„W sanatorium znalazłam miłość i przepadłam bez reszty. Na drodze do szczęścia stanęła mi żona mojego wybranka”

dojrzała kobieta fot. Getty Images, Viktoriya Dikareva
„Kiedy mnie przytulił, przestałam mieć wątpliwości co do słuszności mojego postępowania. Zignorowałam głos rozsądku i oddałam się uczuciu, które pojawiło się tak niespodziewanie”.
/ 16.03.2024 22:00
dojrzała kobieta fot. Getty Images, Viktoriya Dikareva

Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy w stanie bez siebie żyć. Pomimo naszego wieku, postanowiliśmy zaryzykować i spróbować stworzyć związek. Wówczas zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Aż dziw, że nie uciekałam wtedy. Gdziekolwiek, jak najdalej.

Sanatoryjna znajomość

Cezarego poznałam w parku. Spacerował. Krok w krok za mną. Nie przyjechałam do sanatorium szukać przygód, ale Cezary tak uroczo mnie podrywał, że kiedy wreszcie do mnie podszedł i zaczął rozmowę, nie mogłam mu odmówić. Pozostałą część turnusu spędziliśmy na wspólnych spacerach i podziwianiu przyrody.

Czas w uzdrowisku szybko zleciał, a rozstanie uświadomiło nam, że nie jesteśmy w stanie żyć bez siebie. Próba przekonania samej siebie, że jestem zbyt stara na takie uniesienia, była daremna – nieodparte pragnienie bycia z Cezarym było silniejsze. On z kolei w rozmowach ze mną przez telefon, błagał, abym przyjechała. Nie marnujmy czasu, cieszmy się tym, co mamy. Zamknęłam oczy, odmówiłam modlitwę, spakowałam swoje rzeczy i pojechałam do mężczyzny, z którym spędziłam jeden turnus sanatoryjny. To było szaleństwo, ale jakże przyjemne.

Czekał już na mnie na stacji. Kiedy mnie przytulił, przestałam mieć wątpliwości co do słuszności mojego postępowania. Zignorowałam głos rozsądku i oddałam się uczuciu, które pojawiło się tak niespodziewanie. Nasze powitanie się nieco przedłużyło. Cezary zachowywał się jak nastolatek, który wyrwał się spod opieki rodziców. Musiałam mu uświadomić, że patrzą na nas obcy ludzie.

– Chodźmy do domu. Nie przepadam za okazywaniem uczuć publicznie – delikatnie go odepchnęłam.

Westchnął, co chyba miało mi pokazać, jak ciężko mu było kontrolować swoje emocje. Posłałam mu więc obiecujący uśmiech, sugerujący, że w domu będziemy mogli pozwolić sobie na więcej. Nie wyglądał na do końca przekonanego, ale posłusznie skierował się ku wyjściu, ciągnąc za sobą moją walizkę.

Niespodziewanie zatrzymał się jak wryty. Obok nas przechodziła właśnie grupa ludzi, spieszących na pociąg. Jedna z kobiet, ubrana w długi, zwiewny, letni płaszcz, rzuciła mi znaczące, szydercze spojrzenie i przechodząc obok, uderzyła mnie w ramię. Byłam pewna, że zrobiła to celowo...

– Uciekajmy stąd, szybko – zaproponował Cezary, łapiąc mnie za rękę.

Wmawiał mi, że jej nie zna

Podłoże było bardzo nierówne. Kiedy biegłam, wykrzywiały mi się obcasy. Krzyczałam, żeby zwolnił tempo, ale nie zwracał na mnie uwagi. W końcu dotarliśmy do podziemnego tunelu. Zatrzymałam się na widok schodów.

– Przed czym uciekamy? Czy raczej przed kim? – zapytałam, z trudem łapiąc oddech. – Nie jestem idiotką, zauważyłam, jak na mnie patrzyła.

– K...kto? – jąkał się Cezary, ale to chyba była zadyszka, bo też miał problemy z ustabilizowaniem oddechu po biegu.

– Ta pani! Przechodziła obok nas, w jej spojrzeniu była drwina. Jakby chciała powiedzieć: i tak ci się nie uda. Uderzyła we mnie jakby przypadkiem, jutro pewnie zobaczę na ramieniu siniaka. Wyjaśnisz mi, kim ona jest i dlaczego się jej przestraszyłaś?

– Nie mam pojęcia, o kogo ci chodzi. Chodźmy do domu – zaskoczył mnie nagłym pociągnięciem.

Zaczęłam schodzić za nim po schodach. Dalszy sprzeciw nie miał sensu. Nie przyjechałam do Cezarego, aby się z nim kłócić. Musiałam jednak najpierw coś wyjaśnić.

– Czy jesteś pewien, że to nie była twoja żona?

– Jestem wdowcem od pięciu lat, mówiłem ci o tym – odpowiedział niecierpliwie.

– Tak, mówiłeś, ale ta kobieta...

– Nie było żadnej kobiety, no może była, ale to przecież dworzec, pełno tu ludzi. Chodźmy stąd!

Zbył mnie byle czym

Apartament Cezarego był nienagannie utrzymany i stylowo urządzony. Zwróciłam szczególną uwagę na portret młodej damy, który przypominał mi obraz Wyspiańskiego.

– Dobrze wykonana kopia, co nie? Każdy się daje nabrać, a to jest twórczość mojego siostrzeńca. Odtwarza na płótnie dzieła mistrzów i nieźle na tym wychodzi. Jeśli chciałabyś mieć „Bitwę pod Grunwaldem”, zrobi to za niewielką opłatą, daję słowo. Nie specjalizuje się w portretach, ten obraz jest wyjątkiem. Siostrzeniec spełnił prośbę Niny, mojej zmarłej małżonki. Wiedziała już wtedy, że jej czas się kończy. Nie mógł jej odmówić.

Rzuciłam wyzwanie byłej małżonce Cezarego. Długo wpatrywałam się w obraz, ale ona okazała się silniejsza. Ostatecznie musiałam skierować wzrok w dół. Chciałam jak najszybciej zdjąć ten obraz ze ściany. Jej pełne uwagi spojrzenie, skutecznie stępiało moje uczucia i namiętność. Szkoda, że Cezary nie rozumiał takich rzeczy i nie zdjął portretu.

Sytuacja nie było komfortowa, ale usiadłam na sofie i uśmiechnęłam się do mojego ukochanego. On jednak, zamiast do mnie dołączyć i obsypać mnie pocałunkami, wyraźnie starał się mnie unikać.

– Zrobię herbatę – powiedział i zniknął w kuchni.

Byłam zaskoczona. Na stacji nie mógł się powstrzymać, a teraz, kiedy w końcu mieliśmy upragnioną prywatność, unikał mnie.

– Hej, co się stało? – podeszłam do niego od tyłu i objęłam go.

Odpędził mnie neutralnym, obojętnym komentarzem. Ale potem poszliśmy na lody i szybko zapomnieliśmy o naszej herbacie. Następnego dnia obudziłam się w pustym domu, a na kocu leżała kartka: „Wyszedłem do piekarni, przygotuj się na świeże pieczywo na śniadanie”. Przeciągnęłam się i poszłam do kuchni, omijając pokój z portretem Niny.

W drodze do kuchni natknęłam się na olbrzymią szafę przy ścianie i otworzyłam ją szeroko. Tak jak podejrzewałam, zawierała ubrania Niny. Niezliczona ilość sukienek, butów, płaszczy. Jeden przyciągnął moją uwagę, wyciągnęłam go i przymierzyłam. Przepiękny, delikatny płaszczyk, tak jak ten, który miała na sobie kobieta, która mnie potrąciła. Szybko ściągnęłam go z siebie, jakby mnie parzył i schowałam z powrotem do szafy. Mogły być dwa takie płaszcze. Tylko jakoś w to nie wierzyłam. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, usiadłam z kawą i czekałam na powrót Cezarego.

Płaszcz jest jedyny w swoim rodzaju

Nie mieliśmy okazji porozmawiać, gdyż mój ukochany zaplanował dla mnie wiele aktywności. Plan obejmował spacer po mieście, chodzenie po sklepach, przechadzki po parku. Kulminacyjnym punktem miało być przedstawienie teatralne. Przed wejściem zgromadziło się sporo osób, które stały w małych grupach, rozmawiały, śmiały się, zapalały ostatniego papierosa przed spektaklem. Jedna z nich miała na sobie płaszcz podobny do tego, który należał do Niny. I do tego, który zauważyłam na dworcu...

– Uciekajmy stąd – szarpnięcie za rękę było dość mocne, po chwili biegłam za Cezarym, mając poczucie déjà vu.

Zawahał się dopiero za zakrętem. Stanął, ciężko oddychając, intensywnie myśląc nad tym, co tym razem wymyślić.

– Ja też ją widziałam – powiedziałam, chcąc sprawdzić jego reakcję. Prawie stracił przytomność. Był całkowicie blady.

– To nie ta sama kobieta – uprzedziłam jego odpowiedź.

– Nigdy nie jest – odpowiedział zachrypniętym głosem.

Nastawiłam uszu. Cezary postanowił być szczery, a ja chciałam dowiedzieć się, co się dzieje w jego życiu.

– Nigdy? – zapytałam spokojnie. Tonem zachęcającym do dalszych wyznań.

– Wszystkie one noszą płaszcz Niny. To jedyna cecha, która je łączy. Pojawiają się wtedy, kiedy próbuję poukładać swoje życie lub zaczynam o tym myśleć. Przechodzą obok mnie na ulicy. Czasami powiedzą coś niemiłego. Nazywam je posłańcami Niny. Myślałem, że to są halucynacje, że to początek choroby psychicznej. Nawet poszedłem do specjalisty. Kiedy wychodziłem z gabinetu, jedna z nich siedziała na ławce. Ty też je widzisz, prawda? Wszystkie mają na sobie płaszcz Niny.

Przytaknęłam i aż zatkało mi dech w piersiach. Byłam częścią halucynacji Cezarego. Jeśli byliśmy chorzy, to oboje.

– Czasem kobiety noszą takie same ubrania – wydusiłam z siebie.

Potrząsnął głową.

– Ten płaszcz jest jedyny w swoim rodzaju. Kupiliśmy go w butiku w Paryżu. To kreacja słynnego projektanta. Zapłaciliśmy za niego majątek. Nawet żartowaliśmy, że doprowadzi nas do bankructwa, że zostanie tylko on i nasza miłość...

Nadal jestem niespokojna

Było mi ciężko to słyszeć. Nina wciąż była obecna, jej ubrania czekały na nią w szafie. Jej mąż nie mógł pozwolić sobie na zainteresowanie innymi kobietami. Ktoś go nieustannie pilnował. Płaszcz stanowił symbol. Nina odeszła, pozostał jedynie on i ich uczucie.

– Nie przejmuj się tymi demonstracjami, w końcu jej to się znudzi – powiedziałam zdecydowanie. – Na pewno zdążymy na spektakl, nikt nam nie stanie na drodze, nie martw się.

Cezary z ulgą podporządkował się moim decyzjom. A potem wspólnie wybraliśmy się do teatru i miło spędziliśmy czas. Przy wyjściu intensywnie obserwowałam otoczenie, ale żadna z obecnych tam kobiet nie miała na sobie płaszcza Niny. Po powrocie zdecydowałam, że tej nocy będę spać na kanapie. Nie byłam w stanie dzielić z Cezarym łóżka. Nie po tym, co miało miejsce pod teatrem. Rano planowałam porozmawiać z nim o naszej przyszłości, zapytać o ubrania Niny i dowiedzieć się, czy jest gotów zamknąć ten rozdział.

Ta noc nie była spokojna. Nina postanowiła wykorzystać okazje i mnie zaatakować. Obraz odpadł ze ściany i zranił mnie w głowę. Było wiele krwi i jeszcze więcej strachu. W szpitalu zszyli ranę i polecili monitorować, czy nie wystąpią symptomy wstrząśnienia mózgu.

Nie odważyłam się wrócić na teren Niny. Zabrakło mi odwagi na kolejne starcie. Dwa miesiące później Cezary przyjechał do mnie. Staramy się zapomnieć o przeszłości i cieszyć swoim towarzystwem. Nie pytałam, co stało się z płaszczem i ubraniami Niny. Przypuszczam, że kiedyś sam mi o tym opowie. Niestety, nie odzyskałam jeszcze spokoju. Kiedy przechodzę ulicą, zawsze się rozglądam. Obawiam się, że znów ujrzę ten płaszcz. To oznaczałoby, że Nina nas znalazła.

Czytaj także:
„Przysięgałam sobie, że nigdy nie będę taka, jak moja siostra. Z czasem okazało się, że jestem jeszcze gorsza”
„Już 40 lat minęło od tamtej nocy, a ja wciąż o niej myślę. On nie pamięta mojego imienia, a ja żyję tylko tą chwilą”
„20 lat nie wiedziałem, że mam córkę. Moja była uznała, że jestem za biedny na bycie ojcem”

Redakcja poleca

REKLAMA