„Wiekowi rodzice są gorsi niż małe dzieci. Mama ucieka z domu, ojciec ledwo daje radę, a ja mam dość tego cyrku”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Rany boskie, myślałam w panice, przemierzając za nią korytarz. Co się mogło stać? Mąż miał wypadek? Może coś u dzieciaków w liceum? Rodzice? Kto w czasach komórek dzwoni na stacjonarny w zakładzie pracy?!”.
/ 08.06.2022 11:30
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Zarządziłam właśnie pierwszą w tym roku kartkówkę, gdy ktoś zapukał i po chwili w otwartych drzwiach klasy ukazała się głowa sekretarki.

– Telefon do pani – oznajmiła. – Ktoś zadzwonił na numer szkoły.

Rany boskie, myślałam w panice, przemierzając za nią korytarz. Co się mogło stać? Mąż miał wypadek? Może coś u dzieciaków w liceum? Rodzice? Kto w czasach komórek dzwoni na stacjonarny w zakładzie pracy?!

– Słucham, K. – drżącą ręką podniosłam leżącą na biurku słuchawkę.

– Ania, znaczy się, tak?

– Tak. Mieszkam w klatce twoich rodziców, piętro pod nimi.

Pewnie tatuś miał drugi zawał!

– Anusia? – usłyszałam teraz drżący głos ojca. – Mama zniknęła! Obudziłem się, a jej nie ma. Pani S. też nie ma pojęcia, co się stało, ale wymyśliła, że zadzwonimy do szkoły…

Sekretarka dała znak, że wraca do klasy przypilnować mi uczniów, i zniknęła za drzwiami.

– Daj mi panią S., tato – poprosiłam, po czym przedyktowałam sąsiadce numer mojej komórki i wzięłam namiary telefoniczne na nią. – Ja tam zaraz będę! – obiecałam.

– Poczekam na panią – powiedziała. – I zrobię panu Tadziowi śniadanie.

Co dalej? Co się robi, gdy osiemdziesięcioletnia kobieta znika z własnego mieszkania bez śladu?! Wystukałam numer mamy na komórce, ale cud się nie zdarzył. Nagrałam wiadomość na skrzynkę głosową, po czym poszłam prosto do dyrektora, mając nadzieję, że znajdzie kogoś na zastępstwo.

Albo miał dobry dzień albo rodziców w podobnym wieku co ja, bo nawet nie chciał słyszeć o okienku, tylko od razu zaproponował mi dzień urlopu. Wypadłam ze szkoły równo z dzwonkiem na przerwę i mało nie rozwaliłam błotnika zaraz na szkolnym parkingu.

Wiedziona nagłą myślą, skręciłam w stronę szpitala. Skierowano mnie na Izbę Przyjęć i tam dowiedziałam się, że pani M. została przywieziona w nocy z podejrzeniem zawału. Mało nóg nie pogubiłam na schodach, wpadłam do podanej sali i co widzę? Mamusia siedzi i przegląda jakieś pisemko.

– Nareszcie! – krzyknęła na mój widok. – Myślałam, że już przyjdzie mi tu dokonać żywota.

– Nie masz zawału? – upewniłam się.

– A wyglądam, jakbym miała? Lekarz podejrzewa stan zapalny trzustki, ale z tym muszę iść do rodzinnego. Gdybym wiedziała, nie wzywałabym karetki.

Jak mogła zniknąć, nie informując ojca?!

Czy w ogóle ma pojęcie, co on czuł, nie znajdując jej w domu rano?

– Tyś chyba całkiem zgłupiała, Anka – prychnęła. – Bolało mnie serce, byłam pewna, że umieram, i miałam budzić tatę? Żeby najpierw szukał przez godzinę swojego aparatu słuchowego, a potem panikował i zawracał głowę ratownikom?

– Mogłaś później zadzwonić. Ze szpitala – wypomniałam jej.

– Mogłam, srogłam – wzruszyła ramionami. – Chyba prysznicem. Zostawiłam telefon w przedpokoju. Myślisz, żebym tutaj czekała na ciebie, gdybym dała radę wezwać taksówkę?

Jechałyśmy potem do domu: ja oburzona, że mama uważa wyjazd do szpitala cichcem za normalną procedurę, ona przykro zaskoczona, że jednak nie jestem wróżką i (przeze mnie!) musiała spędzić kilka godzin na twardym krześle.

– Wszystko mnie boli! – mruczała co chwilę. – Kręgosłup mnie łupie!

– Gdyby pani S. do mnie nie zadzwoniła, czekałabyś jeszcze dłużej – poinformowałam ją.

– A co ta szantrapa ma z tym wszystkim wspólnego? – zainteresowała się.

– Tata do niej poszedł, bo cię szukał.

– U niej mnie szukał? – zaśmiała się gorzko. – Paradne!

Co zrobić, by takie sytuacje jak dzisiejsza więcej się nie powtórzyły? – zastanawiałam się. – Jak najszybciej muszę porozmawiać z mężem – trzeba rozważyć dokończenie mieszkania na dole, do którego mogliby sprowadzić się rodzice.

Budując dom, od początku braliśmy taką opcję pod uwagę, wiadomo było przecież, że młodsi nie będą, a teraz już nie było wątpliwości – trzeba ich mieć non stop na oku. Żarty się skończyły. Pomogłam mamie wysiąść i wspierałam ją, gdy narzekając na obolałe kości, wspinała się na piętro. U nas będą mieli parę schodków, nie ponad trzydzieści – rejestrowałam obserwacje.

– Melu! – ojciec wziął mamę w objęcia, ledwo ją zobaczył. – Gdzie byłaś?!

Cały drżał, tuląc się do niej jak dziecko. Odsunęła go zdecydowanym ruchem.

Zawsze była mistrzynią manipulacji

– Weźże się w garść, człowieku – żachnęła się a potem spojrzała na S., błyskawicznie oceniając widok jajecznicy, kanapek na stole i dwóch niedopitych herbat. – Cieszę się, że tak się pani dobrze czuła w mojej kuchni z moim mężem, podczas gdy ja walczyłam o życie – mruknęła.

– To ja już pójdę – zerwała się S.. – Bardzo mi… Do widzenia!

– Stara lampucera – prychnęła mama. – Brwi chyba cyrklem rysowała.

– Powinnaś jej była podziękować – nie wytrzymałam.

– Ja? – zdziwiła się. – Ojciec niech jej dziękuje. Łatwiej po sąsiadkę wyskoczyć, niż nauczyć się samemu telefon obsługiwać, prawda, Tadziu? Z wrażenia zapomniałeś jej powiedzieć, że smażonego nie możesz jeść, bo cholesterol – zrzuciła resztki jajecznicy na jeden talerzyk, a stamtąd do kosza na śmieci. – Niby do trzech nie umie zliczyć, a ostygnąć bym nie zdążyła, a już by sobie nową opiekunkę przygruchał!

W końcu przypomniała sobie o moim istnieniu i fuknęła gniewnie:

– A ty, Anka, nie musisz czasem wracać do pracy?

– Nie, wzięłam wolne. Sądzę, że powinniśmy się zastanowić, co zrobić, by takie sytuacje więcej się nie powtórzyły, mamo. Zrobię herbaty, pogadamy…

– A co można zrobić z dwojgiem staruszków stojących nad grobem? Chyba poddać nas eutanazji i po kłopocie!

– Myślałam raczej o przeprowadzce. Sądzę, że do jesieni skończymy z Markiem mieszkanie na dole i będziecie mogli się do nas przenieść. W kupie raźniej – rzuciłam z harcerskim optymizmem, licząc, że w mamie odezwie się wieloletnia drużynowa.

– No, jak tam sobie chcecie – wzruszyła ramionami. – Ja się nigdzie nie wybieram.

– Widzisz przecież, że sobie nie radzicie – próbowałam przemówić jej do rozumu. – Musicie mieć kogoś obok do pomocy.

Mama dosunęła sobie drugie krzesło i ułożyła na nim zmęczone stopy.

Mam ją zmusić siłą do zmian czy co?

– Ja sobie radzę – stwierdziła. – Sama wezwałam pogotowie i zaliczyłam szpital. Gdybym nie zapomniała komórki, także wróciłabym bez pomocy. Sądzę, że łatwiej mi będzie pamiętać o telefonie niż mieszkać u kogoś w pralni.

Przełknęłam tę „pralnię” bez komentarza, bo wiedziałam, że to próba zwekslowania tematu na boczne tory.

– A tato? – zapytałam.

– Mam rezygnować z prywatności, bo dorosły chłop nie potrafi zadzwonić?

– Potrafię, tylko nie miałem numeru! – ojciec ocknął się z letargu.

– Ciekawe czemu? – mama spojrzała na niego z politowaniem. – To nie są utajnione dane, Tadeuszu.

Byłam ciekawa, czy faktycznie ma ochotę zrobić tacie awanturę, czy to tylko takie zagrywki, by mnie wypłoszyć.

– Pokłócicie się, kiedy wyjdę, dobrze? – zdecydowałam się ciągnąć temat. – Dziś mam zamiar omówić z Markiem kwestię remontu. Czy jest coś, na czym wam specjalnie w nowym mieszkaniu zależy? Wolelibyście brodzik czy wannę? Muszę wiedzieć, na czym stoję, bo chciałabym opracować kosztorys.

– Uważaj, Anka – mama wstała z krzesła. – Idę się położyć, a kiedy wstanę, nie chciałabym tu żadnej narady. Chcesz coś zrobić, Anka, to rozejrzyj mi się za gastrologiem. A na razie czuwaj!

Mam ją zmusić siłą do zmian czy co?

Czytaj także:
„Mąż ukrywał przede mną swoje dochody. Okradał naszą rodzinę, a finansował zachcianki swojej siostry i matki”
„Nie dałam Grześkowi rozwodu, ale on i tak ożenił się z inną. Zachciało mu się oszustwa, to niech teraz płaci za błędy”
„Przyjaciółka lubi rozstawiać ludzi po kątach. Nikt jej nie lubi, choć jest dobrą osobą. Czy to dlatego nie ma męża?”

Redakcja poleca

REKLAMA