„Ta baba zabrała mojej matce męża, a mnie ojca. Przysięgłam sobie, że odpowie mi, za wszystkie przepłakane noce”

pewna siebie kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Była przekonana, że nie zdoła połączyć żadnego z tych wydarzeń ze mną. Miała tak silny nawyk zarządzania innymi, że nie przyszło jej do głowy, że ktoś, w tym przypadku prosta sprzątaczka, może nią manipulować”.
/ 10.12.2023 11:15
pewna siebie kobieta fot. Getty Images, Westend61

Przez lata zastanawiałam się, kim mogła być kobieta, która zniszczyła naszą rodzinę... Co takiego miała w sobie, że ojciec niemalże z dnia na dzień zdecydował się zostawić dla niej córkę i żonę w ciąży? Początkowo wyobrażałam sobie ją jako złą królową z Królewny Śnieżki.

Chciałam być blisko niej

Było coś nie tak z tym kotem. Jadł w kuwecie, dreptał w miejscu, w ogóle nie potrafił miauczeć. Moim zdaniem był chory, albo przynajmniej zjadł coś, co poważnie mu zaszkodziło. Podjęłam decyzję, że napiszę do P. notatkę na temat jego zachowania, niech będzie czujna i go bacznie obserwuje. Nie znoszę tej kobiety, ale do kota nie mam nic, dlaczego miałby za nią cierpieć? Znalazłam właśnie długopis, kiedy usłyszałam skrzypienie klucza w zamku.

– O, pani Madzia, jest pani jeszcze – wyraziła radość. – Czy mogłaby pani wpaść w piątek? Oczywiście zapłacę dodatkowo

Udawałam, że się zastanawiam. Wiedziałam, że się zgodzę. Ta baba była od dawna moim celem. Zawsze znajdę dla niej chwilę... Zbliżyłam się do niej, tylko po to, aby w odpowiedniej chwili zadać jej cios.

– Czy pasują godziny w środku dnia? – zapytałam.

– Doskonale! – odpowiedziała z radością. – Wybieram się na konferencję. Jest prawdopodobieństwo, że nie wrócę sama, a tutaj trzeba wszystko zorganizować, przystawki, wino...

„Czyżby znów chciała złapać w sieć jakiegoś biedaka – pomyślałam. – No cóż, na pewno nie będzie to mój ojciec, więc niech sobie robi co chce”. Opowiedziałam jej o kocie. Zaniepokoiła się. Czyżby znowu to te cholerne kamienie nerkowe?

– Powinnam byłam wybrać kocicę, a nie kocura – westchnęła niezadowolona. – Z mężczyznami zawsze są kłopoty...

Nie skomentowałam jej słów – co mogłam jej powiedzieć? Zapytać, czy ktoś, kogo zna, również ukradł komuś męża i ojca? Pożegnałam się i zamierzałam już opuścić pomieszczenie, kiedy spytała, czy nie zauważyłam gdzieś jej notatnika, tego w niebieskiej okładce. Poinformowałam ją, że leży w szafie na pościeli.

– Chciałam go stamtąd przenieść, kiedy wkładałam świeżo wyprasowane prześcieradła, ale pomyślałam, że skoro to teraz jego miejsce, to nie będę go ruszać.

– W szafie z bielizną? – powtórzyła zdziwiona. – Jak to możliwe?

Z całą pewnością, w jej umyśle zaczęły kiełkować podejrzenia. Na moje szczęście, nie odnosiły się one do mnie, pomimo tego, że to ja umieściłam notes w szufladzie na bieliznę. Fakt, że kobieta spędzi teraz przynajmniej pół godziny, wpatrując się w swoją szafę i zastanawiając się, co tu się wydarzyło, spowodował, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

Mój mąż zdziwaczał

Kiedy wróciłam do domu, Malwinka rzuciła mi się w ramiona i oznajmiła, że jest głodna.

– Ja również! – niespodziewanie usłyszałam głos Rafała dochodzący z salonu.

Zajęty był oglądaniem telewizji, najpewniej jakiegoś meczu. Przynajmniej zdążył odebrać dziecko ze szkoły. Po intensywnym dniu pracy nie miałam siły na kłótnie, więc postanowiłam zająć się obieraniem ziemniaków. Co się dzieje z moim mężem? Od kiedy odszedł z pracy z powodu zwolnień grupowych, zmienił się nie do poznania.

Czasem patrzę na niego i czuję, jakby był zupełnie inną osobą: bez zapału, bez pomysłu na życie, zupełnie pozbawiony wigoru... Na początku uważałam, że zasłużył na chwilę wytchnienia, przecież przez ostatnie sześć lat harował jak wół, ale teraz po prostu mnie irytuje. Mam wrażenie, jakbym w domu miała dwójkę dzieci, a nie jedno.

– Musisz wreszcie się ogarnąć, bo ja już nie daję rady – powiedziałam mu, kiedy Malwinka poszła do łóżka.

– Przecież próbuję znaleźć pracę – odparł.

– Więc ją znajdź. Idę się położyć, jestem wykończona – poinformowałam, na wypadek, jeśli miałby ochotę na romantyczne uniesienia.

Kiedy następnego dnia zadzwonił telefon, akurat kończyłam porządki w klatce. Muszę zawieźć kota do lekarza weterynarii. Czy mogłabym go zabrać, kiedy będę do niej jechać w piątek? Transporter dla kota jest w klinice, tam go zostawiła. Nie przepadam za tą kobietą, ale muszę przyznać, że potrafi efektywnie zarządzać. Nawet kiedyś jej to powiedziałam niby żartem. Odpowiedziała, że to wynika z jej profesji, przecież zarządza ludźmi. I dodała, że zawsze mam możliwość negocjacji podwyżki, jeśli uważam, że robię za dużo.

Kilka miesięcy temu jedna z moich klientek zapytała, czy nie jestem zainteresowana dodatkowym zleceniem, ponieważ jej siostra desperacko potrzebowała wsparcia w domu. Planowałam odmówić, szczególnie że nowe obowiązki wymagałyby ode mnie częstych podróży poza miasto, ale kiedy dowiedziałam się, o kim mowa, natychmiast zdecydowałam, że zrobię dla niej miejsce w moim kalendarzu, nawet jeśli miałoby to oznaczać rezygnację ze snu i prywatności.

Poznałam ją przez przypadek

Wiele lat zastanawiałam się, kim była kobieta, która zniszczyła naszą rodzinę... Co spowodowało, że mój ojciec nagle porzucił mnie i moją matkę w ciąży. Początkowo wyobrażałam sobie ją jako złą królową z Królewny Śnieżki, potem jako demona seksu, aż wreszcie przestałam marnować swoją energię na myślenie o niej. Ta nienawiść mnie zatruwała.

Miałam wreszcie okazję poznać mojego największego wroga. Kto by zrezygnował z takiej okazji? Teraz rozumiałam już, jak przekonała mojego ojca do rozwodu i małżeństwa z nią – po prostu manipulowała nim, tak jak robiła to z każdym, kto znalazł się w jej kręgu.

Byłam cierpliwa, obserwowałam i słuchałam, gromadząc najdrobniejsze nawet informacje, które następnie układałam w jedną całość. Niedługo potem wiedziałam o niej wszystko. Wiedziałam, czego najbardziej się obawia. Jej starszy brat cierpiał na Alzheimera, a ją przerażało, że może ją spotkać podobny los. Jej szafka z lekami była przepełniona środkami na pamięć. Do których zresztą powoli traciła zaufanie.... Dlatego rzeczy w domu coraz częściej zmieniały swoje miejsca, znikały notatki z tablicy, różne przypomnienia... A dzisiaj ten notatnik w szufladzie z bielizną!

Była przekonana, że nie zdoła połączyć żadnego z tych wydarzeń ze mną. Miała tak silny nawyk zarządzania innymi, że nie przyszło jej do głowy, że ktoś, w tym przypadku prosta sprzątaczka, może nią manipulować. W czwartkowy wieczór dała mi znać, że następnego dnia nie muszę się już jechać do weterynarza, ponieważ jej kot nie przeżył zabiegu. Zajęła się już wszystkim. Weterynarz zutylizuje zwłoki, a transporter odbierze się przy okazji.

– Moja znajoma obiecała mi młodą kotkę syjamską – mówiła z entuzjazmem. – Jest przepiękna, widziałam jej zdjęcia!

Dokładnie tak działała. Tylko do przodu. Nigdy niczego i nikogo nie żałowała. Myślałam tylko: „Czy gdy mój ojciec stracił życie w wypadku, też natychmiast zaczęła planowanie nowych rzeczy?”. Nawet nie wiedziałyśmy z mamą, jak wyglądał jego pogrzeb, ponieważ nikt nie zadał sobie trudu, aby nas o nim poinformować! Kiedy w piątek przyszłam do niej i zobaczyłam ją, taką wytworną, przypomniałam sobie, że mama nazywała ją „Lucynda–lafirynda”.

Zapłaci za wszystko, co nam zrobiła

Gdy mnie zobaczyła, natychmiast odłożyła nóż, którym kroiła pomidory.

– Czy pani dokończy? Właśnie zrobiłam manikiur i wolałabym nie zniszczyć go od razu...

– Czy skończyła się oliwa? – zapytałam, kiedy zaczęłam robić sos.

– Zapomniałam kupić – odpowiedziała wyraźnie zdenerwowana. – Co ze mną jest?!

Później słyszałam, jak wścieka się w łazience, a ja poczułam się, jakbym nagle dostała skrzydeł. Czy nie jest to miłe, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem i nie musimy pomagać przeznaczeniu?

– Kiedy będzie pani wychodzić, proszę po prostu zamknąć drzwi – pojawiła się już gotowa i znów pełna życia. – Do zobaczenia w środę!

Kiedy wyciągałam colę z lodówki, usłyszałam zgrzyt klucza w zamku – Lucyna wróciła, żeby zabrać pewne dokumenty, które były jej niezbędne na spotkaniu. Na widok schłodzonego napoju, sięgnęła do szuflady po otwieracz.

– Dziś jest naprawdę upalny dzień – skonstatowała, popijając duży łyk coli, po czym udała się do swojego gabinetu.

Obserwowałam pustą butelkę, lekko otwartą szufladę i torbę z wyrzuconymi na wierzch kluczami... Cóż, raz się żyje! Wyciągnęłam otwieracz z szuflady, schowałam go do swojej torebki, a klucze położyłam na jego miejsce. Nawet jeśli Lucyna zauważy ich brak, nie będzie mnie podejrzewałaZ dokumentami pod pachą opuściła mieszkanie, jednocześnie rozmawiając przez telefon. Chwyciła za swoją torebkę, pomachała na pożegnanie, a niebawem usłyszałam dźwięk uruchamianego silnika.

– Baw się wspaniale, Lucyndo–lafiryndo – wymamrotałam.

Gdy zakończyłam swoją pracę, zgodnie z naszym wcześniejszym ustaleniem, zamknęłam drzwi jej domu i udałam się do kolejnej klientki. W niedzielę rano zadzwoniła do mnie pani Agata, która zarekomendowała mnie Lucynie. Chciała się dowiedzieć, czy w tym tygodniu również pracuję u naszej wspólnej znajomej. Potwierdziłam.

– Na razie to nieaktualne, aż do odwołania – westchnęła. – Jej siostra ma załamanie nerwowe... Ma problemy zdrowotne i musiała wyjechać do... sanatorium. Czy pani posiada klucze, pani Madziu?

– Tak, mam klucze od dolnego zamka. Pani Lucynka nie zamyka na górny w te dni, gdy u niej pracuję – odpowiedziałam.

– Można je wyrzucić, zamki zostały wymienione. Ostatnio był u nas ślusarz...

Jak co niedzielę, po obiedzie, odwiedziłam swoją matkę. W drodze zakupiłam malutką różę w gustownej doniczce, aby i ona mogła poczuć choćby mały powiew wiosny. Wydawało mi się, że leżała w dokładnie takiej samej pozycji, w jakiej ją zostawiłam tydzień wcześniej. Ułożyłam pościel, a następnie usiadłam na łóżku i chwyciłam jej bladą dłoń.

– Mamusiu – zaczęłam, patrząc prosto w jej oczy. – Załatwiłam sprawę z Lucyndą–lafiryndą.

Spojrzenie matki, choć wydawało się nieobecne, przeszyła jakby iskra świadomości. Jej chude palce delikatnie się poruszyły.

– Od teraz wszystko pójdzie z górki – zapewniłam. – Zobaczysz, staniesz na nogi, wrócisz do domu...

Po powrocie do mieszkania, na stole czekała na mnie wyśmienita wieczerza, którą przyrządził Rafał. Mój mąż przeprosił mnie za ostatnie tygodnie oraz zapewnił, że będzie dbał o dom, przynajmniej do momentu znalezienia pracy. Nigdy nie miałam wątpliwości, że kiedyś wszystko wróci do normy.

Czytaj także:
„Święta spędzę sam jak palec, bo zamiast ubierać choinkę z córką, wolałem w hotelu rozbierać stażystkę”
„Przed laty mój ojciec zawrócił w głowie kelnerce i zwiał. Owoc jego romansu zapukał do moich drzwi”
„Mąż w ataku furii zepchnął mnie ze schodów i straciłam swojego synka. Nie umiem mu wybaczyć, ani od niego odejść”

Redakcja poleca

REKLAMA