„Mąż ukrywał przede mną swoje dochody. Okradał naszą rodzinę, a finansował zachcianki swojej siostry i matki”

Kobieta zała na swojego męża fot. Adobe Stock
„Zupełnie trafił mnie szlag, gdy się okazało, że Marcin płaci za lekcje angielskiego swojego siostrzeńca. Monika tyle razy przechwalała się, jak dobrze jej syn zna ten język. Teraz właśnie dowiedziałam się, że uczył się go za pieniądze mojej rodziny”.
/ 03.06.2022 09:54
Kobieta zała na swojego męża fot. Adobe Stock

Dostałam awans. Byłam szczęśliwa, bo to oznaczało dla nas więcej pieniędzy, a te były nam bardzo potrzebne. Prawdę mówiąc, ledwo wiązaliśmy z mężem koniec z końcem i zawsze musiałam się nieźle nagimnastykować, aby zmieścić się w miesięcznym, domowym budżecie.

Leciałam do domu jak na skrzydłach i na fali tej radości stwierdziłam przez telefon do męża, że będę potrzebowała także trochę nowych ciuchów.
– Wiesz, jako kierowniczka działu muszę dobrze wyglądać – paplałam.
Ale jego ton od razu mnie zmroził.
– Po co? Przecież nie zmieniasz biura? Wszyscy wiedzą, jak się ubierasz.
– No jak to, po co? – rzuciłam zdziwiona. – Teraz przecież będę miała narady, konferencje... – zaczęłam się tłumaczyć, po czym umilkłam.– Wiesz co? Naprawdę uważam, że raz na jakiś czas mogę sobie kupić  ciuch, nie tłumacząc się przed tobą. – odezwałam się po chwili. Poczułam się bowiem jak mała, strofowana dziewczynka, a nie zarabiająca na siebie i dom kobieta sukcesu.
– No dobrze już, dobrze... – mąż spuścił z tonu. – Tylko żartowałem. Oczywiście, że możesz coś sobie kupić.

Mój mąż nigdy nie przynosił regularnej pensji

Dwa dni później, tuż po pracy, postanowiłam pójść do centrum handlowego, poszukać sobie przynajmniej jakichś eleganckich butów. Chodziłam od butiku do butiku, aż w jednym z nich przez szybę zobaczyłam... mojego męża.

Trzymał całe naręcze babskich ciuchów i do kogoś się uśmiechał. Omal tam nie zemdlałam. Natychmiast dałam susa w bok i skryłam się za filarem. „On ma kochankę!” – przebiegło mi przez myśl i nagle uświadomiłam sobie, że tak naprawdę od dawna to podejrzewałam. Dlaczego? Z powodu pieniędzy.

Marcin nigdy nie przynosił do domu regularnej pensji. To znaczy dostawał wypłatę, ale co miesiąc była ona inna. Różniła się nawet o kilkaset złotych, co mąż tłumaczył tym, że to zależy od liczby projektów, które akurat zrobił. Nie oglądałam umowy Marcina o pracę, więc nie miałam do końca pojęcia
o tym, ile powinien dostawać pieniędzy. Ale dziwiło mnie to, co mówi. W końcu w tym samym biurze pracowała moja koleżanka, przez którą się poznaliśmy i ona nic mi nie wspominała o różnicach w wypłacie. Wręcz przeciwnie, zdumiała się, gdy jej coś takiego zasugerowałam.

Dlatego już jakiś czas temu zaczęłam podejrzewać, że jest w naszym związku jakaś trzecia, na którą mąż wydaje co miesiąc pieniądze. A teraz, zaraz, będę miała dowód czarno na białym.

Przez szybę ujrzałam kobietę wyciągającą rękę po ciuchy, które trzymał Marcin.
„No, pokaż się wreszcie” – napominałam ją w myślach. Kobieta zrobiła krok do przodu i...
– Przecież to Ewa. Jego siostra. – odkryłam zdumiona.
Kupuje sukienki razem z siostrą? Strasznie mnie to zdziwiło, bo przecież mój mąż nie znosi zakupów.
Weszłam do butiku.
– Cześć! – postanowiłam się ujawnić .
Oboje na mój widok najpierw się speszyli, ale Marcin szybko odzyskał rezon.
– Hej, kochanie. Przyszłaś na zakupy? Ja właśnie wyszedłem na lunch i przypadkiem spotkałem Ewę na ulicy. Poprosiła mnie o radę... – powiedział.
Brzmiało to dosyć sensownie, dlatego się uspokoiłam. Porozmawiałam z nimi chwilę, doradziłam nawet Ewie w sprawie sukienki, po czym pożegnałam się i poszłam dalej na zakupy, a Marcin wrócił do pracy.
Wkrótce o tym zapomniałam.

Któregoś dnia Marcin przyniósł znacznie mniejszą wypłatę niż zwykle.  Wkurzyłam się nie na żarty.
– Może zmień robotę? – zaproponowałam w nerwach. – Bo ja nawet podstawowego domowego budżetu nie mogę przez ciebie zaplanować. Jakbym nie zaciskała pasa, to i tak nie wystarcza na wszystkie potrzeby. 

Postanowiłam przejrzeć umowę  męża

Podejrzewałam, że trzyma ją w takim starym neseserze, który miał zamknięty w jednej z szuflad. Złamanie szyfru do nesesera nie zajęło mi wiele czasu, po prostu wklepałam datę urodzenia Marcina i trafiłam. Oj, trafiłam... Przeczytałam tę umowę ze trzy razy, bo nie mogłam uwierzyć w to, co na niej widniało: stała kwota pensji. W dodatku dużo wyższa, niż kiedykolwiek dostałam od mojego męża na dom. A to oznaczało, że ukrywał przede mną swoje dochody.

Boże! Dopiero teraz do mnie dotarło, jaka byłam naiwna. Przecież on nawet PIT-a wypełniał beze mnie. Tylko kazał mi się najpierw podpisać na pustych blankietach, żebym niby potem „nie zapomniała”. Wychwalałam go pod niebiosa, że zdejmuje mi z barków takie obowiązki, a tymczasem on po prostu mnie oszukiwał. 

Zbulwersowana zaczęłam przeglądać resztę papierów w neseserze i znalazłam jakiś niewielki notatnik. A w nim, drobnym maczkiem, kolumny cyfr i uwagi. „Mama – rata 700 złotych” – odczytałam. „Monika – 500 złotych na dentystę”. To była księga rachunkowa mojego męża. Zapisywał w niej, ile wydaje miesięcznie na... swoją matkę i siostrę.

Pewne kwoty pojawiały się regularnie i wynikało z nich na przykład, że Marcin spłaca mamie raty za pralkę i telewizor. A także płaci czynsz za mieszkanie. Co do Moniki, to zafundował jej dentystę. Aż dwa implanty. Myślałam, że pęknę ze złości. Wydał na nie kilka tysięcy złotych, podczas gdy ja się martwiłam, czym zapłacę za aparat korekcyjny dla naszego syna. Odkładałam to leczenie ortodontyczne już kolejny raz, z miesiąca na miesiąc.

A już zupełnie trafił mnie szlag, gdy się okazało, że Marcin płaci za lekcje angielskiego swojego siostrzeńca. Monika tyle razy przechwalała się, jak dobrze jej syn zna ten język. Teraz właśnie dowiedziałam się, że uczył się go za pieniądze mojej rodziny.

Przecież jego matka nie przymiera głodem. Takiej emerytury i dodatkowo renty po mężu niejeden mógłby jej pozazdrościć. W sumie dostawała niewiele mniej niż ja regularnej pensji, a nie musiała z tego przecież utrzymywać dwójki dzieci. A Monika przecież jest mężatką. Płacenie za jej dentystę powinno więc należeć do jej męża, a nie do mojego? A tym bardziej za ten cholerny angielski.

Postanowiłam, że na pewno tego tak nie zostawię. Kiedy Marcin pojawił się w domu, zastał mnie siedzącą w salonie z jego notesem przed sobą.
– Grzebałaś w moich rzeczach? – obruszył się od razu na jego widok.
– W twoich? – podchwyciłam. – Myślałam, że mamy wspólnotę małżeńską. No, i że nie mamy przed sobą tajemnic. Najwyraźniej się pomyliłam – dokończyłam jadowicie.
– Jakie tam tajemnice? – próbował mnie zbyć.
– A takie, że najwyraźniej utrzymujesz swoją matkę i siostrę. – trzasnęłam pięścią w notes.
– Utrzymuję? Naprawdę przesadzasz... – mój mąż nie czuł nawet cienia skruchy, co jeszcze bardziej mnie zeźliło.
– Najwyżej im pomagam. Trochę.
– Trochę? Oddajesz im połowę swojej pensji. – wrzasnęłam.
– To moja rodzina i moim obowiązkiem jest je wspierać.– odkrzyknął.
– Twoim obowiązkiem jest utrzymywać nas, mnie i twoje dzieci. – odparowałam.
– A czy ci czegoś brakuje? – zaczął nagle Marcin z innej beczki, spokojniejszym tonem.
– No nie. – parsknęłam na tę jego bezczelną uwagę. – Ty sobie chyba żartujesz? Od 4 lat nie byliśmy na wakacjach, dzieciaki pojechały tylko na obóz harcerski, bo jest dość tani. Resztę wakacji przesiedziały w domu. Co miesiąc przekładam pieniądze z kupki na kupkę, zastanawiając się, które rachunki mam najpierw pospłacać, poza tym bezczelnie mi mówisz, że nie mogę sobie kupić nowych ciuchów, mimo że haruję na nie jak wół i należą mi się jak psu buda. I jeszcze masz czelność mnie pytać, czy mi czegoś brakuje? Pieniędzy mi brakuje. Cholernej kasy.

Wyrzuciłam to z siebie jednym tchem, po czym zimno dodałam.

– Posłuchaj. Albo od tego miesiąca przestajesz sponsorować rodzinę, albo z nami koniec. Wystąpię o separację i alimenty na dzieci, a ty sobie radź sam ze swoimi pieniędzmi. I niech ci mamusia gotuje, bo ja nie zamierzam. Aaaaa... i ponieważ ani trochę ci już nie wierzę, że mnie nie oszukasz, to życzę sobie dostać co miesiąc wydruk z twoimi zarobkami, żeby go porównać z kwotą, którą otrzymałam. A wtedy swobodnie zaplanuję nasze domowe wydatki, łącznie z takim „ekstrawagancjami” jak aparat ortodontyczny dla naszego syna. I wiesz co? To , co zostanie, podzielimy na pół. I niech każde
z nas zrobi ze swoją połową, co zechce. Ja sobie kupię nowe ciuchy, a ty możesz swoją część pieniędzy oddać Monice albo matce. Tylko mnie potem nie proś o drobne na piwo. – zakończyłam.

Marcin przystał na moje warunki

Wiem, że moja stanowcza decyzja wkurzyła teściową i szwagierkę, ale... guzik mnie to obchodzi. Przez wiele lat przyzwyczaiły Marcina, że musi je wspierać, także finansowo, bo po przedwczesnej śmierci ojca jest jedynym mężczyzną w domu i głową rodziny.

Omotały go i myślały, że będą wykorzystywać do końca życia. Ale ja się nie dam. Dla mnie moje dzieci, moja rodzina jest na pierwszym miejscu. I nie pozwolę nas skrzywdzić. Obie zresztą doskonale o tym wiedzą i przy mnie nawet nie pisną na temat pieniędzy. I dobrze.

Czytaj także:
„Mój ojciec ma 51 lat i romans z dziewczyną, która ma 21 lat. A moja biedna mama niczego się nie domyśla”
„Poślubiłam wdowca z dwiema córkami i... wredną matką zmarłej żony, która buntuje przeciwko mnie dzieci”
„Moja żona jest w ciąży, ale nie ja jestem ojcem. Nie sypiam z nią od 2 lat”

Redakcja poleca

REKLAMA