„Siostra bliźniaczka udawała mnie, by uwieść mojego narzeczonego. Zaciągnęła go do łóżka, a potem zniszczyła mi ślub”

smutna panna młoda fot. Adobe Stock, boryanam
„– Ten pomysł z fotkami trochę mi do ciebie nie pasował, ale nie takie rzeczy ludzie wymyślają w łóżku – powiedział Piotr. To proste tłumaczenie doprowadziło mnie do szału. Zdarłam z siebie białą suknię. Nie chciałam żadnego ślubu. Miałam dosyć. Dosyć ich obojga”.
/ 18.09.2023 20:15
smutna panna młoda fot. Adobe Stock, boryanam

Siostra bliźniaczka to lustrzane odbicie. Nie tylko fizyczne, ale i duchowe. Między nami tak nie było. Jednak nie sądziłam, że aż tak się różnimy!

Wymarzony dzień

Mówi się, że dla kobiety dzień jej ślubu jest najpiękniejszym w całym życiu. To spełnienie wszystkich marzeń. Jak każda panna młoda wierzyłam, że życie po ślubie będzie cudne, jeśli nie lepsze.

Zaczęło się nieźle – piękna słoneczna pogoda, wszystko szło jak po maśle. Tylko mama, przesądna jak zwykle, ostrzegała, że nie bierze się ślubu w miesiącu, w którego nazwie nie ma litery „r”. 

Za godzinę miała zacząć się ceremonia. Stałam przed lustrem i uśmiechałam się do swojego odbicia. Nylonowe sterczące koronki, tiul, atłas i sztuczne perełki. Szczyt ślubnego dziwnego gustu. No i co z tego, skoro wygląda świetnie. Za to fryzurę miałam gładką, bez żadnych dodatków. Znakomity kontrast.

Za chwilę miał przyjść tata i mieliśmy pojechać do kościoła, gdzie czekał Piotr. On nie chciał tak hucznego ślubu, ale w końcu zrozumiał, że ta uroczystość jest nie tylko dla nas, ale też dla rodziców i rodziny. Nie możemy ich zawieść.

Piotr oddał wszystkie sprawy związane ze ślubem w moje ręce. Czego chcieć więcej? Miałam udane życie, ale to Piotr był tym losem wygranym na loterii. Łagodny i stanowczy, silny i czuły, zdecydowany i wyrozumiały, odważny i delikatny. Z wdziękiem łączył przeciwieństwa. Do tego ten wygląd. Wręcz nieprzyzwoita uroda, ale męska, twarda, ostra. I mogłam być pewna jego wierności. Sama widziałam, co wyczyniają moje tzw. przyjaciółki, żeby chociaż na chwilę wejść mu do łóżka. Musiały się jednak obejść smakiem.

Dostałam przedślubny prezent

Te słodkie rozmyślania przerwało stukanie do drzwi. W drzwiach stała moja siostra. Lubiłam, jak na mnie patrzy. Jakbym widziała swoje odbicie w lustrze. Teresa była moją bliźniaczką. Te same niezbyt duże oczy, ciemne, niemal granatowe, w pięknej oprawie rzęs. Te same ciemne włosy, lśniące i ciężkie. Ta sama ładna cera i identyczne naturalnie niemal wiśniowe usta, o których mówią, że są stworzone do całowania

Teresa trzymała przed sobą spore pudełko w kształcie serca, starannie przewiązane wstążką.

– To dla ciebie – usłyszałam jej zduszony głos. – Mój prezent ślubny.

– Dajesz mi go teraz? – byłam zaskoczona. – Jeszcze zapeszysz…

– Raczej odpeszę… – uśmiechnęła się zagadkowo.

Różowa sukienka druhny zawirowała w powietrzu i już jej nie było. Cała Teresa. Zmienne nastroje, humory, kaprysy. Łatwe przejścia od tragedii do euforii. Wszyscy sądzili, że jest trzpiotką, która wszystko lekko traktuje. Tylko ja wiedziałam, że nie jest to prawdą. W końcu byłyśmy bliźniaczkami.

Byłam w szoku

W przeciwieństwie do Teresy zazwyczaj byłam spokojna i rozsądna. Może dlatego w pierwszej chwili postanowiłam otworzyć pudło po ceremonii. Tyle że naprawdę byłam ciekawa, co jest w środku i dlaczego Teresa dała mi prezent właśnie teraz. I wiedziałam, że jeśli nie sprawdzę, przez cały ślub będę o nim myślała. Przecież nie mogłam do tego dopuścić, prawda?

Szarpnęłam za wstążkę, a zaraz potem głośno krzyknęłam. Pudełko wypadło mi z dłoni, mnóstwo zdjęć rozsypało się u moich stóp.

– Idź sobie, natychmiast zejdź mi z oczu… – krzyczałam wściekła, nie mogąc znaleźć obelgi dostatecznie mocnej, by zranić nią Piotra. – Jak śmiesz? – krzyczałam. – Jak śmiesz w ogóle na mnie patrzeć!?

To była przesada, bo mój narzeczony, oszołomiony tym nagłym atakiem, wcale na mnie nie patrzył. Osłupiałym wzrokiem wpatrywał się w leżące na podłodze kolorowe odbitki pocztówkowego formatu. Zdjęcia były dość śmiałe, a pozycje wręcz wyuzdane. Para spleciona tak, że na pierwszy rzut oka trudno określić, która część ciała do kogo należy.

Jak ona mogła?

Poczułam przebiegający mi po plecach dreszcz. Gdyby te fotki wpadły w ręce moich rodziców… Byłam już dorosłą kobietą, skończyłam studia, pracowałam, właśnie miałam wyjść za mąż. Ale to, co można było na nich zobaczyć, z pewnością wywołałoby u nich szok. No i poza tym gdzieś te fotki musiały być wywołane. Nie, to niemożliwe! I w dodatku dostałam je od Teresy, mojej siostry! Czy ona je widziała? Cała trzęsłam się z furii i bezsilnej złości.

– O co ci chodzi, Marzenko? – Piotr patrzył na mnie, jakbym dawała jasne dowody nagłej utraty zmysłów. – Przecież to ty chciałaś, żebyśmy założyli ten… album rodzinny. Tłumaczyłem ci, ale się uparłaś. Kupiłem nawet specjalną drukarkę do zdjęć, żeby nie dawać ich do wywołania.

– Ja?!… Ja chciałam tych świństw? – nie posiadałam się ze zdumienia.

Sekundę później doznałam olśnienia – takiego prawdziwego. Najpierw nie rozumiałam kompletnie nic, a potem nagle zrozumiałam wszystko.
Dziewczyna z fotografii! Jej twarz, jej sylwetka, jej charakterystyczny w półprzytomny uśmiech. Nie mogłam uwierzyć.

– Nie poznałeś? – rzuciłam się na Piotra z pięściami. – W ogóle nie poznałeś, że to nie ja! Że to była Teresa? Jak mogłeś? – wykrzyczałam z siebie ból, i rozpłakałam się jak dziecko. Piotr patrzył na mnie bezradnie.

Przez dłuższą chwilę milczeliśmy. To znaczy, ja rozpaczliwie szlochałam, a on starał się zrozumieć, co zaszło.

– Ten pomysł z fotkami trochę mi do ciebie nie pasował, ale… Nie takie rzeczy ludzie wymyślają w łóżku – powiedział. To proste tłumaczenie doprowadziło mnie do szału. Zdarłam z siebie białą suknię. Nie chciałam żadnego ślubu. Miałam dosyć. Dosyć ich obojga.

Teresa była zazdrosna

– Nie chciałam cię stracić – tłumaczyła promieniująca niewinnością Teresa. – Po co ci jakiś chłop na stałe! Od czasu do czasu to naturalne, ale ślub… Kocham cię i z nikim nie będę się tobą dzielić. Musiałam coś zrobić.

Zesztywniałam, słysząc te słowa. To było chore. Nigdy nie łączyło mnie z siostrą nic, czego nie dałoby się wytłumaczyć zwykłymi więzami krwi. Nawet te cuda, które wypisują o jednojajowych bliźniakach – że współodczuwają ból, że dokonują tych samych wyborów, lubią to samo, rozumieją się bez słów… To nie my.

My jesteśmy po prostu zwykłymi siostrami. Gdy powiedziałam to wszystko Teresie, ta uśmiechnęła się tajemniczo.

– Tak sądzisz? – spytała jakimś dziwnym  głosem. – No to się przekonasz.

Zniknęła w swoim pokoju. Po powrocie wysypała przede mną całą torbę rzeczy. Jedwabne figi, koronkowe podwiązki z serduszkiem, przezroczysty staniczek. Wszystko to należało kiedyś do mnie i ginęło w tajemniczych okolicznościach. Prawdę mówiąc, byłam pewna, że to mama buszuje w mojej szufladzie z bielizną, zabierając z niej tę śmielszą.

Dał się jej omamić

To nie była wina Piotra. Dał się podejść i oszukać. Rozmawialiśmy o tym przez wiele dni.

Oczywiście, z poprzednio hucznie planowanej uroczystości nic nie wyszło. Tym razem ślub miał być skromny i cichy, dla najbliższej rodziny. Teresa, gdy usłyszała, że mimo wszystko zamierzam wyjść za Piotra, szalała z zazdrości. Wpadła w dziwną obsesję do tego stopnia, że odwołałam drugi termin ślubu. Bałam się, że znów coś wymyśli i go zniszczy.

Poza tym, gdy tylko Piotr próbował mnie dotknąć, natychmiast widziałam siostrę ze zdjęć. Moje ciało sztywniało, zamykało się przed nim. Narastała we mnie agresja. Jego dotyk parzył. Chciałam go uderzyć. Wiedziałam, że tak naprawdę mnie nie zdradził, bo Teresa dostała tylko to, co przeznaczył dla mnie. Był z nią w łóżku, ale to mnie dawał rozkosz. Ja to wszystko rozumiałam i kocham go, a jednak nie mogłam znieść jego bliskości.

Jego miłość bardzo mi pomaga

Miałam nadzieję, że z czasem wybaczę wszystko siostrze. Szczególnie że trafiłam na terapię, która chyba jej pomagała zacząć żyć własnym życiem i nie niszczyć go innym.

Od tej pory minęły cztery lata, lecz nadal nie chcę jej widzieć. Zaczęłam walczyć o siebie i Piotra. Powiedziałam sobie, że jedna chora miłość nie może zatruć naszego życia.

Dwa lata temu wzięłam wreszcie ślub z Piotrem. Do trzech razy sztuka. Rok temu urodziła się Joasia, nasza córeczka. Nie mówię tego mężowi, ale gdy kładzie się obok mnie, najpierw ogarnia mnie panika i chęć ucieczki, ale zostaję. Jego miłość i czułość w końcu pokonuje mój chłód.

Nasza wspólna przyszłość jest dla mnie ważna. Piotr nie zdaje sobie sprawy, jaką codzienną walkę toczę ze sobą, by iść z nim do łóżka. Kocham go, a jednocześnie cały czas mam przed oczami te zdjęcia sprzed lat. Kiedyś pewnie sobie z tym poradzę i znowu będę radosna, jak tamtego letniego dnia pełnego słońca, kiedy wydawało się, że spełniają się moje marzenia.

Czytaj także: „Ania była jak anioł, ale miała charakterek. Nie mogłem przecież pokazać takiej kobiecie, że jestem zwykłym mięczakiem”
„Jeśli chciałem zdobyć Iwonę, musiałem się trochę poświęcić. Tak mi zawróciła w głowie, że zmieniłem się o 180 stopni”
„Całe życie żyłam w kłamstwie, a mąż i ojciec się ze mnie nabijali. Pragnęłam, żeby ktoś mnie pokochał”

Redakcja poleca

REKLAMA