Siedzę sama w mieszkaniu i połykam łzy. W sumie dobrze, że mąż pojechał na działkę i postanowił tam nocować, przynajmniej mam czas dla siebie, na swój żal. Nie muszę się wstydzić płaczu i bezsilności. Chciałam dobrze. Naprawdę. Wydawało mi się, że wiem, co jest potrzebne mojej córce. W końcu, kto ma wiedzieć, jak nie ja? Nikt jej nie zna tak dobrze. Ani nie kocha tak mocno. Chociaż ona twierdzi, że Konrad kocha ją najbardziej na świecie. Na samo wspomnienie tego imienia zniknęła gdzieś moja rozpacz, a wypełniła mnie wściekłość.
Konrad pojawił się nie wiadomo skąd. Poznali się na jakiejś imprezie. Nie bardzo chciałam w to wierzyć. Jakim cudem na spotkanie studentów ktoś zaprosiłby takiego obszarpańca po zawodówce? No dobra – hydraulik, zawód popłatny, ale co z tego? Niedobrze mi się robiło, gdy na niego patrzyłam: dredy, powyciągane koszulki, poszarpane dżinsy. Jak nie przymierzając hipis jakiś! Nie mam pojęcia, co ta moja córcia w nim zobaczyła. Chyba ją zaślepił, zauroczył, omamił wolnością.
Bo nagle, od poznania go, zamiast spędzać weekendy w domu, jeździła z nim po Polsce. Pociągiem, bo on nawet prawa jazdy nie miał! Zresztą, to może akurat i dobrze, bo i tak pewnie wiecznie naćpany czy pijany chodzi. Do tej pory moja Martusia wieczorami się uczyła albo czytała, a teraz jeździła z nim na rowerze, szwendała się po jakichś klubach albo łazili na spacer do lasu. Zupełnie mi się to nie podało i oczywiście, nie omieszkałam jej tego powiedzieć.
O czym oni niby rozmawiają?
– Czy ty się, córeczko, zastanowiłaś nad tym, co robisz? – Zapytałam pewnego wieczoru, gdy wróciła późno do domu. – Jesteś na drugim roku studiów, a w ogóle się nie uczysz…
– Uczę się, mamo – przerwała moją tyradę. – Tyle że przy Konradzie.
– A czego ty się przy nim możesz nauczyć? – nie wytrzymałam i podniosłam głos. – Chyba, jak pić albo ćpać. Naprawdę dziwię ci się, że nie widzisz, jaki on jest. Przecież to nie jest partia dla ciebie! Co on skończył, jakie szkoły? Czy wy w ogóle macie o czym rozmawiać?
– Tak, natomiast z tobą w ten sposób rozmawiać nie chcę – stwierdziła zimno Marta. – Nie pozwolę, żebyś go obrażała. To inteligentny i interesujący człowiek, wykształcenie nie ma tu nic do rzeczy. Może zanim go ocenisz, to go najpierw poznaj?
– Nie mam ochoty – oznajmiłam z godnością. – I mam nadzieję, że szybko sobie uświadomisz, że do siebie nie pasujecie.
Niestety, myliłam się. Moja rozsądna zazwyczaj Marta była całkiem zaślepiona. Dałam jej czas na otrząśnięcie się, zresztą od tamtej kłótni boczyła się na mnie i nie rozmawiałyśmy ze sobą. Ale minął miesiąc, drugi i trzeci, a oni nadal się spotykali. Co gorsza, planowali wyjazd na trzy tygodnie! Postanowiłam interweniować.
– Marto, pomyślałam sobie, że może zaprosisz Konrada do nas na obiad w niedzielę – zaproponowałam. – Faktycznie go nie znam, a skoro planujecie wyjazd we dwoje…
– Naprawdę, mamo? – Marta nie kryła zaskoczenia i radości. – Super, Konrad na pewno się ucieszy.
Widziałam jednak, że im bliżej niedzieli, tym większą córka ma tremę. Ja zresztą też. Tym bardziej że obmyśliłam chytry plan i musiałam się starannie przygotować.
Chciałam, by wreszcie przejrzała na oczy
W niedzielę nakryłam stół i ułożyłam sztućce. Osobne do przekąsek, dań głównych, deserów. Rzadko tak jadaliśmy, ale jednak od czasu do czasu szykowałam wystawne obiady, więc wiedziałam, że i mąż i córka wiedzą, co do czego służy. I liczyłam, że Konrad już na początku się skompromituje! Specjalnie wyszukałam dania skomplikowane i wymagające umiejętności jedzenia. A na deser przygotowałam miłą pogawędkę o… najnowszych książkach, filmach i sztukach teatralnych. Prędzej czy późnej musiał się skompromitować.
Ale nie przewidziałam jednego. Już na początku obiadu, gdy podałam wyszukane przekąski, moja córka chyba od razu zwietrzyła podstęp. Ze zdziwieniem patrzyła to na mnie, to na krewetki i ślimaki. Widziałam wyrzut w jej oczach. A gdy zobaczyła, że Konrad nie wie, co ma zrobić, po prostu podała mu szczypczyki do ślimaków, a potem pokazała, jak dobrać się do okazałych krewetek. Przy kolejnych daniach pilnowała, by brał odpowiednie sztućce. Ale w jej oczach widziałam gniew.
„No nic – pomyślałam. – Zaraz zobaczysz, co wart ten twój ukochany”. I przy deserze (karambola i passiflora, kompletnie nie wiedział, jak się do nich zabrać) rozpoczęłam prawdziwy test na inteligencję.
– A jakie ma pan hobby, panie Konradzie? – zapytałam podstępnie. – Bo my z Martusią uwielbiamy czytać. No i kochamy teatr! A pan był ostatnio na jakiejś sztuce?
– Nieee… – wydukał speszony. Marta rzuciła mi wściekłe spojrzenie, a ja z trudem ukryłam błysk tryumfu w oku. – Ja nie bardzo lubię teatr.
– No tak, to dość ambitna forma wypoczynku – ciągnęłam bezlitośnie. – A malarstwo? O – ja na przykład uwielbiam Nowosielskiego. A pan?
Wiem, co dla niej dobre
– Nie znam – Konrad wyraźnie poczuł się przybity do ściany. – A wolny czas spędzam raczej aktywnie.
– Sport jest ważny, oczywiście, ale duch i umysł również – uśmiechnęłam się złośliwie. – A czy pan…
– Mamo, musimy już iść – Marta nagle zerwała się od stołu, ciągnąc Konrada za rękę. I wybiegli.
Wróciła wieczorem, sama, i od razu mnie zaatakowała.
– Mamo, co to był za popis przy obiedzie? – Zapytała wściekła. – Myślałam, że chcesz poznać Konrada, że ci zależy na naszym szczęściu, a ty próbowałaś go po prostu poniżyć!
– Ależ córeczko, ja po prostu o ciebie dbam – oponowałam. – Przecież to nie jest facet dla ciebie. Ty studiujesz, on ma zaledwie zawodówkę. Widziałaś dziś, jak wiele was różni. Jak sobie wyobrażasz wasze życie?
Marta patrzyła na mnie w milczeniu, a potem spokojnie powiedziała:
– Wykształcenie nie zawsze świadczy o inteligencji. A Konrad jest bystry, ma wiedzę. Jest uczciwy i dobry. Tyle że dla ciebie liczy się papierek, a nie człowiek. Ty nie chcesz mojego szczęścia, pragniesz kierować moim życiem i mną. A na to się nie zgodzę. Wyjeżdżam z Konradem, tak jak było to umówione. A potem… Jeżeli go nie zaakceptujesz, będę musiała pomyśleć o wynajęciu mieszkania, gdzie będziemy się mogli spokojnie spotykać bez twoich szykan. Przemyśl to sobie, masz trzy tygodnie.
Siedzę teraz w kuchni i myślę. Ale o czym tu myśleć? Przecież wiem, co jest dobre dla mojego dziecka, tylko ono nie chce tego docenić!
Czytaj także:
„Urzędniczka popełniła błąd, ale to mnie i mojego męża oskarżono o oszustwo. Poszłam na wojnę ze skarbówką i... wygrałam”
„Żona zarabia 3 razy więcej niż ja. Czuję się jak nieudacznik i jestem pewien, że zaraz wymieni mnie na lepszy model"
„Szara codzienność wykończyła moje małżeństwo i kolejne związki. Zmieniłam się w zgorzkniałą babę, która nie wierzy w miłość”