„W rok zrobiłem 100 tysięcy i mam kasy jak lodu. Rodzice myślą, że robię karierę w korpo, a ja zarabiam ciałem”

zadbany mężczyzna fot. Getty Images, Jasmin Merdan
„– W zależności od zlecenia możesz zarobić od kilkuset do kilku tysięcy złotych za wieczór lub dzień. My dzwonimy z informacją, kiedy potrzebna będzie usługa i jaka oraz przedstawiamy propozycję stawki, a ty decydujesz, czy ją przyjmujesz – nie miałem pojęcia, co na to odpowiedzieć”.
/ 20.11.2023 22:02
zadbany mężczyzna fot. Getty Images, Jasmin Merdan

Zawsze byłem wzorowym uczniem, a potem także studentem. Nigdy nie miałem problemów z uczeniem się, więc dość łatwo przychodziło mi skończenie szkół z wyróżnieniem. Tak też było i na studiach. Skończyłem marketing i zarządzanie.

Musiałem coś znaleźć

Poszukiwałem pracy zgodnej z wykształceniem, ale takich ofert nie było wiele. Składałem CV, ale ani razu nikt nie zadzwonił, bym przyszedł na rozmowę kwalifikacyjną. Chwytałem się więc prac dorywczych, by zarobić jakiekolwiek pieniądze.

Miałem dość mieszkania z rodzicami. Chciałem wreszcie być samodzielny…
Poszukiwałem pracy przez około półtora roku, chwytając się różnych prac. Brak stabilizacji bardzo mnie frustrował. Żadne z tych zajęć nie dawało mi satysfakcji. Niemniej irytujące było, że dalej nie zarabiałem wystarczająco, by opłacić coś więcej niż bieżące rachunki, które opłacałem na spółkę z rodzicami. Nie tak powinno wyglądać życie kogoś z wyższym wykształceniem!

Pewnego dnia pod koniec wakacji wpadł do mnie kumpel, z którym studiowałem. Od razu widać było, że mu się powodzi. Ciuchy, w których był, wyglądały na firmowe i drogie.
– Stary dawaj, skoczymy na miasto na piwo – zaproponował Radek, a ja z chęcią się zgodziłem.

Miałem ochotę z nim porozmawiać i zapytać, co to za praca, że stać go na takie rzeczy. Miałem nadzieję, że podpowie mi, gdzie szukać pracy. Jak się okazało, rzeczywiście powiedział, choć nie takiej informacji się spodziewałem. Siedzieliśmy w pubie i prowadziliśmy niezobowiązującą rozmowę. Jednak w pewnym momencie nie wytrzymałem i postanowiłem zapytać Radka, gdzie się załapał, że stać go na takie drogie ciuchy. Ten uśmiechnął się tajemniczo i powiedział, że są rzeczy, których lepiej nie wiedzieć. Zaintrygował mnie jeszcze bardziej.

– Weź, powiedz, bo serio chciałbym się już wyprowadzić od starych, a nie ciągle być na garnuszku matki – powiedziałem.

Radek pokiwał głową, przesunął się do mnie bliżej, pochylił się i powiedział:
– Jeśli serio brakuje ci kasy, to mogę ci polecieć pewną fuchę, ale serio – nie jest łatwo. Będziesz musiał zmienić podejście do paru rzeczy.

– Zaczynam się trochę obawiać tego, co masz mi do powiedzenia – powiedziałem i wziąłem łyk piwa – ale muszę wiedzieć, bo nie dam rady tak dłużej żyć tylko z dorabianej kasy. Muszę zacząć myśleć o kupnie mieszkania, a na razie nie stać mnie nawet, żeby wyprowadzić się od rodziców.

Odpowiedź kolegi mnie zszokowała

Radek wziął łyk piwa, odstawił szklankę i powiedział:

– W zeszłym roku zarobiłem ponad 100.000 zł. Nie martwię się, z czego co miesiąc zapłacę rachunki, skąd wezmę kasę, gdy chcę gdzieś wyjechać. Generalnie stać mnie na to, na co mam ochotę. Tak więc zanim zaczniesz oceniać, weź to pod uwagę.

Patrzyłem na niego zaintrygowany, ale też i z pewną obawą. Trudno mi było sobie wyobrazić, co to takiego może być:

– No dawaj, co to za fucha?

– Stajesz się osobą do towarzystwa dla pań, panów, czy jak tam wolisz.

Czułem, że oczy robią mi się okrągłe ze zdumienia. Myślałem, że źle coś zrozumiałem:

– Jak to do towarzystwa? W sensie… – wykonałem w powietrzu bliżej nieokreślony ruch ręką, którym właściwie nie wiem, co chciałem pokazać, ale też i nie wiedziałam, jak to skomentować.

– Tak, dokładnie w tym sensie, którego nie umiesz nazwać – Radek pokiwał głową.

– Ale jak możesz… – i znowu zawiesiłem głos, bo nie wiedziałem, co powiedzieć.

– Normalnie. Jak mówiłem – zastanów się, zanim zaczniesz oceniać. Przemyśl, a jeśli się zdecydujesz, to tu masz numer telefonu, pod który zadzwoń. Tam cię dalej pokierują – powiedział Radek.

Resztę wieczoru przegadaliśmy o różnych, mało istotnych rzeczach. Ja ciągle jednak myślałem o tym, co mi powiedział. Wydawało mi się to nierealne, bo Radek przez całe studia uczył się świetnie i skończył z lepszymi wynikami niż moje. Tymczasem zdecydował się na co najmniej zaskakujący rodzaj pracy. Nie wyglądało też, że się go wstydzi.

Podobno żadna praca nie hańbi

Następnego dnia ciągle zastanawiałem się nad tym, co powiedział mi Radek. Poszedłem do pracy, ale nie mogłem się skupić, bo w myślach wracało do mnie to, co mówił. Nie po to skończyłem studia, by pracować za drobne pieniądze, ale też i nie po to, by wybrać taki zawód, o jakim mówił.

Rozmyślałem na ten temat jeszcze przez półtora tygodnia, po czym zdecydowałem się zadzwonić. Odebrał jakiś mężczyzna, a gdy powiedziałem, skąd mam numer telefonu, zaprosił mnie na spotkanie następnego dnia. Powiedział, że nie wszystko da się załatwić przez telefon.

Spotkaliśmy się w kawiarni w publicznym miejscu. Moim rozmówcą był niski, łysiejący mężczyzna w okularach. Przez moment zastanawiałam się, jaką funkcję pełni w tym całym przedsięwzięciu, ale nie przychodziło mi do głowy nic, poza tym, że jest księgowym. Nie miałem odwagi dopytać. Zresztą nie miało to przecież żadnego znaczenia. Mężczyzna powiedział:

– W zależności od zlecenia możesz zarobić od kilkuset do kilku tysięcy złotych za wieczór lub dzień. My dzwonimy z informacją, kiedy potrzebna będzie usługa i jaka oraz przedstawiamy propozycję stawki, a ty decydujesz, czy ją przyjmujesz – kiwałem tylko głową, bo nie miałem pojęcia, co na to odpowiedzieć.

Niby brzmiało to jak normalna rozmowa o pracę, a tymczasem zajęcie było co najmniej specyficzne. No i rzeczywiście wszystko wyglądało tak, jak opisał to ten mężczyzna. Otrzymywałem telefon. Mówiono mi wówczas, gdzie powinienem się stawić i o której godzinie oraz podawano stawkę. Jedne zlecenia przyjmowałem, innych nie, skoro sam mogłem o tym decydować. Przełamanie się do wykonywania tego zawodu przyszło mi szybciej i łatwiej niż sądziłem. Pieniądze płynęły strumieniem.

Po roku okazało się, że faktycznie zarobiłem ponad sto tysięcy złotych. W następnym roku udało się wypracować jeszcze więcej. W międzyczasie wyprowadziłem się od rodziców. Kupiłem sobie też samochód. Finansowo wszystko układało się bardzo dobrze. Rodzicom natomiast powiedziałem, że pracuję w dużej korporacji na stanowisku menadżera. Byli ze mnie dumni i cieszyli się, że wreszcie znalazłem upragnioną pracę. Nie czułem się dobrze z okłamywaniem ich, ale rzeczywiście otrzymywane pieniądze mi to wynagradzały.

Niedaleko pada jabłko od jabłoni

Pewnego dnia zadzwoniono i powiedziano, że moim zleceniodawcą będzie stała klientka, która tym razem chciała skorzystać z usług innego pana do towarzystwa niż dotychczas. Miałem pojechać do hotelu Marriott, gdzie się zatrzymała. Podano mi numer pokoju i godzinę, na którą miałem być. Tak też pojechałem.

Kobieta wynajęła apartament. W recepcji uprzedzono, że będę i dostałem klucz do pokoju. Zapukałem i wszedłem. Z łazienki dochodził dźwięk prysznica, ale w pokoju nikogo nie było widać. Wszedłem i usiadłem w fotelu. Chwilę później w drzwiach pokoju stanęła szczupła kobieta w szlafroku, która ręcznikiem ocierała jeszcze mokre włosy. Gdy się wyprostowała, zaparło mi dech w piersiach.

– Mama?

– Olek?

To nie mogła być prawda! Mama była tak samo zaskoczona, jak ja albo nawet bardziej. Staliśmy w bezruchu i patrzyliśmy na siebie zdumieni. Moja mama zamówiła pana do towarzystwa! A ona pewnie myślała o tym, że jej syn jednak nie pracuje w żadnej korporacji, tylko dogadza innym. Zastygliśmy tak na dobre kilka minut. To ona pierwsza odzyskała równowagę, westchnęła i usiadła na fotelu naprzeciwko mnie.

– I co teraz? - zapytała.

– Od jak dawna korzystasz z takich usług?! – zapytałem, bo myślałem, że utrzymuje się z korepetycji z języka angielskiego, francuskiego i tłumaczeń.

– Wygląda na to, że oboje mieliśmy swoje sekrety – uśmiechnęła się smutno, po czym kontynuowała:

– To ja organizuję spotkania, na które ty dostajesz zlecenia. Przyjmuję prośby od klientów, przekazuję je dalej do koordynatorów, a oni rozsyłają wiadomości do kontrahentów, którzy przyjmują zlecenia. Wszystko w dużej mierze odbywa się na anonimowości i stąd to dzisiejsze… hmm… nieporozumienie w  powiedziała mama i przetarła dłonią twarz tak, jakby długo spała i nie mogła się obudzić.

– Chcesz powiedzieć, że byłaś moim… Nie wiem nawet jak to nazwać… – powiedziałem, kręcą z głową z niedowierzaniem.

– No tak, niefortunnie to wszystko wyszło – powiedziała mama, wzdychając.

– Niefortunnie?!

– Nie emocjonuj się tak. Życie nie zawsze pozwala nam robić to, na co mielibyśmy ochotę.

Nie mogłem uwierzyć, że moja mama podchodzi do tego tak lekko. Czułem się parszywie, ale cała sytuacja była co najmniej niesmaczna.

– Tata nic nie wie, więc musimy zachować tajemnicę.

Nic na to nie odpowiedziałem, wstałem i wyszedłem, bo tego już było dla mnie za wiele. Ja dogadzałem innym w dzień i w nocy, a moja matka pomagała w organizowaniu tych spotkań. Jeszcze dodatkowo sama korzystała z usług, które oferowała jej firma, o ile można to tak nazwać. Wśród najdziwniejszych, życiowych scenariuszy nie spodziewałem się takiego rozwoju wypadków.

Odwiedziny u rodziców już nigdy nie były takie same. Bywałem tam coraz rzadziej i krócej. Nie mogłem znieść ciężaru tajemnicy, którą przyszło mi nosić. Pieniądze rzeczywiście przychodziły łatwo, ale za jaką cenę? Ja za każdym razem, gdy byłem u rodziców, byłem w podłym nastroju, a ojciec pytał, co mi dolega. Odpowiadałem, że jestem przepracowany, bo co innego mogłem powiedzieć? Tymczasem matka zachowywała się, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Gdybym nie wiedział o jej sekrecie, nie zorientowałbym się, że coś jest nie tak.

Czytaj także:
„Koleżanki gnębią moją wnuczkę, bo jest sierotą. Wychowawczyni stwierdziła, że tak się teraz bawią dzieci i nie pomoże”
„Brat z żoną zrobili z mojego domu coroczną kwaterę wakacyjną. Wyszło im to bokiem, gdy zrealizowałam swój plan”
„Matka powierzyła dorobek życia szarlatanowi. Pukałam się w głowę, gdy o tym słyszałam, ale sama nie byłam mądrzejsza”

Redakcja poleca

REKLAMA