„Przysięgałam sobie, że nigdy nie będę taka, jak moja siostra. Z czasem okazało się, że jestem jeszcze gorsza”

poważna kobieta fot. Getty Images, Fuse
„Robiłam, co mogłam, by ją zaspokoić. To było jednak niemożliwe. Zawsze znalazła coś, do czego mogła się przyczepić, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że jestem porażką i że do niczego się nie nadaję”.
/ 15.03.2024 07:15
poważna kobieta fot. Getty Images, Fuse

Czasem, niektórzy członkowie rodziny potrafią nam zafundować w dzieciństwie niezłe piekło. Wówczas obiecujemy sobie, że gdy dorośniemy, nie będziemy postępować w ten sposób. Dlaczego zatem postępujemy potem jak ci, którzy nas krzywdzili?

Wiecznie same obowiązki

– Mamo, pójdziesz ze mną dzisiaj na zakupy? – zapytała Jola. – Chciałabym kupić sobie nową spódnicę na wiosnę, a i ty mogłabyś sobie kupić coś nowego. To co, idziemy?

Tylko wzruszyłam ramionami.

– Owszem, fajnie by było mieć jakiś nowy ciuch, ale dzisiaj nie mam czasu chodzić po sklepach. Jest sobota, trzeba posprzątać cały dom! – odpowiedziałam.

– Chyba żartujesz! – zdziwiła się córka, patrząc na mnie zaskoczona. – W końcu sprzątałaś wczoraj.

– No tak, ale tylko tak na szybko.

– Na szybko? Tu jest tak czysto, jakbyśmy mieszkały w laboratorium – rozejrzała się dookoła.

Chyba nigdy nie widziała prawdziwego laboratorium! Ale nie ma co się dziwić, w końcu sama nigdy nie sprząta. Tak, zmyje kubek, przeleci odkurzaczem po książkach, ale gruntowne sprzątanie? Nie. Nigdy. „Ale kiedy ona miałaby to zrobić?” – zastanowiłam się. Kiedy wraca ze szkoły, zaraz siada do odrabiania lekcji na kolejny dzień. Ciągle ma jakieś sprawdziany i zeszyty do oceny, jakieś ankiety do wypełnienia…

Kiedy ja byłam młoda, nauczyciele nie byli tak obciążeni papierami – wiem to, ponieważ sama jestem teraz nauczycielką na emeryturze. Przez 30 lat pracowałam z uczniami, wychowałam dwoje swoich dzieci i dodatkowo cały ciężar prowadzenia domu spoczywał na moich barkach. W domu – jak to w domu – zawsze jest coś do zrobienia. Jak tylko wracałam z pracy, już od progu zastanawiałam się, co i w jakiej kolejności muszę zrobić. Kiedy we wrześniu poszłam na emeryturę, moje koleżanki z pracy pytały mnie, co zamierzam robić z taką ilością wolnego czasu.

– Nie martwcie się o mnie! – roześmiałam się. – W końcu będę miała czas na dokładne posprzątanie mieszkania. A kiedy wszystko będzie lśnić czystością, zajmę się leniuchowaniem.

No więc jestem na zasłużonym odpoczynku, a tu co? Nie zdążyłam jeszcze obejrzeć nawet jednego filmu. Nie mówiąc już o wyjściu do filharmonii. Utrzymanie domu spadło na moją głowę! Nikt nie stara się mi pomóc. Kiedy zapytam, czy ktoś mógłby mi pomóc, odpowiadają, że to nie ma sensu, bo i tak potem będę musiała po nich poprawiać.

– Nikt tego nie zrobi tak jak ty – mówią, i to jest prawda. Całe moje życie to sobie powtarzałam.

Powoli brakuje mi sił. A teraz, moja siostra dzwoni, że w niedzielę wpada do nas i chce posiedzieć parę dni. W niedziele, czyli jutro!

– Czemu nie dała nam wcześniej znać? – irytowałam się, przemykając z mokrą ściereczką po pokojach. – Wszędzie brud, nie zrobiłam zakupów, nic nie ugotowałam. Czym ja mam ją przyjąć?

– A ja się cieszę! – z uśmiechem oznajmił Wiesiek, mój mąż. – Zośki od dawna u nas nie było. Stęskniłem się za jej kotletami w sosie koperkowym. I szarlotką. Na pewno coś smacznego nam przygotuje – zamyślił się.

– Ty tu nie fantazjuj, tylko leć do sklepu! A ty, Jasiek – zwróciłam się do syna – przynieś mi drabinę ze strychu, ale już!

– Czemu tak krzyczysz? Co się stało? – w kuchni pojawiła się Jola z torbą z ciuchami. Chyba wreszcie znalazła swoją wymarzoną spódnicę. – Coś się stało?

– Stało, stało – mówiłam z irytacją. – Wypakuj swoje zakupy i zacznij sprzątać szafki. Ciocia Zosia przyjeżdża.

Zawsze próbowałam ją zadowolić

Zosia... Moja starsza o kilka lat siostra. Zawsze była dla mnie autorytetem. Kochałam ją z całego serca, ale jedno mnie w niej irytowało: ciągle znajdowała mi coś do roboty. Na wsi, w gospodarstwie, praca nigdy się nie kończy... Moje rówieśniczki cieszyły się dniem wolnym od nauki, a ja ciągle słyszałam:

– Renata! Wyczyść garnki!

A później:

– Skończyłaś już? Teraz zadbaj o podłogi. Szybko! I pamiętaj o przetarciu!

Nic nie mówiłam, tylko chwytałam szczotkę, ściereczkę, a także kubeł pełen wody i wykonywałam jej polecenia. Mimo to ona zawsze była niezadowolona:

– To ma być wyczyszczone? – pytała, szorując palcem po framudze okna. – Popraw to, bo ja nie mam na to czasu. Muszę zająć się krowami, a potem przygotować obiad, aby rodzice, jak wrócą z pola, mieli co jeść. Ty musisz jedynie posprzątać. Naprawdę oczekuję zbyt wiele?

Robiłam, co mogłam, by ją zaspokoić. To było jednak niemożliwe. Zawsze znalazła coś, do czego mogła się przyczepić, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że jestem porażką i że do niczego się nie nadaję. Nawet do sprzątania. Może właśnie dlatego, to jej niespodziewane przybycie tak wytrąciło mnie z równowagi. Gdyby tylko dała mi znać, chociaż dzień wcześniej, miałabym czas na przygotowanie wszystkiego, ale teraz? Jestem pewna, że dostrzeże każdy, nawet najmniejszy błąd.

– Proszę was – zwróciłam się do całej rodziny. – Musimy to zrobić razem. Dom musi lśnić czystością!

– Ale wszystko jest w najlepszym porządku – odparł niechętnie mój syn.

– Naprawdę tu jest bardzo czysto, kochanie – potwierdził Wiesiek.

Doszłam wtedy do granicy wytrzymałości. Moje nerwy osiągnęły punkt krytyczny i zaczęłam krzyczeć. Wyładowałam na nich wszystkie swoje frustracje. Że niczego nie robią w domu, że cały ciężar obowiązków spada na mnie, że są leniwi i nie okazują wdzięczności. Skoro tak, to niech mi znikną z oczu. Sama sobie poradzę jak zawsze! Pozostała część dnia minęła w milczeniu, ponieważ reszta rodziny bez słowa wykonywała moje polecenia. Wreszcie, późnym wieczorem, nawet ja musiałam przyznać, że cały dom błyszczy czystością.

Dość mam tego wszystkiego

W niedzielę rano przyjechała Zosia i natychmiast zaczęła piec ciasto. Pierwsze dni jej wizyty były całkiem miłe, aczkolwiek nie przestawałam uważnie obserwować siostry, oczekując krytycznych uwag na mój temat. Ku mojemu zdziwieniu, żadnych nie usłyszałam. To jednak nie umniejszało mojej irytacji, kiedy Zosia oferowała mi swoją pomoc.

Po co? Przecież daję sobie doskonale radę! Z kolei reszta rodziny była w doskonałym humorze. Chwalili zupy, które ugotowała moja siostra, zachwycali się jej wypiekami... Czułam zazdrość, bo sama nigdy nie słyszałam takich komplementów. Pewnego dnia, po powrocie z zakupów, zauważyłam, że ktoś przestawił rzeczy w szafie w przedpokoju.

– Ale kto tu grzebał w mojej szafie? – krzyknęłam.

– Ja – odparła Zośka, wyglądając z kuchni. – Obiad jest już gotowy. Więc postanowiłam zrobić coś pożytecznego.

Rozgniewałam się.

– Nie chcę, żebyś mi sprzątała! Jestem w stanie sama zadbać o mój dom! – wykrzykiwałam.

Następnie wyliczyłam jej wszystkie moje pretensje, jedna po drugiej.

– Mam dosyć tej twojej obsesji czystości! – krzyczałam, podczas gdy Zosia, przerażona, milczała i coraz bardziej się w sobie zamykała.

Tak to już jest! Czyli w normie

Gdy skończyłam, wstała niepewnie z krzesła i bardzo smutnym tonem oznajmiła, że musi się przejść, żeby się uspokoić.

– Co ty, na Boga, zrobiłaś?! – zaatakowała mnie Jola, zaalarmowana moim krzykiem.

– Jak mogłaś tak zasmucić ciotkę? W końcu chciała ci tylko dobrze! Mówisz, że jej życie kręci się tylko wokół porządków, a co z twoim? Jesteś dokładnie taka sama! A może nawet gorsza. Nieustannie nam zarzucasz, że mamy bałagan w pokojach, że łóżka niepościelone. Czasem zastanawiam się, jak to jest, że nadal z tobą wytrzymuję! – krzyknęła z łzami w oczach i uciekła do swojego pokoju.

– Ona ma rację – powiedział spokojnie Wiesiek. – Twoje nieustanne sprzątanie nie jest normalne.

Byłam załamana. Nie przypuszczałam, że tak odbierają moje upodobanie do porządku. Wreszcie musiałam przyznać, że wymuszam dokładnie tego, czego nie cierpiałam kiedyś u Zosi. Przecież przysięgałam sobie, że nigdy nie będę takaGdy mniej więcej godzinę później Zosia wróciła z przechadzki, szczerze ją przeprosiłam, a ona...

– Wiesz co, miałaś absolutną rację – przyznała. – Nie powinnam wtrącać się w nie swoje sprawy. A dokładnie dotykać szafy – uśmiechnęła się z melancholią. – Następnym razem przed podjęciem decyzji, poproszę o twoją opinię. A co do tego dziecięcego koszmaru, mogę tylko powiedzieć: przepraszam.

Przytuliłyśmy się mocno do siebie. Od tamtej pory minęło już parę lat. Próbuję postępować inaczej, rozsądniej, a przede wszystkim staram się być bardziej wyrozumiała. Spotkania z Zosią stały się dla mnie przyjemnością. Kiedy ma przyjechać, już nie wpadam w panikę związaną ze sprzątaniem. Jest, jak jest! A więc wszystko jest w porządku.

Czytaj także:
„Ciągle w biegu, z zegarkiem w ręku, nie pozwalałam sobie na chwilę oddechu. Chcę się cieszyć z życia, ale nie umiem”
„Wiejskie życie miało być sielskie i anielskie, a okazało się nudne jak flaki z olejem. Czuję się jak w więzieniu”
„Rodzice wydali mnie za mąż za starego faceta. Dla nich liczył się zysk i prestiż, moje uczucia mieli za fanaberie”

Redakcja poleca

REKLAMA