„W tym kraju nie da się prowadzić porządnie biznesu. Byłem uczciwy, a i tak nazwali mnie >>statystycznym przestępcą<<”

Człowiek sukcesu fot. iStock by GettyImages, dor-riss
„Od lat prowadzę legalny biznes, mam porządek w papierach i wszyscy wiedzą, że nie kombinuję. Nawet kosztem mniejszych profitów. Celnik uznał jednak, że skoro jeden na dwóch przedsiębiorców jest kanciarzem, to ja też muszę nim być. I jak tu prowadzić interes?”.
/ 23.08.2023 20:45
Człowiek sukcesu fot. iStock by GettyImages, dor-riss

Zawsze starałem się uczciwie prowadzić swój biznes. Zajmowałem się importem ubrań i elektroniki z Azji, dlatego często miałem do czynienia z urzędami celnymi. Jakoś sobie z nimi radziłem i puszczałem mimo uszu różne sugestie dotyczące wręczania łapówek. To sprawiało, że moje towary były odprawiane dość długo, ale nie miałem z tym też jakichś poważnych problemów.

Miałem nawet poczucie, że na urzędnikach w sumie robię dobre wrażenie, bo byłem znany z uczciwości i tego, że nigdy nie zaniżam wartości towarów, a poza tym uczciwie rozliczam się z kontrahentami i pracownikami. Dlatego nie starali się specjalnie utrudniać mi życia.

Nie wszystko szło gładko

Dużo więcej kłopotów sprawiał mi niejaki Marek. Znaliśmy się jeszcze z podstawówki. Już wtedy nauczyciele mówili o nim, że ten chłopak albo zajdzie daleko, albo go powieszą. Cóż…

Marek, tak jak ja, miał firmę importową. Jednak tajemnicą poliszynela był fakt, że nie wszystko, czym handlował, przechodziło solidną odprawę celną. Mówiąc wprost, było przemycane i legalizowane poprzez oficjalną działalność handlową mojego konkurenta.

Ja sam nie miałem wątpliwości co do tego, że Marek oszukuje. Po prostu ceny, jakie oferował, byłyby nieopłacalne, gdyby płacił uczciwie cło.

Mimo to nie słyszałem, żeby miał jakiekolwiek problemy przy standardowych kontrolach. Ja ich zresztą również nie miałem. Dlatego nie przejmowałem się, gdy kontrolujący mnie ostatnio celnik krzywił się nad papierami. Pomyślałem, że powie jak zwykle, że coś tam muszę jeszcze uzupełnić, i tyle. A tymczasem on, na zakończenie kontroli, oświadczył mi niespodziewanie:

— Panie Tomaszu, będziemy musieli wszcząć postępowanie karno-skarbowe…

I bezradnie rozłożył ręce.

— Za co? — spojrzałem na niego ze zdziwieniem. — Wszystkie dokumenty mam w porządku.

— No, nie do końca — celnik wziął do ręki papierek. — Tu brak tej ich chińskiej pieczątki.

— Ale z Polski są wszystkie pieczątki. Zresztą już tłumaczyłem, to to się czasem u nich zdarza, że nie wklepują pieczątki. Do tej pory nie było problemu…

— Ale teraz jest.

— Przecież cło zapłaciłem w należytej wysokości. Nikt nie jest stratny. To po co jakieś postępowanie karno-skarbowe?

Statystycznie muszę być winny

Wydął wargi.

— Wiem, panie Tomaszu, pan jesteś porządny biznesmen — Tołwiński rozejrzał się, jakby sprawdzał, czy nikt nas nie podsłuchuje. — Ale nie ma wyjścia. Dostałem polecenie, że muszę coś znaleźć. Z badań wynika, że statystycznie co drugi importer oszukuje.

— Niech pan idzie do tego Marka! On oszukuje na całego!

— Wiem. Wszyscy to wiedzą. Tylko że on ma zawsze idealny porządek w papierach.

— A to prawdziwe papiery?

— Wie pan, żeby udowodnić, że nie są prawdziwe, musielibyśmy zamówić drogie ekspertyzy, a na to nas nie stać. Musimy oszczędzać. A nawet więcej — zarabiać, bo pan wie, budżet się nie domyka… A na tego Marka nie ma rady. Koledzy próbowali. Ma świetnych adwokatów. Jak jeden ostatnio przycisnął w sądzie naszą prawniczkę, to się rozpłakała — wyznał z rozbrajającą szczerością celnik. — No i on ma, jak mówiłem, zawsze idealny porządek w papierach, nic tam nie brakuje. A my musimy kogoś przyłapać, żeby się nas nie czepiali przełożeni, a ich ci wyżej.

— To ja mam teraz tracić czas, pieniądze i dobre imię, bo wam wychodzi, że statystycznie muszę być przestępcą?! — wrzasnąłem.

— Ale spokojnie… Wszystko jest już ustalone. Jak się skończy postępowanie karno-skarbowe, to, żeby to nie było ujęte w żadnych rejestrach, zaproponujemy panu dobrowolne przyjęcie odpowiedzialności… Znaczy przyznanie się do winy i zapłacenie pięciu tysięcy złotych kary.

— Skąd pan wie, że akurat tyle?

— Bo nasz dział prawny wyliczył, że to dokładnie tyle, żeby się nie opłacało wynająć dobrego prawnika, który by nas w sądzie pokonał. To naprawdę najlepsze rozwiązanie dla obydwu stron — przekonywał mnie celnik.

— No, niech pan się zgodzi. Po co mamy tracić czas?

 

Jego logika mnie nie przekonała, dlatego zadzwoniłem do adwokata, który już kiedyś reprezentował mnie przed sądem. On jednak powiedział, że owszem, może wziąć sprawę, tylko z góry uprzedza, że jest spore ryzyko przegranej.

Bo pieczątki rzeczywiście brak, a fakt, że do tej pory to nikomu nie przeszkadzało, to żaden argument. Dlatego lepiej będzie, jeśli przyznam się do winy i zapłacę karę.

Cóż miałem robić? Choć nie czułem się winny, musiałem się zgodzić na to, że dla dobra budżetu zostanę „statystycznym przestępcą” i zapłacę te pięć tysięcy złotych. Jednak nie ta kara najbardziej mnie bolało.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że prawdziwi oszuści chodzą bezkarni, a gdy trzeba kogoś ukarać i łatać dziurę budżetową, sięga się do kieszeni uczciwych przedsiębiorców! Takich jak ja.

Czytaj także:
„Krzysia na łożu śmierci ofiarowała mi pieniądze za lata przyjaźni i opieki. Jej córka oskarżyła mnie o kradzież”
„Policja oskarżyła mnie o porwanie własnego dziecka! Barany założyły, że nie mogę być jej matką, skoro mam inne nazwisko”
„Właściciel sklepu oskarżył mnie o kradzież. Drań upokorzył mnie przy wszystkich klientach, mimo że nie miał dowodów”

 

Redakcja poleca

REKLAMA