„W Wigilię znowu będę sama. Mój mąż pojedzie do dzieci i byłej żony. Ja zawsze jestem na drugim miejscu”

W Wigilię będę sama fot. Adobe Stock
Dla mnie rozwiódł się z żoną, a jednak to z nią spędza święta. Ja zawsze jestem tą drugą, która nie rozumie, że święta to rodzinny czas. A niby kim dla niego jestem?
/ 20.12.2020 12:39
W Wigilię będę sama fot. Adobe Stock

Myślałam, że gdy wreszcie rozwiedzie się z tą toksyczną babą, zaczniemy żyć dla siebie. Bardzo się pomyliłam. Wakacje, ferie, a nawet święta spędza ze swoją starą rodziną... Twierdzi, że przecież dopięłam swego, a z dziećmi się nie rozwiódł.

Gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, zastanowiłabym się, czy warto.

Twierdzi, że nie „rozwiódł się” z dziećmi

Gdy się poznaliśmy, nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku. Chociaż pracowaliśmy razem, w firmie wszyscy wiedzieli, że mamy romans. Marcin niespecjalnie krył się z tym, że poderwał asystentkę prezesa, chyba nawet mu to schlebiało.

Chociaż miał żonę i dwójkę dzieci przekonywał mnie, że jego małżeństwo od dawna jest fikcją, a on nie pamięta już, kiedy ze sobą spali. Wierzyłam mu, a na pewno chciałam w to wierzyć, chociaż 2 lata trwało, zanim wreszcie postawiłam mu ultimatum: rozwód albo z nami koniec.

Jego żona chyba wiedziała co się święci, bo w sądzie całą winę za rozpad małżeństwa próbowała zwalić na niego. Nachodziła go w pracy i błagała, by jego koledzy powiedzieli, że kogoś ma. Kumple solidarnie milczeli, sąd przyznał alimenty, który nie były specjalnie wysokie. 

Myślałam, że razem kupimy większe mieszkanie, może apartament, ale on stwierdził, że skoro jego była żona zarabia marne grosze, poza alimentami będzie dodatkowo łożył na wydatki ekstra dla dzieci.

Z wydatków na dzieci szybko przeszło na drobne remonty w mieszkaniu, w którym została jego była żona z dziećmi.

Nie widzi nic złego w tym, że sfinansuje nie tylko zakup nowych biurek, ale przy okazji kupi farby i tapety, żeby odświeżyć ich pokój.

Oczywiście nie chce, żebym czuła się pokrzywdzona, więc fachowca nie opłaci, za to... sam zrobi ten cholerny remont.

Na swoje dzieci wydaje więcej niż na nasze potrzeby

Myślałam, że sobie żartuje, ale dla niego nie było to niewłaściwe. Wystarczy jeden telefon od jego byłej, niezaradnej życiowo żony, a już leci na pomoc. 

Doszło do tego, że nie tylko rezerwuje im wyjazdy na ferie, ale sam ochoczo bierze w nich udział. Jeżdżę z nimi i czuję się jak piąte koło u wozu, bardziej po to by dopilnować, żeby nie próbował znów bawić się w kochającą się rodzinę niż dla własnej przyjemności.

Po weekendzie z jego byłą i dziećmi, z którymi kompletnie nie mam o czym rozmawiać, jestem psychicznie zmęczona. Nie myślałam, że tak będzie wyglądać nasze życie we dwoje.

Wiedziałam, że ma dzieci, ale liczyłam, że zabierze je czasem do kina, na spacer czy na lody, nie pisałam się na patchworkową rodzinę. 

Wigilię znowu spędzę sama

Wiem, że w tym roku będzie tak samo jak w poprzednim i 2 lata temu. On pojedzie na Wigilię do dzieci, bo przecież to rodzinne święta i nie może pozwolić, żeby czuły się odtrącone, a ja zostanę sama jak palec.

Chociaż rok temu wzięliśmy ślub, dla niego najwyraźniej nie jestem rodziną. Sam powiedział kiedyś, że przecież nie mamy wspólnych dzieci, a ja w przeciwieństwie do jego syna i córki jestem dorosła, więc chyba mogę to zrozumieć.

Tyle że ja nie chcę być wiecznie tą drugą. Czuję się jak jakaś kochanka, którą trzeba skrywać przed światem, podczas gdy jego „prawdziwe życie” toczy się gdzieś indziej.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Ja się zakochałam, a on świetnie się bawił. Dla niego byłam tylko zakładem o skrzynkę wina. Tyle byłam dla niego warta”
„Nie brałam byle czego, czekałam na prawdziwego faceta. Wybrzydzałam i... do czego mnie to zaprowadziło?”
„Mój mąż to cholerny Piotruś Pan, który zadłużył nas dla swoich zachcianek i hazardu. Nie mam już sił”

Redakcja poleca

REKLAMA