„Nie mogę przestać myśleć o synowej, a jej młode ciało śni mi się każdej nocy. Syn i żona mnie znienawidzą”

załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„– Tato, czy wszystko w porządku? Ostatnio jakoś dziwnie się zachowujesz. Czy coś cię boli? – zapytał z troską. Próbowałem go uspokoić i zapewnić, że to tylko przejściowe zmęczenie, ale nie czułem się dobrze, okłamując go. Byłem rozdarty między miłością do syna a zakazanym pożądaniem jego żony”.
/ 30.01.2024 19:15
załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Ale się wpakowałem. Nie dość, że zakochałem się w kobiecie innej niż moja żona, to jeszcze wybrałem niemożliwie nieprzyzwoity obiekt swojej miłości: własną synową.

Zachwyciła mnie 

Gdy Wojtek po raz pierwszy przyprowadził do domu Agnieszkę, praktycznie oniemiałem. „Co za przepiękna kobieta!”, pomyślałem, gdy piękna, filigranowa brunetka uprzejmie podała mi rękę na powitanie.

– Bardzo mi miło państwa poznać – uśmiechnęła się, ja się zawstydziłem.

– Ciebie również. Wojtek bardzo dużo nam o tobie opowiadał – odpowiedziała żona, zapraszając dziewczynę do stołu.

Przez całą wizytę Agnieszki studiowałem każdy najmniejszy kawałek jej twarzy. Patrzyłem na jej oczy, idealnie wyprofilowane kości policzkowe, lśniące, równe zęby, pełne wargi… Była po prostu perfekcyjna.

Pamiętam, że złapałem się na myśli, że jeszcze nigdy nie widziałem tak pięknej kobiety. Miałem nadzieję, że moja fascynacja nie zostanie przez nikogo zauważona. Z jednej strony byłem zawstydzony swoimi uczuciami, a z drugiej nie potrafiłem się powstrzymać od wpatrywania się w Agnieszkę.

– Pracujesz w kancelarii notarialnej, zgadza się? – zagadywała Agnieszkę moja żona, gdy ja nie byłem w stanie się skupić na sformułowaniu chociażby jednego zdania.

– Tak, staram się teraz o awans na starszego notariusza – odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna.

– O, to bardzo ambitnie! Wspaniale, kibicuję. Jarek, co ty taki cichy? – wyrwała mnie z bezwstydnego zamyślenia żona.

– Ja…? A nie, nie, coś mnie dzisiaj głowa boli i nie mogę się skupić… – mruknąłem wymijająco.

Żona, na szczęście, szybko odpuściła. Nie rozumiała jednak, dlaczego nie zachwycam się przyszłą synową razem z nią.

Żona też była zachwycona

Gdy młodzi już wyszli, Basia zaczęła zachwycać się partnerką syna.

– Ale świetna dziewczyna! Dużo fajniejsza niż te jego poprzednie. Widać, że mądra, ma coś do powiedzenia, ambitna i do tego śliczna. No pełen pakiet – zachwalała Basia. – A ty co sądzisz?

– Ja…? Hm, nie wiem… Chyba masz rację… – dukałem niepewnie.

– Coś ty jakiś taki rozlazły dziś? Normalnie zagadujesz gości tak, że nie mogą dojść do słowa, a dzisiaj prawie się nie odezwałeś – zauważyła ze zdziwieniem żona.

– Mówiłem ci już, że źle się czuję – warknąłem nieco zbyt wrogo.

Basia tylko wytrzeszczyła na mnie oczy, po czym wyszła z salonu i zabrała się za robienie przetworów w kuchni. „Co mam jej powiedzieć? Oczywiście, że Agnieszka jest dużo lepsza niż wszystkie inne kobiety, które przyprowadził nam dotychczas syn. Pewnie, że jest mądra, ambitna i śliczna. Jest idealną partnerką dla Wojtka. Jaki jest więc problem? Jestem o nią zazdrosny!”, myślałem wściekły.

Emocje, które ogarnęły mnie po spotkaniu z przyszłą synową, były  przytłaczające. Czułem się brudny i nieprzyzwoity. Co za ojciec zazdrości synowi kobiety? Przecież kocham syna całym sercem. Nigdy w życiu nie rywalizowaliśmy ani o osiągnięcia, ani o sprawność, ani niczyją uwagę.

Wcale mi nie przeszło

Takie myśli wirowały w mojej głowie przez kolejne dni. Starając się ukryć swoje zakazane uczucia, starałem się normalnie funkcjonować w codziennym życiu. Jednak każde spotkanie z Agnieszką stawało się coraz bardziej męczące – a tych było coraz więcej, bo syn ewidentnie poważnie podchodził do związku ze swoją ukochaną. A ja byłem coraz bardzie zły na siebie, bo moja fascynacja wcale nie mijała.

W końcu zdecydowali się pobrać. Podczas ślubu i wesela robiłem dobrą minę do złej gry i z całych sił starałem się okazywać radość. Myślałem, że właśnie to będzie najgorsze: ślub. Niestety, po tym szczególnym dniu, gdy Agnieszka oficjalnie stała się moją synową, było tylko gorzej.

Wojtek zauważył nawet moje dziwne zachowanie i w końcu podjął temat.

– Tato, czy wszystko w porządku? Ostatnio jakoś dziwnie się zachowujesz. Czy coś cię boli? – zapytał z troską.

Próbowałem go uspokoić i zapewnić, że to tylko przejściowe zmęczenie, ale nie czułem się dobrze, okłamując go. Byłem rozdarty między miłością do syna a zakazanym pożądaniem jego żony.

Odsunąłem się od żony

W międzyczasie, moje relacje z żoną zaczęły się psuć. Basia zauważyła, że unikam rozmów na temat syna i jego partnerki, a także coraz częściej odmawiam jej zbliżeń. Byłem milczący i ponury. Zaczęła domyślać się, że coś jest nie tak. 

– Jarku, co się dzieje? Nie możemy tak udawać, że wszystko jest w porządku. Widać, że coś cię gnębi – powiedziała szczerze.

„I co ja mam ci powiedzieć? Że każdej nocy śnię o młodym ciele swojej synowej? Mam cię zranić, a przy okazji dać do zrozumienia, że jestem jakimś kompletnym wariatem?”, myślałem z rozpaczą. Ukrywanie prawdy mnie wyniszczało, ale nie miałem innego wyboru. To wyznanie zrujnowałoby wszystko: moje małżeństwo, moją relację z synem, synową i prawdopodobnie całą rodziną. Znienawidziliby mnie.

Postanowiłem, że okłamię żonę dla jej dobra. Wcisnąłem jej jakąś historię o ciężkim okresie w pracy, o tym, że boję się o swoją posadę i o tym, że spółka straciła dużo pieniędzy. Oczywiście, wszystko to wymyśliłem. Nie jestem z tego dumny, ale musiałem wymyślić jakąś poważną historię, żeby całe moje zachowanie było wiarygodne. Na szczęście, uwierzyła.

– Nie martw się, niedługo na pewno wszystko się wyjaśni. Jesteś doskonałym specjalistą. Jeśli nie ta praca, to będzie inna. Sam wiesz, że inne firmy ciągle składają ci jakieś oferty. Poradzisz sobie – pocieszała mnie małżonka, a ja czułem się jak ostatni gnojek.

Potrzebowałem pomocy

Nie mogłem spełnić swoich fantazji, więc moja frustracja rosła. Zmieniałem taktykę: czasem zupełnie unikałem spotkań z Agnieszką, a czasem wręcz do nich dążyłem, żeby zacząć się oswajać z jej towarzystwem. Nic nie działało. Zdarzało się, że nie mogłem skupić się na pracy, bo przez pół dnia nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Agnieszka, jej zgrabne, kształtne ciało, jej piękne, lśniące oczy, jej długie ciemne włosy… Zaprzątała moje myśli o każdej porze dnia i nocy.

Potrzebowałem zupełnie obcej osoby, która nie będzie mnie oceniać, a wysłucha moich rozterek. Być może nawet podsunie jakieś metody na złagodzenie mojej męczarni? Dlatego też, mimo wstydu, umówiłem się do specjalistki. 

– Proszę powiedzieć, co pana do mnie sprowadza – poprosiła łagodnie terapeutka w średnim wieku.

Westchnąłem głęboko. Nawet nie wiedziałem, od czego zacząć…

– Jestem... zagubiony – zacząłem nieśmiało. – W moim życiu pojawiła się pewna osoba. Nie powinienem jej kochać, ale... kocham. To moja synowa.

Terapeutka nadal patrzyła na mnie ze stoickim spokojem. Nie skrzywiła się, nie zareagowała w żaden sposób. Posłała mi jedynie lekko pokrzepiający uśmiech, zachęcając do dalszych wyznań.

– Nie potrafię zrozumieć, jak to się stało. To straszne, zakazane… Czuję się z tym okropnie, ale po prostu uderzył mnie piorun. Próbuję ukrywać te uczucia, ale one mnie przytłaczają. Nie tylko zatruwają moje relacje z żoną, ale również z synem. Czuję się jak więzień własnych emocji.

Robiło mi się lżej na sercu

Terapeutka słuchała uważnie, zadając delikatne pytania, które pomagały mi wyrazić to, do czego bałem się przyznać nawet sam przed sobą. Nasze spotkania stały się regularne, a ja rozpocząłem pełnowymiarową terapię. Co tydzień rozkładamy moje marzenia o synowej na czynniki pierwsze i doszukujemy się w nich drugiego dna. Wiem, że to dopiero początek drogi, ale cieszę się, że nie jestem już z tym problemem sam, że mam z kim porozmawiać.

Nie jest pan złym człowiekiem, złym ojcem ani złym mężem, panie Jarku. To wszystko się skądś bierze i ja pomogę panu dotrzeć do przyczyny tego problemu – oznajmiła mi ostatnio ciepło terapeutka.

I naprawdę jej uwierzyłem. Po raz pierwszy uwierzyłem, że któregoś dnia obudzę się i nie będę już zakochany w Agnieszce, a moja niespełniona obsesja po prostu minie. Z tygodnia na tydzień jest mi odrobinę lżej. Znowu zacząłem zbliżać się do żony, wróciłem do swoich pasji… Jeszcze będzie normalnie.

Czytaj także: „Randki traktuję jak casting. Odrzucam maminsynków i biedaków, a wybieram tych z wypchanym portfelem”
„Żona szaleje na wyprzedażach za ostatnie pieniądze. Nie wie, że jesteśmy bankrutami i za moment stracimy wszystko”
„Znudziło mi się bycie służącą męża. Nigdy mi nie podziękował ani za ciepły obiad, ani za czyste gacie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA