„W te Święta zamiast pierogów, najadłam się wstydu. Za rok wyślę dzieci do teściów, niech ktoś inny się z nimi użera”

dziewczynka fot. iStock by Getty Images, Miljan Živković
„Po powrocie usiedliśmy w kuchni. Zdecydowałam się opowiedzieć dzieciom o moich wspomnieniach z dzieciństwa. Chciałam, żeby zrozumiały, że prawdziwa świąteczna atmosfera nie zależy od ozdób, lecz od ludzi”.
/ 24.12.2024 16:00
dziewczynka fot. iStock by Getty Images, Miljan Živković

Jestem matką dwójki energicznych dzieci, Ani i Tomka. Święta zawsze były dla nas szczególnym czasem, pełnym tradycji i wspólnego spędzania chwil, które wspominamy przez lata. Z roku na rok, nasze przygotowania stają się coraz bardziej skomplikowane, ale mimo to czerpiemy z nich radość i poczucie wspólnoty.

Mieli swoje wizje

– Mamo, w tym roku chcę złote dekoracje! – krzyknęła Ania pewnego wieczoru.

– Nie, mamo! Czerwone są najlepsze! – nie dał za wygraną Tomek.

Zdecydowaliśmy się, że dzieci mogą same wybrać ozdoby na tegoroczne święta. Zapakowaliśmy się więc wszyscy do samochodu i ruszyliśmy do pobliskiego sklepu. Od samego początku było jasne, że to nie będzie łatwa wyprawa. Już na parkingu Ania i Tomek zaczęli dyskutować o swoich pomysłach.

Zauważyłam, że Piotr zaczął tracić cierpliwość. Wiedziałam, że to dla niego trudna sytuacja, bo nigdy nie lubił uczestniczyć w tego typu kłótniach. W mojej głowie zaczęły krążyć myśli o tym, jak trudno jest zadowolić obydwoje dzieci. Wiedziałam, że w tym momencie muszę wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować ich pogodzić.

Kłótnia między Anią a Tomkiem zaczęła przybierać na sile. Dzieci nie chciały ustąpić ani na krok. Ich głosy niosły się echem po sklepie, przyciągając ciekawskie spojrzenia innych klientów. Starałam się zachować spokój, choć w środku czułam narastającą frustrację.

– Kochani, może znajdziemy jakiś kompromis? – zaproponowałam, próbując ich uspokoić.

– Nie chcę kompromisu! – krzyknął Tomek. – Chcę czerwone ozdoby!

– A ja chcę złote! – upierała się Ania.

Zrobili awanturę

Piotrek podszedł do mnie, zaniepokojony sytuacją.

– Może powinniśmy sami zdecydować? – zaproponował szeptem. – To chyba nie był najlepszy pomysł, żeby dawać im wolną rękę.

Zastanowiłam się nad tym przez chwilę. Może rzeczywiście lepiej byłoby, gdybyśmy to my podjęli decyzję. Ale czy wtedy dzieci nauczyłyby się czegoś wartościowego? Czułam się rozdarta, ale wiedziałam, że nie mogę się poddać

– Może powinniśmy spróbować ich jakoś pogodzić – powiedziałam.

Podczas gdy krążyliśmy po sklepie, próbując znaleźć rozwiązanie, Ania i Tomek wciąż wrzeszczeli na siebie.

– Złote ozdoby są dla dziewczyn! – szydził Tomek.

– A czerwone są nudne! – odpaliła Ania.

Ich słowa były pełne złości i niezrozumienia, a ja poczułam się zaniepokojona tym, jak Święta, które miały być czasem radości, stały się przyczyną konfliktu.

– Chcę wam przypomnieć, że Święta nie polegają na tym, żeby mieć idealne dekoracje. Najważniejsze jest, żebyśmy byli razem i cieszyli się swoją obecnością. Każde z was ma inny gust, ale czy naprawdę warto się o to kłócić? – dodałam z nadzieją, że moje słowa trafią do nich.

Miałam tego dość

Po powrocie usiedliśmy w kuchni. Zdecydowałam się opowiedzieć dzieciom o moich wspomnieniach z dzieciństwa. Chciałam, żeby zrozumiały, że prawdziwa świąteczna atmosfera nie zależy od ozdób, lecz od ludzi, z którymi spędzamy ten czas.

– Kiedy byłam w waszym wieku, każde święta spędzaliśmy w domu babci – zaczęłam. – Ozdoby na choinkę robiliśmy sami, ale dom zawsze był pełen śmiechu i miłości.

Ania nachyliła się, opierając brodę na dłoni.

– Naprawdę, mamo? Jak to wyglądało?

– Babcia zawsze piekła pierniki – wspominałam z uśmiechem. – Wszyscy zbieraliśmy się w kuchni, pomagając jej wycinać ciasteczka. Nawet dziadek, który zwykle unikał kuchennych zajęć, angażował się w pieczenie. A choinka? Była stara i nierówna, ale każda bombka miała swoją historię.

Tomek spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

– I to było dla ciebie ważniejsze niż ozdoby?

– Tak, kochanie. Bo najważniejsza była rodzina i te chwile, które spędzaliśmy razem – odpowiedziałam z ciepłem w głosie.

Wreszcie zrozumiały

Opowieść o moim dzieciństwie przypomniała mi, jak bardzo kochałam tamte Święta, nie z powodu pięknych dekoracji, ale dlatego, że były pełne miłości i wspólnych chwil.

Następnego dnia rano, gdy dzieci jeszcze spały, usiadłam z Piotrem w kuchni, próbując znaleźć rozwiązanie naszej małej rodzinnej kłótni. Zastanawialiśmy się nad tym, jak nauczyć dzieci ważnej lekcji o kompromisie.

– Myślę, że moglibyśmy dać im szansę na współpracę – zaproponowałam.

– Może każde z nich mogłoby wybrać część dekoracji? – mąż podjął moją myśl. – A resztę wybierzemy wspólnie. To mogłoby ich nauczyć, że czasem trzeba ustąpić, ale też walczyć o swoje.

Była to doskonała okazja, żeby dzieci nauczyły się, jak ważny jest kompromis w rodzinie. To może być lekcja, która zostanie z nimi na długo.

– Tak, to dobry pomysł – zgodziłam się. – Chciałabym, żeby zrozumieli, że święta to czas, kiedy jesteśmy razem i wspólnie podejmujemy decyzje.

Kiedy dzieci wstały wyjaśniliśmy im nasz plan. Na początku byli sceptyczni, ale w końcu zgodzili się na nasz pomysł.

– Dobrze, Tomek, możesz wybrać jakieś czerwone ozdoby, a ja wybiorę złote – Ania uśmiechnęła się do brata.

– I potem razem wybierzemy coś jeszcze – dodał Tomek.

Byliśmy szczęśliwi

Patrząc na nasze dzieci czułam dumę, że potrafiliśmy wspólnie znaleźć rozwiązanie. Wtedy uświadomiłam sobie, jak ważna jest dla mnie rodzina i że takie momenty kształtują nasze relacje i wzajemne zrozumienie.

W końcu nadszedł dzień, gdy dom był już w pełni udekorowany. Stałam w salonie, spoglądając na choinkę, która była wyjątkową mieszanką złotych i czerwonych ozdób. W pierwszej chwili wydawało się to nieco chaotyczne, ale z każdą chwilą nabierało dla mnie coraz większego znaczenia. To był symbol naszego rodzinnego kompromisu.

Ania i Tomek stali obok mnie, dumnie przyglądając się swojej wspólnej pracy. W ich oczach dostrzegłam zrozumienie i akceptację. Wiedziałam, że nauczyli się ważnej lekcji o współpracy i docenianiu chwil spędzonych z bliskimi.

– Mamo, myślę, że nasza choinka jest piękna – powiedziała Ania, ściskając mnie za rękę.

Poczułam, jak ogarnia mnie fala spokoju i wdzięczności. Mimo że czasem życie rodzinne jest pełne wyzwań i komplikacji, jest również największym źródłem mojej siły i szczęścia.

I choć nie wszystkie święta muszą być idealne, to właśnie te niedoskonałe chwile często stają się najbardziej niezapomniane.

Lucyna, 40 lat

Czytaj także:
„Matka zrobiła z Wigilii festiwal wbijania szpilek mojej dziewczynie. Mało brakło, a poza wyzwiskami, latałyby też pierogi”
„W Wigilię zostawiam dodatkowe nakrycie, ale nie dla zbłąkanego wędrowca. Wciąż liczę, że tata do mnie wróci”
„W Święta zamiast kolęd, wysłuchiwałem kazań teściowej. Mam tego dość, tę Wigilię spędzę na własnych warunkach”

Redakcja poleca

REKLAMA