Chciałam zrobić na nim piorunujące wrażenie. Zachowałam się jak pusta baba, dla której najważniejsze jest to, by facet zwrócił na nią uwagę. Nigdy nie zapomnę tego wstydu.
Chciałam wyglądać lepiej
Na zdjęciu, które znalazłam w Internecie, body modelujące sylwetkę prezentowało się naprawdę fantastycznie. Miała je na sobie okrąglejsza dziewczyna, a mimo to wyglądała na naprawdę szczupłą. Zdaję sobie sprawę, że takie zdjęcia „przed” i „po” są retuszowane, jednak to, co zobaczyłam, zrobiło na mnie duże wrażenie. „Takie coś by mi się przydało” – pomyślałam natychmiast, gdy tylko to zobaczyłam.
Od jakiegoś czasu robię wszystko, aby zrzucić dodatkowe kilogramy, jednak moje wysiłki idą na marne. Dwa lata temu przybrałam na wadze i w końcu zdecydowałam się za siebie zabrać, żeby schudnąć te kilka, a może nawet kilkanaście kilogramów.
Zaplanowałam sobie dietę odchudzającą, dzięki której zaczęłam zauważać jakieś rezultaty. Wraz z każdym utraconym kilogramem coraz bardziej wierzyłam, że mogę osiągnąć to, o czym tak marzę. Na dodatek, podczas rodzinnej uroczystości spotkałam moją kuzynkę, która kiedyś, podobnie jak ja, była okrąglejsza, a teraz wyglądała naprawdę dobrze. Nawet w obcisłej sukience. Mój optymizm tylko się umocnił.
– Jak Ci się to udało? – zapytałam, odciągając ją na chwilę na bok, by jak najszybciej dowiedzieć się, w czym tkwi sekret jej szczupłej sylwetki.
Chętnie podzieliła się ze mną swoimi uwagami. Usłyszałam naprawdę wartościowe rady, na przykład, zwróciła mi uwagę, bym dokładnie sprawdzała etykiety wybieranych produktów.
– Z początku możesz spędzić na tym trochę więcej czasu, ale ostatecznie wyjdzie ci to na plus! Nawet nie masz pojęcia, jak dużo cukru producenci dodają po prostu do wszystkiego, nawet do zwykłego groszku!
– Do groszku? – wyraziłam swoje zdumienie.
Zawsze uważałam, że groszek to bezpieczna przekąska. Był praktyczny, wystarczyło mieć przy sobie puszkę, którą później tylko otworzyłam i odcedziłam. Beata miała absolutną rację! Zajęło mi trochę czasu, żeby znaleźć producenta, który nie dosładza groszku w puszce. „Co za niespodzianka!” – byłam zadziwiona.
Od tamtej pory na każdym spotkaniu rodzinnym starałam się trzymać blisko Beaty, licząc na więcej dobrych porad. Cieszyło mnie też, że dostrzega moje wysiłki i docenia postępy trzymanej diety. Zauważała, że moja sylwetka wygląda coraz lepiej.
– Kiedy w końcu będę mogła włożyć taką atrakcyjną sukienkę? – zapytałam zniecierpliwiona na ostatnim spotkaniu z Beatą.
Moja kuzynka miała na sobie najmodniejszy krój sukienki typu tuba, w eleganckim połączeniu bieli i czerni.
– Ona nie jest wcale w jakimś mniejszym rozmiarze! – zaśmiała się Beata. – Wyglądam w niej szczuplej, bo pionowe cięcia i kontrastowe zestawienia kolorów optycznie wysmuklają sylwetkę. Zresztą, moim zdaniem jesteś na dobrej drodze, by niedługo też założyć taką samą kieckę, bo widzę, że determinacji to ci nie brakuje.
Jej komentarze mnie motywowały
Kilka tygodni później, w czasie zakupów, ujrzałam na wystawie sklepowej świetną sukienkę, bardzo podobną do tej, którą Beata miała na sobie podczas spotkania rodzinnego. Nie zastanawiałam się długo, postanowiłam ją kupić. Niestety, była dla mnie troszkę przyciasna… „Za ciasna? I bardzo dobrze! – pomyślałam. – Będzie to dla mnie dodatkowa motywacją do zrzucenia kolejnych kilogramów”.
Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby wkrótce się w nią się zmieścić! „Będę wyglądać fantastycznie” – marzyłam i w myślach już wybierałam buty i fryzurę, które uzupełnią moją nową stylizację. Bardzo chciałam zrobić dobre wrażenie, ponieważ wybierałam się na pierwsze oficjalne spotkanie z Mirkiem. Był moim nowym chłopakiem, ale już zdążyłam szaleńczo się w nim zakochać.
Pierwszy raz spotkałam go w autobusie, do którego wskoczył dosłownie w ostatniej sekundzie, tuż przed zamknięciem drzwi. Od razu zaczął pytać, czy ktoś ma może na zbyciu bilet. Pozostali pasażerowie tylko po sobie spojrzeli, w końcu jeden z nich zasugerował, że może powinien kupić bilet u kierowcy. Autobus zdążył już jednak ruszyć, a Mirek wszedł do niego ostatnimi drzwiami. Zanim zdążyłby się przecisnąć przez tłum...
– Mam bilet – powiedziałam cicho.
Ucieszył się, że zdecydowałam się mu pomóc. Pogadaliśmy trochę, między innymi wymieniliśmy nasze spostrzeżenia na temat brzydkiej pogody. Mirek od razu wpadł mi w oko, ale nie przypuszczałam, że mam jakiekolwiek szanse u tak miłego gościa. „Fajny chłopak, na pewno się mną nie zainteresuje...” – tak sobie myślałam.
Ku mojemu zadowoleniu, okazało się, że wysiadamy na tym samym przystanku. Myślałam, że może pracujemy w budynkach obok siebie. Dopiero później, kiedy już dałam mu mój numer telefonu, postanowił się przyznać, że... wysiadł trzy przystanki wcześniej!
– O rany, przecież nie zdążysz przez to do swojego biura! – krzyknęłam.
– Może tak, ale naprawdę warto było – odparł z uśmiechem. Patrzył na mnie w taki sposób, że aż dreszcze przeszły mi po kręgosłupie.
I tak to wszystko się zaczęło...
Musiałam zrobić na nim wrażenie
Byliśmy parą od kilku tygodni i bardzo zależało mi, żeby zrobić dobre wrażenie na znajomych Mirka, których miałam poznać na nadchodzącej domówce z okazji Sylwestra. Codzienne przymierzanie mojej nowiutkiej sukienki i kontrolowanie, czy już się w nią mieszczę, stało się moim rytuałem.
Niestety, choć bardzo chciałam, by było inaczej, za każdym razem musiałam godzić się z tym, że do perfekcji było jeszcze daleko. Moje ciało nadal nie było idealne. Wciąż dostrzegałam niesforne fałdki, które trudno było zatuszować pod obcisłym materiałem. Czułam jednak coraz większy strach. Impreza miała odbyć się dosłownie za moment.
Co prawda, mogłam zdecydować się na inną, trochę luźniejszą sukienkę, ale... po pierwsze, nie posiadałam nic tak eleganckiego, a po drugie, tak bardzo oswoiłam się z myślą o pojawieniu się w tej konkretnej kreacji, że jakakolwiek zmiana wydawała mi się być końcem świata. I właśnie wtedy, całkiem nieoczekiwanie, natknęłam się na sklep internetowy z bielizną modelującą.
Dlaczego o tym nie pomyślałam już wcześniej? Teraz zaczęłam poważnie się zastanawiać, czy nie warto by spróbować. Miałam jednak pewne opory. Dlaczego? Odpowiedź była oczywista. Nie chciałam, żeby Mirek zobaczył mnie w takiej bieliźnie, kiedy zacznie mnie rozbierać…
Taka sytuacja byłaby dla mnie niezwykle zawstydzająca. Potem jednak pomyślałam, że przecież podczas sylwestrowej zabawy będziemy się bawić aż do świtu i nawet jeśli potem pojedziemy do mnie, to przecież zdążę pozbyć się brzydkich majtek wyszczuplających. A może powinnam mówić na nie „body”? Taka nazwa bardziej tu pasowała. Wyglądały jak coś w typie większych majtek o rozbudowanym kroju, których nogawki kończyły się tuż przed kolanami. Były uszyte tak, by optycznie wysmuklać uda. Górna część tego stroju podchodziła natomiast aż pod piersi. Według producenta wyszczuplająca bielizna miała optycznie wysmuklać całą sylwetkę, a odpowiedni krój umożliwiał podniesienie biustu.
Moja sukienka, przypominająca kształtem tubę, sięgała za kolana, więc przypuszczałam, że wszystko powinno ładnie się pod nią ukryć. Jeżeli tylko będę ostrożnie siadać, zwłaszcza kiedy przełożę jedną nogę przez drugą, to nogawki majtek nie powinny być widoczne.
Na szczęście paczka od kuriera dotarła do mnie dwa dni przed planowaną imprezą. Dzięki temu mogłam na spokojnie przymierzyć zakupione majtki i... cóż, szczerze mówiąc, czułam się w nich jak w zbroi. Efekt końcowy był jednak naprawdę niesamowity!
„Pewnie nie będę tam dużo jeść. W końcu i tak planowałam ograniczyć wszelkie przekąski, przecież jestem na diecie” – pomyślałam z uśmiechem.
Kiedy zobaczyłam wyraz twarzy Mirka w momencie, gdy ujrzał mnie w nowej sukience, poczułam, że to jest najlepsza z możliwych nagród, którą otrzymałam za wszystkie moje wysiłki.
– O rety! Ta piękność to naprawdę moja dziewczyna! – krzyknął z radości, obracając mnie przy tym dookoła.
To była niesamowicie emocjonująca noc...
I rzeczywiście była niesamowita... Jeden z przyjaciół Mirka ściągnął do swojego małego mieszkania chyba połowę miasta! W dwóch pokojach i maleńkiej kuchni było tłoczno, więc mogłam zapomnieć o tańcach. Trochę mi to przeszkadzało. Myślałam nawet o tym, żeby przekonać Mirka do zmiany miejsca, ale... stwierdziłam, że jego koledzy mogliby poczuć się dotknięci moją postawą, a do tego nie chciałam dopuścić.
Postanowiłam jakoś pogodzić się z tą sytuacją i spróbować mimo wszystko dobrze się bawić. Miałam jednak z tym trudności, bo zaczęło robić się coraz bardziej duszno. Mogłam oczywiście pójść na balkon, ale tam z kolei było strasznie zimno, a ja łatwo łapię przeziębienie.
„Chyba nie ma żadnej dobrej opcji” – zastanawiałam się nad tym, sięgając po kolejny łyk wina. Nie musiałam się nawet przejmować, że nie będę mogła nic zjeść w swoim obcisłym ubraniu, bo i tak nie było już co zjeść. Wszystkie przekąski, które przygotowali gospodarze, zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na samym początku imprezy, a sałatka, którą przywiozłam jako część „zrzutki”, również wyparowała. Wygląda na to, że niewielu gości poczuło się zobowiązanych do przyniesienia jedzenia, myśląc, że wystarczy, jeśli zapewnią alkohol. Przynajmniej tego nie brakowało.
Z tego powodu, krótko przed północą, poczułam zawroty głowy. Pomyślałam: „Muszę ograniczyć picie na czczo”, ale nagle zaczęłam widzieć ciemne plamki przed oczami. Opadłam na jednym z kątów na sofy, próbując odzyskać równowagę. Byłam już przemęczona i przegrzana. Poczułam, że zaczynam tracić siły... Wstałam, zaczęłam rozglądać się za Mirkiem, by mu o tym powiedzieć, jednak nie potrafiłam odnaleźć go w tłumie. Nagle straciłam równowagę, zrobiło mis się ciemno przed oczami. Straciłam przytomność
Wspominam to jak najstraszniejszy sen
Nic dziwnego, że gdy zwaliłam się na podłogę, tłum ludzi rzucił mi się na pomoc. Jedna z osób zaproponowała, by przenieść mnie pod okno. Ktoś inny próbował rozsunąć zamek mojej sukienki, by ułatwić mi w ten sposób oddychanie. To właśnie wtedy wszyscy zobaczyli to, co tak bardzo chciałam przed wszystkimi ukryć. Moją żenującą bieliznę!
O tych wydarzeniach dowiedziałam się już od Mirka. Poinformował mnie też, że na pomysł na wyzwolenia mnie z duszącego pancerza wpadła dziewczyna jego kolegi. Wzięła po prostu nożyczki i... przecięła mi bieliznę wzdłuż brzucha!
Dzięki tej interwencji do moich płuc dotarło świeże powietrze. Otworzyłam oczy i znalazłam się w kłopotliwej sytuacji. Moje niedoskonałości i fałdki zostały wystawione na widok wszystkich zgromadzonych. To właśnie był moment, kiedy zrozumiałam, co to oznacza „umrzeć ze wstydu”!
Kiedy dotarło do mnie, co właściwie się dzieje, poczułam, że znowu robi mi się słabo. Mirek od razu zauważył moje zakłopotanie i szybko pomógł mi poprawić sukienkę. Było to dla mnie jeszcze większe upokorzenie. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć, krępowałam się nawet spojrzeć mu w oczy. Miałam wrażenie, że zgromadzone w pomieszczeniu osoby patrzą na mnie z zażenowaniem. Nie wiedziałam, czy mam rację, czy tylko tak mi się wydaje. Ktoś podał mi szklankę wody, ale z nerwów nie mogłam przełknąć nawet małego łyczka.
– Proszę, wracajmy do domu... – błagałam, nie wiedząc, czy po takiej wpadce Mirek będzie chciał ze mną mieć jeszcze do czynienia, czy może wrócę do domu sama.
– Absolutnie nie ma mowy! – zawołała oburzona dziewczyna kumpla Mirka. – Musisz najpierw trochę odpocząć!
Potem, bez żadnych ceregieli, wypędziła wszystkich ludzi z małej sypialni i kazała mi tam się położyć. Sama nie rozumiem, dlaczego jej posłuchałam? Powinnam szybko się stamtąd ulotnić. Gdy opuściła pomieszczenie, postanowiłam przeprosić Mirka, który ze mną został.
– Zrobiłam ci obciach, co nie... – wyznałam z poczuciem wstydu.
– Obciach? – zapytał zaskoczony. – Daj spokój. Po prostu mnie wystraszyłaś, kochanie!
– Ale te bielizna… – zaczęłam powoli.
– Och, ta! Zawsze jestem pełen podziwu dla was, kobiet, że jesteście w stanie tak się poświęcać dla wyglądu! Ja nigdy bym nie założył czegoś takiego. Dziękuję, że chciałaś być piękna dla mnie, ale wolałbym, żebyś raczej troszczyła się o swoje zdrowie i komfort – pochylił się nade mną, żeby mnie pocałować.
Zaskoczyła mnie ta reakcja. „Czy on naprawdę mi podziękował? I nie jest na mnie zły?”. Wtedy opinie innych osób przestały mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Najistotniejsze było to, że Mirek nie jest na mnie zły. „Chyba naprawdę mnie kocha! Akceptuje mnie taką, jaką jestem!”– pomyślałam.
Minęło pół godziny. Poczułam się wystarczająco dobrze, żeby w końcu się podnieść i powitać nowy rok z resztą imprezowiczów. Byłam bardzo szczęśliwa. Co tam jakieś bzdurne majtki. Nie ma co się nimi przejmować, to nie miało już żadnego znaczenia. Otrzymałam to, na czym tak bardzo mi zależało – prawdziwą miłość, która zaskoczyła mnie niespodziewanie.
Czytaj także:
„Synowa nie ochrzciła wnuczki, a teraz ma pretensje, że uczę ją pacierza. Nie mogę patrzeć, jak rośnie w grzesznym domu”
„Nie mogę przestać myśleć o synowej, a jej młode ciało śni mi się każdej nocy. Syn i żona mnie znienawidzą”
„Rodzice wbijali nam do głowy, że rodzeństwo, nawet przyrodnie, powinno się kochać. No to się pokochaliśmy. Dosłownie”