„Choć w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem, moja teściowa wciąż syczy z wściekłością. Nie pójdę do niej na kolację”

kobieta w święta fot. Getty Images, Svetlana Repnitskaya
„Miałam prawo odrzucić to zaproszenie. Powiem więcej. Po wszystkim, co od niej usłyszałam, nie miałam innego wyboru. Każdy człowiek ma prawo zachować godność. Gdybym tam poszła i znów pozwoliłabym się obrażać, to tak jakbym nie szanowała samej siebie”.
/ 12.12.2024 20:30
kobieta w święta fot. Getty Images, Svetlana Repnitskaya

Niektórzy twierdzą, że w Wigilię trzeba wybaczać i zapominać o krzywdach, które ktoś nam wyrządził. Dla mnie to głupota. W tym jednym dniu mam ot tak puścić w niepamięć wszystkie zaszłości, tylko po to, by po świętach negatywne emocje wróciły ze zdwojoną siłą?

Nie, nie widzę w tym sensu. Dlatego gdy teściowa zaprosiła mnie na wigilijną kolację, odmówiłam bez chwili zawahania. Mam słuchać, jak ta krowa mówi ludzkim głosem? Przecież to nie sprawi, że nagle stanie się człowiekiem.

Teściowa mnie nienawidzi

Z zazdrością patrzę, jak moje koleżanki dogadują się ze swoimi teściowymi. Ja nie miałam tyle szczęścia, co one. Janina od początku mnie nie lubiła. Nie, to złe określenie. To babsko nienawidziło mnie od pierwszej chwili. A ja przecież nie zrobiłam niczego, czym zasłużyłabym sobie na jej nienawiść.

– Anka, świetny sweter! – zachwyciła się Baśka podczas przerwy na kawę.

– Podoba ci się? Dostałam go od teściowej na urodziny.

– Jest bombowy! Prawda, Gośka? – zwróciła się do mnie.

– Tak, bardzo ładny – przyznałam, siląc się na uśmiech.

– Matka twojego Antka musi być złotą kobietą. Mi teściowa zawsze kupuje na urodziny perfumy. Każdego roku te same. A ty, Gośka? Jakie prezenty dostajesz od swojej teściowej?

– Kupę pretensji i stertę jej zdaniem dobrych rad – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Powiedzieć, że łączą nas chłodne relacje, to jakby nic nie powiedzieć. Janina to wiedźma, którą szatan wygnał z piekła, bo nie mógł znieść jej towarzystwa.

Zawsze miałam z nią pod górkę

Zaczęło się, gdy Eryk po raz pierwszy przyprowadził mnie do jej domu. Dobrze pamiętam jej reakcję. Zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, po czym prychnęła, jakby w ten sposób chciała dać mi do zrozumienia, że jej syn mógł lepiej wybrać. Wcale sobie tego nie wyobraziłam.

Gdy na chwilę zostałyśmy same, zaczęła opowiadać o byłej mojego faceta i nawet nie starała się ukryć żalu po ich rozstaniu. „Mówię ci, Julka to była wspaniała dziewczyna. Mądra, obyta, z dobrym gustem, a do tego śliczna jak z obrazka. Myślałam, że ona i Eryk dadzą mi wnuczęta, ale on zostawił ją. Nie wiem, co też mu strzeliło do głowy. A tak im kibicowałam” – opowiadała, a we mnie kotłowały się wszelkie możliwe emocje, od zażenowania, przez zdziwienie, aż po złość. Już wtedy zrozumiałam, że będę mieć z nią pod górkę.

Dalej było tylko gorzej. Rodzinie przedstawiała mnie jako „znajomą” Eryka. Kiedy zamieszkaliśmy razem, stwierdziła, że jej syn w końcu przejrzy na oczy. Mało brakowało, a zbojkotowałaby nasz ślub. Na wieść o zaręczynach, mało nie zeszła z tego świata. „Dlaczego ty mi to robisz, synku? Dlaczego?” – powtarzała i przykładając dłoń do czoła, udawała, że za chwilę zemdleje. Miała twarde postanowienie, że nie przyjdzie na uroczystość (ku mojemu zadowoleniu), ale Eryk w końcu ją przekonał (ku mojemu niezadowoleniu).

Pierwsza wspólna Wigilia była koszmarna

Myślałam, że po ślubie nasze stosunki się unormują, ale nie. Było dokładnie tak samo. Przy każdej możliwej okazji dawała mi do zrozumienia, że nie jestem jej wymarzoną synową. Tolerowałam to, bo nie miałam innego wyjścia. Nie dawałam po sobie poznać, jak bardzo dotyka mnie jej zachowanie, ale gdy zostawałam sama, niejednokrotnie przez nią płakałam. Najbardziej było mi przykro po zeszłorocznej Wigilii.

To były nasze pierwsze wspólne Boże Narodzenie po ślubie. Już w październiku zaproponowałam Erykowi, że sama zorganizuję święta i zaproszę jego mamę. Miałam cichą nadzieję, że w ten sposób przekonam ją do siebie. Mąż jednak sprowadził mnie na ziemię. „Mama to tradycjonalistka. Uważa, że przygotowanie Wigilii jest jej obowiązkiem. W życiu nie zgodzi się, byśmy to my się tym zajęli” – stwierdził. Co mogłam zrobić? Przystałam na to. Wigilijną kolację zjedliśmy u teściowej i do dziś tego żałuję.

Gdy łamałyśmy się opłatkiem, złożyłam jej szczere życzenia. Naprawdę zależało mi na poprawie naszych stosunków. A co zrobiła ona? Odpowiedziała: „dziękuję”. I tyle. Nie życzyła mi niczego, nawet zwyczajowego: „zdrowia i szczęścia”. Kiedy skomplementowałam jej kuchnię, odpowiedziała: „Daruj sobie. I tak nie gotowałam tego wszystkiego dla ciebie”. Prezentu ode mnie nawet nie odpakowała, a kiedy przypomniałam jej o tym, powiedziała, że mogę to sobie zabrać, bo i tak nie dam jej niczego, co sprawiłoby jej radość.

– Mamo, Gosia kupiła ci śliczną bluzkę – upomniał ją Eryk. – Bardzo długo ją wybierała. Na pewno ci się spodoba.

– Wątpię, synku. Przecież ta dziewczyna – wskazała mnie palcem – nie ma za grosz gustu i dobrego smaku.

Byłam przygotowana, że stara krowa przemówi w Wigilię ludzkim głosem, ale nie sądziłam, że wypowiadane przez nią słowa będą ranić jak ostrza.

Za nic nie powtórzę tego błędu

Należę do osób, które potrafią uczyć się na swoich błędach. Dlatego gdy ta wiedźma w tym roku zaprosiła nas na kolację wigilijną (oczywiście nie zaprosiła mnie osobiście, tylko przez Eryka), odmówiłam bez chwili zastanowienia.

– Podziękuj mamie w moim imieniu, ale nie przyjdę.

– Ale skarbie, jak to? – zdziwił się, jakby nie wiedział, jak wyglądają nasze relacje.

– Po prostu. Nie przyjdę i już. Nie pamiętasz, jak wyglądała zeszłoroczna Wigilia?

– Kotku, mama ma już swoje lata. Pewne rzeczy trzeba jej wybaczać.

– Wcale nie. Podeszły wiek nie może być usprawiedliwieniem dla wszystkiego. Mam zapomnieć, jak mnie tratuje? Co to, to nie.

– Stawiasz mnie w bardzo trudnej sytuacji, wiesz?

– Nie, Eryk. To nie ja stawiam cię w trudnej sytuacji, tylko twoja mama. Ja zawsze byłam dla niej miła, a ona nienawidzi mnie i Bóg raczy wiedzieć, dlaczego. Przecież nic złego jej nie zrobiłam.

Myślałam, że mąż zrozumie moją decyzję. Że stanie po mojej stronie i spędzimy wigilijny wieczór tylko we dwoje. Miałam prawo odrzucić to zaproszenie. Powiem więcej. Po wszystkim, co od niej usłyszałam, nie miałam innego wyboru. Każdy człowiek ma prawo zachować godność. Gdybym tam poszła i znów pozwoliłabym się obrażać, to tak jakbym nie szanowała samej siebie.

– Nie mogę zostawić jej samej. Chyba to rozumiesz?

– Dobrze, idź. To twój wybór.

Zrobiło mi się bardzo przykro. Powiedział, że w Wigilię nie zostawi matki samej, ale nie ma oporów, by zostawić mnie. Wie przecież, że po śmierci rodziców zostałam całkiem sama. Widać prawdą jest, że matka na zawsze pozostaje najważniejszą kobietą w życiu mężczyzny.     

Małgorzata, 34 lata

Czytaj także:
„Nie mogę patrzeć na to, co wyprawia córka. Bawi się w kochankę, ale nie to jest najgorsze”
„Znalazłam rachunek za francuskie perfumy w kieszeni męża. Na próżno szukałam ich pod naszą choinką w Wigilię”
„Mam żonę, dwójkę dzieci i kochankę. Żyję tak od 3 lat bez wyrzutów sumienia, bo żona wie o wszystkim”

Redakcja poleca

REKLAMA