„Widziałam, jak mąż zdradził mnie ze swoją przyjaciółką w dniu jej ślubu. Jeśli się przyznam, zniszczę dwa małżeństwa”

para z przyjaciółką fot. Adobe Stock, sakkmesterke
„Stałam jak sparaliżowana, obserwując ich namiętny pocałunek, który przewrócił mój świat do góry nogami. To nie był zwykły pocałunek przyjaciół. To był gest miłości, którym potwierdzili, że ich uczucie jest głębsze, niż kiedykolwiek podejrzewałam. Moje serce pękło na kawałki”.
/ 19.09.2023 20:45
para z przyjaciółką fot. Adobe Stock, sakkmesterke

Marta była od zawsze jedynie przyjaciółką mojego męża. Taką od najmłodszych lat, której mógł wszystko powiedzieć. Kumpela, z którą dobrze spędzało się czas. Nie sądziłam, że ta znajomość kiedykolwiek mogłaby przerodzić się w coś więcej. Jak bardzo się myliłam... 

Zawsze byli blisko

Na początku naszego związku, gdy dowiedziałam się, że ta kobieta jest dla niego ważna, poczułam ukłucie zazdrości. Byłam niepewna i nie mogłam zrozumieć, jak można być tak blisko z kimś, kto nie jest partnerem życiowym. Jednak z czasem zrozumiałam, że dla nich to było coś więcej niż tylko przyjaźń. To była więź, która trwała przez lata, pełna wspomnień z dzieciństwa, dzięki którym stali się bliskimi przyjaciółmi.

Pewnego razu zapytałam go o znajomość z Martą.

– A wiesz...–  mówił mi Michał. – Tak naprawdę to jeszcze stare dzieje. Trochę jak z poprzedniego życia. Marta jest dla mnie jak siostra. Razem tyle przeżyliśmy. No wiesz. To ona pocieszała mnie po pierwszych nieudanych nastoletnich związkach. Przygotowywaliśmy się razem do matury. Takie tam.

–  Rozumiem. A jak jest teraz?

–  W porządku. Spotykamy się czasem na piwo czy kawę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?

Nie miałam. Przynajmniej nie w tamtym momencie.

Powinnam być czujna

Po ślubie starałam się być wzorową żoną. Taką, która nie robi afery z niczego. Starałam się nie narzucać swojego zdania ani nie robić problemów. Po prostu akceptowałam ich czasem spędzany razem. Byłam przekonana, że nasza miłość jest na tyle silna, że nic nie zagraża naszemu małżeństwu. Gdy wydawało mi się, że zbliżają się kolejne spotkania czy wyjazdy we dwójkę, przekonywałam siebie, że muszą mieć czas dla siebie, tak jak ja mam czas na swoich przyjaciół.

Spotkałam się z nią kilka razy w towarzystwie Michała. Jego przyjaciółce w zasadzie niczego nie mogłam zarzucić. Była sympatyczna, mądra i prawiła mi sporo komplementów. Nie wiedziałam, że w ten sposób chciała zyskać moją przychylność i nieco uśpić moją czujność. To była jej strategia, a ja, głupia, dałam się na nią nabrać. O tym dowiedziałam się jednak dopiero za jakiś czas.

Mniej więcej w tym samym czasie doszły do mnie wieści, że Marta się zaręczyła. Wtedy już zupełnie odetchnęłam z ulgą. Uff, chociaż tyle dobrego, że nagle nie sprzątnie mi sprzed nosa mojego męża.
Zamurowało mnie na ten widok

Marta wkrótce miała stać się żoną i rozpocząć nowy etap swojego życia. Być może to był moment, kiedy nasza sytuacja wróci na właściwe tory. Zaczęłam planować naszą przyszłość z Michałem z większym optymizmem, zakładając, że wszystko wróci do normy. Za jakiś czas chciałam z nim porozmawiać o powiększeniu rodziny.

Dałam się nabrać

Niestety, okazało się, że byłam daleko od prawdy. Dwa tygodnie po jej zaręczynach, kiedy wracałam do domu po zakupach, natknęłam się na coś, co totalnie wywróciło moje życie do góry nogami. Zobaczyłam ich w parku. Towarzyszyła im taka atmosfera intymności, jakiej nigdy wcześniej nie widziałam. Zamurowało mnie na ten widok i prawie się przewróciłam. Upewniłam się jednak, że mnie nie widzą, a potem zeszłam im z drogi. Do tej sprawy chciałam powrócić w rozmowie z moim mężem na osobności.

Tego samego wieczora rozpoczęłam rozmowę.

–  Co was tak naprawdę łączy, Michał? – zapytałam wprost i chyba sama byłam zdziwiona szorstkim tonem swojego głosu.

–  Co takiego? O co ci chodzi? –  zdziwił się mój małżonek.

–  Widziałam was dziś przypadkowo w parku. Wiesz, dziwnie to wyglądało.

Michał chyba się speszył, ale odpowiedział:

–  To źle widziałaś. Zwykłe spotkanie.

–  Ja odniosłam inne wrażenie... – powiedziałam sugestywnie, ale potem już nie wracałam do tematu. Chciałam, żeby poważnie przemyślał sprawę. Nie mam ochoty na miłosny trójkąt! W żadnym razie!

Mijały kolejne miesiące, a Michał z Martą zaczęli się spotykać trochę rzadziej. Chyba przez nadmiar obowiązków. W lipcu byliśmy zaproszeni na ślub Marty, więc postanowiłam na chwilę odpuścić.

Pękło mi serce

Niestety, to, co zobaczyłam w urzędzie w dniu jej ślubu, zmieniło moje postrzeganie całej sytuacji. Obydwoje stali w opuszczonym pokoju, Marta przygotowywała się do ceremonii. Drzwi były uchylone. Mój mąż i Marta stali blisko siebie, trzymając się za ręce i śmiejąc się do siebie.

Wszystko we mnie zastygło. Stałam jak sparaliżowana, obserwując ich namiętny pocałunek, który przewrócił mój świat do góry nogami. To nie był zwykły pocałunek przyjaciół. To był gest miłości, którym potwierdzili, że ich uczucie jest głębsze, niż kiedykolwiek podejrzewałam. Moje serce pękło na kawałki.

Okazało się, że te wcześniejsze spotkania w żadnym razie nie były niewinnymi momentami spędzanymi z przyjacielem. Czyli tak jak przypuszczałam! Byłam zrozpaczona, czułam się oszukana i zdradzona. Wtedy zrozumiałam, że moje tolerowanie ich przyjaźni nie przyniosło mi żadnej pewności ani spokoju. Teraz stałam przed trudnym wyborem – jak radzić sobie z tą bolesną prawdą i czy w ogóle jest możliwe naprawienie naszego związku po tym, co się stało.

No i zastanawiałam się nad jednym. Powiedzieć prawdę przyszłemu mężowi Marty? Nie. Stwierdziłam, że będę milczeć jak grób.

Musiałam podjąć decyzję

Długo w nocy zastanawiałam się nad swoją decyzją. Czułam się rozdarta między poczuciem moralnej odpowiedzialności a troską o nasze przyszłe szczęście. Czy to byłoby właściwe, abym niosła tę prawdę na moich barkach, niszcząc jednocześnie dwa małżeństwa?
W końcu doszłam do wniosku, że moje milczenie zaszkodzi nie tylko mnie, ale również Michałowi. Nasza relacja zaczęła się rozpadać na moich oczach. A to, co zobaczyłam w urzędzie, nie pozwoliło mi wrócić do tego, co było wcześniej. 

Dlatego pewnego dnia, z wyczerpaniem i bólem w sercu, postanowiłam stawić czoła prawdzie. To nie było łatwe, ale wiedziałam, że muszę być szczera, zarówno wobec siebie, jak i Michała. Nasz związek wymagał teraz szczerej rozmowy, przede wszystkim o prawdzie i uczciwości. Tylko wtedy mieliśmy jakąkolwiek szansę na naprawienie tego, co zostało zniszczone. 

Michał zareagował spokojnie. Przeprosił mnie za wszystko i przyznał się do swojej winy. Ale małżeństwo Marty postanowiłam zostawić w spokoju. To jej ciężar i niech sama weźmie odpowiedzialność za to, co zrobiła.

Wysłałam jej tylko lakonicznego SMS-a: "Wiem o was. Proszę, zostaw Michała w spokoju, jeśli chcesz ocalić swoje małżeństwo. Przyjaciółka".

Czytaj także: „Na cmentarzu moją mamę spotkało nieszczęście. Nie mogłam uwierzyć, kto przyszedł z jej pomocą”
 „Siostra bliźniaczka udawała mnie, by uwieść mojego narzeczonego. Zaciągnęła go do łóżka, a potem zniszczyła mi ślub”
„Matka wypełniała pustkę po śmierci ojca rozdmuchiwaniem plotek we wsi. Nie wiedziałam, że może się posunąć tak daleko”

 

Redakcja poleca

REKLAMA