„W pociągu zagadał do mnie facet piękny niczym Apollo. Zapomniałam języka w gębie, choć zawsze marzyłam o przystojniaku”

dziewczyna czyta w pociągu fot. Adobe Stock, goodluz
„Uchyliłam jedno oko, jednocześnie kierując spojrzenie w okno i starając się wykazać zainteresowanie mijanym pejzażem. Siedział z wyciągniętymi nogami i czytał. Intensywnie myślałam, jak wrócić do przerwanej, krótkiej, ale jednak konwersacji, i bezwiednie zaczęłam się w niego wpatrywać. No, co tu dużo gadać, gapiłam się jak sroka w gnat”.
/ 16.08.2022 07:15
dziewczyna czyta w pociągu fot. Adobe Stock, goodluz

Pociągiem szarpnęło, mną też. Otworzyłam oczy, gwałtownie zmieniłam pozycję, wskutek czego książka ześlizgnęła mi się z kolan i upadła na podłogę. Pochyliłam się, żeby ją podnieść, i w tej samej chwili poczułam, że z czymś się zderzam.

– O rany! – stłumiony jęk przeszedł w ciche przepraszam…

Najpierw zobaczyłam męską dłoń trzymającą moją książkę, a potem resztę. Za co? – pomyślałam, ponieważ reszta okazała się przystojnym młodym człowiekiem o szarych oczach i ujmującym uśmiechu. Młody Apollo, jak nic! Zareagowałam jednak przytomnie, choć mało oryginalnie:

– Dziękuję. To ja przepraszam za… stłuczkę.

Gapiłam się na niego jak sroka w gnat

Na tym etapie konwersacja między nami wydała się wyczerpana. Wcisnęłam się w kącik i zamknęłam oczy, ale nie do spania mi było. Ileż to razy jeździłam pociągiem relacji Wrocław – Poznań. Jeździłam: zmęczona, smutna, wyczerpana, radosna, zadowolona, głodna. Podróżowałam w różnych nastrojach i stanach. Studiowałam w jednym mieście, w drugim mieszkałam. Miewałam torby, plecaki, walizki cięższe i lżejsze, ładowałam je sama na półkę lub prosiłam o pomoc, spałam, czytałam, czasem rozmawiałam. Dwa lata życia w pociągach. I zawsze wyobrażałam sobie, że spotkam kogoś takiego!

„A jeśli on już nie siedzi naprzeciwko mnie?” – ze strachu znowu szarpnęło mną do przodu.

A może wcale nie siedział? Uchyliłam jedno oko, jednocześnie kierując spojrzenie w okno i starając się wykazać ogromne zainteresowanie mijanym pejzażem. Siedział z wyciągniętymi nogami i czytał. Intensywnie myślałam, jak wrócić do przerwanej, krótkiej, ale jednak konwersacji, i bezwiednie zaczęłam się w niego intensywnie wpatrywać. No, co tu dużo gadać, gapiłam się jak sroka w gnat. W tym właśnie momencie podniósł wzrok i powiedział:

– Minęliśmy Rawicz.

Tak po prostu.

– Aha. Strasznie się wlecze – zauważyłam odkrywczo, jednocześnie gratulując sobie w duchu niewyobrażalnej bystrości umysłu.

– Jesteśmy spóźnieni 15 minut.

– No to spóźnianie weszło mu w nałóg.

– Naprawiają tory – wytłumaczył i kiedy zaczynałam się obawiać, że nie wyjdziemy poza problemy polskiego kolejnictwa, spytał, patrząc na odłożoną przeze mnie książkę:

– Pedagogika?

I co teraz? Każdy pójdzie w swoją stronę?

Przepadłam. Uwiodła mnie jego prostolinijność w prowadzeniu rozmowy, a tematy i wspólne zainteresowania zaczęły nam się mnożyć jak króliki. Rozmnażały się nawet już na dworcu w Poznaniu, kiedy szliśmy długim peronem 4a. Dopiero sylwetka czekającej mamy sprawiła, że zamilkłam w pół słowa. Stanęłam. I co? I już? Pożegnamy się i rozejdziemy w swoje strony jak nieznajomi z pociągu? I on odejdzie z tymi szarymi oczami, dobrym uśmiechem i – prawie moim – poczuciem humoru? Nieee! Ale nie będę się narzucać. Wystarczy, że książkami rzucałam.

– Dasz mi swój numer telefonu? – spytał tak po prostu.

Dałam. Zadzwonił następnego dnia i umówiliśmy się na piwo na Starym Rynku. Strasznie banalnie. Ale nam było razem dobrze i wyjątkowo. Dużo gadaliśmy: o sobie, o naszych bliskich, o planach na przyszłość, marzeniach. Zresztą nie tylko rozmawialiśmy. Milczeliśmy trochę też. A kiedy odprowadził mnie do domu, już wiedzieliśmy, że do Wrocławia wrócimy w niedzielę razem. Oczywiście TLK o 18.48.

Od tamtego czasu minęło kilka lat. Pobraliśmy się i zamieszkaliśmy we Wrocławiu. Pracuję z dziećmi w szkole podstawowej. Jestem wychowawczynią II a. Mój „nieznajomy z pociągu” założył świetnie prosperującą firmę komputerową, bo oprócz naszych córek najbardziej na świecie uwielbia elektronikę.

Ale nie wciąga nas w wirtualną rzeczywistość. Odbywamy niezapomniane podróże w świecie realnym. Co roku jeździmy na wakacje w góry. Szykujemy plecaki, kanapki, świetne humory i wsiadamy… do pociągu. Bo pozostaliśmy wierni polskim kolejom. Dzięki nim poznaliśmy się i stworzyliśmy wspaniałą rodzinę.

Czytaj także: 
„Wyjechałem do pracy za granicę i przesyłałem żonie kasę. Tuż przed moim powrotem wyczyściła konto i uciekła z kochankiem”
„Przyjaciółka postanowiła odzyskać faceta, który ją rzucił. Zrobiła się na bóstwo i... umówiła się na randkę z jego kolegą”
„Miałam dość bycia >>tą drugą<<. Żeby skończyć ten chory romans, zdradziłam go z kochankiem jego żony”

Redakcja poleca

REKLAMA