„W telewizji słyszę, że Polakom żyje się coraz lepiej. Guzik prawda! Tułam się na bezrobociu, bo wszyscy plajtują”

Mściłam się na byłym mężu dojąc go finansowo fot. Adobe Stock, Kittiphan
„– Żeby zarobić na to wszystko, musiałbym podnieść ceny dwukrotnie. Już w ubiegłym roku musieliśmy walczyć o każdego klienta, a teraz ta walka jest z góry skazana na przegraną. Mam dość! Wolę zamknąć sklep i iść za zasiłek dla bezrobotnych, niż harować jak wół, dokładać do interesu i jeszcze, nie daj Bóg, w długi wpaść! – mówił zdenerwowany”.
/ 27.12.2022 08:30
Mściłam się na byłym mężu dojąc go finansowo fot. Adobe Stock, Kittiphan

Od kilku lat pracuję w osiedlowym sklepiku spożywczym. Znam prawie wszystkich klientów. Z większością nawet się zaprzyjaźniłam. Doszło do tego, że wpadają do mnie nie tylko na zakupy, ale po to by poplotkować, pośmiać się, czasem wyżalić. Wiem, że mnie lubią i szanują. Podobnie jak szef. To naprawdę przyzwoity człowiek. Nigdy nie próbował mnie oszukać, wykorzystać, nigdy mnie nie obraził. Wręcz przeciwnie, chwalił mnie, doceniał.

Może nie płacił dużo, ale nie narzekałam

Cieszyłam się, że zarabiam i nie muszę się upominać o pieniądze. Wiele moich koleżanek z branży skarżyło się, że otrzymują wypłatę z opóźnieniem, a nawet w ratach. Miałam nadzieję, że dotrwam w tym sklepie do wcześniejszej emerytury, czyli jeszcze pięć lat. Ale na początku tego roku dosięgnął mnie prawdziwy cios. Od wejścia do sklepu czułam, że coś niedobrego się święci. Szef zawsze witał mnie uśmiechem i dobrym słowem. Jednak tamtego poranka nie odpowiedział nawet na powitanie. Siedział na zapleczu i gapił się w okno. Gdy mnie dostrzegł, wstał i podsunął mi krzesło.

– Pani Bożenko, jest mi bardzo przykro, ale za dwa miesiące nie będę miał dla pani pracy – powiedział, gdy tylko usiadłam.

– Ale jak to? Zawsze pan mówił, że jest ze mnie bardzo zadowolony – wykrztusiłam.

I nic się nie zmieniło.

– To o co chodzi?

– O to, że zamykam sklep. Jak zobaczyłem wyższe o kilkaset procent rachunki za prąd i ogrzewanie, jak dostałem nowe stawki opłat za lokal, to omal nie zemdlałem. Do tego te galopujące ceny w hurtowniach… Żeby zarobić na to wszystko, musiałbym podnieść ceny dwukrotnie. Kto wtedy do nas przyjdzie? Już w ubiegłym roku musieliśmy walczyć o każdego klienta, a teraz ta walka jest z góry skazana na przegraną, bo ludzie będą szukać promocji. A na te stać tylko wielkie sieci. Dlatego mam dość! Wolę zamknąć sklep i iść za zasiłek dla bezrobotnych, niż harować jak wół, dokładać do interesu i jeszcze, nie daj Bóg, w długi wpaść! – mówił zdenerwowany.

– Może nie będzie aż tak źle… Na początku pandemii też miał pan czarne myśli, ale przetrwaliśmy. Może i teraz się uda – jęknęłam.

Przykro mi, wszystko przemyślałem. Dlatego proszę szukać sobie nowej pracy. Przygotowałem dla pani świetne referencje – podał mi zapisaną kartkę.

Po rozmowie z szefem byłam przybita, ale nie miałam do niego pretensji.

Pewnie na jego miejscu postąpiłabym tak samo

Znałam go przecież od lat i wiedziałam, że nie poddaje się tak łatwo. Skoro więc twierdził, że tym razem nie przetrwamy, to nie miałam podstaw, by mu nie wierzyć. Już od następnego dnia zabrałam się za poszukiwanie nowej pracy. Naiwnie wierzyłam, że to nic trudnego. Jakiś czas temu na co trzecim sklepiku i punkcie usługowym w dzielnicy wisiała karteczka: „poszukujemy pracownika”. Byłam pewna, że się gdzieś zaczepię. Zwłaszcza z moim doświadczeniem i referencjami, bo szef rzeczywiście nie szczędził mi pochwał. Nic z tego! Gdziekolwiek poszłam, odsyłano mnie kwitkiem. Ledwie wykrztusiłam, o co mi chodzi, od razu słyszałam: „nie”.

– To dlatego że mam już swoje lata? Wolicie kogoś młodszego? To niesprawiedliwe! Mam więcej rozumu i chęci do pracy niż niejedna dwudziestolatka! – zdenerwowałam się, gdy w kolejnym sklepie pokazano mi drzwi.

– To nie ma nic wspólnego z pani wiekiem. Po prostu likwiduję działalność. Przerastają mnie koszty. Choćbym na głowie stanęła, nie zarobię na siebie, rachunki, pracownika – usłyszałam od właścicielki.

– Mój dotychczasowy pracodawca zamyka sklep z tego samego powodu – wykrztusiłam.

Popatrzyła na mnie z pobłażaniem.

To nie rozumiem, dlaczego w ogóle pani pyta. Skoro jemu się nie opłaca, to innym drobnym przedsiębiorcom też nie…

Od tamtego czasu minął już miesiąc. A ja, choć bardzo się staram, nie mogę znaleźć pracy. Gdzie mam jej szukać, skoro wszyscy sklepikarze kończą działalność? W telewizji publicznej słyszałam ostatnio, że Polakom żyje się się teraz tak dobrze, jak nigdy. Bez komentarza…

Czytaj także:
„Wiedziałam, że szef jest humorzasty, ale teraz przeciągał strunę. Chciałam mu pomóc, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam”
„Wdałam się w romans z szefem wszystkich szefów. Czuję się jak Kopciuszek, który wreszcie spotkał swojego księcia”
„Szef dyskryminował mnie w pracy, bo jestem kobietą. Zaciągnęłam drania do łóżka, żeby dopiąć swego i dostać awans”

Redakcja poleca

REKLAMA