiała się zajmować, było tak pięknie, jak w jakiejś bajce.

– Tak mamo, być z Kamilem, to tak, jak żyć w jakimś śnie albo w bajce – zakończyła swoją opowieść.

A mnie zabrakło słów. Bo co jej miałam powiedzieć, że przebudzenia z takiego snu są zazwyczaj bardzo przykre? Nie chciałam, żeby znowu cierpiała przez mężczyznę, bałam się tego. Ale może ja nie miałam tym razem racji, może ona rzeczywiście znalazła kogoś wartościowego, kogoś na życie całe…

Jakiś miesiąc później Julka przyszła wieczorem do mojego pokoju. Leżałam już w łóżku, czytałam coś. Trochę się zdziwiłam tą jej wizytą, zazwyczaj o tej porze gadała z tym swoim Kamilem przez Skype’a czy komórkę.

– Coś się stało? – spytałam ją.

– Nie, tylko… – zawahała się, uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. – Tylko chciałam cię prosić, czy nie pojechałabyś na ten ostatni weekend miesiąca do siebie i nie wzięła Olka…

W pierwszej chwili nie zrozumiałam, o co jej chodzi.

– Jak to do siebie? – zdziwiłam się. – Myślałam, że tu jestem u siebie.

– No tak, ale mnie chodziło o to, żebyś pojechała do swojego domu – powiedziała, nie patrząc na mnie. – Bo Kamilowi udało się wziąć wolne i przyjedzie, no i… No wiesz, chcielibyśmy pobyć ze sobą.

– A co ja mam do tego? – wciąż jeszcze niczego nie rozumiałam.

– Bo Kamil będzie u mnie mieszkał, no i chcielibyśmy czuć się swobodnie – odparła Julka.

Zrobiło mi się gorąco, czułam, że zaczyna brakować mi powietrza. Wprost nie wierzyłam własnym uszom…

– Czy ty chcesz powiedzieć, że twoja matka i twoje dziecko mają usunąć się z domu, bo przyjeżdża jakiś facet, którego nawet dobrze nie znasz i chce zamieszkać tutaj, u ciebie? – głos mi drżał z gniewu. – I czuć się swobodnym? A my mu przeszkadzamy, czyś ty już całkiem zgłupiała?

– Oj, mamo, o nic robisz wielkie halo – Julka wzruszyła ramionami. – To tylko trzy dni.

– To nie o liczbę dni chodzi, tylko o sam fakt – strasznie źle się poczułam z tym, co usłyszałam od córki. – Dla ciebie ważniejszy jest obcy facet od własnego dziecka.

– To nie jest obcy facet, rozumiesz? – krzyknęła. – Nie nazywaj go tak.

– Nie mogę pojechać do swojego mieszkania – powiedziałam spokojnie, chociaż wszystko się we mnie gotowało. – Przecież tam są lokatorzy.

– To może jedźcie z Olkiem na weekend do babci – dopiero teraz córka spojrzała mi w oczy. – Ona się ucieszy z waszych odwiedzin.

Ręce mi opadły. Ta moja córka niczego nie rozumiała, całej tej niestosowności swojej prośby. Jakby miała jakieś klapki na oczach. Nie poznawałam własnego dziecka, nie zdawałam sobie dotąd sprawy, że ten mężczyzna może mieć na nią taki wpływ.

Julka wyszła, nie dokończyłyśmy tej rozmowy. A nazajutrz powiedziałam jej, że przecież pan Kamil może zatrzymać się w hotelu i jeżeli chcą być razem, to ja chętnie zostanę przy jej dziecku. Ale niech sobie wybije z głowy, że ja gdziekolwiek sobie w tym czasie pojadę. I do mojej mamy także nie.

Julka obraziła się na mnie. Prawie się nie odzywała, chodziła po domu nadąsana. A dwa dni później, po burzliwiej rozmowie na Skypie, której odgłosy dochodziły nawet do kuchni, wykrzyczała mi, że stoję na drodze do jej szczęścia. Bo Kamil nie zamierza się włóczyć po hotelach, a ona tym bardziej. Bo ma swoje mieszkanie i może zapraszać sobie tutaj, kogo zechce. A teraz Kamil stwierdził, że nie będzie stawał pomiędzy nią, a mną i lepiej będzie, jak zakończą tę znajomość.

– Myślałam, że mnie rozumiesz, jak kobieta kobietę – rozpłakała się. – Ale ty chcesz, żebym była całe życie sama, tak, jak ty byłaś…

Podeszłam do Julki, objęłam ją. Wiedziałam, że cierpi. Ale to nie ja byłam tak naprawdę przyczyną jej łez. Ten facet, to był kawał lepszego cwaniaka, byłam pewna, że pod płaszczykiem wielkiego uczucia, poszukał sobie młodej, naiwnej dziewczyny z mieszkaniem. Żeby miał się gdzie zatrzymywać, podczas swoich wypadów do kraju. Ale ja, mieszkając razem z nią, przeszkadzałam mu, więc chciał się mnie pozbyć. A gdy zrozumiał, że tak łatwo mu ze mną nie pójdzie, po prostu wycofał się, nie patrząc, jak bardzo tym rani Julkę. Takie to było jego wielkie uczucie do niej.

Ale nie mogłam jej tego powiedzieć tak prosto w oczy, nie uwierzyłaby mi, że naprawdę jest i była zbyt zaślepiona. I wtedy przyszło mi coś do głowy. Tylko jedna osoba mogła ją przekonać, że ten facet nie był wart jej uczucia. Jego była żona, matka jego trzech córeczek.

Czułam, że to krętacz

Znałam jej nazwisko, wiedziałam, że ma konto na Facebooku, Julka mi pokazywała kiedyś jej zdjęcia. Nawiązanie z nią kontaktu nie sprawiło mi większych trudności. Po pół godzinie rozmowy wiedziałam już wszystko, co powinnam wiedzieć. Teraz tylko musiałam powiedzieć o tym córce. Nie zamierzałam jej opowiadać o ciągłych zdradach tego faceta, o tym, co przeszła jego żona, gdy dowiedziała się na przykład, że podczas gdy ona rodziła jego dziecko w szpitalu, on zabawiał się z jakąś panienką w ich własnym mieszkaniu, w ich małżeńskim łóżku.

Ale chciałam, żeby Julka wiedziała, dlaczego ten dżentelmen nie chciał wynająć pokoju w hotelu, tylko tak bardzo naciskał, żeby zamieszkać u niej. Bo po prostu nie miał pieniędzy, po tym, jak komornik siadł mu na pensji i zabrał mu jej prawie siedemdziesiąt procent. Na poczet alimentów na jego córki, których nie płacił od dłuższego czasu. Nie pracował legalnie, żeby ich właśnie nie było z czego ściągnąć. A potem wyjechał za granicę, uciekł po prostu, myślał, że komornik go tam nie znajdzie. Ale się przeliczył.

Wiedziałam, że ta prawda o ukochanym zrani moją córkę. Ale lepiej, żeby teraz trochę pocierpiała, niż żeby obudziła się po dwóch czy trzech latach, znowu samotna, z drugim dzieckiem…

Julka była młoda, mądra, ładna, przed nią było całe życie. I wierzyłam, że znajdzie właściwego człowieka, z którym je spędzi. Takiego, który uszanuje też jej synka. Bo trudno się było tego spodziewać po facecie, który uciekł za granicę, żeby nie płacić na utrzymanie własnych córek. I może dobrze się stało, że poprosiła mnie wtedy o spędzenie tego weekendu u babci. Zabolało mnie to bardzo, ale serce matki potrafi znieść wiele. A dzięki temu cała prawda o tym niegodziwcu wyszła na jaw. Bo jak to zwykła mawiać moja mama, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Czytaj także:
„Mój ojciec porzucił matkę i założył nową rodzinę. Przykro mi, że moja córka ma dziadka, który w ogóle się nią nie interesuje”
„Ojciec nigdy się mną nie interesował, więc nie czułam potrzeby zapraszać go na ślub. Byłam w szoku, gdy i tak przyszedł”
„Dawny kochanek wrócił po latach, by zburzyć mój spokój. Chce być ojcem dla naszej córki, choć ona zna go jako... brata”

Redakcja poleca

REKLAMA