– Poznajesz tego mężczyznę? – zapytałam swoją koleżankę Renatę. Obie stałyśmy w ogonku w sklepie mięsnym.
– Twarz jakby znajoma…
– Przecież to nasz nowy wikary, ksiądz Adam – przypomniałam.
– Aha, rzeczywiście – rozpoznała go Renata. – Po cywilnemu zupełnie go nie poznałam.
– Po cywilnemu powinien nosić koloratkę, prawda? W końcu ksiądz to ksiądz.
Renata przyznała mi rację
W milczeniu przyglądałyśmy się, jak ksiądz kupuje po sporym kawałku szynki wieprzowej i wędliny drobiowej.
– Głodzą go na plebanii czy jak? – szepnęła mi do ucha Renata.
Ale na zabiedzonego nie wyglądał.
– Po co on tyle tego kupuje? – zastanawiałam się półgłosem.
– Może robi imieniny?
– Skąd! Imieniny ma dopiero w grudniu – wyjaśniła.
Kiedy ekspedientka pakowała mu kilogram parówek, obie zrozumiałyśmy, że to na pewno nie na imprezę. Renata pokręciła głową zmieszana.
– Bardzo podejrzane zakupy. Nie wiadomo, co się za tym kryje…
Gdy kupił jeszcze 2 kilogramy schabu bez kości, otarłam pot z czoła.
– Widziałaś, jak się rozgląda? – szturchnęłam ją łokciem.
Jednak Renata nie dostrzegała nic dziwnego w tym, że ksiądz patrzy na boki, podobnie jak inni stojący w kolejce. Po prostu czekał na spakowanie zakupów.
– Jest u nas w parafii od miesiąca… – pokiwałam głową. – Dla mnie jest jasne, co się za tym kryje…
Renata uważała, że przesadzam, i wzruszyła ramionami. Kiedy wyszłyśmy ze sklepu, zapytałam:
– Zauważyłaś, jak się nam przyglądał?
– Może pamiętał cię z kościoła? Chodzisz tam przecież codziennie.
– Nie, nie. Wydaje mi się, że w tych pięknych niebieskich oczach czaił się lęk. Lęk przed zdemaskowaniem! – palnęłam.
– Irena, wydaje mi się, że przesadzasz – powiedziała Renata. –Co to? Ksiądz nie może sobie kupić wędliny?
Uśmiechnęłam się ironicznie.
– Ależ on nie dla siebie kupował. Jestem pewna! Za tym kryje się baba. Baba! Na sto procent!
Renata uznała, że przesadzam. Wikary wydawał jej się sympatycznym, choć trochę smutnym człowiekiem. W zasadzie się nie uśmiechał. Jego duże jasne oczy rozjaśniały chmurną twarz.
– Może ma jakieś kłopoty albo po prostu takie usposobienie – stwierdziła.
– Ty go bronisz?! – oburzyłam się. Renata prawie się obraziła.
Jaki do niego podobny…
Wieczorem zadzwoniłam do niej z przeprosinami. Powiedziałam, że podejrzane zakupy wciąż nie dają mi spokoju. Zasugerowałam, że rozpytam koleżanki z róży różańcowej, a potem kościelnego.
– Najlepiej idź od razu do proboszcza! – odpowiedziała zdenerwowana Renata.
Nie zrozumiałam przytyku.
– A wiesz, że masz rację! Kiedyś wreszcie pójdę! Zamówię mszę za spokój duszy mojego męża i… podpytam!
– Chcesz mu narobić kłopotów? Przecież on nic złego nie zrobił! Kupował wędlinę i mięso w sklepie, do którego może wejść każdy.
– Tak? To dlaczego wybrał sklep oddalony o dwa przystanki od kościoła? Ja ci mówię – cmoknęłam. – Za tym się coś kryje!
Renata ciężko westchnęła i rzuciła słuchawką. Przypomniały mi się złe wiadomości z ostatnich lat o duchownych, którzy porzucili swój stan, wiążąc się z kobietami. Miałam nadzieję, że to nie dotyczy wikarego. Lubiłam go, ale czułam, że nosi w sobie jakąś tajemnicę. Po kilku dniach moja wiara w księdza Adama się załamała. Widziałam, jak w supermarkecie kupował kilkanaście lizaków, dwa kilo cukierków, batony… Towarzyszył mu może ośmioletni chłopiec, bardzo do niego podobny!
– O Boże, to chyba nie jego syn – szepnęłam do siebie zbulwersowana. Po chwili zganiłam się za to podejrzenie i czym prędzej skierowałam się do wyjścia.
Przed sklepem postawiłam torbę z zakupami, by chwilę odsapnąć. Na parkingu znowu zobaczyłam znajomą sylwetkę wikarego. Tym razem była też z nim kobieta. Teraz to już zupełnie zdębiałam. Dziewczyna wyglądała jak modelka. Usiadła na przednim siedzeniu. Wikary otworzył drzwi samochodu, wpuścił chłopca i zapakował zakupy do bagażnika. Nagle na ulicy zobaczyłam Renatę. Zatrzymała się, widząc to, co ja.
– I co? Teraz mi wierzysz? – spytałam ją. – Pewnie teraz jedzie do matki dziecka…
Renata nie znalazła ani jednego słowa, by obronić księdza. Było go jej strasznie żal.
– Zauważyłaś, jaki ten mały do niego podobny? Jak syn! – dobiłam ją tym spostrzeżeniem.
Renata kompletnie nie miała pojęcia, co o tym myśleć. Nie wiedziała, czy moje przypuszczenia były słuszne. Przecież nie tak dawno spowiadała się u tego księdza… Nie wierzyła, że mógłby prowadzić podwójne życie. Niestety – to, co widziała, zdawało się świadczyć przeciw niemu… Triumfowałam!
Kilka dni później spotkałam Renatę przed kościołem. Właśnie wybierałam się do proboszcza w sprawie księdza Adama. Ona prosiła, abym się jeszcze powstrzymała. Rozmawiając, podeszłyśmy pod plebanię. Gdy już miałyśmy się pożegnać, z budynku wyszedł ksiądz Adam po cywilnemu. W ręku trzymał dziecięcy rower. Podszedł do samochodu, otworzył bagażnik i umieścił tam rowerek.
Zgromiłam wikarego spojrzeniem
– Jak księdzu nie wstyd?! – syknęłam.
Spojrzał na mnie zdumiony. Nie zareagował, bo najwyraźniej kompletnie go zaskoczyłam.
– Jak można tak gorszyć parafian? – dałam upust emocjom.
Ksiądz zamknął bagażnik i skrzywił się, jakby nie zrozumiał sensu słów.
– Daj spokój, chodźmy już – Renata próbowała mnie odciągnąć.
Chwilę się szarpałyśmy. Wikary spokojnie otworzył drzwi samochodu i usiadł za kierownicą.
– Patrz! Udaje, że nie słyszy! – wyrywałam się do niego, a Renata ciągnęła mnie za poły kurtki.
Rwetes przyciągnął uwagę siedzącego w kancelarii proboszcza. Odchylił firankę i spojrzał badawczo. W tym czasie wikary uruchomił silnik i odjechał.
– Stój! Nie uciekaj! – wołałam za nim.
Na schody wyszedł proboszcz. Renata była bliska płaczu, tak się zdenerwowała.
– Dlaczego ksiądz proboszcz na to pozwala?! – zawołałam.
– Nie rozumiem, o co pani chodzi – rozłożył ręce. – Stało się coś?
– Stało się! Wszyscy w parafii wiedzą, że ksiądz Adam ma dziecko!
Proboszcz poczerwieniał i zdecydowanym gestem zaprosił nas do kancelarii. Zaczęłam mówić, w jakich sytuacjach widziałam ostatnio księdza Adama, i wciąż upierałam się przy swojej racji. Proboszcz zaś oznajmił krótko:
– Nie jest pani pierwszą osobą, która wysuwa podobne oskarżenia.
– Otóż to! – triumfowałam.
– Rok temu siostra księdza Adama owdowiała w wieku 38 lat… Ma troje dzieci, pracuje na pół etatu. Nasz wikary stara się jej pomóc, na ile może… Gdyby pani siostra była w podobnej sytuacji, na pewno by pani pomogła, prawda?
Zamilkłam i zbladłam
– A nie mówiłam ci, że się mylisz? – wtrąciła Renata. – Tak się cieszę, proszę księdza, że podejrzenia okazały się niesłuszne.
– Niestety, wielu uwierzyło w pozory… – zawiesił głos proboszcz.
Przeprosiłam proboszcza, a nazajutrz księdza Adama. Renata widziała, z jakim trudem mi to przyszło. No, ale cóż, sama sobie jestem winna. Sama nakręcałam tę spiralę podejrzeń.
– Jak ja mogłam go tak oczerniać? – wzdychałam do Renaty.
Ona cieszyła się, że ksiądz okazał się uczciwym i dobrym człowiekiem. Po jakimś czasie zauważyła nawet, że zaczął się wreszcie uśmiechać. Okazało się, że ma powód, bo jego siostra dostała wreszcie pracę na cały etat. Świetnie! Może z czasem życie jej się ułoży i znajdzie kogoś wartościowego, kto będzie dobrym ojcem dla jej dzieci.
Czytaj także:
„Żeby zdobyć awans w pracy, postanowiłam pozbyć się konkurencji. Uknułam podstępna intrygę, ale wszystko poszło nie tak…”
„Przyjaciółka bezczelnie wplątała mnie w swoją żałosną intrygę. Gdy ja przeżywałam katusze, ona smażyła tyłek na plaży”
„28-letni syn Emilii to wielkie dziecko. Miałem dość żerującego na mnie pasożyta, więc uknułem intrygę, by się go pozbyć”