Przylgnęłyśmy do siebie, odkąd zaczęłam pracować w nowej firmie. Na początku czułam się tam okropnie, bo nikogo nie znałam. Marita pierwsza wyciągnęła do mnie rękę. Pokazała, gdzie co jest; powiedziała, na kogo uważać, a z kim dobrze żyć. Od razu poczułam się lepiej. Nasza przyjaźń trwa już parę lat. Dopiero ostatnio coś mnie zaczęło w niej denerwować...
Moja koleżanka albo kogoś uwielbia, albo nienawidzi. Ja myślę, że świat nie jest czarno-biały, lecz Marity się nie przekona.
– Świństwo to świństwo – mówi. – Nie ma co gadać, że ktoś chciał dobrze, a mu nie wyszło.
– Nigdy ci się nie zdarzyło, że miałaś dobre intencje, jednak rezultat nie był taki, jak chciałaś?
– Nigdy. Ja zawsze wiem, czego chcę, i zawsze to osiągam!
Nic o tym nie wie, a się mądrzy
Marita jest tak pewna swoich racji, że wszystkich poucza.
– Powiedziałaś raz, żeby posprzątali – tłumaczy koleżance, która żaliła się, że jej dzieci to bałaganiarze. – Drugi raz nie powtarzaj! Wyrzucaj to, co leży nieschowane. Szybko się nauczą!
– No coś ty! Przecież to są dobre i drogie rzeczy! Szkoda...
– A twoich nerwów nie szkoda? Tylko konsekwencja i krótkie cięcia dają rezultaty. Mąż spóźnia się na obiad? Nie czekaj. Wywal wszystko do kubła. I lodówka pusta ma być przez cały dzień. Zobaczysz, jak będzie gnał następnym razem!
Najśmieszniejsze jest to, że Marita nie ma męża i dzieci, więc życie rodzinne zna tylko teoretycznie, a strasznie się mądrzy. Wszystkich to denerwuje, ale dają jej spokój, bo w sumie jest pomocna. Pożycza pieniądze, jesienią robi przetwory, które później rozdaje. Wiele razy zrobiła koleżankom przyjęcie imieninowe i nie wzięła za to grosza. Dlatego też wszyscy ją tolerują, ale mało kto ją naprawdę lubi.
Ja na początku naszej znajomości chętnie korzystałam z jej rad i wskazówek. W pracy to było nawet wygodne. Tyle że Marita szybko przeniosła naszą zażyłość na prywatny grunt.
– Idziesz po prezent dla męża? Super! Kup mu sweter. Widziałam ostatnio w sklepie śliczny, błękitny, puchaty.
– Nie włoży takiego.
– Co znaczy, nie włoży? Jak mu kupisz i dasz, to włoży!
Kupuję sweterek i patrzę, jak mój mąż robi zdziwioną minę.
– Dla kogo to? – pyta.
Oczywiście, błękitne „wdzianko” wylądowało na dnie szafy. O wymianie nie było nawet mowy, bo Marita obcięła metkę z ceną.
Albo robiliśmy remont łazienki… Marita prawie u nas zamieszkała. Trzeba przyznać, była nieoceniona w użeraniu się z fachowcami. Każda płytka wystająca o milimetr została skuta i zastąpiona inną. Ściana wyglądała imponująco, lecz przez to skuwanie zaczęło brakować glazury. Kupiliśmy z górką, ale górka tez się skończyła. W hurtowni nie było takiej samej, więc trzeba było czekać na dostawę. Trzy długie tygodnie! Remont się wydłużył. Szlag mnie trafił, mąż też chodził wściekły, tylko moja przyjaciółka była radosna jak szczygiełek.
Za nic nie chciał jej pomóc
Ostatnio Marita postanowiła wyremontować kuchnię. Biegałam z nią po sklepach, choć nie wiem po co, bo przecież ona nie potrzebuje doradców.
– Wracamy do tego, od którego zaczynałyśmy – stwierdziła.
– Zlituj się! To na drugim końcu miasta! No i tam nic nie ma.
– Ta mahoniowa okleina była bardziej zdecydowana w swojej czerwieni niż ta tutaj.
– Ale ty nie chcesz przecież mebli w okleinie! Mówiłaś, że ma być drewno.
– No, właśnie nie wiem... Może drewno jest za ciężkie?
Wreszcie meble zostały kupione. Trzeba je jednak jeszcze poskręcać, więc Marita powiedziała:
– Pożycz mi swojego męża na dwa, trzy dni. Da chyba radę?
– Chyba da – mruknęłam niepewnie, ale wiedziałam, że mąż na pewno się nie zgodzi.
Przecież on nienawidzi, kiedy się go rozstawia po kątach, a na pewno tak to się skończy.
Miałam rację. Gdy tylko zaczęłam się jąkać, że trzeba pomóc Maricie, mój mąż warknął:
– Nie, nie! Jeszcze raz – nie!
– Ale wiesz, że ona nikogo nie ma, a teraz facet jest potrzebny! – próbowałam go przekonać.
– Nie jestem do wynajęcia.
Zaczęłam kręcić. Powiedziałam Maricie, że mój mąż ma pilne nadgodziny i nie da rady, choć bardzo by chciał pomóc. Wiem, że powinnam z nią szczerze pogadać, ale boję się, że będzie jej przykro. Marita zawsze pomaga mi przy bilansie w pracy. Siedzi ze mną po godzinach. Jestem jej naprawdę wdzięczna. Myśli o wszystkim…
– Masz tu gołąbki dla męża. Znowu siedzisz do nocy, więc nie martw się o jedzenie dla niego!
Patrzę na Maritę i myślę, że ma złote serce. Dlaczego ludzie jej nie cenią tak, jak na to zasługuje? Korzystają z jej pomocy, lecz mają gdzieś jej potrzeby! Ja nie jestem lepsza!
Było mi strasznie wstyd, więc powiedziałam:
– Słuchaj, od jutra zaczynamy. Nie będziemy czekały, aż mój mąż się zdecyduje. Masz mnie!
– Myślisz, że same damy radę? – Marita spojrzała na mnie niepewnie.
– Pewnie! Czy dwie babki są gorsze od jednego faceta?
– Nie są!
– Więc od jutra zaczynamy!
Czytaj także:
„Desperacko pragnęłam dziecka i zniszczyłam moje małżeństwo. Gdy pojawiła się szansa na szczęście, wszystko przepadło”
„Mam swoje lata, ale w domu córki traktowano mnie jak trzpiotkę. Weszłam w rolę i pod osłoną nocy uciekłam do kochanka”
„Przed ołtarzem będę przysięgać Tomkowi wierność, choć wiem, że nie dotrzymam obietnicy. Nie pozwoli na to... jego brat”