Chciałem wziąć łyk kawy, ale nawet jedna kropla nie przechodziła przez gardło. Byłem strasznie niespokojny. Co kilka chwil spoglądałem na zegarek, aby zobaczyć ile czasu mi pozostało. Wyglądało to tak, jakbym oczekiwał na jakąś katastrofę.
„Mam jeszcze dziesięć minut, aby odpuścić, powiedzieć, że nie wierzę w ten wymysł”, myślałem gorączkowo. „W końcu, nawet jeżeli to moje dziecko, to jest już dorosłe i na pewno nie potrzebuje mojej pomocy. Ma matkę, ma ojczyma, dobrze sobie radzi. Po co mam burzyć to jej spokojne życie?”.
– Antosia ma wszystko – zapewniła Karina, kiedy spotkaliśmy się w ostatni czwartek. – Mamy sporo pieniędzy, a jej ojciec... czy raczej ojczym, bardzo o nią dba.
To było tak dawno temu
Informację o tym, że podobno jestem ojcem 20-letniej dziewczyny, otrzymałem zaledwie tydzień temu. Zadzwonił do mnie dawny przyjaciel z czasów, kiedy studiowaliśmy. Jawor był w dobrych stosunkach z Piotrem, bratem dziewczyny, z którą spotykałem się na studiach.
Nagle, bez żadnej zapowiedzi, Piotr zwrócił się do Jawora z prośbą o mój numer telefonu. Mówił, że Karina bardzo chciałaby się ze mną spotkać. Szczerze mówiąc, kompletnie zapomniałem o tej kobiecie. Przecież minęło już tyle czasu, to był niewielki epizod, byliśmy wtedy tacy młodzi... Byliśmy razem, ale w moim szczeniackim okresie życia: wtedy liczyły się dla mnie tylko dziewczyny i imprezy.
Przez chwilę może nawet myślałem, że zbudujemy coś z Kariną na poważnie, ale po trzecim roku studiów zdecydowała się wrócić do Poznania, do swoich rodziców. Tłumaczyła, że potrzebuje przemyśleć swoją przyszłość, że tam skończy studia, bo ma już zaplanowane zatrudnienie w swoim rodzinnym mieście. Poczułem się trochę rozczarowany, ale tylko trochę. Szczerze mówiąc, poza wspólnie spędzanym czasem w sypialni, niewiele nas łączyło.
Byłem w szoku
Nie miałem zielonego pojęcia o jej dziecku, nie wiedziałem, że stała się mamą. Ani o tym, że sam byłem ojcem...
– Dlaczego nie dałaś mi znać?!
– Musiałam to przemyśleć, a ty zawsze byłeś taki... Wiesz... Biedny. A ja nie mogłam poślubić mężczyzny bez mieszkania, zupełnie lekkomyślnego, który nie ma grosza przy duszy – otrzymałem bezpośrednią odpowiedź Kariny. – Maciej to zupełnie inna historia...
A więc w pełni kierowała się egoizmem. Nie miało znaczenia, co mogłem w tamtym czasie czuć, pragnąć, jakie miałem wizje na przyszłość, jakie uczucia do niej żywiłem. Co za bezwzględność!
– Nieważne, co było, to już przeszłość. Nie dramatyzuj – przerwała moje gorzkie wynurzenia. – Teraz twoje dziecko chce cię spotkać. Nie wiem, dlaczego, ale przecież ma do tego prawo, co nie? – powiedziała stanowczo Karina. – Jest mądra, zaczęła analizować daty i nie mogła zrozumieć, w jaki sposób Maciej miałby być jej ojcem. Musiałam jej powiedzieć prawdę.
– Czy ona... jest do ciebie podobna? Mam na myśli jej osobowość – zapytałem z niepokojem.
Karina pokręciła głową.
– Nie, jest dobra jak jej ojciec... To znaczy... Ojczym. Ale na pewno wyglądem przypomina ciebie.
Zgodziłem się na spotkanie
Zastanawiałem się przez chwilę, ale ostatecznie poprosiłem Karinę, aby umówiła mnie na spotkanie z moją córką. Po tym spotkaniu nie mogłem zasnąć przez całą noc. Nagle zdałem sobie sprawę, że mam dorosłe dziecko. Kiedyś nie byłbym dobrym ojcem, bo faktycznie nadużywałem alkoholu, bawiłem się i byłem nieodpowiedzialny. Nie byłem wtedy odpowiednim kandydatem do założenia rodziny, bo nie miałem pieniędzy, mieszkałem z rodzicami i jedynym moim osiągnięciem było to, że skończyłem politechnikę. Miałem problem z zaakceptowaniem tych wszystkich faktów.
Zerknąłem na zegarek. „Ciągle mam trochę czasu, żeby się wycofać”, pomyślałem.
– Dzień dobry – usłyszałem niespodziewanie. – Pan Tomasz, tak?
Spojrzałem w górę. Obok stała młoda kobieta, atrakcyjna i tak podobna do mnie, że nie miałem żadnych wątpliwości.
– Tak – odpowiedziałem w końcu. – Antonina, tak? Oczywiście, to ty. Głupio zapytałem. Usiądź, chcesz kawy? A może wolisz sok? – nie wiedziałem, co powiedzieć, jak się zachować.
Byłem zdenerwowany
Czułem totalną pustkę w umyśle, a serce biło mi jak szalone. Zajęła miejsce naprzeciwko mnie i zaczęła mnie uważnie obserwować. Przez dłuższy moment tylko się na siebie patrzyliśmy, nie wiedząc co zrobić. Wydawało mi się, że nie zrobiłem na córce dobrego pierwszego wrażenia. Nie powinno mnie to dziwić, bo wyglądałem na kompletnie zdezorientowanego. Wciąż obawiałem się, że zrobię coś nie tak, albo że powiem coś niewłaściwego. Bo jak tu zacząć rozmowę z własnym dorosłym dzieckiem, które w jest dla ciebie obcym człowiekiem?!
Na szczęście to ona zaczęła rozmowę:
– Pan naprawdę nie zdawał sobie sprawy z mojego istnienia? – raczej stwierdziła, niż zapytała. – Chciałam porozmawiać, ale teraz właściwie nie wiem jak i o czym... – dodała.
– No ja też nie mam pojęcia – zaśmiałem się trochę bezradnie. – Proszę, przestań mi mówić „pan”.
– To jak mam cię nazywać? Tata?
– Może po prostu Tomek – zaproponowałem nieśmiało.
– Nie. Jest pan... To znaczy... Jesteś moim ojcem.
– Bez wątpienia – to słowo wypadło nam z ust w tym samym momencie.
– Słuchaj... – zacząłem mówić, ale nagle zapomniałem, co chciałem powiedzieć.
„Kurczę”, pomyślałem. „Nie przygotowałem się wcale na to spotkanie. Powinienem był porozmawiać z jakimś specjalistą od psychologii”.
– Opowiedz mi coś o sobie. Mama na pewno ci dużo opowiadała na mój temat – powiedziała Antosia.
To mądra dziewczyna
Zacząłem opowiadać jej o moim życiu, które nie było zawsze łatwe. Aż sam nie sądziłem, że będę miał tyle do powiedzenia. Zacząłem historię od jej dziadków. Przyznałem, że zawsze traktowałem ich jak starszych przyjaciół.
– Nadal jesteśmy przyjaciółmi...
– Może nam też się to uda – odpowiedziała, zamyślona.
„Chciałbym, bo wyglądasz na taką mądrą i dojrzałą”, pomyślałem. Następnie podzieliłem się kilkoma historiami z życia mojej rodziny, w tym jedną, kiedy tuż przed egzaminem dojrzałości dostałem porażenia prądem, co prawdopodobnie skłoniło mnie do wyboru kierunku elektrycznego na politechnice. Gdy rozmawiałem o moich latach na studiach i o mojej znajomości z jej matką, Antosia machnęła ręką i powiedziała:
– Nie musisz mi opowiadać tej części, już wszystko wiem. Mama również nie była aniołem.
– Może i nie była, ale wtedy sądziłem, że do mnie coś czuje, że to coś więcej niż tylko seks... Chyba nie powinienem ci tego mówić – przerwałem, czując się niezręcznie.
– Być może cię to zszokuje, ale jestem w pełni świadoma, skąd się wzięłam. Teraz znam jeszcze więcej elementów tej układanki – powiedziała z pełną powagą.
Miałem swoje życie
Dotychczasowy świat Antosi był dobrze zorganizowany, pełen logiki, dopóki nie okazało się, że był oparty na błędnych założeniach. Tak samo było ze mną. Odebrano mi możliwość obserwowania, jak moje dziecko dorasta, wpływania na kształtowanie jego charakteru, bycia z nim, kiedy doznaje niesprawiedliwości. Ktoś mnie zignorował, podjął decyzję za mnie. Całe szczęście, że doczekałem się jeszcze Frania, mojego synka...
Opowiadałem Antosi o swojej małżonce oraz o tym, jak bardzo byłem radosny, kiedy na świat przyszedł nasz chłopiec.
– Czyli mam braciszka?! Wow, zawsze chciałam mieć rodzeństwo, a teraz... – niespodziewanie Antosia zaczęła płakać.
Wyciągnąłem dłoń i pogładziłem córkę po włosach.
– Możesz go spotkać już dziś, jeśli tylko chcesz – wyrwało mi się i sam ledwo powstrzymałem łzy.
Na szczęście, wtedy zadzwonił telefon Antosi, co przerwało ten niezręczny moment. To był jej chłopak, zaniepokojony, że spóźniła się na umówione spotkanie.
– Tak, wiem, że jest już ósma. No daj mi żyć, przecież wiesz, że jestem z ojcem – odparła zupełnie spokojnie. – Jeszcze kilka chwil, dobrze? – po czym rozłączyła się i zapytała:
– Będę mogła mu pokazać, jak się jeździ na nartach?
Przez chwilę nie wiedziałem, o co jej chodzi, ale zorientowałem się, że chodzi jej o mojego Frania. Nagle uświadomiłem sobie, że od momentu, kiedy Antosia dosiadła się do mojego stolika, upłynęły już cztery godziny. To były cztery pierwsze uratowane godziny w historii naszej relacji: ojca i córki. Nie mogłem uwierzyć, jaki byłem szczęśliwy, choć wcześniej tak bardzo się tego obawiałem!
Szybko zakochałem się w Antosi i równie szybko zaczęliśmy planować dalszą relację ojciec-córka. Chciałem ją zaprosić do nas na święta, a potem na narciarski wyjazd z moją żoną i z Frankiem. Wiedziałem już, że przed mną całkiem nowy etap w życiu. Bardziej satysfakcjonujący i pełen interesujących wydarzeń.
Czytaj także: „Mąż jest bogaty, ale skąpy. Muszę się spowiadać z każdego paragonu, a on nigdy nie odpuści nawet jednego jogurtu”
„Synowa zaczęła się rządzić już podczas pierwszej wizyty w naszym domu. Najgorsze, że nie mam się, do czego przyczepić”
„Mąż wolał zabawy z kochanką, niż z własnymi dziećmi. Nie chciałam niszczyć rodziny, ale miarka się przebrała”