Po śmierci babci znaleźliśmy w jej domu męski sygnet. Od razu pomyślałam, że musiał należeć do mojego dziadka. Ale pewnej nocy, kiedy spaliśmy z Błażejem jak zabici, zjawił się ktoś, komu bardzo zależało na tym, abyśmy wreszcie, po wielu latach, poznali prawdę.
Stara podłoga skrzypiała, gdy po niej chodziłam
Wszędzie unosiły się tumany kurzu. Błażej od razu zrobił zbolałą minę i stwierdził, że chyba od stu lat nikt tu nie sprzątał. Trudno się z nim nie zgodzić...
– No wiesz, babcia przed śmiercią podupadła na zdrowiu, więc nie robiła tu porządków, nikomu innemu nie pozwalała tu zaglądać. Szybko się z tym uporamy! – starałam się, by zabrzmiało to wiarygodnie.
– Ta, jasne – powiedział pod nosem mój mąż, ale go zignorowałam.
Moja babcia zmarła kilka tygodni temu, a niedawno okazało się, że odziedziczyłam po niej dom. Zdziwiłam się, bo nie wydawało mi się, żeby darzyła mnie jakimiś szczególnie ciepłymi uczuciami. Oczywiście nie okazywała mi też niechęci. Gdy przyjeżdżałam do niej na wakacje, zawsze o mnie dbała, byłam ubrana i najedzona, ale nie okazywała mi takiego ciepła jak typowa babcia. Była raczej wyniosła, chłodna i do bólu konkretna. W dzieciństwie brakowało mi tego ciepła, ale później, z czasem, zaczęłam ją lepiej rozumieć.
Wiele w swoim życiu przeszła, jako jedyna z rodziny przeżyła wojnę. Nie lubiła o tym mówić. Podobno widziała, jak rozstrzeliwują jej rodziców i Żyda, który był z nimi. Sama przeżyła, bo z niewiadomych przyczyn jeden z Niemców obdarzył ją wyjątkową sympatią i kazał jej uciekać. Po wojnie wyszła za mojego dziadka, żołnierza AK, i wiodła skromne, ale wydawałoby się spokojne życie. Do czasu, gdy władze ówczesnej Polski uznały dziadka za zdrajcę i zamknęły w więzieniu. Dziadek zmarł w celi w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach...
To był dla babci straszliwy cios
To wszystko mogło tłumaczyć brak serdeczności czy nawet oschłość w zachowaniu babci. Mama wiedziała o swoim ojcu tylko tyle, że walczył o Polskę, był bohaterem i bardzo dobrym człowiekiem. Mówi, że pamięta jedynie jakieś mgliste, pojedyncze obrazy: jak tata czyta jej na dobranoc albo gładzi po głowie. Moja mama zawsze mawia, że pamięć płata figle, bo ona pamięta ojca jako wysokiego, smukłego blondyna, a babcia mawiała, że owszem, dziadek był wysoki, ale oczy i włosy miał czarne jak smoła i mama po nim je odziedziczyła.
Ze wspomnień wyrwał mnie niespodziewanie głos Błażeja:
– A to co? – potrząsał z zainteresowaniem jakimś pudełeczkiem, z którego coś wypadło z brzękiem na podłogę.
To był... męski sygnet
Podniosłam go i przez chwilę obracałam w palcach.
– Może to twojego dziadka – snuł przypuszczenia mój mąż.
– Być może – zajrzałam do środka. – Jak dla mnie zwykły sygnet, nic ciekawego, babcia miała swoje dziwactwa...
Obydwoje zabraliśmy się do pracy. Ten dom miał być naszym gniazdkiem, ale żeby tak się stało, musiał zostać doprowadzony do choć względnego porządku. To było teraz dla nas najważniejsze...
Wieczorem padaliśmy z nóg. Położyłam się do łóżka i z prawdziwą rozkoszą zapadłam w sen. Obudziłam się nagle. W sypialni panowały egipskie ciemności, nawet światło księżyca ich nie rozpraszało, bo noc była wyjątkowo pochmurna. Poczułam dziwny, podskórny lęk. Zapaliłam lampkę, rozejrzałam się wokół, ale nie zauważyłam nic niepokojącego. Zgasiłam więc światło, wtuliłam się w ramiona Błażeja i próbowałam zasnąć. Cały czas odnosiłam wrażenie, że nie jesteśmy w pokoju sami, ale w końcu wytłumaczyłam sobie, że pewnie wyobraźnia płata mi figle i zmorzył mnie sen.
O poranku nie myślałam już o tym, co mi się przytrafiło w nocy. Dzień upłynął nam na sprzątaniu, przeglądaniu starych rzeczy i porządkowaniu naszego nowego miejsca na ziemi. Mieszkanie w centrum miasta wynajęliśmy, bo właśnie ta mała drewniana chatka z duszą wydawała się spełnieniem moich marzeń. Sprzątanie i urządzanie jej na nowo sprawiało mi wiele radości.
Niestety w nocy znów się obudziłam
Towarzyszył mi niepokój i przekonanie, że nie jestem sama w sypialni i nie chodzi tu o obecność chrapiącego smacznie Błażeja, ale kogoś jeszcze. Fatamorgana? Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że widzę wysokiego mężczyznę w jakimś dziwnym, starym stroju. Z wrzaskiem zerwałam się z łóżka. Obudziłam Błażeja, ale ten mężczyzna już zniknął!
– Błażej, ktoś tutaj był! Obudź się natychmiast! – powiedziałam roztrzęsiona.
– Kto? Gdzie? – zapytał nieprzytomnie przez sen mój ślubny.
– Jakiś mężczyzna, wysoki, miał ciemne włosy, nie wiem, kto to był! – zaczęłam płakać ze strachu.
– Poczekaj, zaraz sprawdzę! – najwyraźniej już odzyskał przytomność umysłu, bo wydobył się spod kołdry i zerwał na równe nogi. – Nie ruszaj się stąd!
Tego nie musiał dodawać, paraliżujący strach i tak trzymał mnie na miejscu.
– Nikogo tutaj nie ma – po obejściu całego skromnego domostwa Błażej znów był przy mnie i obejmował mnie silnym ramieniem. – To pewnie tylko zły sen, przytul się i śpij – powiedział łagodnie.
Starałam się, ale do świtu nawet nie zmrużyłam oka. A rano z większą uwagą niż zwykle przeglądałam każdy kąt. Nagle drewniana chata mojej babci wydała mi się jakaś złowroga. Ignorowałam to, że mąż patrzy na mnie jak na wariatkę. Wiedziałam, że w tym domu dzieje się coś dziwnego, i że to jeszcze nie koniec niespodzianek. W nocy nie zasnęłam chyba ani na chwilę, czuwałam, ale nic się nie wydarzyło. Zaczęłam już nawet podejrzewać, czy może burzliwa historia mojej babci zadziałała zbytnio na moją wyobraźnię.
Jednak kolejnej nocy znów obudził mnie czyjś wzrok. Tym razem wyraźnie widziałam stojącego przy oknie mężczyznę, księżyc oświetlał jego czarne włosy i smutne czarne oczy wpatrujące się we mnie z… czułością? Tak, wydawało mi się, że widzę w tych oczach mnóstwo ciepła. Co więcej: ja znałam te oczy! Ale nie mogłam skojarzyć skąd. Wydawało mi się, że mężczyzna coś mówi, ale nic nie rozumiałam. Tym razem nie krzyczałam ani nie budziłam Błażeja, tylko zastygłam w oczekiwaniu. Uważnie nasłuchiwałam, co mówi.
– Tak bardzo bym chciał, żebyś wiedziała, tak bym chciał – powiedział, po czym spojrzał w górę, a ja podążyłam za jego wzrokiem...
Wpatrywał się w miejsce, gdzie znaleźliśmy kilka dni temu to tajemnicze pudełko z sygnetem. A po chwili zniknął, jakby rozpłynął się w ciemnościach. Na chwilę oniemiałam, a potem ubrałam się, zapaliłam światło i pobiegłam na strych. Musiałam wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi! Mój czujny mąż nawet się nie obudził...
Dopadłam do szafki jak wariatka
Przetrząsnęłam ją dokładnie, ale niczego oprócz kilku szpargałów bez znaczenia tam nie było. Już miałam zakończyć poszukiwania, gdy nagle moją uwagę zwróciła obluzowana deska. Za nią tkwił stary zeszyt z zapiskami mojej babci.
– Co ty robisz?! – zapytał mnie Błażej, gdy zastał mnie nad nim zalaną łzami.
– Poznaję swoją historię – odpowiedziałam, a po chwili podałam mu pamiętnik mojej babci, bo nim właśnie był stary zeszyt. – Czytaj – powiedziałam.
– Czyli ten Żyd, za ukrywanie którego zginęła rodzina, twojej matki, to twój dziadek? – zapytał z niedowierzaniem.
– Na to wygląda, babcia nie mówiła nam całej prawdy. Nie przyznała się, że miała romans z Emanuelem i zaszła z nim w ciążę. Babcia wcale nie spodobała się Niemcowi, on tylko nie chciał zabić ciężarnej, dlatego ją wypuścił. Potem już wszystko się zgadza – babcia wyszła za dziadka Franka, a ten pokochał jej córeczkę jak własną. Dalszą część historii już oboje dobrze znamy – powiedziałam wzruszona.
– Myślisz, że Emanuel ukazał ci się, ponieważ ruszyliśmy jego rzeczy?
– Może, ale myślę, że przede wszystkim chciał, żebym poznała prawdę o swoim pochodzeniu – westchnęłam.
Postanowiliśmy z mężem opowiedzieć o wszystkim mojej mamie, w końcu to była także jej historia.
Była zaskoczona i wyraźnie wzruszona
Wyjaśniło się także, że pamiętała swojego ojczyma, nie prawdziwego ojca, po którym obie odziedziczyłyśmy semicką urodę. Patrząc na moją mamę, uświadomiłam sobie, skąd znałam oczy dziadka Emanuela – to były także oczy mojej mamy... Dziś ciepło o nim myślimy. Nigdy więcej mi się nie ukazał, chyba osiągnął to, czego chciał.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”