„W liceum skrycie podkochiwałam się w Andrzeju. Teraz, po 35 latach, postawiłam sobie za cel wyciągnąć go z kłopotów”

zakochana para fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Nie jest z nim dobrze… Wiesz, jaki był ambitny. Ponoć pracował za dwoje, a nawet troje, robił kolejne habilitacje, całymi dniami i nocami siedział w szpitalu. Koń by tego nie wytrzymał. Rozpił się, nie umiał wyhamować, nawet jak już było bardzo źle. Stoczył się, żona go opuściła. Zaprzepaścił sobie karierę, stracił prawo do wykonywania zawodu”.
/ 29.08.2022 18:30
zakochana para fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Ostatnie dwadzieścia lat spędziłam w Australii, z daleka od rodziny i dawnych znajomych. Zawsze mogłam do nich zadzwonić albo porozmawiać na Skypie. Czasami to jedna, to druga koleżanka sprzedała mi przez telefon kilka plotek, ale dopiero wtedy naprawdę czułam, jak bardzo jestem odcięta od korzeni. Sama się na to zdecydowałam dawno temu, gdy w kraju nie mogłam znaleźć dobrej pracy. A tam pośrednik z Polski znalazł mi posadę. Na szczęście w moim zawodzie.

Jestem graficzką komputerową i zostałam zatrudniona w agencji reklamowej. Mieściła się w samym centrum Sidney. Przez pierwsze tygodnie byłam zachwycona krajem, który kojarzył mi się z upałem i kangurami. Wszyscy byli dla mnie życzliwi, więc wydawało mi się, że mam mnóstwo znajomych, nawet przyjaciół. Gdy jednak zainteresowanie mną okazało się powierzchowne, zaczęło mi brakować bliskich, przyjaciół z Polski, z którymi miałam wspólny język i zainteresowania.

Był moją młodzieńczą miłością

Z czasem wszystko się ułożyło. Znalazłam chłopaka, zakochałam się w nim. Pobraliśmy się, urodziło nam się dwoje dzieci. Przez ten czas mama i siostra były u mnie zaledwie kilka razy – co zrobić, odległość. Bilety są drogie, jeśli nawet kupuje się je z dużym wyprzedzeniem. Ja do Polski przyleciałam raz, kilkanaście lat temu, gdy dzieci były małe. Pokazaliśmy im Kraków, Warszawę, Gdańsk. Potem, ilekroć liczyliśmy, ile wydamy na bilety dla nas czworga, rezygnowaliśmy. Raz umówiłam się z siostrą, że doleci z rodziną do Tajlandii i tam się spotkamy.

Wychodziłam za mąż Jonathana nie tyle z miłości, co z przyjaźni. Sądziłam, że nasze małżeństwo ma solidne podwaliny. Namiętność przemija, przyjaźń pozostaje. To prawda, przyjaźnimy się nadal, chociaż już nie jesteśmy razem. Rozstaliśmy się, gdy nasze dzieci się usamodzielniły. Odkryliśmy pewnego dnia, że jednak niewiele nas łączy. 

Po latach doszłam do wniosku, że takie prawdziwe przyjaźnie nawiązuje się w dzieciństwie i wczesnej młodości. Zaczęło mi brakować szkolnych koleżanek. Z niektórymi miałam wprawdzie kontakt przez Facebooka, ale to przecież nie to samo. 

Stęskniona za znajomymi z dawnych lat, postanowiłam, że jak przyjadę do Polski, zorganizuję spotkanie klasowe. Akurat mijało trzydzieści pięć lat od momentu, kiedy spotkaliśmy się w jednej klasie liceum. Trudno o lepszą okazję... Skrzyknęłam kilka koleżanek, z którymi miałam kontakt, i podzieliłyśmy między siebie zadania. Postawiłyśmy sobie za cel odnaleźć i zaprosić jak najwięcej ludzi z naszej klasy. I to nam się udało.

Nasze spotkanie po latach było pełne wzruszeń. Zabawne, że wcale się tak bardzo nie zmieniliśmy! Wiele osób bez problemu rozpoznałabym nawet na ulicy i w tłumie. Kiedy już się wycałowaliśmy, nadeszła pora na opowieści. Wiele było dla mnie zaskoczeniem. W życiu bym nie przypuszczała, że Aneta, zawsze świetna z polskiego, nie zostanie dziennikarką, jak chciała, tylko wziętą księgową. A Remigiusz, który był niepozornym i rudym chłopakiem, wyprzystojniał i został... dekoratorem wnętrz.

– Czy wiesz, że jest gejem? – zapytała mnie po cichu Ulka moja najlepsza przyjaciółka. – Mieszka z partnerem, znanym prawnikiem.

– A co się dzieje z Andrzejem? Czy wiesz, dlaczego nie przyszedł? – zapytałam mimochodem, dbając, by nie zadrżał mi głos.

Andrzej był moją wielką młodzieńczą miłością. Jestem pewna, że nie nikt nie wiedział, że się w nim podkochuję. Z nim włącznie. On jeden w klasie od początku miał dziewczynę, w dodatku dwa lata starszą. To była wtedy wielka nobilitacja dla chłopaka, wielu mu zazdrościło. Wydawał się dojrzalszy od kolegów z klasy i mądrzejszy. Od początku miał sprecyzowane plany na życie. Wiedział, że chce zostać lekarzem. I faktycznie, za pierwszym razem dostał się na medycynę.

– To ty nic nie słyszałaś? – dziwiła się Ulka.

– A co niby miałam słyszeć w  Australii? – przypomniałam jej, gdzie mieszkam. – Tam żadne plotki nie dochodzą.

– Nie jest z nim dobrze… Wiesz, jaki był ambitny. Ponoć pracował za dwoje, a nawet troje, robił kolejne habilitacje, całymi dniami i nocami siedział w szpitalu lub w klinice. Koń by tego nie wytrzymał. Rozpił się, nie umiał wyhamować, nawet jak już było bardzo źle. Stoczył się, żona go opuściła. Zaprzepaścił sobie karierę, stracił prawo do wykonywania zawodu...

– Aż tak?! – byłam w szoku.

– Nie znam szczegółów, ale podobno popełnił błąd podczas operacji. Na szczęście pacjentka nie zmarła, sprawa została zatuszowana, ale mu poradzili, żeby trzymał się z daleka od skalpela.

– To co on teraz robi? – zapytałam.

Ulka wzruszyła ramionami.

– A kto go tam wie!

A jednak mnie poznał!

Cały wieczór próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej o Andrzeju. W końcu powiedziano mi, że mieszka w starym mieszkaniu po rodzicach i... korzysta z opieki społecznej. 

Poszłam pod jego dom następnego dnia. To podwórko, te topole rosnące wokół przywołały wspomnienia. Ileż  razy przechodziłam tamtędy tylko po to, aby zobaczyć Andrzeja! Niestety, wtedy rzadko wychodził na podwórko. Za to teraz zobaczyłam go od razu. Siedział na ławce pod drzewem i w pierwszej chwili myślałam, że coś pije. Ale nie, czytał książkę.

Był taki zabiedzony, że ścisnęło mi się serce. Ale podeszłam jak gdyby nigdy nic i usiadłam z drugiej strony ławki, udając, że na kogoś czekam. I tak sobie siedzieliśmy jak te dwie wrony na gałęzi. Czułam się idiotycznie, bo nie wiedziałam, jak go mam zaczepić. Zapytać, co czyta? To takie dziecinne…

W końcu to on pierwszy się odezwał. Zainteresował się, do kogo przyszłam, bo jakby co, to on tutaj wszystkich zna i wie, czy ktoś jest w domu. Odparłam, że tylko odpoczywam, i wtedy zapytałam go o książkę. Okazało się, że także ją niedawno czytałam. Zaczęliśmy o niej rozmawiać. Po kilku minutach zniknęła cała moja nieśmiałość. W tych jego zielonych oczach odkryłam dawnego, inteligentnego Andrzeja.

Tak bardzo chciałam go zapytać, kiedy i dlaczego się poddał! Teraz od lat nie pił. Owszem, był wymizerowany, ale pewnie dlatego, że nie miał pieniędzy na przyzwoite jedzenie, a może o to nie dbał. Sama wiem, jak trudno gotuje się dla jednej osoby, jak bardzo nie chce się tego robić.

Godzina zleciała mi jak z bicza strzelił. Poczułam, że powinnam już pójść, i nagle zrobiło mi się smutno. Jak mam mu uświadomić, że chodziliśmy razem do klasy? Nie poznał mnie. Teraz jakoś głupio będzie mu o tym powiedzieć! Wstałam z ławki. Odruchowo otrzepałam spodnie na tyłku i wtedy spojrzał na mnie inaczej.

– Przepraszam, czy pani przypadkiem nie ma na imię Baśka? – zapytał i tak mnie zaskoczył, że zaczerwieniłam się jak pensjonarka.

– Tak – odparłam tylko.

– Jestem Andrzej! Chodziliśmy do jednej klasy – odparł. – Poznałem cię po tym geście, jak otrzepujesz spodnie. Siedziałaś przede mną przez cztery lata i zawsze to robiłaś, kiedy któryś z nauczycieli wołał cię do tablicy. A teraz, jak to powtórzyłaś, poznałem cię!

A więc on mnie poznał… On kiedyś na mnie patrzył! Byłam tym bezbrzeżnie zdumiona. No i byłam w euforii! Andrzej najwyraźniej jednak źle zrozumiał moje milczenie, bo gwałtownie posmutniał.

– No cóż. Nic dziwnego, że mnie nie poznałaś. Zmieniłem się, zdziadziałem…

– To nie tak! – wykrzyknęłam. – Prawdę mówiąc, od razu cię poznałam, tylko głupio mi było się do tego przyznać. Nie przyszedłeś na spotkanie klasowe. Dlaczego?

– Byłaś na nim, no to pewnie już wiesz, co mi się przydarzyło. Stoczyłem się – odparł. – Pewnie ktoś ci powiedział, że omal nie zabiłem pacjentki.

– Ale jej nie zabiłeś!

– Miałem szczęście, nic więcej. Nie mogę wykonywać swojego zawodu, więc…

Więc się poddałeś – dokończyłam za niego.

– Coś w tym rodzaju – uśmiechnął się.

Niepotrzebnie! – wszystko we mnie krzyczało, ale tłumiłam to w sobie.

Mam przy sobie ukochanego człowieka

– Znam taki kraj, do którego kiedyś zmierzali różnego rodzaju wykolejeńcy. I tam wybaczano im winy i zaczynali życie od nowa… 

Sama byłam zdumiona swoją śmiałością, bo co ja mu niby tutaj nagle proponowałam? Żeby pojechał do Australii? A właściwie.. dlaczego nie?

– Słyszałem, że mieszkasz w Australii – uśmiechnął się. – Ale to nie dla mnie. Za gorąco i za dużo kangurów.

– Bzdury opowiadasz! – zeźliłam się. – To wszystko stereotypy! Australia jest inna...

– Jaka? Opowiesz mi – patrzył na mnie z dziwnym uśmieszkiem, a ja poczułam się jak nastolatka, jakby czas nagle się cofnął.

On ma nadal takie młode oczy – myślałam. – Tak, oczy ma niezmienione, a przecież to one są zwierciadłem duszy, więc może jeszcze nie wszystko jest stracone?”.

Opowiedziałam Andrzejowi wiele rzeczy o Australii. Tego dnia i kolejnego. Właściwie spotykaliśmy się każdego dnia do chwili, gdy musiałam wracać do Sidney. Z radością stwierdziłam, że na kolejne spotkanie mój dawny kolega z klasy przyszedł ogolony. I że włożył świeżą koszulę.

Świetnie dziś wyglądasz – powiedziałam szczerze.

– To ty wspaniale wyglądasz. Nie zasługuję na zainteresowanie takiej kobiety – odparł.

Z kraju wyjechałam zakochana i przysięgłam sobie, że zrobię wszystko, aby sprowadzić do siebie Andrzeja. Wierzyłam głęboko, że chociaż ma już pięćdziesiąt trzy lata, to naprawdę może zacząć na nowo. W nowym kraju, w nowym środowisku, z czystą kartą. I tak się stało. Andrzej po długich wahaniach zdecydował się jednak przylecieć do Australii. Po kilku miesiącach, kiedy nostryfikował swój lekarski dyplom, zaczął pracować. Jako kardiolog. Nie, jak to miało miejsce w Polsce, kardiochirurg, ale w zawodzie. Jest szczęśliwy i ja też, bo mam przy sobie ukochanego człowieka, z którym doskonale się rozumiem. 

Czytaj także:
„Gdy moja 15-letnia córka wychodzi na miasto, umieram z niepokoju. Przesadzam? Wszystko przez to, co stało się przed laty”
„Przyjaciółka wprosiła się i zrobiła z mojego mieszkania hotel. Nie miała dla mnie czasu, bo uganiała się za facetami”
„Córka jest mądrą dziewczyną, a związała się z chłopakiem po zawodówce. Ten prostak na pewno sprowadzi ją na złą drogę”

Redakcja poleca

REKLAMA