„W sypialni króluje rozkrzyczany niemowlak, a żona nie pozwala mi przenieść się na kanapę. Miałem na to sposób”

ojciec, który nie może spać przez dziecko fot. Adobe Stock, Elnur
„Zamiast do pracy, musiałem pojechać do lekarza. Jak kobitka z rejestracji usłyszała, z czym przychodzę, to omal ze śmiechu nie umarła. Po chwili wszyscy w przychodni pokazywali mnie sobie palcami. Lekarz też się nieźle bawił. – Pacjenci z takimi dolegliwościami mają zazwyczaj, dwa, trzy lata – uśmiechnął się”.
/ 03.05.2022 07:37
ojciec, który nie może spać przez dziecko fot. Adobe Stock, Elnur

Niedawno zostałem ojcem.  Od dawna namawiałem żonę na dziecko i wreszcie się udało… Gdy przywiozłem ich oboje ze szpitala do domu, byłem dumny i szczęśliwy. Niestety, dość szybko mój entuzjazm znacznie osłabł. Powód? Nie mogłem się wyspać. Synek okazał się strasznym krzykaczem. Co chwila budził się w nocy i darł wniebogłosy. A że jego łóżeczko stoi w naszej sypialni, nie byłem w stanie zmrużyć oka na dłużej niż kilka minut.

Oczywiście próbowałem przenieść się do pokoju gościnnego. Mówiłem Agnieszce, że pracuję, muszę być w formie i w związku z tym potrzebuję spokojnego snu. Nie chciała o tym słyszeć. Naczytała się jakichś psychologicznych porad i uznała, że taka izolacja to początek końca małżeństwa. Bo wtedy między ojcem a dzieckiem nie tworzy się więź, a żona czuje się odrzucona.

Próbowałem jej tłumaczyć, że jak umrę ze zmęczenia, to nie będę miał nawet szansy tej więzi wytworzyć, a ją porzucę na zawsze, jednak nic do niej nie docierało. Poradziła mi, żebym kupił sobie stopery do uszuKupiłem, ale niewiele to pomogło. Na krzyki mojego syna okazały się za słabe. W efekcie po dwóch tygodniach bezsenności ledwie trzymałem się na nogach.

Kumpel podsunął mi pomysł

Nie wiedziałem, co robić. Czułem, że jak szybko czegoś nie wymyślę, to naprawdę pożegnam się z życiem. Postanowiłem pogadać z kumplem z sąsiedniego działu. Też niedawno został ojcem, a był w znakomitej formie. Żadnych oznak zmęczenia czy niewyspania. Kilka dni temu zaciągnąłem go po pracy na piwo i wypytałem, jakim cudem tak świetnie się czuje i wygląda.

– To proste, śpię w drugim pokoju. Moja kobieta sama mnie tam wyrzuciła. I jeszcze dodatkowe uszczelki na drzwi kazała założyć, żeby izolacja dźwiękowa była lepsza – wyjaśnił mi z uśmiechem.

– Masz szczęście, chłopie, a twoja żona dobre serce. Rozumie, że pracujesz i musisz być w formie… – westchnąłem.

– To nie ma nic wspólnego ze szczęściem ani dobrocią. Ja po prostu potwornie chrapię. A dziecko do spania musi mieć ciszę.

– Cholera, to mam pecha. Śpię cichutko jak mysz pod miotłą – zmartwiłem się.

– No to zrób coś, żebyś zaczął chrapać. Mówię ci, nie minie tydzień, a już wylądujesz w gościnnym pokoju – poradził mi.

Po powrocie do domu zamknąłem się z laptopem w łazience i odpaliłem internet. Było tam mnóstwo informacji i porad na temat tego, jak pozbyć się chrapania. Ale w drugą stronę – ani słowa. Nie zamierzałem się jednak poddawać. Wgryzłem się w temat, no i wyszło mi, że jak wsadzę sobie coś na noc do nosa, to zacznę chrapać. Bo przegroda będzie niedrożna.

Gdzieś tam w podświadomości chyba czułem, że to głupota, lecz myśl o spokojnie przespanych nocach była silniejsza. Postanowiłem spróbować. W tajemnicy przed żoną zapakowałem sobie stoper do dziurki nosowej i położyłem się do łóżka. Pomyślałem, że rankiem wydmucham go bez problemu, a wieczorem powtórzę operację. I będę tak robił aż do skutku.

Mieli ze mnie niezły ubaw

Przez trzy noce wszystko szło zgodnie z planem. Nie spałem za dużo, bo synek jak zwykle płakał i krzyczał, ale jak mi się już udawało na chwilę zdrzemnąć, to chrapałem, aż miło. Żona zaczęła narzekać:

– Świszczysz jak stary parowóz. Spać przez ciebie nie można. Co się z tobą dzieje?

– Naprawdę? Nie mam pojęcia. Może to ze zmęczenia. Albo dlatego, że się starzeję.

Pomyślałem, że jeszcze kilka dni i moje marzenia o przeprowadzce do gościnnego pokoju się spełnią. Niestety…

Dzisiejszej nocy zdarzył się wypadek. Stoper, niestety, utknął mi w nosie. Nie wiem, jak do tego doszło. Może za głęboko go wepchnąłem, a może we śnie mocniej wciągnąłem powietrze. W każdym razie rankiem nie mogłem się go pozbyć. Dmuchałem, dmuchałem i nic. Próbowałem wydłubać go patyczkiem, potem wyciągnąć pęsetą, ale tylko pogorszyłem sprawę.

Nie miałem wyjścia: zamiast do pracy, musiałem pojechać do lekarza. Jak kobitka z rejestracji usłyszała, z czym przychodzę,  omal ze śmiechu nie umarła. Po chwili wszyscy w przychodni pokazywali mnie sobie palcami. Lekarz też się nieźle bawił.

– Pacjenci z takimi dolegliwościami mają zazwyczaj, dwa, trzy lata – uśmiechnął się.

Dopiero jak powiedziałem, po co zapakowałem sobie stoper do nosa, spoważniał.

– Pomysł niezły, tyle że niebezpieczny – zamyślił się. – Ale może niech pan przywiąże do zatyczki nitkę? W razie kłopotów zawsze ją pan wyciągnie – poradził mi.

Wychodząc, pomyślałem, że z niego większy głupek ode mnie. Nitka? Przecież żona zauważy, że coś mi sterczy z nosa…

Czytaj także:
„Dopiero po śmierci babci odkryłam, że mój dziadek… nie był moim dziadkiem. Tego prawdziwego spotkała tragedia”
„Moja przyjaciółka ma słabość do facetów z kasą. Nie rozumie, że dziany biznesmen nie weźmie sobie za żonę kelnerki”
„Michał ożenił się ze mną, bo mój ojciec umożliwił mu zrobienie kariery. Żałuję, że zrozumiałam to dopiero po czasie”

Redakcja poleca

REKLAMA