„W walentynki miałem się oświadczyć, ale nakryłem Olę na rozgrzewaniu szefa do czerwoności. Zamiast męża, wolała awans”

załamany mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„W pokoju była tylko Ola i jej szef. Byli sobą tak bardzo zajęci, że nawet nie zorientowali się, że ktoś stoi w progu i ich obserwuje. Poczułem się, jakby wbiła mi zardzewiały pręt prosto w serce. Niespodziewanie zawładnęła mną wściekłość, która musiała znaleźć ujście”.
/ 07.02.2024 07:15
załamany mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Walentynkowy prezent powinien być osobisty i wyrażać całą głębię uczucia, którym darzy się tę jedną szczególną osobę. Czy można wyobrazić sobie lepszy podarunek niż pierścionek zaręczynowy?

Wiedziałem, że to ta jedyna

Oświadczając się, mężczyzna zmienia słowa w czyny. Deklaracje nabierają realnego kształtu i przestają być tylko obietnicą. W tym roku zamierzałem poprosić Olę o rękę. Wyszło inaczej. Zamiast świętować z ukochaną otwarcie nowego etapu w naszym wspólnym życiu, pakowałem swoje rzeczy do walizek.

– Spójrz na to cacko – powiedziałem do Mateusza, mojego przyjaciela, z którym prowadzę firmę, gdy pokazałem mu pierścionek zaręczynowy, który wybrałem dla Oli.

– No, stary! Robi wrażenie! Musiałeś się nieźle wykosztować – stwierdził z uznaniem.

– No, kosztował niemało. To białe złoto i najprawdziwszy diament, nie żadna marna cyrkonia. Ale było warto, a przynajmniej mam taką nadzieję.

– Jasne, że było warto. Olka kocha cię do szaleństwa i na pewno zostanie twoją żoną.

– Obyś miał rację. Jesteśmy ze sobą od czterech lat, a mimo to stresuję się jak nigdy w życiu.

– Normalna sprawa. Gdy ja oświadczałem się Alicji, mało nie padłem na zawał. Zacząłem się nawet jąkać, a wiesz przecież, że nie mam żadnej wady wymowy.

– Wcale mnie nie podnosisz na duchu, wiesz?

– Nie masz się czego bać. Zobaczysz, jeszcze dziś będziecie narzeczeństwem.

Uczucie dopadło mnie nagle

Poznałem Olę pięć lat temu, gdy przyszła do mojego warsztatu, zamówić stolik kawowy. Do dziś pamiętam ten dzień. Miała na sobie zwiewną letnią sukienkę w kwiaty i sandały na koturnie. Blond włosy swobodnie opadały na jej idealne ramiona, które wyglądały jak wyrzeźbione przez włoskiego mistrza dłuta.

Wywarła na mnie ogromne wrażenie. Stolik, który u mnie zamówiła, był gotowy trzy dni później. Mimo że wtedy jeszcze nie oferowałem usługi dostawy zamówionych mebli, dla niej zrobiłem wyjątek. Zawiozłem stolik pod wskazany adres. Był upalny dzień, więc zaproponowała mi coś do picia. Nie odmówiłem. Okazało się, że jest nie tylko piękna, ale i interesująca. Widziałem ją dopiero drugi raz w życiu, a czułem się, jakbym rozmawiał ze starą kumpelą. Gdy zbierałem się już do wyjścia, pomyślałem, że to nie może się tak skończyć.

– Chciałbym zrewanżować ci się za tę pyszną lemoniadę. Co ty na to? – wydukałem nieśmiało.

– Zapraszasz mnie gdzieś? – zapytała rozbawiona. Z całą pewnością zauważyła, że stresowałem się bardziej niż maturzysta przed egzaminem.

– No... tak, chyba tak.

– Masz mój numer. Czekam na telefon – oznajmiła i puściła do mnie oczko.

Nie jestem typem podrywacza-zdobywcy. Spotykałem się z Olą niemal rok, zanim wyznałem, co do niej czuję. Bałem się, że mnie odrzuci. Stolarz ze średnim wykształceniem zalecający się do analityczki finansowej wkraczającej na ścieżkę kariery – brzmi jak typowy mezalians, prawda? Wyobrażałem sobie, jak reaguje śmiechem i próbuje mi wytłumaczyć, że dla niej jestem tylko kolegą. Nic takiego się nie stało. Gdy nieudolnie zmierzałem do sedna, przerwała mi pocałunkiem i powiedziała, że ona też mnie kocha.

Ten dzień miał być wyjątkowy

Te cztery lata, które spędziliśmy jako para, były jak piękny sen, z którego nie chciałem się budzić. Żeby trwał, mogłem zrobić tylko jedno – poprosić ją o rękę.

– Jak zamierzasz to zrobić? – zapytał Mateusz.

– Mam wszystko zaplanowane. Pojadę do niej i odbiorę ją z pracy. Zabiorę ją nad jezioro, gdzie spędziliśmy pierwsze wspólne wakacje. Pójdziemy na spacer wzdłuż brzegu. W jednym miejscu jest tam taki uroczy zagajnik. Ustaliłem z zarządcą terenu, że przed naszym przyjazdem ustawi tam ławkę udekorowaną czerwonymi różami. Mamy dziś piękną pogodę, więc liczę na niesamowity zachód słońca. To byłaby idealna sceneria. Co myślisz? Nie brzmi to tandetnie?

– Tandetnie? Stary, nic z tych rzeczy! Olka na pewno przyjmie oświadczyny i oboje zapamiętacie ten dzień do końca życia. Zobaczysz, będziecie o tym opowiadać swoim dzieciom.

– Mam nadzieję, że masz rację. Zbieram się. Poradzisz sobie sam?

– Jasne, że tak. Leć i zdobądź żonę.

Tego dnia na ulicach nie było korków, więc pod biurowiec, w którym pracuje Ola, dotarłem przed czasem. Postanowiłem, że wejdę na górę i zrobię jej niespodziankę. „Może uda jej się wyrwać wcześniej. Byłoby dobrze, bo oczekiwanie tylko wzmaga we mnie stres” – rozmyślałem. Wjechałem na dwunaste piętro i nacisnąłem klamkę. Recepcja była pusta, a drzwi do gabinetu dyrektora i zespołu starszych analityków – otwarte. Najwyraźniej tylko Ola i pozostali młodsi analitycy zostali w biurze.

Przez mleczną szybę drzwi jej pokoju widziałem mocne światło lampki. Pomyślałem, że wszyscy wyżej postawieni wyszli wcześniej, by móc świętować walentynki i zostawili firmę na głowie tych z najniższego szczebla. Zakradłem się cicho i wszedłem do środka. W tej samej chwili dotarło do mnie, że nici oświadczyn.

Wpadłem w szał, gdy ich zobaczyłem

W pokoju była tylko Ola i jej szef. Byli sobą tak bardzo zajęci, że nawet nie zorientowali się, że ktoś stoi w progu i ich obserwuje. W pierwszej chwili chciałem wyjść niezauważony. Poczułem się, jakby wbiła mi zardzewiały pręt prosto w serce. Pomyślałem jednak, że nie mogę tak tego zostawić. Niespodziewanie zawładnęła mną wściekłość, która musiała znaleźć ujście.

– Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek, kochanie! – wykrzyczałem wściekłym głosem.

– Dawid? Co ty tutaj robisz? – zapytała zaskoczona, gdy już zorientowała się, że nie są sami w pokoju.

Nie zaszczyciłem jej pytania odpowiedzią. Z furią podszedłem do biurka, na którym to robili. Chwyciłem jej szefa za koszulę, jedyną część garderoby (nie licząc skarpetek), którą miał na sobie. Ściągnąłem tego drania ze swojej niedoszłej narzeczonej i dałem mu w gębę. Potem drugi raz i trzeci. Z amoku wyrwał mnie dopiero krzyk Oli.

– Dawid, przestań! Co ty wyprawiasz?!

– Co ja wyprawiam? A co ty robisz? Bo albo mi się wydaje, albo właśnie zdradzasz mnie ze swoim szefem!

– Nie powinno cię tu być! Wyjdź i zaczekaj na mnie w domu!

Nie miałem ochoty odpuszczać, ale gdybym wtedy nie wyszedł, zrobiłbym coś, czego mógłbym żałować. Pobiegłem do wyjścia. Nie czekałem na windę. Schodami zbiegłem na parter. Wsiadłem za kierownicę i po prostu pojechałem do naszego mieszkania.

Dla niej nic się nie stało

W jej mniemaniu nie stało się nic wielkiego, ale ja uważałem inaczej
Olka wróciła pół godziny po mnie. Zamiast chociaż spróbować się usprawiedliwić (co i tak nie miało sensu, ale wymaga tego zwykła przyzwoitość), zaczęła obrzucać mnie pretensjami.

– Jesteś z siebie dumny?! – krzyknęła. – Zachowałeś się jak skończony palant!

– Skoro ja zachowałem się jak palant, to jak ty się zachowałaś? – zapytałem, już spokojny i opanowany. – Bo mi na myśl przychodzi tylko jeden epitet i zapewniam cię, że nie chcesz go usłyszeć.

– Ty naprawdę niczego nie rozumiesz. W tym świecie właśnie tak robi się karierę. Dyrektor obiecał mi awans, ale stanowiska nie dostaje się tylko za kompetencje. On też musiał dostać coś ode mnie.

– Więc dałaś mu siebie, czy dobrze rozumiem?

– Nie, nie rozumiesz. Kocham tylko ciebie i to, że przespałam się z innym, niczego między nami nie zmienia. Taki już jest ten świat.

– I tu się mylisz. To, że przespałaś się z innym, zmienia wszystko między nami. Skoro tak wygląda twój świat, to ja się z niego wymeldowuję.

– Co masz na myśli? Chyba nie chcesz ode mnie odejść?

Nie odezwałem się już ani jednym słowem. Wyjąłem z szafy dwie walizki i zacząłem pakować swoje ubrania. To wystarczyło za odpowiedź. Gdy dotarło do niej, że nie żartuję, zaczęła mnie przepraszać. Gdy to nie przyniosło skutku, spróbowała kiepskiego szantażu. Zaczęła mówić coś o walentynkach. Że nie mogę jej tego zrobić w Święto Zakochanych. Nie słuchałem jej już. Nie chciałem mieć z nią nic wspólnego. Zanim trzasnąłem drzwiami, powiedziałem tylko, że wkrótce wrócę po resztę swoich rzeczy.

Nie wiedziałem, dokąd mam pójść. Z braku innego pomysłu. Zadzwoniłem do Mateusza.

– Dawid? Nie powinieneś teraz świętować z narzeczoną?

– Nie ma czego świętować.

Opowiedziałem mu o wszystkim. Zaproponował, że mogę wprowadzić się do niego i Alicji, dopóki czegoś sobie nie znajdę. Było mi głupio, że zwalam się im na głowę w walentynki, ale naprawdę potrzebowałem przyjaciela, a mogłem liczyć tylko na Mateusza. Olka nigdy nie dowie się, że zamierzałem się oświadczyć. Nie zasługuje na tę wiedzę. Nie po tym, co mi zrobiła.

Czytaj także:
„Zięć to nierób i źle mu z oczu patrzy. Córka za niego wyszła, bo chciała mi zrobić na złość, a teraz płacze”
„Przez zranione ego męża staliśmy się biedni. Nie mieliśmy pieniędzy, a on wciąż czekał na to, aż kasa spadnie z nieba”
„Moja matka przez wiele lat skrywała łzy, ale dzieliła się uśmiechem. Przez nałóg ojca jej życie było tragedią”

Redakcja poleca

REKLAMA