„Moja przyjaciółka to niezła zołza. Zabrania swojemu facetowi pracować i traktuje go jak gosposię i maskotkę”

Siostra uważa, że jest ode mnie lepsza fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Jeśli stawiasz takie warunki, to ja nigdy nie znajdę pracy – westchnął Tomek. – To nie znajdziesz! Źle ci tutaj? Masz przecież wszystko – nie mogłam uwierzyć, że Gośka powiedziała coś takiego. – I nie obchodzi cię, jak ja się z tym czuję? Jak pół-mężczyzna. Albo jak… – szukał w myślach odpowiedniego słowa. – …utrzymanek!”.
/ 17.04.2023 21:15
Siostra uważa, że jest ode mnie lepsza fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Siedziałyśmy z Anką przy winku, czekając na Gośkę, trzecią z naszej paczki.

– Nie wiadomo, czy przyjdzie, bo powiedziała mi, że musi przeprowadzić poważną rozmowę z Tomkiem – nadmieniła Ania i upiła łyczek.

Znowu nie dostał pracy? – zainteresowałam się.

– Pewnie tak… – przyjaciółka wzruszyła ramionami. – Wiesz, jak to on…

Wiedziałam aż za dobrze!

– Alfons! – rzuciłam.

Anka spojrzała na mnie ze zdumieniem, więc wyjaśniłam szybko.

– Nie chodzi mi o Gośkę... Ja takich jak Tomek nazywam alfonsami, bo żyją z pracy swoich kobiet.

– Nieźle się urządził, prawda? – skomentowała od razu moja przyjaciółka.

Ano nieźle. I nie on jeden. Gosia była tytanem pracy. Inteligentna, zaradna, zorganizowana, kilka lat temu wyciągnęła z zapaści firmę moich znajomych, chociaż niewiele osób wierzyło, że da radę. Ale dostała taką szansę i wywiązała się ze swojego zadania doskonale. Ja zawsze w nią wierzyłam. Uważałam, że jest to jedna z moich najbardziej zdolnych przyjaciółek, która do pewnego momentu marnowała się, siedząc w domu w charakterze kury domowej. Dlatego kiedy tylko zdecydowała się na rozwód ze swoim panem i władcą, zrobiłam wszystko, aby jej pomóc stanąć na nogi. Nie zapomniała, co dla niej zrobiłam.

– Nie wiem, jak mogę ci się za to odwdzięczyć – mawia co jakiś czas, kiedy dostaje kolejną podwyżkę, zmienia samochód na lepszy, czy zwyczajnie po babsku się rozklei, wspominając przeszłość.

– Nie musisz, Gosiu… Zasłużyłaś na wszystko, co dostajesz. Ciężko sobie na to zapracowałaś – powtarzam jej wtedy.

Nie mogę zrozumieć, dlaczego w jej życiu trafił się taki Tomek! Leń i obibok! Typowy potwór kanapowy, któremu z całego wypielęgnowanego ciała działa prawidłowo tylko kciuk prawej dłoni, którym obsługuje pilota od telewizora. Owszem, jest miły i wpatrzony w Gosię. Może jej to wystarczy, ale mnie na jej miejscu już dawno wzięliby diabli! Pewnie dlatego, że ja już w swoim życiu przerobiłam taki układ. Byłam od zarabiania, podczas kiedy mój mąż miał wiecznego doła. Kubuś był nieprzystosowany do tego świata, który jego zdaniem ani trochę go nie rozumiał. Przecież on był stworzony do wyższych celów niż praca w korporacji. Rzeczywistość uwierała go jak garnitur, który musiał codziennie nosić. A on by wolał być wolnym człowiekiem, który ma czas na swoje marzenia.

– Takim na przykład... wiejskim bibliotekarzem… – zamyślał się, leżąc rozwalony na kanapie.

A mnie trafiał szlag, bo latając wokół z niego ze ścierą nawet nie miałam siły zastanawiać się, gdzie by miała być ta wioska i ta prawdziwa Arkadia w postaci biblioteki.

– W Bieszczadach, kochana… W Bieszczadach, albo w innej głuszy – odpowiedział raz Kuba, kiedy o to zapytałam i rzucił mi pełne politowania spojrzenie.

No cóż…

Nie pojmuję, jak mogłam się nabrać na tego faceta i tak długo z nim wytrzymać, zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie, kiedy tylko zauważyłam, co się dzieje. Ale ja byłam zakochana w nim do nieprzytomności, a do tego miałam spaczony obraz naszego związku. W końcu kiedy się poznaliśmy, byłam tylko biedną studentką dorabiającą sobie w sklepie, a on uznanym specem w swojej dziedzinie. Zarabiał więcej niż moi rodzice razem wzięci i traktował pieniądze z pewną nonszalancją, jakby uważał, że skoro je ma, to będzie miał je zawsze. Chciałam mu dorównać. Zasłużyć sobie na miłość, którą mnie obdarzył. Zasuwałam więc jak mały samochodzik, skończyłam studia, potem drugie podyplomowe, jednocześnie pracując za dwoje. Powoli, ale skutecznie pięłam się po szczeblach kariery i nie zauważyłam, że im jestem wyżej, tym Kuba niżej spada. Ocknęłam się, kiedy miałam w domu sfrustrowanego męża leżącego na kanapie i patrzącego w sufit, dwoje dzieci, którymi ani trochę nie był zainteresowany. Zastanawiałam się, w co mam ręce włożyć, żałując, że mam tylko dwie. Kiedy jednak usiłowałam zmobilizować Kubę do działania, słyszałam, że może bibliotekarz to jednak zły pomysł i on to chyba najchętniej byłby bezdomnym, bo to zawsze było jego marzenie, tak żyć bez żadnych zobowiązań.

Nie wytrzymałam, kiedy się dowiedziałam, że mój mąż zrezygnował z pracy, aby poświęcić się bliżej nieokreślonej działalności twórczej, na którą ja miałam dać pieniądze. Złożyłam pozew o rozwód. Dzisiaj, po kilku latach, ani trochę nie żałuję, że to zrobiłam. Miałam sponsorować obiboka, który nawet nie pamiętał o urodzinach własnych dzieci, że nie wspomnę o naszych rocznicach, które także miał w głębokim poważaniu? Najlepszy dowód na to, jak bardzo mu zależało na synach, to ten, że po naszym rozstaniu w ogóle się z nimi nie widuje. Za to znalazł sobie nową partnerkę, która znosi jego humory.

No cóż, jej sprawa

Z Gośką jest inaczej. Poznała Tomka w pięknych okolicznościach przyrody, dwa lata temu na nartach. Były nocne zjazdy, romantyczne wieczory przy kominku i kolacje w góralskiej chacie przy wtórach lokalnej kapeli. Gośka wróciła zakochana po uszy i obie z Anką odetchnęłyśmy, bo już naprawdę bałyśmy się, że nigdy nie znajdzie sobie faceta. Po swoim mężu tyranie była bowiem kompletnie zamknięta i dopiero Tomek odnalazł klucz do jej serca. Spodobał mi się, bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, jakim jest facetem. Początkowo patrzyłam na niego oczami przyjaciółki. Młodszy od niej o trzy lata, bardzo przystojny, z własną firmą. Potem zorientowałam się, że ta jego firma, pożal się Boże, ledwo przędzie, a swoją urodę Tomek wykorzystuje, aby okręcić sobie kobiety wokół palca! Ze mną przecież także z początku mu się udało, chociaż miałam doświadczenie z podobnym „alfonsem” jak on.

Gosia jednak nie dała sobie niczego przetłumaczyć, chociaż facet ją niszczył! Ona zasuwała w pracy, podczas kiedy on po tym, jak jego firma upadła, siedział w domu, zamiast szukać jakiejś roboty. Dobrze, przyznaję, że przynajmniej tym się różnił od mojego Kuby, że w tym domu coś robił. Sprzątał, gotował... Gosia po powrocie z firmy nie musiała się dotykać do niczego. Ale czy to był w takim razie facet? Czy jakaś gosposia? Zrozumiałabym, że nie zarabia, bo nie może dostać pracy. Wiadomo, jak to teraz jest na rynku. Ciężko. Ale on ze swoim doświadczeniem miał szanse! Mógł pracować jako handlowiec albo nawet zatrudnić się jako menadżer w McDonaldzie, do diabła! Zarobić chociaż na swoje utrzymanie, już nie mówię o luksusach, które i tak fundowała mu Gosia. To u niej przecież mieszkał, ona płaciła za jego wakacje i lała mu benzynę do jego audi! Nie wiedziałam, jak mam pomóc przyjaciółce, aby się wreszcie ocknęła. I co najgorsze, nie miałam sprzymierzeńca.

– A może ona to właśnie lubi? Może to jest jej potrzebne, żeby facet był od niej zależny? – innego zdania niż ja była Anka. – Ja bym się tam nie wtrącała w jej życie, bo licho wie, jaka jest prawda.

Nie mogłam więc na nią liczyć.

Musiałam działać sama

Postanowiłam na poważnie rozmówić się z Gosią. Wybrałam moment, kiedy powiedziała mi, że Tomek jedzie w odwiedziny do swoich rodziców. Sam. I zostanie tam na noc. Uznałam, że trafia mi się niepowtarzalna okazja, aby porozmawiać z przyjaciółką o jej sprawach. Kupiłam butelkę wina i kiedy już wysiadłam z windy na jej piętrze, zrozumiałam, że źle postąpiłam, nie zapowiadając się wcześniej. Stojąc pod drzwiami, usłyszałam bowiem podniesione głosy.

– Czego ty ode mnie chcesz? Nie mogę przecież spędzić całego życia w domu! Kobieto, muszę iść do pracy! – usłyszałam zdumiona głos Tomka, a za chwilę zawtórował mu piskliwy głosik Gośki.

– W dupie mam twoją pracę! Myślisz sobie, że możesz wyjeżdżać na cały tydzień na jakieś zadupie, a u mnie pojawiać się tylko w weekendy? Nie po to cię mam, abym spędzała samotne wieczory!

– To tylko na kilka miesięcy, potem mnie przeniosą… – zaczął Tomek, ale moja przyjaciółka mu przerwała.

– I co mi po tym? Dobrze wiem, jak się pracuje w korporacji! Będziesz siedział w robocie dwanaście godzin! – zasyczała ironicznie. – Jak sobie wtedy wyobrażasz nasz związek? Mam sobie kupić psa do towarzystwa i na spacery?

– Kochanie, przecież jeśli stawiasz takie warunki, to ja nigdy nie znajdę pracy. Jakiejkolwiek, bo nawet w markecie jest robota na zmiany… – westchnął Tomek.

– To nie znajdziesz! Źle ci tutaj? Masz przecież wszystko – nie mogłam uwierzyć, że Gośka powiedziała coś takiego.

– I nie obchodzi cię, jak ja się z tym czuję? – spytał przyciszonym, smutnym głosem Tomek. – Jak pół-mężczyzna. Albo jak… – szukał w myślach odpowiedniego słowa. – …utrzymanek! – dokończył, po czym dodał: – Muszę zostać sam, aby przemyśleć nasz związek. Idę na spacer!

Na słowo „spacer” zdałam sobie sprawę z tego, że stoję pod drzwiami, które za chwilę się otworzą! I wyjdzie na to, że podsłuchiwałam… Rozejrzałam się bezradnie i w ostatniej chwili ukryłam się za drzwiami prowadzącymi na klatkę schodową. Niestety, miałam pecha, bo Tomek postanowił zejść schodami.

Oczywiście, wpadł na mnie!

Nasze oczy się spotkały, po czym chłopak mojej przyjaciółki rzucił oschłe „cześć” i zaczął zbiegać. Zawahałam się na moment i… poleciałam za nim.

– Posłuchaj, przyznaję, słyszałam końcówkę waszej kłótni i uważam, że powinniśmy porozmawiać. Dla dobra waszego związku… dla dobra Gosi – zaczęłam, usiłując dotrzymać mu kroku.

Ale on nie wydawał się tym zainteresowany. Wtedy w przypływie szczerości wyznałam:

– Tomek, sorry, źle cię oceniłam! Ale Anka wyczuła, co się u was dzieje. Moim zdaniem ta sytuacja jest do naprawienia, Gosi trzeba pomóc się zmienić.

Poszliśmy na kawę, żeby porozmawiać.

– Z początku się nie zorientowałem, że Gosia jest taka zaborcza – zaczął Tomek. – Cieszyłem się, że trafiłem na kobietę, która nie chce być tylko dodatkiem do faceta, ale na przedsiębiorczą, mądrą dziewczynę. Imponowała mi jej determinacja w udowadnianiu, że jest równie dobra jak faceci zajmujący podobne stanowiska. Dziesiątki razy rozmawialiśmy o interesach, jak równy z równym. Wreszcie miałem świetną partnerkę. Wszystko było idealnie, dopóki działała moja firma. Ale zacząłem mieć kłopoty ze wspólnikiem, który za moimi plecami założył inną spółkę i zabierał naszych kontrahentów. Wstydziłem się przyznać przed Gosią, że jest źle. Kiedy się w końcu na to zdecydowałem, naprawdę mi pomogła. Za jej radą zamknąłem interes, spłaciłem wierzycieli i zacząłem myśleć o nowej pracy. Z braku funduszy – o jakimś etacie. I tu zaczęły się schody! Chodziłem na rozmowy kwalifikacyjne, mogłem zostać handlowcem. Ale to by się wiązało z częstymi wyjazdami. I tutaj Gosia protestowała. Najpierw na spokojnie, a potem zaczęła dostawać szału. W końcu się zorientowałem, że ona mnie traktuje jak swoją maskotkę, która powinna być na każde jej zawołanie. Potrafiła zadzwonić po południu do domu i rzucić: „Wieczorem idziemy na kolację. Wyprasuj sobie tę koszulę w paski”, nawet nie pytając, czy mam jakieś inne plany. Albo przychodziła z biletami samolotowymi, oznajmiając: „Za dwa dni będziemy leżeli na plaży. Cieszysz się?”. A mnie to przestawało cieszyć, a zaczynało przerażać. Nie jestem bowiem takim typem faceta, który może leżeć na kanapie i pachnieć. Kocham Gosię, ale coraz gorzej znoszę jej zaborczość.

Dostał propozycję świetniej pracy

– Musiałbym jednak zdobyć doświadczenie w filii firmy w innym mieście. Gosia nawet nie chce o tym słyszeć! Postanowiłem jednak, że się nie poddam. Jestem gotów na to, że nasz związek się rozpadnie, trudno. Może i pęknie mi wtedy serce, ale nie zgodzę się pełnić roli, którą mi wyznaczyła.

Słuchałam tego wszystkiego z uwagą, a potem powiedziałam:

– Wiesz, że Gosia była kiedyś mężatką. Jej mąż to był kawał drania i tyrana. Zamknął ją w domu i odmawiał jej prawa do tego, aby sama o sobie decydowała. On zarabiał, a ona miała być na jego usługi. Dużo ją kosztowało wysiłku, aby od niego uciec, zacząć pracować i udowodnić, jak wiele jest warta. A teraz z tego, co mówisz, z przerażeniem odkrywam, że przejęła rolę tyrana.

– Czy jest na to rada? – spytał Tomek.

– Moim zdaniem nie obędzie się bez fachowca.

Oczywiście, nie obyło się także bez pretensji Gosi, że jestem fałszywą przyjaciółką, bo biorę stronę Tomka. Odwołałam się wtedy do jej słów, że chciałaby się odwdzięczyć za to, że jej załatwiłam pracę.

– Zrób mi tę przyjemność i idź do psychologa chociaż na jedną wizytę. Jeśli uznasz, że jest ci niepotrzebna, to zrezygnujesz, a ja cię przeproszę. Dobrze?

Zrobię to tylko w imię naszej wieloletniej przyjaźni – zaznaczyła Gosia.

Dzisiaj, po roku terapii twierdzi, że ma wobec mnie kolejny dług wdzięczności. Za to, że uratowałam jej związek. 

Czytaj także:
„Przyjaciółka zaczęła się umawiać z moim byłym. Chciałam ją ostrzec, ale nie chciała mnie słuchać, więc niech cierpi!”
„Wiedziałam, że przyjaciółka wyleci z pracy i zrobiłam coś strasznego. Przeze mnie Beatka miesiącami żyła w nędzy”
„Przyjaciółka wprosiła się i zrobiła z mojego mieszkania hotel. Nie miała dla mnie czasu, bo uganiała się za facetami”

Redakcja poleca

REKLAMA