„Ruda miała chrapkę na mojego chłopaka, a on na widok jej dekoltu tracił kontrolę. Uknułam plan, żeby przerwać te zaloty”

Zazdrosna kobieta fot. Adobe Stock, Екатерина Переславце
„Wiewióra ma czym się pochwalić i nie nosi stanika. Trzęsie dekoltem przy każdym ruchu, więc faceci oczu od niej oderwać nie mogą. Jest cwana. Widziałam, że ma dziś na kogoś chrapkę. Kostek, mój poniekąd chłopak, na przemian bladł i czerwieniał się, gdy na nią spoglądał”.
/ 02.05.2022 08:30
Zazdrosna kobieta fot. Adobe Stock, Екатерина Переславце

Siedzieliśmy w pubie, popijaliśmy piwko, gadaliśmy. Zaczynał się weekend, nie musieliśmy się śpieszyć. Wspominaliśmy wesele naszych przyjaciół. Znali się od przedszkola, byli parą przez całą szkołę i studia. Właśnie się pobrali…

– Każdy by tak chciał – rozmarzyła się Zuzanna. – Miłość do grobowej deski!

Wtedy mój Kostek wyskoczył ze swoimi mądrościami:

– Zakochanie to tylko chemia! Po co się okłamywać? Wszystko się kiedyś kończy. Poza tym
– dodał, mrużąc oczy – całe życie z jedną kobietą to kazirodztwo!

„Jak on może? Jesteśmy razem trzy lata, czy już mu się znudziłam?! Daje mi do zrozumienia, że nie mam na co liczyć?” – myślałam, powstrzymując łzy.

Chętnie bym wstała i uciekła, ale to byłoby głupie, więc zamówiłam sobie następne piwo. Niech ta ruda małpa, która przykleiła się do naszej paczki, nie widzi, że chce mi się wyć!

– Musiałaś ją przyprowadzać? – spytałam szeptem Zuzę, a ona mi odszepnęła, że wcale nie zapraszała tej wiewióry.

– To skąd ona tutaj? – zezłościłam się. – Sama się wprosiła?

– Chyba tak… Znam ją z liceum, ale nigdy się nie kumplowałyśmy – tłumaczyła Zuza. – Zo-
baczyła nas kiedyś i przyczepiła się jak rzep. Zawsze taka była!

Wiewióra ma duży biust i nie nosi stanika. Trzęsie cyckami przy każdym ruchu, więc faceci oczu od niej oderwać nie mogą. Jest cwana. Dziś na przykład „niechcący” wychlapała sobie trochę piany na dekolt, a potem wycierała to chusteczką tak wolno i zmysłowo, że sama miałam ciary. A Kostek na przemian bladł i czerwieniał.

Wreszcie zaczęliśmy rozmawiać o wielkim balu, na który się szykowaliśmy. Zostały do niego jeszcze prawie dwa tygodnie, ale czas szybko leci…

– Mam pomysł! – Ruda znowu zawachlowała cyckami. – Bal nudystów! To byłaby jazda!

Mogłam się założyć, że Kostek już ją widział całkiem gołą, i aż się oblizał na taki pomysł.

Jeśli czegoś nie wymyślę, Ruda odbije mi chłopa…

Bez walki swojego faceta nie oddam! Nie wygrałabym z nią na staniki. Ja mam tylko kształtne B, więc
w tej konkurencji jestem bez szans. Musiałam pokombinować, jak udowodnić Kostkowi, że to u mnie ma wszystko, czego pragnie. A nawet więcej!

Jednak co może zrobić dziewczyna, której ukochany marzy o tańcach z rozebranymi pannami?  Zostało mi parę dni, żeby opracować jakiś plan. Mogła mi pomóc tylko ciotka Misia. Miała czterech mężów; trzech pochowała, z jednym się rozwiodła, bo grubo po pięćdziesiątce spotkała wielką miłość.

– Niby siostra rodzona, a wcale jej nie rozumiem – ubolewała moja matka. – Z tych samych rodziców jesteśmy, ale ona jakby podmieniona na porodówce…

Ciotka Misia zawsze żyła dla miłości i dla romansów. Tylko to ją obchodziło.

– Porozmawiajcie o kochaniu – wzdychała, ilekroć przy stole zaczynały się spory o politykę. – Człowiek może w życiu wszystko osiągnąć, ale jeśli ma zimne serce, jest nieszczęśliwy!

Następnego dnia zapukałam do jej mieszkania. Było tak samo cieplutkie, kolorowe, miękkie i pachnące jak ona. Nie chciało się stamtąd wychodzić.

– Nie myśl o niej źle – przerwała mi ciotka, kiedy zaczęłam nadawać na rudą rywalkę. – Walczy, jak potrafi. Ma prawo!

– Jakie prawo? – oburzyłam się. – To mój chłopak!

– Mylisz się. Nikogo nie masz na własność. Kostek, jak każdy, powinien być szczęśliwy. Jeśli nie jest z tobą, niech szuka innej!

– Ale ja go kocham!

– A on? Kocha ciebie?

– Chyba tak. Ale ta ruda mu mąci w głowie. Faceci są słabi.

– Kobiety także. Zdradzają, odchodzą, wracają… Szukają swojej połowy. Tak już jest!

– Nie pomoże mi ciocia?

– Powiem, co ja bym zrobiła. A ty postąpisz, jak zechcesz.

To był prosty pomysł. Tak zwyczajny, że wydawał się mało skuteczny. Ale nie miałam innego, więc postanowiłam spróbować. Los mi sprzyjał. Ledwie w dwa dni udało mi się znaleźć materiał, o jaki mi chodziło. Był cieniutki, lejący się, cielisty… To ostatnie było najważniejsze!

Wyglądałam jak Miss Mokrej Sukienki

– Znowu będę szyła po nocach! – marudziła. – I majtek pod to nie włożysz, dziewczyno, bo wszystko będzie znać! Musisz to wciągać na gołe ciało. Jak ciasną rękawiczkę!

– O to właśnie chodzi! Wszystko ma się odznaczać, a jednocześnie być zasłonięte! Jeden długi rękaw, drugiego nie będzie… Z przodu pod samą szyję, za to z tyłu dekolt aż po pupę.

– Ale będziesz wyglądała jak naga w tym kolorze!

– Tak mam wyglądać, pani Wiesiu. Dokładnie tak!

Już podczas pierwszej przymiarki wiedziałam, że jest nieźle. Trzeba było jeszcze wymyślić fryzurę i makijaż. Jedno i drugie miało być skromne. Włosy po prostu rozpuściłam. W twarzy widać było przede wszystkim oczy. Wyraziste, duże, z długimi rzęsami (to mnie kosztowało sporo pracy i wysiłku, bo doklejanie pojedynczych włosków nie jest wcale łatwe).

Było warto! Ciotka Misia wytłumaczyła mi, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie.

– Zrób tak, żeby on cię zobaczył dopiero w tej najważniejszej chwili, kiedy stajesz na tle innych wystrojonych babek, w świetle, przy muzyce, w tej odświętnej, niezwykłej atmosferze – instruowała mnie. – Masz pasować, ale masz być inna niż wszystkie!

Łatwo powiedzieć…

Samo wciągnięcie sukienki okazało się wyzwaniem. Była jak z gumy. Dobrze, że zdecydowałam się na dokładną depilację! Kazałam Kostkowi przyjechać na ostatnią chwilę. Już czekałam w długim płaszczu, owinięta szalem, kompletnie niewidoczna spod wierzchniego okrycia.

– Ale się zamotałaś! – stwierdził. – Jaką masz kieckę?

– Zobaczysz. Teraz nie ma czasu, już jesteśmy spóźnieni!

Ruda była pierwszą osobą, na którą się natknęliśmy przy szatni. Wystarczył mi jeden rzut oka, żeby wiedzieć, że wygrałam. Wyglądała pospolicie, a jej wielkie, luźne melony pod brokatową bluzką nie były zbyt apetyczne. Pierwszy punkt dla mnie!

Przez kilka ostatnich wieczorów wyobrażałam sobie z najdrobniejszymi szczegółami, jak wchodzę do jasno oświetlonej sali i zatrzymuję się, żeby sprawdzić, czy robię odpowiednie wrażenie. Najbardziej interesowała mnie reakcja dziewczyn… Po niej natychmiast widać, czy się udało, czy trafiłam.

I co? Nie było ani jednej, która by mnie nie przyszpiliła wzrokiem! Te zimne igiełki rzucane spod umalowanych i podoklejanych rzęs były najlepszą recenzją – jest super!

W ogromnym lustrze obejrzałam się jeszcze raz. Widziałam młodą, długowłosą, zgrabną kobietę na bardzo wysokich szpilkach podkreślających jej wysmukłe nogi. Wyglądała tak, jakby dopiero, co wyszła spod prysznica. Miss Mokrej Sukienki…

Cieniusieńki materiał oklejał ją dokładnie i lśnił w kolorowych reflektorach jak woda. Od razu było jasne, że jest pod suknią całkiem naga, lecz ta nagość nie była ani nachalna, ani oczywista. Z przodu z wyjątkiem jednego ramienia – wszystko było zakryte.

Jakbyśmy zostali w tej sali całkiem sami…

– Ale ty piękna jesteś! – usłyszałam nagle głos Kostka. – Rany, jaką ja mam laskę!

Pierwszy kieliszek szampana dodał mi skrzydeł. Na żadnym balu nie było mi tak cudownie! Fruwałam po błyszczącym parkiecie, wiedziałam, że się podobam, wszystko działo się tak, jak sobie wymarzyłam.

– Dopchać się do ciebie nie można – narzekał Kostek. – Od tego kawałka reszta tańców moja! Żadnemu cię już nie oddam.

Ale go nie posłuchałam. Dopiero przed północą zwolniłam, przysiadłam na chwilę.  

– Kocham cię – szeptał Kostek i całował mnie tak, jakbyśmy byli w tej wielkiej sali sami wśród confetti, baloników i zimnych ogni. – Co ty na to, żebyśmy wszystkie następne dni przetańczyli już razem?

– Oświadczasz mi się?

– Tak! Kolację zaręczynową z pierścionkiem i bukietem dla twojej mamy urządzimy najszybciej, jak się da. Wyjdziesz za mnie, Beatko?

– A nie skołuje cię jakaś przyjaciółeczka gadaniem o gołej pupie? – zmrużyłam oczy.

– Nie skołuje, bo już wiem, że najfajniejsze są jednak pupy zakryte… Tak jak twoja! Odrobina tajemnicy jest naprawdę sexy!

W pierwszej połowie stycznia na świat przyjdzie nasza córcia. Na imię będzie miała Michalina, czyli Misia. Po ciotce, która mnie nauczyła, że ubrana kobieta może być bardziej intrygująca od rozebranej!

Czytaj także:
„Moja mama postradała zmysły. Jeśli uważa, że pozwolę roztrwonić ojcowiznę na jej starcze widzimisię, to się grubo myli”
„Moje eks to wariatki, desperatki i chmara zazdrośnic. Obiecywałem sobie, że kończę z babami. Wtedy spotkałem Iwonę”
„Dostarczałem pizzę na wieczór panieński. Pijane druhny zmusiły mnie do tańczenia i rozbierania się przed panną młodą”

Redakcja poleca

REKLAMA