„Moja matka przez wiele lat skrywała łzy, ale dzieliła się uśmiechem. Przez nałóg ojca jej życie było tragedią”

zaniedbana matka fot. iStock, ruizluquepaz
„Mama kuliła się na sofie, ściskając w rękach kurczowo pudełko chusteczek. Wszędzie leżały puste butelki i puszki po piwie, ale ojca nigdzie nie było”.
/ 04.02.2024 11:15
zaniedbana matka fot. iStock, ruizluquepaz

Nigdy nie zatrzymywałem się dłużej na moich wspomnieniach z dziecięcych lat. Pamiętałem jednak mamę – zawsze uśmiechniętą, dbającą o to, żeby niczego mi nie brakowało.

Rozumiałem jednak, że w domu się nie przelewa. Miałem znacznie gorsze ubrania niż koledzy z klasy, rzadko kiedy dostawałem jakieś pieniądze, które mógłbym przeznaczyć na własne przyjemności, a wszelkie prezenty były trafione, ale dawane pojedynczo. Żadnego rozpieszczania.

Kiedy miałem jedenaście lat, zrozumiałem, że ojciec jest cały czas w domu, bo nie pracuje. Teraz wiem już, że był na zasiłku, a jego głośne zachowanie i nadzwyczaj dobry humor wynikały z nadużywania alkoholu. W tym wszystkim jednak jakoś odnajdywała się moja mama. Pracowała w sklepie papierniczym, więc zawsze miałem zniżki na wszelkie artykuły szkolne. Nie dawała mi też odczuć, że ma jakieś problemy. Pytała codziennie, jak było w szkole, co robiłem, pozostawała też na bieżąco z moimi klasowymi i pozaklasowymi znajomościami.

Kochałem ją. Bardzo i szczerze. Ale domu równie szczerze się wstydziłem. W wieku trzynastu lat docierało do mnie, że może i nie wygląda jak pijacka melina, ale daleko mu do mieszkań kolegów. Co więcej, mój ojciec mógł wrócić o dowolnej porze, nietrzeźwy i wzbudzający powszechne zainteresowanie. Nie wykluczałem też scenariusza, w którym przyprowadziłbym znajomych i zastalibyśmy ojca śpiącego jak kamień pośród pustych butelek albo właśnie oddającego się swojej ulubionej czynności – piciu.

Uciekłem, bo mogłem

Tuż przed czternastymi urodzinami ciotka Justyna, siostra mojej mamy, zaproponowała, że weźmie mnie do siebie. Ja się bardzo ucieszyłem – ciotka mieszkała sama, jej mąż zmarł dwa lata wcześniej na zawał serca, a poza tym, miała duży dom z wielkim ogrodem. No, takim miejscem to się mogłem przed kumplami chwalić! Trochę się bałem, co powie mama, bo ojcu było raczej wszystko jedno. Ale ona jak zwykle, tylko się uśmiechnęła.

– Idź, idź, Maks – stwierdziła łagodnie. – To taki duży, piękny dom. Będziesz miał tam dobrze z ciocią.

No to poszedłem. Uciekłem z rodzinnego domu, by pławić się w luksusach. A może u ciotki wcale nie było tak luksusowo, tylko mnie się tak wydawało, bo mogłem porównywać jej wnętrza jedynie z ruderą rodziców? W każdym razie ciotka Justyna pracowała w jakiejś dużej agencji reklamowej, zajmowała tam zresztą ważne stanowisko. To dzięki niej zacząłem lepiej się ubierać, chodzić na różne zajęcia dodatkowe, no, po prostu korzystać z życia.

Poprawiłem się też jako uczeń. Zacząłem zdobywać lepsze stopnie, skupiłem się też na tym, co naprawdę mi wychodziło i z czego czerpałem przyjemność. To z kolei pozwoliło mi dostać się na studia i wybrać kierunek, na którym świetnie się odnalazłem.

I tak zostałem tłumaczem. Szybko znalazłem pracę na etat w biurze, dodatkowo brałem też zlecenia od prywatnych osób oraz wszelkiego rodzaju wydawnictw. Naprawdę świetnie sobie radziłem i trzy lata po studiach, z lekką pomocą ciotki Justyny, udało mi się kupić mieszkanie. Duże, dwupoziomowe, do którego pół roku później wprowadziłem się z moją dziewczyną, Igą.

Rodzinnego domu nie odwiedzałem. To mama co jakiś czas wpadała do ciotki i wtedy się widzieliśmy. Przy każdym takim spotkaniu tryskała radością – cieszyła się na mój widok, polubiła też bardzo Igę. O swoim życiu nie opowiadała. Ja z kolei nie dopytywałem, bo nie chciałem psuć humoru ani sobie, ani jej, ani tym bardziej mojej dziewczynie, bo ta niewiele wiedziała o tym, jaką miałem przeszłość.

Przeraziłem się na widok mamy

Iga i ja postanowiliśmy kupić nowy telewizor. Mieliśmy spory salon, więc uznaliśmy, że przydałby się nam większy model. To moja dziewczyna wpadła na pomysł, by ten dotychczasowy oddać mojej mamie.

– Jest sprawny, niczego mu nie brakuje – argumentowała. – A ty mówiłeś, że mama nie ma na czym oglądać telewizji. Idź do nich, podpytaj, czy nie potrzebują może, bo to aż szkoda gdzieś utylizować albo sprzedawać za grosze obcej osobie.

Przyznałem jej rację i bez większego zastanowienia, a co za tym idzie, także bez zapowiedzi, zjawiłem się w rodzinnym domu. Przeszedłem przez próg salonu i zesztywniałem. Mama kuliła się na sofie, ściskając w rękach kurczowo pudełko chusteczek. Wszędzie leżały puste butelki i puszki po piwie, ale ojca nigdzie nie było.

– Maks! – Wytarła się pośpiesznie i chwiejnie podniosła. – Nie mówiłeś, że wpadniesz…

– Co tu się stało? – spytałem z niepokojem. – Ktoś…

– Nic, nic, kochanie! – Zaczęła się krzątać po pokoju i zbierać porozrzucane rzeczy.

–  Już sprzątam. Boże, co za wstyd! Żebyś musiał to oglądać…

– Czemu płaczesz? – dociekałem.

Nie płaczę – wymamrotała, nie patrząc mi w oczy. – Zdawało ci się, synek. Zdawało.

Byłem przekonany, że wcale mi się nie zdawało. A ona coś ukrywała. I wyglądała źle. Musiałem tylko ustalić, co tak naprawdę się tu działo.

Rozmowa z sąsiadką otworzyła mi oczy

Posiedziałem chwilę u mamy, żeby ją trochę uspokoić, a kiedy wyszedłem, postanowiłem zajrzeć do mieszkania naprzeciwko. Mieszkała tam pani Martyna, bliska znajoma rodziców. Kiedy byłem mały, często u niej nocowałem i nazywałem ją ciocią.

– O proszę! – rzuciła z przekąsem na mój widok, gdy zadzwoniłem do drzwi. – Królewicz się odnalazł!

– Słucham? – spytałem ze zdumieniem. – Chciałem… chciałem tylko zapytać, czy pani może wie, co dzieje się z moją mamą?

– Jak to „co się dzieje”? – burknęła. – To, co zwykle! Ten stary głąb poszedł w tango i znów przepił wszystkie pieniądze, które przyniosła do domu!

Zamrugałem.

– Mówi pani o… ojcu? – spytałem niepewnie. – Co… On zabiera jej pieniądze?
Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę w milczeniu.

– Mój Boże, ty naprawdę nic nie wiesz… – Pokręciła głową. – Wejdź, Maks. Porozmawiamy.

I opowiedziała mi o tym wszystkim, czego nie dostrzegałem w dzieciństwie. O problemach mamy. Wiecznej walce z bałaganem, który generował ojciec. Pieniądzach wynoszonych z domu, gdy tylko się pojawiły. Włamaniach na jej konto. Tłumaczeniach, że się zmieni i nie będzie dłużej pił. Heroicznej postawie mamy, która postanowiła zostać przy nim, chociaż mogła się wyprowadzić wraz ze mną. Do nowego, lepszego życia.

– Ale widzisz, ona jeszcze wtedy cały czas wierzyła, że da się mu pomóc – mówiła pani Martyna z przejęciem. – A teraz nie ma zwyczajnie siły, żeby odejść.

– Chciałem jej oddać nasz telewizor…

– Ani mi się waż! – przerwała stanowczo. – Żeby ten pijak wziął go i sprzedał za wódkę?

Teraz ja zrobię coś dla niej

Długo rozmawiałem z Igą o mojej matce. Opowiedziałem jej o wszystkim, co przekazała mi pani Martyna, a ona bardzo się wzruszyła. Oboje doszliśmy do wniosku, że tak dłużej nie może być. Ja miałem zresztą straszne wyrzuty sumienia i przeklinałem swoją głupotę, bo do tej pory nie miałem pojęcia, jak źle dzieje się u mamy.

Ostatecznie zaprosiliśmy mamę do siebie. Z trudem, bo z trudem, namówiłem ją, żeby się do nas wprowadziła. Właściwie to był pomysł Igi. Mieliśmy w końcu dwa poziomy – zamierzaliśmy więc oddać mamie parter, a sami zająć piętro. Nie interesuje mnie, co zrobi ojciec.

Nigdy nie miałem z nim żadnej więzi, ale po tym, czego się dowiedziałem, teraz dla mnie po prostu nie istnieje. Obiecałem sobie jednak co innego – że nie dopuszczę, żeby mama uroniła przez niego, chociażby jeszcze jedną łzę.

Czytaj także:
„W obskurnym hotelu uwiodłem stażystkę. Nie wiedziałem, że ta siusiumajtka to córka prezesa”
„W głowie mojej synowej słychać tylko echo. Dlaczego mój syn był tak głupi i związał się z tym pustakiem?”
„Czekałam na dziecko jak na zbawienie, a teraz czuję się nieszczęśliwa. Nie chcę już być matką, to nie dla mnie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA