„Wanda na siłę chciała mnie zmieniać, więc wysłała mnie do klubu dla dżentelmenów. Tam spotkałem tego dziwnego faceta”

Kłócące się małżeństwo fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Ale nie protestowałem przeciwko tej zmianie, bo przyznam, że sam widziałem w tym coś frapującego. Wkrótce moja ukochana wybrała mi odpowiednią markę i w prezencie dostałem od niej spore pudełko. Dorzuciła do tego wodę kolońską, o której powiedziała, że świetnie komponuje się z zapachem tych właśnie cygar.”
/ 22.04.2023 07:15
Kłócące się małżeństwo fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Kiedy Wandzia mnie poprosiła, żebym zrezygnował z noszenia moich ulubionych flanelowych koszul
w kratkę pomyślałem, że po prostu chce, żebym był bardziej elegancki. Dlatego zapewne namówiła mnie również do zakupu kilku par czarnych dżinsów oraz sportowych marynarek i koszul w tym samym kolorze. Wprawdzie taki styl nie do końca mi odpowiadał, ale nie protestowałem. Przecież to tylko ubranie.

Nie ma o co walczyć

Potem Wandzia zaczęła krytykować to, że palę papierosy. Myślałem, że chodzi jej o szkodliwość palenia. I tak od jakiegoś czasu szykowałem się do rzucenia tego zgubnego nałogu, więc jeśli mogłem tym sprawić przyjemność mojej narzeczonej, to tym lepiej, prawda?

Tymczasem gdy oświadczyłem jej, że nigdy więcej nie tknę tytoniu, ona pokręciła głową z niezadowoleniem.

– Źle mnie zrozumiałeś – westchnęła. – Mnie nie chodziło o tytoń, tylko o papierosy. One są takie mało męskie...

Przyznam, to mnie nieco zdziwiło.

A jeszcze bardziej się zdumiałem, gdy na moje pytanie, co w takim razie jest męskie, z niewinną minką odparła:

– Cygara.

To dość drogie hobby – mruknąłem.

– Ależ skąd! – zaprotestowała. – Nikt ci nie każe od razu palić kubańskich. Są inne świetne marki. Wybiorę ci coś.

Pojęcia nie miałem, skąd niepaląca Wandzia znała się na cygarach

Ale nie protestowałem przeciwko tej zmianie, bo przyznam, że sam widziałem w tym coś frapującego. Wkrótce moja ukochana wybrała mi odpowiednią markę i w prezencie dostałem od niej spore pudełko.

Dorzuciła do tego wodę kolońską, o której powiedziała, że świetnie komponuje się z zapachem tych właśnie cygar. Kolejnym etapem mojej przemiany okazała się zmiana piwa na wino. I to nie jakiekolwiek, tylko bardzo konkretne – czerwone, wytrawne. I tu po raz pierwszy nie spodobał mi się jej pomysł.

W dzieciństwie byłem niejadkiem, dlatego czasem dawano mi do wypicia kilka łyków „czerwonego wytrawnego” na poprawę apetytu. To sprawiło, że nabrałem wręcz wstrętu do tego napoju. Wandzia nie była w stanie tego zrozumieć.

Sama była smakoszką win, a piwo uważała za napój dla „nieskomplikowanych osobowości”. Dlatego gdy byłem w jej towarzystwie, choć niechętnie, brałem do ręki kieliszek wina. Kolejnym pomysłem Wandzi na mnie było wybranie miejsc, w których powinienem bywać.

I nie chodziło tu o wspólne wypady do kina, teatru czy na wystawę

Chodziło o bardziej męskie miejsca, takie jak „klub dla dżentelmenów”. Przedtem nawet nie podejrzewałem, że takie miejsca w ogóle istnieją; tymczasem są, a należenie do nich kosztuje sporo kasy. Wandzia tak długo mi o tym trajkotała, że w końcu dałem się przekonać.

Odtąd raz w tygodniu spędzałem czas w tym idiotycznym miejscu dla snobów. Nudziłem się tam jak mops i starałem się raczej poczytać jakąś gazetę niż nawiązywać z kimś rozmowę.

Ale któregoś razu spostrzegłem, że naprzeciwko mnie siedzi bardzo do mnie podobny facet. Marynarki, spodnie i koszule mieliśmy tej samej firmy. Do tego paliliśmy identyczne cygara. I mógłbym przysiąc, że zapach, który od niego poczułem, był zapachem mojej wody!

Coś mnie tknęło, więc zaczepiłem go przy najbliższej okazji

Chwile pogadaliśmy, a potem postanowiliśmy się napić wina. Byłem pewien, że weźmie czerwone wytrawne, ale on sięgnął po półwytrawne. Skrzywił się, widząc mój wybór.

– Wie pan, w wytrawnym winie nie da się poczuć całej palety smaku – pouczył mnie. – Muszę się panu przyznać, że kiedyś z tego powodu rozstałem się z kobietą. Miała na imię Wanda. Fajna dziewczyna, bardzo wiele ją nauczyłem. Ale nie była w stanie pojąć wyższości wina półwytrawnego nad wytrawnym. A to doprawdy niewybaczalny błąd…

Po tamtej rozmowie zacząłem wracać do swoich starych zwyczajów, bo nie miałem ochoty być formowany na czyjś „obraz i podobieństwo”. Mój związek z Wandzią tego nie przetrwał.

Czytaj także:
„Nadgorliwy ochroniarz sklepu przyprawił mi gębę złodzieja. Mimo iż nic nie ukradłem, najadłem się wstydu przed ludźmi”
„Chciałem zrobić żonie niespodziankę i zabrać ją na wakacje marzeń. Zamiast rzucić mi się na szyję, zrobiła mi awanturę”
„Moja przyjaciółka to niezła zołza. Zabrania swojemu facetowi pracować i traktuje go jak gosposię i maskotkę”

Redakcja poleca

REKLAMA