„Ojciec nigdy się mną nie interesował, więc nie czułam potrzeby zapraszać go na ślub. Byłam w szoku, gdy i tak przyszedł”

Nie zaprosiłam ojca na swój ślub fot. Adobe Stock, alipko
„Pochodzę z rozbitej rodziny. Moi rodzice rozeszli się, gdy miałam osiem lat. Ojciec lubił zaglądać do kieliszka. Co prawda nigdy nie uderzył ani mamy, ani mnie, ale wiele razy przez niego płakałyśmy. Nawet babcia. W końcu mama zdecydowała się na rozwód. Ojcu chyba było wszystko jedno, i tak alkohol był dla niego najważniejszy”.
/ 11.03.2023 17:15
Nie zaprosiłam ojca na swój ślub fot. Adobe Stock, alipko

Od jesieni jestem szczęśliwą mężatką, przedtem byłam szczęśliwą narzeczoną, choć tego słowa używała tylko moja babcia.

Kiedy ty, dziecko, przedstawisz mi tego twojego narzeczonego? – pytała za każdym razem, gdy przyjeżdżałam do domu z akademika. – Bo wiesz, muszę jeszcze koniecznie zatańczyć na twoim weselu – śmiała się.

I zatańczyła, z czego bardzo się cieszę, choć od zaręczyn do wesela minęły dwa lata. Chcieliśmy jednak skończyć studia, nie poprzestawać na licencjacie.

Bartka poznałam na studiach

Wcale nie na imprezie, nie przepadam za takimi rozrywkami. Co prawda od nich nie stronię, jednak uważam, że wszystko w rozsądnych granicach. Może jestem trochę staroświecka, ale to z tego powodu, że byłam wychowywana przez babcię. Z Bartkiem poznaliśmy się w poznańskiej Bibliotece Raczyńskich. Ilekroć jestem w Poznaniu, zawsze ciepło patrzę w stronę tego budynku.

– Cześć, kochanie! Zobacz, co przyniosłem! – Bartek triumfalnie postawił w progu pluszowego królika. Zapachniało mi Wielkanocą z dzieciństwa. 

– Większych nie było? – roześmiałam się.

– Wiesz, pomyślałem, żeby zaprosić twojego tatę…

Ta propozycja kompletnie mnie zaskoczyła Zastygłam. Wzruszenie odebrało mi mowę. Nie spodziewałam się takiej propozycji. Po raz kolejny przekonałam się, że mój mąż to wspaniały człowiek. W przeciwieństwie do niego, pochodzę z rozbitej rodziny. Moi rodzice rozeszli się, gdy miałam osiem lat. Ojciec lubił zaglądać do kieliszka. Co prawda nigdy nie uderzył ani mamy, ani mnie, ale wiele razy przez niego płakałyśmy. Nawet babcia. W końcu mama zdecydowała się na rozwód. Ojcu chyba było wszystko jedno, i tak wódka była dla niego najważniejsza. Zamieszkał u matki, na jakiś czas przepadł bez wieści. Wiem, że wyjechał za granicę. Wychowywałam się więc bez ojca. Mama była i jest cudowną kobietą, ciężko pracowała, żeby nas utrzymać.

Niedawno odważyła się ułożyć sobie życie na nowo

W sanatorium poznała pewnego starszego Niemca i po roku znajomości zdecydowała się wyemigrować z Polski. Hans był na naszym weselu jako partner mamy. Jakież było moje zdziwienie, gdy pod kościołem przed swoim ślubem zobaczyłam ojca. Stał nieco z boku, jakby bał się podejść. Nogi się pode mną ugięły. Nawet nie wysyłałam mu zaproszenia, bo nie wiedziałam gdzie. Babka ze strony ojca dawno zmarła, mieszkanie zajmował ktoś obcy. Początkowo wstydziłam się mówić o ojcu, ale Bartek mnie zrozumiał.

– To przecież nie twoja wina. Rodziny się nie wybiera.

Tym razem mój ojciec wyglądał na trzeźwego.

– Nie mogłem nie przyjść na ślub własnej córki – uśmiechnął się z zażenowaniem, próbując ukryć zepsute zęby.

Ubrany był schludnie, czysto i nie śmierdział jak kiedyś.

– Nie martw się, nie przyniosę ci wstydu. Jestem po odwyku, nie piję, zresztą swoje już wypiłem. Zaraz pójdę. Chciałem cię, to znaczy was, tylko zobaczyć. I życzyć wszystkiego najlepszego. Żeby wam się ułożyło.

Miałam łzy w oczach. Było mi głupio, że nawet nie dałam mu zawiadomienia. Tato wręczył mi kopertę z życzeniami i kwiaty. Zaprosiliśmy go na obiad. Bardzo się wzbraniał, ale w końcu dał się namówić. Zjadł, posiedział chwilę i poszedł. Nie wypił ani kieliszka. Mama też była zdumiona, a nawet zaniepokojona, ale gdy zobaczyła, że tato nie interesuje się nią ani Hansem, przestała zwracać na niego uwagę.

– Gdzie mam cię szukać? – spytałam.

– A po co mnie szukać? Dzisiaj tu, jutro tam… Dziękuję, że mogłem zamienić z tobą kilka słów. Żałuję, że tak wyszło. Dziś już za późno, żeby coś zmienić. Co najwyżej postaram się zatrzeć nieprzyjemne wrażenie. Może kiedyś mi wybaczysz…

Dopiero następnego dnia zobaczyłam, że do koperty z życzeniami włożony był nowiutki banknot 500-złotowy. I karteczka „Legalnie zarobione na grzybach”. Nawet mu nie podziękowałam, bo zniknął tak, jak się pojawił. Wyobraziłam sobie, jak zbiera grzyby, żeby zarobić te pieniądze. Cały czas miałam przed oczami jego smutne oczy.

Chyba wiem, gdzie go szukać – uśmiechnął się tajemniczo Bartek i przytulił mnie mocno.

Czytaj także:
„Ślub miał być początkiem szczęścia, a był zwiastunem tragedii. Rodzice postawili na swoim, a ja straciłam miłość życia”
„Odwołałam ślub 2 godziny przed ceremonią i porzuciłam narzeczonego, ale dzięki temu poznałam miłość życia”
„Narzeczony porzucił mnie przed ołtarzem, więc... wyszłam za kumpla. Nie po to przez 2 lata planowałam ślub, żeby się nie odbył”

Redakcja poleca

REKLAMA