„Szef dyskryminował mnie w pracy, bo jestem kobietą. Zaciągnęłam drania do łóżka, żeby dopiąć swego i dostać awans”

Kobieta, która uwodzi szefa fot. Adobe Stock, zinkevych
„Tylko w gazetach dziennikarze chętnie rozpisują się o równouprawnieniu kobiet i mężczyzn. W życiu, w firmach wcale tak różowo to nie wygląda. Bo kto zajmuje najważniejsze stanowiska? Garniturki! A kto zasuwa od świtu do nocy, robi kurs za kursem i tkwi bez szans na awans? Ja!”.
/ 30.10.2021 04:33
Kobieta, która uwodzi szefa fot. Adobe Stock, zinkevych

Podobam się facetom. Wiem o tym i chętnie swoją urodę wykorzystuję. Szczególnie w pracy. Co w tym złego? Tylko w gazetach dziennikarze chętnie rozpisują się o równouprawnieniu kobiet i mężczyzn. W życiu, w firmach wcale tak różowo to nie wygląda. Bo kto zajmuje najważniejsze stanowiska? Garniturki! A kto zasuwa od świtu do nocy, robi kurs za kursem, włada biegle trzema językami i tkwi od czterech lat w martwym punkcie, bez szans na awans? Ja!

Nie miałam nawet przyjaciółki od serca. Byłam 34-letnią singielką, a kobiety wobec takich jak ja wykazują się zerową tolerancją i mają gdzieś „solidarność jajników”. Wysoka brunetka bez faceta to potencjalne zagrożenie. Dlatego koleżanki z pracy, które były „wyżej”, mojej kandydatury do awansu też nie popierały.

Naprawdę zasługuję na ten awans

Mój szef Juliusz (na imieniu kończy się jego romantyzm) to wymuskany inteligencik w barwionych na niebiesko soczewkach kontaktowych, który uważa, że miejsce kobiety jest w kuchni. Wprawdzie chętnie przyznawał mi premie i chwalił przed zespołem, lecz nową umowę o pracę wyraźnie trzymał dla innych.
Miał 52 lata. I wyjątkowo wysokie notowania u niemieckich szefów. Pracujemy w branży elektronicznej, zajmujemy się wprowadzaniem na rynek nowych produktów naszego producenta zza Odry.

– Elżbietko, co ja bym bez ciebie zrobił, jesteś moją prawą ręką! – nieraz powtarzał Juliusz.

I koniec. Na uścisku dłoni szefa oraz premii (dodam, że mizernej) zwykle się kończyło. A ja naprawdę zasługiwałam na lepszy los! Miałam potencjał, wykształcenie, pasję oraz niebanalne pomysły… No i pewnego dnia, gdy ze swojego przeszklonego boksu patrzyłam na Julka, zaczęłam się nad czymś zastanawiać:

„Hmm, uwiedzenie szefa, dla którego wartości rodzinne są numerem jeden, to sztuka godna mistrza – myślałam, patrząc na jego idealnie wyprasowaną, śnieżnobiałą koszulę. – Albo nieprzeciętnej kobiety. No ale czyż ja taka właśnie nie jestem?”

Pierwszy miesiąc – klapa. Bardziej niż zwykle kusa spódniczka, wycięte dekolty, nowa fryzurka – cóż, wszyscy mnie podziwiali, tylko nie Juliusz. Postanowiłam zmienić taktykę: pracoholizm do entej potęgi! Bo praca dla szefa zaraz po rodzinie zajmowała najważniejsze miejsce. Wychodziłam więc z firmy ostatnia, brałam dodatkowe zlecenia, ba! – nawet zapisałam się na kilka kursów, o czym głośno rozpowiadałam. Nic. Zero odzewu. Żadnego podziwu, który mógłby przemienić się w coś więcej. Zaczynałam być na siebie coraz bardziej wkurzona.

Jednak widać gdzieś w górze nawet takie lisice jak ja mają swojego anioła stróża. Pewnej soboty, kiedy wpadłam po dokumenty do biura, szef był u siebie. W dodatku wyraźnie przybity.

– O, ty też tutaj? Dziewczyno, przecież ciągle siedzisz w pracy!

– Bo ja lubię swoją robotę – uśmiechnęłam się, a potem…

Nigdy z Juliuszem nie rozmawiałam o prywatnych sprawach. Kiedyś postawił sprawę jasno: problemy osobiste zostawiamy w domu. Teraz postanowiłam jednak złamać tę regułę.

– Przepraszam, że się wtrącam, ale czy coś się stało?

– Masz takie dni, że patrzysz na siebie w lustro i myślisz: kurczę, czy czasami życie nie przecieka mi przez palce? Czy przypadkiem nie marnuję swojej szansy? Ale co ja gadam! – machnął ręką. – Kto jak kto, ale ty wiesz, czego chcesz od życia.

Bingo! Czyżby szefuńcia dopadł kryzys wieku średniego? Musiałam to wykorzystać!

Na kochanka to on się raczej nie nadaje

– Każdy przez to przechodzi – zaczęłam się mądrzyć jak rasowy psychoterapeuta. I natychmiast zaczęłam wymyślać niestworzone historie o sobie. O tym, że nie mam przyjaciół, rodzice mieszkają za granicą, że codziennie wracam do swojego pustego mieszkania i pół nocy szlocham w poduszkę.– Czuję się samotna, nikomu niepotrzebna – mówiłam, aż wreszcie wzruszyłam samą siebie.

Płakałam, zastanawiając się w duchu, co ja zrobię z rozmazanym makijażem, bo zapomniałam kosmetyczki… I nagle szok! Szef zerwał się z krzesła, podszedł do mnie, pogłaskał po głowie.

– No, już dobrze. Skoro dziś oboje mamy zły dzień, może pójdziemy na wielkie lody? Ty o linię dbać nie musisz, ja sobie zrobię dyspensę – zaproponował.

Uff! Teraz będzie mój! Poza firmą bez trudu potrafiłam wzbić się na wyżyny moich umiejętności i dosłownie okręcić go sobie wokół palca. Wiem, to paskudne, lecz mój plan wreszcie zadziałał…
W kolejną sobotę znów spotkałam Juliusza w biurze. Nie miałam wątpliwości – przyszedł, bo liczył na to, że mnie spotka. Kiedy odwoził mnie do domu, jak zwykle podałam mu rękę. Wtedy on zajrzał mi w oczy.

– Co ty ze mną robisz, dziewczyno! Co ty robisz… – wyszeptał i zaczął mnie całować.

Kochaliśmy się u mnie w domu jak para nastolatków. Po wszystkim Julka dopadły jednak wyrzuty sumienia i zaczął opowiadać mi o żonie! Jaka jest wspaniała, jak bardzo ją kocha. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Oj, na kochanka to on się nie nadawał! Zresztą mało mnie to obchodziło. Byłam z nim z konkretnego powodu.

Praca moich marzeń, świetny wpis do cv

Tym bardziej że właśnie zwolniło się miejsce szefa naszego oddziału w Gdańsku. Wystarczyłoby, aby mnie polecił, powiedział kilka ciepłych słów… Zaczęłam więc przebąkiwać, że lepiej byłoby, gdybym mieszkała dalej. Najlepiej w innym mieście.

– Może byśmy widywali się rzadziej, ale byłoby bezpieczniej. Nie liczę na to, że odejdziesz od żony. Dla mnie najważniejsze są te chwile szczęścia, jakie czasem mi dajesz – ściemniałam.

Ryba chwyciła przynętę! Juliusz sam zapytał, co sądzę o przeprowadzce do Gdańska. Z trudem powstrzymałam się, aby z radości nie skoczyć aż pod sufit, a potem go nie uściskać. No i dostałam tę pracę! Na szczęście w firmie nikt nie podejrzewał, że przez łóżko. Spakowałam się i trzy tygodnie później przeniosłam na Pomorze. Pozostawała tylko jedna kwestia…

Juliusz miał do mnie przyjechać w sobotę. Żonie skłamał, że jedzie w delegację. Nie wiem, jakim cudem, lecz ta kobieta odkryła, że on zjawi się u mnie. I do mnie zadzwoniła!

– Wiem o waszym romansie. Składam papiery o rozwód. Możesz sobie wziąć mojego męża na wyłączność. Jeszcze nikt nie zranił mnie tak potwornie jak on – płakała do słuchawki.

Zamarłam. Rozwód?! Czy ona oszalała?! Nie było wyjścia – powiedziałam jej o wszystkim. O mojej karierze, chęci awansu, planie.

– Jesteś bez skrupułów! Oby kiedyś ktoś tak cię skrzywdził, jak ty skrzywdziłaś nas. Zniszczyłaś rodzinę dla pieniędzy! Zimna, wyrachowana zdzira! – usłyszałam na zakończenie.

O niebo gorsza była rozmowa z Juliuszem. Żona oczywiście o wszystkim mu powiedziała… No cóż, w pełni zasłużyłam na wszystkie obelgi i wyzwiska. Wiem, że próbował w niemieckiej centrali odkręcić mój awans. Przyjechał nawet pewien Niemiec na kontrolę. Na szczęście zrobiłam na nim bardzo dobre wrażenie. Nie tylko pod względem zawodowym…

Nikt ze stanowiska mnie nie odwołał, choć wiem, że Juliusz dwoił się i troił. Jest na mnie wściekły. Żona nie wybaczyła mu zdrady, rozwód w toku. Nie przewidziałam, że wszystko potoczy się w ten sposób. Ale w jakimś stopniu usprawiedliwiam się za to, co się stało. Jestem świetnym pracownikiem. Szef tylko dlatego tego nie dostrzegał, bo jestem kobietą. Więc dostał surową nauczkę.

Czytam także:
„Nie jestem ani rozwódką, ani wdową. 3 lata temu mój mąż po prostu uciekł. Bez listu, pożegnania, słowa wyjaśnienia”
„Zdradziłam męża z jego kuzynem. To było wakacyjne szaleństwo. Codziennie kochaliśmy się w rytm morskich fal”
„Praca nauczycielki była dla mnie jak kara od Boga. Chciałam w życiu coś osiągnąć, a nie uczyć bachory”

Redakcja poleca

REKLAMA