Mój partner był naprawdę oziębły, więc postanowiłam wskoczyć do łóżka obcemu mężczyźnie. Niestety, jak się później okazało, potrzebne było mu niee tylko moje ciało.
Musiałam zadbać o swoje zdrowie
Nie jestem pewna, jak zacząć. Najlepiej od początku, czyli po prostu przedstawienia się. Nazywam się Magda. Mam 45 lat. Moim mężem jest Janek, mamy razem dwoje nastoletnich dzieci. Jako para nie różnimy się wiele od innych. Iskra miłości już zgasła, ale przynajmniej nie jesteśmy dla siebie wrogami. Żyjemy obok siebie. A, tak – mieszkamy w niewielkim mieście. Oczywiście nie powiem, w którym, aby nikt nas nie rozpoznał... Na wszelki wypadek zmieniłam też nasze imiona. Ale historia, którą chcę opowiedzieć, jest prawdziwa.
Od dawna dokuczają mi problemy z kręgosłupem. Przez wiele lat w pracy dźwigałam naprawdę niemałe ciężary. Czasami ból był tak silny, że musiałam wziąć jeden lub dwa dni urlopu. Ostatecznie zakwalifikowano mnie do operacji. To wiązało się z pewnym ryzykiem, ale ból, który odczuwałam, był jeszcze bardziej nieznośny. Nie miałam więc innego wyjścia, jak zaryzykować.
I rzeczywiście – operacja przyniosła ulgę! To nie znaczy, że przestałam odczuwać ból, ale porównując to do wcześniejszych doświadczeń... Szef znalazł dla mnie stanowisko, które nie wiązało się z podnoszeniem ciężarów, znalazłam się również na liście oczekujących na pobyt w sanatorium. Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku. I w końcu, po blisko dwóch latach, otrzymałam skierowanie. Nad morze. Do... Ale nie. To też zostawię dla siebie.
Wszystko złożyło się idealnie, ponieważ mój pobyt przypadł na lipiec. Mogłam więc połączyć leczenie z wypoczynkiem, nie ponosząc przy tym niemalże żadnych kosztów. Na dzień przed wyjazdem żartowaliśmy z Januszem, że na pewno spotkam jakiegoś atrakcyjnego kapitana i wyruszę w podróż morską dookoła świata. Zasypiając, naprawdę mocno się do siebie przytuliliśmy. Intymności nie było i to od wielu już lat. Zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Następnego dnia mój mąż odprowadził mnie na stację, pocałował w czoło i odszedł. Pociąg ruszył.
Zauroczył mnie od razu
Najwyraźniej zdrzemnęłam się, ponieważ kiedy otworzyłam oczy, on tam był. Siedział naprzeciwko mnie. Opalony. Blondyn o niebieskich oczach. Umięśniony i czarującym uśmiechem...
– Dobrego dnia! – rzekł, a ja ujrzałam jego białe zęby i dołeczki na policzkach, które pojawiały się, kiedy się uśmiechał. – Pozwoliłem sobie zająć miejsce obok pani... Mam nadzieję, że pani nie ma nic przeciwko?
– Nie, wcale – odpowiedziałam, nieco zażenowana i oczarowana jak młoda dziewczyna. Potem podałam mu rękę i oznajmiłam: – Jestem Magda.
– Marek – przytrzymał moją rękę przez chwilę. – Miło mi.
Cała trasa w kierunku morza upłynęła nam na rozmowach. Marek okazał się idealnym towarzyszem podróży. Opowiadał śmieszne anegdoty, żartował, a nawet podzielił się ze mną swoją kawą, kiedy okazało się, że zapomniałam termosu w domu. Pożegnaliśmy się na stacji. Marek pomógł mi, kiedy musiałam zanieść bagaż do taksówki, uśmiechnął się i powiedział:
– Mam nadzieję, że do zobaczenia. Być może spotkamy się na kawie...
– Mieszkam w ośrodku... – wymieniłam nazwę miejsca. – Będziesz wiedział, gdzie mnie szukać, jeżeli będziesz chciał.
Byłam już na miejscu, od mojego przyjazdu minęły dwa dni. Nagle, kiedy schodziłam do stołów, zobaczyłam go. Ubrany był w jasne szorty, niebieską, letnią koszule. Na głowie miał letni kapelusz, a w dłoni trzymał piękne kwiaty. Moje nogi zaczęły drżeć. Szybko jednak dostrzegłam, że nie tylko ja tak zareagowałam. Nie ma co ukrywać – Marek był naprawdę przystojnym mężczyzną.
– Magda, to dla ciebie – zdjął kapelusz, wręczył mi bukiet, a połowa kobiet, które były tego świadkami prawie zemdlała. No, nie dosłownie. Ale trudno było nie zauważyć tych zazdrosnych spojrzeń rzucanych w naszym kierunku.
– Za chwilę mam obiad, więc może później?
– Chciałem cię zaprosić na obiad. A po nim na lody i kawę – uśmiechnął się szeroko.
Nie potrafiłam odmówić. To oczywiste, że nie mogłam, biorąc pod uwagę to pełne zawiści spojrzenia innych kobiet.
– Zaczekaj chwilkę, tylko się szybko przebiorę.
Zaproszenie przyjęłam z radością
W pośpiechu poprawiłam makijaż, zarzuciłam na siebie sukienkę, szyję spryskałam delikatną mgiełką moich ulubionych perfum „Mademoiselle” od Chanel. Byłam gotowa.
– Wyglądasz przepięknie! – Marek z uśmiechem podał jej rękę. – Nie jest daleko, możemy iść na piechotę. Chyba że wolisz rikszę...
– Nie, nie róbmy większej sensacji – widziałam, jak niektórzy kuracjusze na nas patrzą – Idziemy.
Kolacja składająca się z owoców morza, sałatki i schłodzonego białego wina była po prostu doskonała. Zachwyciła mnie również kawa, do której zamówiliśmy lody. A Marek okazał się być pełnym młodzieńczego uroku mężczyzną z doskonałym poczuciem humoru. Czułam się, jak na włoskiej bądź francuskiej riwierze, a więc miejscach, które zawsze chciałam odwiedzić, ale nigdy nie mogłam sobie na to pozwolić ze względów finansowych.
– Czy spotkamy się później? – zapytał. – Chciałbym zabrać cię na tańce.
– Tak, z przyjemnością. Po 19 będę mogła wyjść.
– Wspaniale. Będę czekał na ciebie przed sanatorium.
Wieczór z zabiegami ciągnął się niemiłosiernie. Na koniec, biegnąc, dotarłam do sypialni. Szybki prysznic i krytyczne spojrzenie na ubrania, które zabrałam ze sobą. „Dlaczego nie zabrałam tej czerwonej sukienki? A tak, nie planowałam przecież nigdzie wychodzić...”. W końcu zdecydowałam się na jasnoszarą sukienkę z lnu, z dużym dekoltem na plecach. Zrezygnowałam z biustonosza, by nie psuć efektu moich opalonych pleców. I – nie da się ukryć – trochę zdenerwować Marka sterczącymi sutkami. „Być kobietą, być kobietą...” – grało mi w myślach. Dziesięć minut po dziewiętnastej byłam już na parterze.
Marek zachwycał nie tylko swoją urodą. Okazał się również doskonałym tancerzem. Był swoistym połączeniem Johna Travolty i Patricka Swayze.
– Masz ochotę odwiedzić mnie i wypić lampkę szampana? – wyszeptał mi do ucha, kiedy po północy, pełni radości, wracaliśmy z imprezy tanecznej.
Powinnam powiedzieć nie. Wiem. W końcu... jestem przecież mężatką. Ale mój mąż był daleko i od dawna podchodził do mnie naprawdę chłodno. A Marek był tu. Pełen radości i entuzjazmu. Wyrozumiały i czuły.
– Tak – odpowiedziałam, wtulając się jeszcze głębiej w jego ramiona. – Tak.
Marek wynajmował apartament składający się z dwóch kondygnacji. Na parterze urządzona została strefa dzienna z kuchnią, a na piętrze była sypialnia. Okna z zapierającym dech w piersiach widokiem na morze dopełniały całości. Wszystko wyglądało jak w bajce. Ustawił radio na odpowiednią głośność, a następnie wyjął z lodówki szampana. Bez najmniejszych problemów otworzył butelkę szampana i nalał trunek do kieliszków. Zrobił to niczym kelner z najlepszej restauracji.
– Wznieśmy toast za nas – zaproponował.
– Za nas – zgodziłam się, przykładając kieliszek do ust.
Następnie zaczęliśmy tańczyć. Powoli, do rytmu gorącej, porywającej melodii.
– Czy mogę? – Marek delikatnie przesunął dłoń po materiale mojej sukni, spoglądając mi w oczy – Jesteś tak urocza...
– Mmm... – wyraziłam zgodę, nie mogłam i nie chciałam postąpić inaczej. Tańczyłam w objęciach księcia z moich marzeń. Co ja mówię – księcia? Raczej króla. A może nawet cesarza. Szampan i emocje buzowały we mnie intensywniej niż klarnecista w radiu.
Byłam tak naiwna...
Kiedy moja sukienka zsunęła się z mojego ciała, Marek podniósł mnie na ręce i zanosił do sypialni. Ulegliśmy namiętności... Ale nie, nie zdradzę wam szczegółów. Tak naprawdę nie potrafię tego opisać. To było...niczym podróż w kosmos.
Kiedy pierwsze promienie wschodzącego słońca zaczęły zachwycająco oświetlać fale morza, Marek pomógł mi włożyć ubranie, po czym mnie odprowadził
– Dziękuję ci bardzo, kochanie – wyszeptał, czy też raczej wymamrotał. – Mam nadzieję, że będziesz mnie dobrze wspominać.
Delikatnie przycisnął swoje usta do mojego ucha, potem do wnętrza mojej dłoni – a następnie odszedł. Patrzyłam na niego, jak oddalał się w kierunku morza...
Spałam aż do południa. Kiedy się obudziłam, natychmiast spojrzałam na telefon. Ikona wiadomości pulsowała na ekranie. Zauważyłam. Od Marka! Kiedy ją otworzyłam... Świat nagle zaczął kręcić się wokół mnie. Marek wysłał mi zdjęcie z naszej wspólnej nocy! Ale jakie! Doskonale widać było na nim moją twarz, a także to, jak bardzo angażuje się we wspólne pieszczoty.
Dołączył również krótką wiadomość:
Słodka, dziękuję za niesamowitą noc. Pilnie potrzebuję jednak 5 tysięcy złotych. Masz na to tydzień. Niżej znajdziesz numer mojego konta. Jestem pewny, że nie chciałabyś, abym przesłał te zdjęcia Twojemu mężowi. Tym bardziej, aby znalazły się na jednym z serwisów dla panów. Pamiętaj, masz tydzień. Całuję.
Osunęłam się na łóżko. Właściwie to zwinęłam się w kłębek. Jak mogłam okazać się taka nierozsądna, taka głupia. Jak mogłam...
Czytaj także:
„Całe dzieciństwo matka wmawiała mi, że babcia nie chce mieć ze mną kontaktu. Jej kłamstwo wyszło na jaw przypadkiem”
„Ta baba zabrała mojej matce męża, a mnie ojca. Przysięgłam sobie, że odpowie mi, za wszystkie przepłakane noce”
„Teściowa dała mi krzyżyk, wodę święconą i kazała przyjąć księdza po kolędzie. Nie mam zamiaru marnować na to pieniędzy”