„W młodości porzucił mnie jak stare kalosze i złamał mi serce na lata. Teraz, gdy mam nowe życie, zakłóca mój spokój”

Zaskoczona kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Przebiegłam wzrokiem tekst i… w połowie musiałam przerwać i zacząć od początku. Napisał do mnie Janek, mój szkolny kolega. A to, co napisał, sprawiło, że w moich oczach znów pojawiły się łzy. Łzy wzruszenia, ale też żalu nad tym, jak plotą się ludzkie losy”.
/ 21.07.2022 15:15
Zaskoczona kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Mój telefon zapiszczał cicho, sygnalizując nadejście nowej wiadomości. Znów ktoś próbuje się do mnie dobić na Messengerze. Lepiej nie sprawdzać kto, jeśli nie mam czasu odpisywać, bo potem mają pretensje, że odczytałam, a się nie odzywam.

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom 

Zignorowałam telefon, bo akurat kończyłam zajęcia w gabinecie, a potem musiałam od razu jechać do szkoły po Majkę, bo odwołali ostatnią lekcję i mała od pół godziny siedziała w szatni z panią Małgosią.

Miałam nadzieję, że nauczycielce nie przyjdzie do głowy zostawić moją córkę samą, ale nie mogłam mieć pewności. To była nowa pani, którą przydzielili klasie Majki od nowego roku, sympatyczna, choć dosyć młoda, więc pewnie niedoświadczona. Poprzednia była okropna! Kończyła pracę i do widzenia! Nic więcej jej nie interesowało…

Dopiero wieczorem znalazłam czas, żeby przeczytać wiadomość. Otworzyłam Messengera, przebiegłam wzrokiem tekst i… w połowie musiałam przerwać i zacząć od początku, tym razem w pełnym skupieniu. Napisał do mnie Janek. Janek K. z trzeciej C, mój szkolny kolega.  

Pamiętałam go doskonale, choć od czasu, gdy widzieliśmy się po raz ostatni, minęło już prawie dwadzieścia lat. Pamiętałam te emocje, które targały mną, kiedy rozmawialiśmy nieśmiało na przerwach, wieczory spędzone na myśleniu o nim i ogromną radość, gdy w końcu zaprosił mnie na randkę.

Pamiętam nasze spacery, trzymanie się za rękę, pierwsze pocałunki. Dużo rozmawialiśmy o życiu, o naszych marzeniach. Mieliśmy wiele wspólnego. Podobała nam się ta sama muzyka, lubiliśmy podobne filmy. Oboje mieliśmy też młodsze rodzeństwo, mniej więcej w tym samym wieku. 

– Może weź swoją siostrę, ja wezmę brata i pójdziemy razem do kina! – zaproponowałam któregoś razu.

– Nie wiem, czy wytrzymam na filmie dla dzieci – zaśmiał się trochę nerwowo.

– Damy radę! A maluchy będą miały frajdę – machnęłam ręką.

– Okej, masz rację. Musimy ich ze sobą poznać – powiedział Janek, choć bez przekonania.

Dostałam od niego pocztówkę

Do tego spotkania nigdy nie doszło. Wkrótce zaczęły się ferie zimowe, on wyjechał na obóz narciarski, ja pojechałam do ciotki. W tamtych czasach mało kto miał komórkę, ludzie nadal pisali do siebie listy, pocztówki.

I kiedy wróciłam, czekała na mnie właśnie taka pocztówka. Ot, kawałek papieru z pięknym widoczkiem: słońce, chmury, ośnieżony stok. Na odwrocie napisane było tylko jedno zdanie: „Hej, poznałem dziewczynę, więc nie możemy się dłużej spotykać. Janek” – przeczytałam.

Przepłakałam całą noc, nie mogłam zrozumieć, dlaczego mi się to przytrafiło. Przecież mówił, że mnie kocha, zapewniał, że tak będzie zawsze. Byliśmy praktycznie nierozłączni! Mama nie potrafiła mnie w żaden sposób pocieszyć.

– Nie martw się – mówiła. – Poznasz innego chłopaka. Ten nie był ciebie wart, skoro tak postąpił.

– Nie chcę innego! – lamentowałam. – Kocham Janka i chcę Janka!

– Córeczko, daj spokój, przecież spotykaliście się tylko kilka miesięcy…

No właśnie, dla innych to było „tylko kilka miesięcy”, podczas gdy dla mnie to był wtedy cały świat. Pierwszy poważny chłopak, pierwsze damsko-męskie doświadczenie, pierwsza miłość, przez którą zostałam zdradzona, porzucona, odepchnięta.

Prawdę mówić, odcisnęło to na mnie pewne piętno. Moje późniejsze związki nie były oparte na równości. Zawsze gdzieś z tyłu głowy czaił się strach i poczucie, że muszę się bardzo starać, bo inaczej ta druga osoba odejdzie…

W moich oczach znów pojawiły się łzy

Dopiero z moim mężem, Markiem, udało mi się zbudować prawdziwie wartościową relację. Cóż, prawda jest taka, że nic, co się nam przydarza, zwłaszcza we wczesnej młodości, nie pozostaje bez wpływu na nasze życie.

Tymczasem po dwudziestu latach ten sam Janek napisał do mnie. A to, co napisał, sprawiło, że w moich oczach znów pojawiły się łzy. Łzy wzruszenia, ale też trochę żalu nad tym, jak plotą się ludzkie losy.

„Cześć! Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz, ale ja pamiętam Cię bardzo dobrze i zawsze myślę o Tobie z uśmiechem. Byłaś dla mnie ważną osobą i po latach chciałbym się z czegoś wytłumaczyć. Kiedy jeszcze w szkole mówiłem, że cię kocham, mówiłem prawdę. Za to wiadomość, którą Ci wysłałem, o tym, że kogoś poznałem, była kłamstwem”.

„Tyle opowiadałaś o swoim młodszym bracie, proponowałaś, żebyśmy wzięli moją siostrę i poszli razem do kina. Nie chciałem tego. Nie chciałem, żebyś ją poznała i żebyśmy szli razem gdziekolwiek. Tosia nie była jak twój brat, choć mieli po tyle samo lat. Prawie nie mówiła, nie patrzyła ludziom w oczy, właściwie w ogóle nie dostrzegała ludzi, nie była w stanie się z nimi porozumieć. Nie wytrzymałaby w kinie dłużej niż piętnaście minut. Rozpraszałyby ją światła, dźwięki, ludzie jedzący popcorn. Być może zaczęłaby krzyczeć albo rzucać się na podłogę. Moja siostra ma autyzm. Byłem młodym chłopakiem i zwyczajnie wstydziłem się tego. Dlatego Cię okłamałem. Przepraszam. Janek K., Twój kolega ze szkoły”.

Wahałam się tylko chwilę, a potem odpisałam:

„Janku, bardzo cieszę się, że do mnie napisałeś. Tak, pamiętam Cię i powiem szczerze, że tamta sytuacja bardzo mnie zraniła. Dobrze, że teraz wiem, dlaczego to się wydarzyło. Niepotrzebnie wstydziłeś się siostry. Gdybyś wtedy powiedział mi prawdę, czułabym do Ciebie jeszcze większą sympatię z powodu tego, że opiekujesz się osobą, która Cię potrzebuje. Zawsze kochałam dzieci, zresztą dziś sama pracuję z dziećmi niepełnosprawnymi. Mam własny gabinet, gdzie prowadzę zajęcia logopedyczne. Zresztą moja córka też ma autyzm, więc wiem, co to strach przed odrzuceniem czy brakiem akceptacji innych”.

Byliśmy przerażeni diagnozą

Zaczęliśmy z Jankiem rozmawiać. Opowiedziałam mu o Majce, o tym, że teraz moja ośmiolatka radzi sobie całkiem nieźle w szkole, ma nawet dwie koleżanki, choć w wielu sprawach potrzebuje pomocy nauczycielki wspomagającej, tak zwanego cienia.

Ale mówiłam też o przeszłości. O tym, jak zauważyliśmy jej inność, o tuzinach specjalistów, których odwiedziliśmy, i w końcu o diagnozie, która napełniła nas przerażeniem. Autyzm, słowo, które coraz częściej pojawia się w przestrzeni publicznej, ale dla większości wciąż brzmi obco i dziwacznie.

Kto to jest autysta? Czy to ktoś niepełnosprawny intelektualnie? A może przeciwnie – bardzo inteligentny? Ekscentryk, dziwak niezrozumiany przez ludzi? Osoba bez umiejętności społecznych? Nie wiedzieliśmy.

Dziś jako mama osoby będącej w spektrum autyzmu i terapeutka z doświadczeniem wiem, że autyzm to nie choroba, tylko inny sposób widzenia świata. Jest rodzajem niepełnosprawności, ponieważ za pełnosprawność uważane jest to, co prezentuje sobą większość.

Autyzm przybiera różne formy. Część osób może funkcjonować dobrze, osiągać sukcesy w życiu zawodowym i prywatnym, a część nigdy nie będzie samodzielna. Dużo daje terapia, a jej metody cały czas są udoskonalane. Niestety, praktyki terapeutyczne sprzed dwudziestu lat pozostawiały wiele do życzenia…

Dlaczego Janek mnie zostawił? 

Siostra Janka, Tosia, dziś dwudziestodwuletnia kobieta, nadal nie mówi, trudność sprawiają jej najprostsze czynności, jak zrobienie sobie kanapki czy zapłacenie za zakupy w sklepie, i potrzebuje praktycznie nieustannej opieki.

Nie, nie zostaliśmy z Jankiem najlepszymi przyjaciółmi. Nie spotkaliśmy się nawet na kawę. Po co? Przeszłość pozostała za nami, ten rozdział dawno już był zamknięty. A jednak nasza krótka wymiana zdań w internetowym komunikatorze sprawiła, że poczułam dziwny spokój.

Zagadka sprzed lat, nad którą głowiłam się wielokrotnie, została rozwiązana. Dlaczego Janek mnie zostawił? Czy nie byłam dla niego wystarczająco dobra? Nie, to wcale nie tak. Odszedł, bo dręczyły go zupełnie inne strachy. Niczym nieuzasadnione obawy, które rozwiałyby się w jednej chwili, gdyby tylko zechciał mi się z nich zwierzyć.

Czytaj także:
„Od dawna próbowałem namówić żonę na dziecko, ale wciąż wynajdywała wymówki. Tak było do chwili, gdy poznała... Stasia”
„Zmarnowałam życie z mężem tyranem. Trwałam w tym okropnym związku latami: najpierw dla dzieci, a potem ze strachu”
„Straszliwa diagnoza spędzała mi sen z powiek. Bałam się, nie chciałam skończyć na cmentarzu. To miłość dała mi wolę walki”

Redakcja poleca

REKLAMA