„Rodzice wbijali nam do głowy, że rodzeństwo, nawet przyrodnie, powinno się kochać. No to się pokochaliśmy. Dosłownie”

Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Oliver Rossi
„Nigdy nie zapomnę dnia, gdy mama przyszła do domu i powiedziała, że od dziś będę miała nowego tatę i brata. Z Bartkiem wiecznie się kłóciliśmy. Dopiero z czasem zobaczyłam, że to naprawdę fajny chłopak. Spodobał mi się tak bardzo, że w tym roku bierzemy ślub”.
/ 30.01.2024 22:00
Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Oliver Rossi

"A ten znowu udaje, że jest najmądrzejszy na świecie" — pomyślałam z niechęcią. Mój przyrodni brat właśnie wygrał międzynarodową olimpiadę naukową i przekonywał domowników, że to wcale nie było takie trudne.

— Już się nie popisuj — parsknęłam. — Przecież wszyscy wiemy, jaki jesteś mądry — dodałam z ironią. Nie mogłam się powstrzymać, bo denerwował mnie ten zarozumiały gość. Chociaż musiałam przyznać, że z przedmiotów ścisłych był naprawdę dobry.

— Po prostu mi zazdrościsz — Bartek pokazał mi język i dalej opowiadał zafascynowanym rodzicom tajemnice swojego sukcesu.

— Nie mam czego ci zazdrościć — odparowałam ze wzruszeniem ramion. I nie wiadomo, jak długo trwałaby ta nasza dyskusja, gdyby nie zareagował ojciec Bartka.

— Dzieciaki, uspokójcie się — powiedział podniesionym głosem. — Jesteście rodzeństwem i powinniście raczej ze sobą współpracować, a nie wiecznie konkurować.

— Marek ma rację — do rozmowy wtrąciła się moja mama. — Rodzeństwu nie przystoi takie zachowanie.

— Nie jesteśmy rodzeństwem! — wykrzyknęliśmy z Bartkiem w tym samym czasie. "Przynajmniej tu się zgadzamy" — pomyślałam cierpko.

Mama i ojczym spojrzeli na nas i oboje w tym samym czasie westchnęli.

— Już o tym rozmawialiśmy — powiedziała moja mama, a ojciec Bartka przytakiwał jej, kiwając głową. — Jesteście rodzeństwem przyrodnim. Ale powinniście się kochać i szanować tak samo jak każde inne rodzeństwo.

"Niedoczekanie" — pomyślałam w duchu. Spojrzałam na Bartka i z jego miny wywnioskowałam, że myśli dokładnie tak samo.

Wyrosła z ciebie fajna dziewczyna

I tak nam mijały lata w naszej patchworkowej rodzinie. Wciąż kłóciliśmy się z Bartkiem, ale z czasem kłótnie te były coraz rzadsze i coraz mniej gwałtowne. Może po prostu dorastaliśmy, a może doszliśmy do wniosku, że tak naprawdę to nie ma powodów do tych wiecznych utarczek słownych. Co więcej — zaczęliśmy się coraz lepiej dogadywać. Bartek pomagał mi w przedmiotach ścisłych, a ja pisałam za niego wypracowania.

— Wiesz co siostra? Z ciebie to nawet fajna dziewczyna — powiedział mi któregoś razu mój przyrodni brat, gdy pomogłam mu w napisaniu rozprawki. Nie radził sobie dobrze z językiem polskim. Na szczęście ja nie miałam z nim problemu i chociaż w tym mogłam być lepsza od niego.

— Wiem — uśmiechnęłam się. — W zamian możesz kupić mi czekoladę — dodałam. I chociaż nie spodziewałam się tego, to następnego dnia znalazłam na swoim biurku słodką tabliczkę. I to dokładnie taką, jaką najbardziej lubiłam.

— Skąd wiedziałeś, że lubię gorzką z malinami? — zapytałam Bartka, gdy spotkałam go w szkole. Mój przyrodni brat tylko się uśmiechnął.

— Przecież widzę, jak się nią zjadasz codziennie — odpowiedział w końcu i się roześmiał.

— Świnia — odpowiedziałam. Ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Nie powiem, zrobił mi frajdę tym niewielkim podarunkiem.

Dasz się zaprosić do kina?

Ten dzień nie należał do najlepszych dni w moim życiu. Nie dość, że dostałam jedynkę z matematyki, to jeszcze na języku polskim dowiedziałam się, że moja rozprawka ma wiele niedociągnięć.

— Ta baba nie zna się na rozprawkach — powiedziałam przy obiedzie. I wtedy dokładnie tak myślałam. Jako nastolatka nie przyjmowałam do wiadomości, że mogę mieć jakieś braki edukacyjne.

— Ja tam uważam, że jesteś dobra w te klocki — powiedział Bartek. Spojrzałam na niego. Wydawało się, że mówi szczerze.

— Od kiedy jesteś taki miły? — warknęłam i od razu poczułam na sobie karcący wzrok mamy.

— Od zawsze — usłyszałam głos przyrodniego braciszka. "Akurat" — mruknęłam w duchu. Jednak na głos nic już nie powiedziałam, bo nie chciałam wywoływać kolejnej kłótni.

I chyba zostało to docenione, bo po obiedzie Bartek zaproponował wspólne wyjście.

— Dostałem kieszonkowe. Pójdziemy do kina? — zapytał podczas wspólnego zmywania naczyń. To zajęcie należało do nas i zazwyczaj podczas niego wymienialiśmy się niezbyt przyjemnymi docinkami. Tym razem jednak Bartek był bardzo miły. I jeszcze to zaproszenie, które bardzo mnie zaskoczyło.

— I ty stawiasz? — zapytałam zdziwiona.

— Tak — odpowiedział. — Ale i ja wybieram film — dodał z chytrym uśmieszkiem.

Na to akurat mogłam się zgodzić. Mieliśmy dosyć podobny gust filmowy, więc mogłam być pewna, że Bartek wybierze taki film, który także i mi przypadnie do gustu. Jednak gdy dotarliśmy do kina, to okazało się, że wybrał jakiś łzawy wyciskacz łez.

— Zrobiłeś to specjalnie? — zapytałam ze złością. Podskórnie czułam, że szykuje się kolejna kłótnia.

— Nigdy w życiu — odpowiedział Bartek. — Byłem przekonany, że dziewczyny lubią coś takiego. A ja chciałem sprawić ci przyjemność — dodał. Spojrzałam na niego uważnie. Wyglądał tak, jakby mówił prawdę. W tej samej chwili złość mi minęła, a ja poczułam ciepło na sercu. Bardzo doceniałam fakt, że mój przyrodni brat chciał zadbać o moje samopoczucie.

Spotkanie po latach

Po skończeniu szkoły średniej nasze drogi się rozeszły. Oboje wyjechaliśmy na studia do innych miast. Bartek wybrał prestiżową politechnikę, a ja rozpoczęłam studia na wydziale polonistycznym. Moim marzeniem było zostanie dziennikarką, lub uznaną pisarką.

— Będę ci kibicować — powiedział Bartek podczas jednej z naszych rozmów telefonicznych. Na początku kontaktowaliśmy się dosyć często. Oboje żartowaliśmy, że tak się przyzwyczailiśmy do naszych kłótni, że nie jesteśmy w stanie z nich zrezygnować. Jednak ja z czasem zrozumiałam, że po prostu lubię te rozmowy, podczas których dzielimy się swoimi przemyśleniami, sukcesami i niepowodzeniami. Dobrze nam się rozmawiało.

A mimo to nasz kontakt był coraz rzadszy, a z czasem stał się zaledwie sporadyczny. Oboje mieliśmy mnóstwo zajęć i trudno nam było znaleźć choćby odrobinę czasu, aby porozmawiać. Rzadko też się widywaliśmy, bo nasi rodzice rozwiedli się po kilkunastu latach małżeństwa.  Potem Bartek wyjechał na zagraniczne stypendium, a ja byłam przekonana, że już nie wróci. Myliłam się, bo kilka lat później spotkaliśmy się całkowicie przez przypadek.

— Uważaj, jak chodzisz — warknęłam do człowieka, który tak szybko szedł po chodniku, że potrącił mnie łokciem. W ręku trzymałam kubek kawy, który niestety nie przetrwał tego zdarzenia.

— Bardzo panią przepraszam — powiedział gość i próbował zbierać moje zakupy, które wyleciały z siatki podczas tego zderzenia. A gdy podniósł na mnie wzrok, to od razu go rozpoznałam.

— Bartek! — wykrzyknęłam. — A co ty tu robisz?

Mój przyrodni brat spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a potem uśmiechnął się od ucha do ucha.

— No proszę, moja młodsza siostrzyczka — wykrzyknął. A potem otaksował mnie wzrokiem. — Fiu, fiu, muszę przyznać, że wyrosła z ciebie bardzo ładna pannica — dodał. Poczułam, że moja twarz robi się czerwona. Jednocześnie przyjrzałam się Bartkowi. Zawsze był ładny i podobał się dziewczynom, ale teraz stał przede mną przystojny i niezwykle męski mężczyzna.

— Dzięki — powiedziałam zawstydzona. Nie bardzo wiedziałam, co mam powiedzieć. A jednocześnie bardzo nie chciałam, aby ta rozmowa dobiegła końca. Na szczęście Bartek mnie wyręczył.

— Zapraszam cię na kawę — powiedział i chwycił mnie pod łokieć. 

Wyjdziesz za mnie?

Nie skończyło się tylko na kawie. Tego dnia spędziliśmy ze sobą kilka godzin, podczas których rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Okazało się, że Bartek jest uznanym naukowcem, który osiąga międzynarodowe sukcesy.

— Ja niestety nie mogę tego powiedzieć o sobie — westchnęłam. Pracowałam w wydawnictwie jako korektorka i od kilku lat pisałam do szuflady z nadzieją, że kiedyś zostanę znaną pisarką.

— Trzeba wierzyć, że marzenia się spełnią — powiedział Bartek i przyjrzał mi się uważnie. Poczułam, jak po plecach przebiega mi dreszcz.

Przez kolejne dni prawie się nie rozstawaliśmy. A gdy zbliżał się czas pożegnania, to zrozumiałam, że nie chcę, aby Bartek wyjeżdżał. Ale nie miałam odwagi mu tego powiedzieć. Byłam przekonana, że wciąż traktuje mnie jak młodszą siostrę. Ale i tym razem się myliłam.

— Czy myślisz, że rodzeństwo może stanąć na ślubnym kobiercu? — zapytał mnie, stojąc na peronie. Jego pociąg miał przyjechać za kilkanaście minut.

Nie odpowiedziałam mu na to pytanie. Nie musiałam.

Teraz przygotowujemy się do ślubu. Wprawdzie nie wiedzieliśmy, jak powiedzieć o tym naszym rodzicom, ale okazało się, że strach ma wielkie oczy. Zarówno moja mama, jak i ojciec Bartka ucieszyli się z naszych planów i bardzo nam kibicują. A ja wierzę, że nam się uda.

Czytaj także:
„Po ślubie moja przyjaciółka zamieniła się w pustaka. Kiedy ja opowiadam o swoich problemach, ona papla o błyskotkach”
„Mąż pomiatał mną, bo po ciąży się zaniedbałam. Dla dziecka znalazłam zastępczego tatusia, a dla siebie kochanka na boku”
„Moja sąsiadka robi mi z życia cyrk. Wali w rury i nasyła na mnie policję, bo gotuję obiad”

Redakcja poleca

REKLAMA