„W prezencie od męża dostałam mop i ciuchy po żonie kolegi. Odeszłam od niego, bo miałam dość bycia jego służącą”

smutna kobieta fot. Getty Images, Molly Aaker
„Podeszłam do stołu, wzięłam do ręki szklankę z kawą i cisnęłam nią o ścianę. Szkło rozprysnęło się po całym pokoju, kawa była na suficie. Włodek był jednocześnie przerażony i zdziwiony. Ja byłam szczęśliwa. W tym momencie zrozumiałam, że się od niego uwolniłam”.
/ 10.11.2023 18:30
smutna kobieta fot. Getty Images, Molly Aaker

W tej jednej chwili zrozumiałam, że już więcej z nim nie wytrzymam. Ani chwili dłużej. To jedno zdanie, jedno krzywe spojrzenie przelało czarę goryczy.

Historia jak wiele innych

Nasze życie było nudne, niewiele można o nas powiedzieć, oprócz tego, że byliśmy zwykłymi przeciętniakami. Poznałam Włodka podczas studiów, był kolegą mojego dobrego znajomego. Pierwszy raz spotkaliśmy się na prywatce. Nawet całkiem miło nam się rozmawiało, więc postanowiliśmy kontynuować wieczór na spacerze. Umówiliśmy się też na następny dzień. Potem było jeszcze kilka spotkań, a po miesiącu można nas było uznać za parę.

Gdy obroniłam magisterkę z historii, długo nie mogłam znaleźć pracy. W końcu udało mi się zdobyć etat w przychodni jako rejestratorka medyczna. Włodek w tym czasie pracował w fabryce uszczelek, więc postanowiliśmy wynająć 2-pokojowe mieszkanie. Po roku wzięliśmy ślub, niebawem na świecie pojawili się nasi dwaj synowie. 

W naszych relacjach nie było żadnej romantyczności, porywów serca, okazywania sobie uczuć. Byliśmy ze sobą tak po prostu, wychowywaliśmy nasze dzieci. Staraliśmy się, by niczego im nie zabrakło. Zwłaszcza ja poświęcałam chłopakom dużo czasu, Włodek ograniczał się do pytań o to, jak im idzie w przedszkolu lub w szkole. 

Proza życia była przytłaczająca. Praca, dzieci, gotowanie, pranie i sprzątanie. Cała lista obowiązków, które były tylko na mojej głowie. Włodka najwięcej czasu spędzał z pilotem od telewizora w ręku, sączył sobie piwko i odpoczywał po pracy lub jeszcze przed nią. Ja w tym czasie biegałam, załatwiałam wszystkie nasze sprawy, obsługiwałam wszystkich moich mężczyzn. W rolę służącej wpadłam i przez wiele lat nie mogłam z niej wyjść.

Nie słyszałam od niego nic dobrego

Włodek lubił narzekać. Właściwie była to jego pasja. Nic mu się nie podobało, wszystko robiłam źle, nie tak jak trzeba. Gdy podawałam obiad, a on go jeszcze nie zdążył spróbować, już twierdził, że dodałam za dużo przypraw. Jego koszule składałam źle, bo nie wywijałam rękawów tak, jak jego mamusia. Również źle odrabiałam z dziećmi prace domowe, ale on nie kwapił się do tego, by pokazać mi, jak powinnam to robić prawidłowo.

– Ty po tych studiach to niczego nie jesteś nauczona. Jak chcesz dzieciom tłumaczyć mnożenie, skoro nie radzić sobie z obliczaniem swoich wydatków? – warczał pod nosem przynajmniej raz w tygodniu.
 
Czepiał się o wydawane pieniądze, bo twierdził, że są jego. Ja też pracowałam, ale to on, pan i władca, był głową rodziny. Wyliczał mi, za ile mogę zrobić zakupy, jak drogie buty na zimę sprawić dzieciom, w drogerii sprawdzał, ile zapłaciłam za dezodorant. Szkoda, że nie pamiętał, że trzeba opłacić czynsz, gaz i wodę. Ważne, że starczało na piwko.
 
Nie przestawał mnie krytykować nawet w gronie naszych znajomych. Siedząc w towarzystwie wyliczał, co według niego zrobiłam źle. A to nie przetarłam półki z książkami, gdy poszedł do łazienki znalazł mokrą szmatkę w zlewie. Podobno byłam tak leniwa, że nie chciało mi się wkładać ubrań dzieci do szafy. Nasi przyjaciele wysłuchiwali tego, panowie zaśmiewali się w głos, panie patrzyły na mnie z politowaniem. Ja w tych momentach chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię.
 

Zostałam z nim sama

Nie miałam wsparcia w swoich rodzicach. Mój ukochany ojciec zmarł wiele lat wcześniej, moja mama wyznawała starą szkołę zasad małżeńskich.
 
– Aniu, ty się ciesz, że masz męża. Nie szlaja się nigdzie, pieniądze do domu przynosi. Nie bije cię. – moja rodzicielka wyliczała rzekome zalety Włodka – Trzymaj się tego chłopa, bo samej sobie nie dasz rady.
 
Z teściami nie utrzymywaliśmy kontaktów. Byli ze sobą skłócenie o jakiś mało istotny szczegół z przeszłości. Widziałam ich kilka razy w życiu i wiem, że Włodek swój gburowaty charakter odziedziczył po ojcu. Matka była tak zahukana, że bała się odezwać słowem. Może mój mąż chciał mnie wychować na jej podobieństwo.
 

Chłopaki podrośli i zostałam z nim sama. Z wiekiem Włodek stawał się coraz bardziej chamski. Ja przywykłam do jego zaczepek i aby, nie zwariować starałam się nie reagować. Było mi przykro, że tak wygląda nasze życie, bo przecież każdy ma je jedno i warto je pięknie przeżyć.

Synowie nas odwiedzali, zwłaszcza gdy zbliżały się jakieś uroczystości rodzinne. Zawsze przynosili dla mnie jakiś drobiazg, bo wiedzieli, że takie małe rzeczy bardzo poprawiają mi humor. Mój mąż nie przywiązywał do takich rzeczy najmniejszej uwagi. Kiedyś z okazji urodzin dostałam od niego nowy mop do mycia podłóg. Chwalił go, że ma specjalną końcówkę, dzięki której będę mogła dokładniej szorować panele w przedpokoju. Przy okazji wypomniał, że ostatnio nie domyłam kawałka w kąciku przy szafie. 

Kiedyś, z okazji świąt, dostałam od niego koszulkę i spodnie. Były na mnie o dwa rozmiary za duże, a on przyznał się, że przyniósł mu je kolega, bo jego żona z nich „wyrosła”... Mówiąc to, widziałam na jego twarzy pogardę. Taki to był właśnie prezent od męża. W kącikach oczu czułam napływające łzy, drżały mi ręce, ale musiałam opanować emocje, bo przy stole siedział Bartek i Kamil z narzeczonymi.

To był ten moment

Po 25 latach małżeństwa z Włodkiem wiedziałam już, na co go stać i czego mogę się spodziewać. Tak myślałam, ale jednak mnie zaskoczył. Ta jedna chwila zmieniła wszystko, a we mnie wstąpiła jakaś nieopisana siła, by wreszcie dać wyraz swojego sprzeciwu. Włodek siedział przed telewizorem, jak zwykle. Ja po pracy zdążyłam przygotować obiad, wstawić pranie i posprzątać łazienkę. Gdy na chwilę usiadłam w fotelu, by poczytać książkę, Włodek się do mnie odezwał.

– Obiad był średni, bo wolę jednak pęczak, niż kaszę gryczaną. Może jednak byś mogła trochę naprawić swój błąd. Zrób mi kawę.
 
Bez żadnego poproszę, bez pytania, czy mogłabym. Po prostu – zrób! Czułam, jak skacze mi ciśnienie i do mojej głowy napływa krew. Tak, to właśnie był ten stan, w którym można powiedzieć, że trafił mnie szlag. Ale wstałam, poszłam do kuchni, zaparzyłam kawę. Odczekałam chwilę, by fusy opadły, a dolewane mleko miało odpowiednią temperaturę. Nie mogłam zapomnieć o cukrze. Półtorej łyżeczki, ani kryształka więcej. 
 
Szklankę z pieczołowicie przygotowaną kawą postawiłam na stole i usiadłam w fotelu. Gdy Włodek wziął pierwszy łyk, widziałam grymas niezadowolenia na jego twarzy.
 
– Kobieto, czy ty nie wiesz, jak trzeba mieszać, by cukier się rozpuścił? – z jego oczu biła nienawiść. Wziął do ręki łyżeczkę i zaczął przeprowadzać mi instruktaż jej obsługi – Trzeba dosięgnąć dna, zrobić kilka porządnych obrotów. Do cholery, przecież to nie jest takie trudne.
 
Drugi raz zmusił mnie, bym wstała z fotela. Podeszłam do stołu, wzięłam do ręki szklankę z kawą i cisnęłam nią o ścianę. Tak zwyczajnie. Szkło rozprysnęło się po całym dużym pokoju, kawa była nawet na suficie. Włodek był jednocześnie przerażony i zdziwiony. Ja byłam szczęśliwa. W tym momencie zrozumiałam, że się od niego uwolniłam. 
 

Nie chciałam go więcej widzieć

W przedpokoju chwyciłam kurtkę, wzięłam torebkę, telefon i wybiegłam z domu. Uśmiechałam się, pierwszy raz od wielu lat śmiałam się w głos. Zadzwoniłam do mojej siostry, opowiedziałam jej całą historię. Na początku nie wierzyła, słysząc mój głos myślała, że postradałam zmysły. Ale oczywiście przyjęła mnie do siebie. W przeciwieństwie do mnie trafiła w życiu na bardzo porządnego mężczyznę. Znała moje perypetie z Włodkiem, chciała mi pomóc.

Zadzwoniłam do synów i poprosiłam ich o przyniesienie mi z domu ubrań na zmianę, leków i kosmetyków. Miałam wrażenie, że po ich stronie słuchawki słyszę spadające z serc kamienie. Wiedzieli, ile zdrowia kosztuje mnie związek z ich ojcem. Byli po mojej stronie, ale nie wiedzieli, co mogą dla mnie zrobić.

Włodek wydzwaniał do mnie. Pisał wiadomości. Nie wiedział, gdzie pomieszkuję, więc na szczęście nie nachodził mnie i nie robił mi wstydu. Kiedyś jednak zadzwonił do mnie nieznany numer, odebrałam go i ku mojemu zdziwieniu był to mój mąż. Pożyczył komórkę od kolegi z pracy.

– Anka, ty przestań się tak zachowywać. Natychmiast masz wrócić do domu. Nie rób sobie żartów – darł się do słuchawki – Lodówkę mam pustą, czyste majtki mi wyszły, w łazience zepsuł się kran. Kto ma tego pilnować? 
 
W odpowiedzi wybuchnęłam śmiechem. Rozłączyłam się. Myślałam, że może mnie przeprosi, obieca zmianę, powie, że mu na mnie zależy. Nic z tych rzeczy. Nie miałam już żadnych złudzeń.
 

Żyję po swojemu

Wynajęłam kawalerkę blisko pracy. Jest na tyle duża, że wreszcie mogę mieć pokaźną biblioteczkę ze swoimi książkami, stale powiększam swoją kolekcję. Zapisałam się do klubu czytelnika, gdzie poznałam wiele interesujących osób. Wśród nich jest Tadeusz, kilka lat starszy ode mnie wdowiec, z którym wyjątkowo dobrze mi się rozmawia. Kilka razy byliśmy w kawiarni, w przyszłym tygodniu wybieramy się do teatru. Nie wiem, w jaki sposób rozwinie się nasza znajomość, ale pierwszy raz w życiu czuję się szanowana przez mężczyznę.

Mam duże wsparcie w swoich synach. Wiem, że wychowałam ich na wrażliwych chłopaków. Widzę, że zupełnie nie są podobni do swojego ojca i traktują swoje kobiety po partnersku. Przede wszystkim widać, że bardzo je kochają. Cieszę się, że mimo złego wzoru w domu wiedzą, jak zachowuje się prawdziwy facet.

Aby znaleźć równowagę w życiu, zapisałam się na zajęcia jogi. Nauczyłam się wyciszać, medytuję, wiem, że jestem ważna. Nawet próby kontaktu ze strony mojego męża mnie nie denerwują. Czasami coś do mnie napisze, wyleje na mnie swoją frustrację i żal. Już mnie to w ogóle nie obchodzi. Nigdy do niego nie wrócę. Nigdy nie pozwolę się traktować tak, jak robił to mój mąż przez 25 lat naszego małżeństwa.

Teraz jestem szczęśliwa i oddycham pełną piersią. Wreszcie mam czas dla siebie, czuję, że żyję.

Czytaj także:
„Nie mogłam się uwolnić od zazdrości męża. Gdyby mógł, na pewno wsadziłby mnie do klatki, by mieć mnie tylko dla siebie”
„Marian mnie poniżał, więc uciekłam do Hiszpanii. Poznałam szanującego mnie kochanka, ale wróciłam, gdy mąż zachorował”
„Mój stalker okazał się mężczyzną z uwodzicielskim głosem. Wbrew rozsądkowi, chciałam się rzucić w jego ramiona”

Redakcja poleca

REKLAMA